AUTOR:
Karolina Święcicka
SERIA: Babie
Lato
ROK WYDANIA: 2011
WYDAWNICTWO: Nasza Księgarnia
OPIS
Kiedy Monika, ambitna bizneswoman, zostaje
matką, postanawia zmienić swój system wartości. Chce się skupić na wychowywaniu
dziecka, poświęcić rodzinie i przestać żyć w ciągłym pędzie. Okazuje się
jednak, że domowa codzienność to wcale nie beztroska zabawa z córką i
delektowanie się każdą minutą, lecz ciężka praca na pełen etat i regularne
nadgodziny. Na dodatek ukochany mąż zdaje się nie dostrzegać problemu... Odskocznią
od monotonii i ratunkiem przed nieustannym zmęczeniem staje się nowa pasja.
Jaki wpływ na życie młodej matki może mieć otrzymana od tajemniczej sąsiadki...
lalka? [1]
RECENZJA
Zapowiadała się
zwykła obyczajówka, a tu proszę. Autorka zabrnęła w bardzo ciekawe tematy,
zwłaszcza dla mnie. Podczas lektury, poza codziennymi problemami, zabłądzimy
trochę w rejony ludzkiego umysłu.
Zaczyna się od
kawałków pracy naukowej dwóch kobiet. Dość niewinnej, bo o tematyce lalek i
ogólnie o nadawaniu przedmiotom głębszego znaczenia. Czytelnik dostaje garść
informacji z postrzegania lalek w różnych kulturach, ich rolach i drodze do
rozsławienia jako zabawki. Kobiety szukają coraz bardziej niekonwencjonalnych
metod badań, które ewidentnie balansują na granicy nauki i wiary. Skutki
środków, które zażywają, i tajemnicze szkolenia mogą powodować wyraźne
zaniepokojenie. Opisy emocji podczas tych doświadczeń są lekko chaotyczne,
trochę tajemnicze, wyraźnie wydobywają coś z podświadomości kobiet. Można
dostrzec, że jednej z nich chodzi o coś więcej niż publikację. Z kolei druga
chce się wycofać z badań z powodu złej kondycji psychicznej.
Pomiędzy tymi
dość tajemniczymi fragmentami poznajemy życie Moniki. Bohaterka pracowała w
agencji reklamowej w Warszawie, a po zajściu w ciążę zdecydowała, że poświęci
się całkowicie swojej córce i rodzinie. Typowa zapracowana kobieta zapragnęła
zwolnić tempo i zamienić rozkrzyczane biuro na własne cztery kąty. Wszystko
jawi się w samych superlatywach. Kinga okazuje się całkiem spokojnym
niemowlakiem, dom staje się miejscem ciekawszym niż natychmiast, a młoda mama
układa sobie świetnie zorganizowany grafik. Do czasu. Bo czy rodzicielstwem
można zarządzać jak firmą?
Dwa światy łączą
się, gdy Monika poznaje swoją sąsiadkę. Szybko nawiązują więź, zwłaszcza jako
matki z pełnymi rękami roboty, chcące czegoś od życia poza swoimi obowiązkami.
Nowo poznana Marzena dzieli się z kobietą swoją pasją. Lalkami super dolfie.
Wykonywane na szczegółowe zamówienie klienta, najczęściej wzorowane na
podobieństwo właściciela. Nie wdając się w szczegóły, w pewnym momencie główna
bohaterka staje się właścicielką Mony, a od tej pory jej życie zaczyna się
zmieniać.
Muszę przyznać,
że Monika trochę mnie irytowała, ale pewnie to typowe stadium dla wielu kobiet.
Przejście od wielkiej sielanki do rozpaczy i zniechęcenia. Wyszło to dość naturalnie,
nie powiem. Jednak jako czytelnik, osoba z boku sytuacji, odbierałam jej zachowanie jako chaotyczne,
wędrujące od skrajności do skrajności. Szybko opadł jej zachwyt macierzyństwem,
zaczęła tęsknić do dawnych zajęć, dawnego ciała. Niby dostrzegła, jak świat
traktuje kobiety jak ona, ale kompletnie nie radziła sobie z wyjściem z tej
sytuacji. Obwiniała męża o wiele rzeczy, całkiem słusznie, ale zabrakło mi
kilku radykalnych rozmów. Praktycznie pozwalali, żeby małżeństwo trzymało się
tylko z pozoru, bo nie rozumieli się wzajemnie. On w pracy, ona w domowych
obowiązkach. Potem oczywiście nie spodobało mi się rzucenie w misję odmiany
swojego życia, bo nic nie było przemyślane, tylko pod wpływem impulsu. Lalka
jakoś cudownie nie pomogła, a Monika stała się tylko bardziej nerwowa,
agresywna i tylko pozornie walcząca o swoje.
Mimo wszystko bardzo
podobała mi się ta historia, bo nie do końca wiedziałam w jakim kierunku
zmierza. Autorka prowadziła po kolei pewne wydarzenia, a wiele trzeba było
wywnioskować z opisów snów i wizji. Pomocny okazał się też pies przyjaciela,
który jako jedyny właściwie reagował na maskę w kawiarni i lalki na półce.
Pojawia się też moment opadnięcia klapek z oczu, mój ulubiony, a nawet
poznajemy prawdziwe zakończenie urwanego wątku badań.
Niby trochę
abstrakcyjny wątek, a jednak coś w nim jest. Przytrafić się mogło każdemu. Tym
bardziej, że mówimy o złych intencjach, obcej kulturze i obrzędach. W tą
książkę wkradł się mistycyzm i voo doo. Wszystko zależy od tego, w co wierzymy.
"Ludzie w rzeczy samej są brzydcy i zamaskowani - myślała. Dopiero ich cienie pokazują ich takimi, jacy są." ~ Karolina Święcicka, Lalki, Warszawa 2011, str. 115.
OCENA: 7/10
Strasznie się zrobiło deszczowo. Po wczorajszym zmoknięciu praktycznie do suchej nitki, jakoś nie jestem zwolenniczką wychodzenia z domu. Polecam zaszyć się w przytulnym kącie z książką ;)
[1]
Opis pochodzi z okładki książki