AUTOR: Michaił
Bułhakow
TYTUŁ ORYGINALNY:
Мастер и Маргарита
TŁUMACZ: Andrzej
Drawicz
ROK WYDANIA: 2013
WYDAWNICTWO: Rebis
OPIS
"Mistrz i
Małgorzata" - jak wiele genialnych utworów - wymyka się jednoznacznemu
opisowi, prowokując mnogość interpretacji. Ta powieść szkatułkowa, bogata w
odniesienia do literatury światowej, wciąż zadziwia bogactwem tematyki. Znaleźć
w niej można rozważania na temat kondycji sztuki, echa nieustannego konfliktu
twórcy z otoczeniem, klasyczny filozoficzny motyw walki dobra ze złem, ale
także ciętą satyrę oraz ironiczne odniesienia do ocierającej się wielokrotnie o
absurd radzieckiej rzeczywistości lat trzydziestych. A także - rzecz jasna -
cudowny wątek miłosny tytułowych Mistrza i Małgorzaty, który dla wielu
czytelników jest jedną z największych zalet tej książki. [1]
RECENZJA
Nie mam pojęcia,
dlaczego akurat, gdy miałam czytać tak wielkie dzieło nagle dopadł mnie
książkowstręt. Patrzyłam na tę piękną okładkę i mówiłam sobie: znajdź coś
innego do robienie, abyś nie musiała czytać. Po prostu dni mijały, a ja tej
książki nie mogłam wziąć w ręce. W końcu jednak postanowiłam się zmusić.
„Mistrz i Małgorzata” wisiał nade mną od dawna, więc, gdy w Empiku wyczaiłam
promocję na to piękne, matowe, proste, czarne wydanie od razu je kupiłam.
Ogólnie coś mnie ciągnie w stronę rosyjskich klimatów, więc gdy pokonałam
kryzys czytelniczy i poczułam głód do słowa pisanego w końcu z czystym sercem i
sumieniem zabrałam się do lektury.
Pewnego dnia w
Moskwie spotyka się dwóch uczonych. Jednym z nich jest Michał Aleksandrowicz
Berlioz, który jest redaktorem miesięcznika literackiego. Drugi to młody poeta
Iwan Nikołajewicz Ponyriow, które swoje teksty publikuje pod pseudonimem
Bezdomny. Berlioz tłumaczył Bezdomnemu, że jego artykuł o Jezusie Chrystusie
pokazuje Boga chrześcijan, jako osobę, która żyła, a według zamysłu miało być
zupełnie inaczej. Podczas tej dyskusji przyłącza się do nich pewien nieznajomy,
który podaje się za specjalistę od czarnej magii i sprzeciwia się twierdzeniu,
że Jezus Chrystus nigdy nie istniał. Przepowiada również Berliozowi, że tego
dnia umrze przez ścięcie głowy. Nieznajomy na potwierdzenie, że Chrystus
istniał naprawdę rozpoczyna opowieść o Poncjuszu Piłacie i Jeszui…
Tak rozpoczyna
się drugi wątek w książce, czyli część Jerozolimska, która dotyczy skazania
Jeszui na śmierć za podburzanie ludu. Piłat na początku nie chce skazywać
Jeszui na śmierć mimo uporu kapłanów żydowskich. Nie decyduje się jednak na
sprzeciw, a życia skazańca nie ratuje nawet obyczaj święta Pesach. Arcykapłan
decyduje się na uwolnienie zdecydowanie groźniejszego przestępcy niż Jeszua,
czyli Bar-Rabbana.
Gdy
przepowiednia obcego przybysza się sprawdza Bezdomny postanawia gonić gościa w efekcie,
czego zostaje pozbawiony ubrań i w samych tylko klaksonach dociera do
Gribojedowa, gdzie Massolit (redakcja, którą kierował Berliozowi) miał swoją
siedzibę. Tam zostaje wzięty za niepoczytalnego i agresywnego, a następnie
zabrany do szpitala psychiatrycznego, gdzie spotyka tytułowego Mistrza, a za
sprawą jego opowiadań również Małgorzatę. Nie będę wam streszczać całej
powieści, ale cudzoziemiec, który przepowiedział śmierć Berliozowi i tak uparcie
bronił faktu, że szata istnieje w rzeczywistości jest dużo większą postacią niż
może się wydawać.
„Mistrz i
Małgorzata” to dzieło niesamowicie trudne, pełne metafor, które miały za
zadanie oszukać rosyjską, komunistyczną cenzurę. Bułhakow nie popierał
totalitarnego nacisku na pisarzy, którzy nie mogli wprost tworzyć tego, co
chcieli i co myśleli o ówczesnej Rosji. Pośród całej masy metafor pokazał, że
Rosja jest zniewolona przez biurokratyczną administrację, a także, że ludzie
dla własnego zysku nie wahali się donieść na sąsiada na milicję. Wszędzie
królowały nieuczciwość, przemoc i korupcja.
Nie mówię, że to
jest zła książka, bo język, jakim jest napisana to miód dla czytających. To
jest klasyka, ale muszę przyznać, że mnie nie powaliła. Dla mnie była średnia i
mnie do siebie nie przekonała. Po prostu może to ten pełen metafor klimat mi
nie podpasował. W zasadzie mogłaby mieć inny tytuł, bo Mistrz i Małgorzata to
postaci zdecydowanie drugoplanowe, które poznajemy dopiero po 150 stronach
książki. Możliwe jednak, że jest to zabieg autora, który miał za zadanie zmylić
cenzurę. Nie żałuję, że przeczytałam. Uważam, że słusznie wpisuje się tę
pozycję w klasykę literatury, ale mnie do końca nie przekonała. Za kilka lat
ponownie ją przeczytam i może wtedy bardziej mnie do siebie przekona.
PS Kot Behemot
wymiata!
„- Proszę wybaczyć… czy to ty… czy to pan – zaplątał się, nie wiedząc, jak zwracać się do zwierzęcia – jest tym kotem, który wsiadł do tramwaju?
- To ja – potwierdził mile połechtany kot i dodał: - Miło słyszeć tak uprzejme zwracanie się do kotów. Przeważnie mówi się do nich, nie wiem, czemu, „ty”, chociaż żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu." ~ Michaił Bułhakow, Mistrz i Małgorzata, Poznań 2013, s. 377.
OCENA: 6/10
Przyznam szczerze, że ta książka sporo nerwów mi napsuła. Po prostu jakoś tak. Dobrego tygodnia!
Całusy, Lady Spark
[1] Opis
pochodzi z okładki książki
Ja chyba z 10 razy czytałam. Naprawdę, uwielbiam Mistrza i Małgorzatę. Chociaż przyznaję,pierwsze spotkanie było takie sobie. Teraz czytam i za każdym razem znajduję coś innego co sprawia,że inaczej odbieram całą powieść.
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Mnie też jakoś do siebie nie przekonała, więc jest nas dwie:D
OdpowiedzUsuńMoja siostra była zachwycona "Mistrzem i Małgorzatą", ja sama jeszcze do tej lektury nie dotarłam, ale mam ją w planach i jestem strasznie ciekawa swoich odczuć :D
OdpowiedzUsuńNie wiem, jakim cudem udało mi się ominąć tę lekturę w liceum. Od matury minęło parę dobrych lat, ale ja i tak zamierzam sięgnąć po "Mistrza i Małgorzatę". To klasyk, który warto poznać.
OdpowiedzUsuńO widzisz, ja mam tak samo. Niby klasyka, niby wszyscy się zachwycają, ale w moim odczuciu była średnia. ;/
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę taką ocenę tej książki. Wszyscy się nią zachwycają - ja jeszcze nie miałam z nią nic do czynienia, ale z ciekawości sięgnęłabym po nią aby się przekonać co to za powieść :)
OdpowiedzUsuńCudowne wydanie! Ja takie chcę :)
OdpowiedzUsuńWiele zachwytów jest nad tą książką, a ja właśnie się trochę obawiam, że nie do końca zrozumiem, czegoś ważnego nie wyhaczę itp. Jednak kiedyś w końcu się z nią zmierzę ;)
OdpowiedzUsuńZobaczywszy samą tylko okładkę nabrałam przekonania, że zrecenzowałaś "Cmętarz zwieżąt" Kinga (prawie na każdym wydaniu tej książki jest kot) :D
OdpowiedzUsuńSwego czasu nawet chciałam wziąć się za "Mistrza...", ale najczęściej podczas wizyt w bibliotece po prostu zapominałam wypożyczyć tą powieść. Może i dobrze się stało, wprost nienawidzę wszelkich rosyjskich tworów literackich! Dlaczego zatem chciałam sięgnąć po książkę rosyjskiego autora? Cóż, z jakichś niezbadanych przyczyn aż do momentu przeczytania Twojej recenzji byłam święcie przekonana, że "Mistrza..." napisał Anglik, a akcja powieści toczy się w Londynie. Dziwne, ale niestety prawdziwe xD
Pozdrawiam :)
Rewelacyjne dzieło, to tak naprawdę kwintesencja opowieści o ludzkości. Osobiści bardzo mnie zaintrygowała i pewnie jeszcze nie raz do niej wrócę
OdpowiedzUsuńTo jedna z moich ulubionych szkolnych lektur :)
OdpowiedzUsuńA na mnie książka nadal czeka i czeka, i czeka... Przeczytam ja w tym roku, obiecuję sobie!
OdpowiedzUsuńLubię takie metaforyczne klimaty więc może odnajdę się w słynnym klasyku. Nie miałam jeszcze okazji poznać go bliżej. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńNiesamowicie ciekawi mnie ta książka i mam plan ją przeczytać jeszcze przed maturą. Może się przydać xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To Read Or Not To Read
Mnie osobiście ta książka też się niezbyt spodobała ;)
OdpowiedzUsuń