sobota, 21 maja 2016

255. Średnie "Trzy gwiazdy" Judith Gould

AUTOR: Judith Gould  
TYTUŁ ORYGINALNY: Dazzle
TŁUMACZ: Magdalena Jakóbczyk - Rakowska   
ROK WYDANIA: 2009
WYDAWNICTWO:  Prószyński i S-ka
OPIS
Senda, Tamara i Dalia – trzy sławne aktorki, trzy historie, trzy światy. Każda z tych utalentowanych, pięknych, niezależnych kobieta musiała wiele poświęcić, by odnieść wymarzony sukces.
Przeznaczeniem młodziutkiej Sendy Boralevi było zwyczajne, proste życie w małej, biednej wiosce na rubieżach carskiej Rosji u boku narzuconego przez rodziców męża. Los sprawił jednakże inaczej. Osiemnastoletnia Senda robi oszołamiającą karierę i z dnia na dzień staje się najlepszą aktorką petersburskich teatrów. Zdobywa uznanie, sławę i pieniądze. Przyjdzie jej za to zapłacić wysoką cenę… [1]

RECENZJA
Gdy skończyłam „Grzechy” Judith Gould od razu zaczęłam szukać innych książek tej autorki. Na Allegro znalazłam „Trzy gwiazdy”, które bez zastanowienia kupiłam, bo liczyłam na równie dobre emocje jak przy pierwszym spotkaniu z jej twórczością.

Akcja rozpoczyna się, gdy pewnego dnia tajemnicza aktorka Delia Boralevi wraca do Tel Awiwu i gdy jej naiwność bierze górę nad rozsądkiem rozpoczyna się opowieść niejakiej Sendzie Boralevi. W 1911 r. Senda, który była Żydówką została zmuszona do wyjścia za Samuela, którego nie kochała. Pewnego dnia wymknęła się na schadzkę ze swoim kochankiem Szmarią dowiaduje się, że wioska została skazana na pogrom (wybicie wszystkich Żydów). Ta dwójka cudem uchodzi z życiem i przyłącza się do trupy cygańskich, która w 1914 roku przyjeżdża do Sankt Petersburga i dostaje ona angaż w pałacu księcia Wasilija Daniłowa, któremu w oko od razu wpadła Senda. Od tego spotkania jej życie całkowicie się zmienia.

Nie polubiłam Sendy. Była dla mnie nudna, mdła i nijaka. Wiecznie wystraszona, ale muszę jej oddać, że za życie ukochanego mężczyzny zrobiła wiele. Nie mówię, że tego nie pochwalam, bo nie wiem jakbym się w jej sytuacji zachowała. Pozostali bohaterowie nie byli lepsi.

Książka nie wciągnęła mnie na początku a po stu stronach było niewiele lepiej. Czytałam ją by jak najszybciej skończyć. Po „Grzechach” spodziewałam się zdecydowanie lepszej powieści niż otrzymałam. Nie zachwyciły mnie opisy Rosji sprzed rewolucji jak również podczas jej trwania, bo było ich zwyczajnie w świecie mało. Odnosiłam wrażenie, że książce brakuje realności. Nie dostałam opisów postaci takich, które zapamiętałabym na tyle by wspomnieć o nich w recenzji. Jestem mocno rozczarowana, bo nawet, Senda nie okazała się charakterem wybijającym.  Muszę Wam napisać, że jak Helen Junot była pełna pasji i twardo walczyła o utworzenie modowego imperium tak Senda Boralevi po prosto skorzystała z hojności mężczyzny.
 
Może tom o jej córce – Tamarze będzie lepszy, ale wątpię, bo Rosja i okres rewolucji to mój ulubiony temat, a akcja kolejnego tomu zacznie się w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, wiec pewnie nie będę zbytnio zachwycona, ale to się dopiero okaże. Ten tom jest po prostu średni.

„- Piękno – szepnęła – istnieje tylko w oczach patrzącego.” ~ Judith Gould, Trzy gwiazdy. Tom I, Warszawa 2009, s. 72.
OCENA:  5/10
***
AUTOR: Judith Gould  
TYTUŁ ORYGINALNY: Dazzle
TŁUMACZ: Magdalena Jakóbczyk - Rakowska   
ROK WYDANIA: 2009
WYDAWNICTWO:  Prószyński i S-ka

OPIS
Senda, Tamara i Dalia – trzy sławne aktorki, trzy historie, trzy światy. Każda z tych utalentowanych, pięknych, niezależnych kobieta musiała wiele poświęcić, by odnieść wymarzony sukces.
Tamara Boralevi już w dzieciństwie postanowiła zostać aktorką jak jej matka. Po śmierci Sendy wyjeżdża do Ameryki, by szukać szczęścia w Hollywood. Piękna i ambitna dziewczyna staje się wielką gwiazdą amerykańskiego kina. Zdobywa serca milionów widzów – a przede wszystkim serce znanego reżysera filmowego, za którego wychodzi za mąż. Niestety szczęście nie trwa długo. Czy Tamara dostanie drugą szansę od losu? [2]

RECENZJA
Gdy skończyłam pierwszy tom „Trzech gwiazd” byłam mocno rozczarowana, bo wcale nie spełnił moich oczekiwań. Dostałam coś mdłego i wcale nieporywającego. Udało mi się zrobić od nich pewną przerwę w momencie, gdy do mojego domu przyszedł egzemplarz recenzencki książki o królowej Elżbiecie II. Nawet po tych kilku dniach odpoczynku nie było innej siły, jaka zaganiałaby mnie do tej serii oprócz mojego sumienia krzyczącego: Daj jej szansę. Może cię zaskoczy! Daj jej szansę!  I dałam…

Tamara szczęśliwym trafem wraz ze swoją opiekunką Inge dociera do Ameryki. Przez dobre kilka lat kobiety prowadzą biedny tryb życia imigrantek. Najpierw w Nowym Jorku, a potem w Hollywood. Pewnego dnia Tamara ma mieć próbne zdjęcia do filmowego hitu, ale zostają one odwołane, więc z podkulonym ogonem wraca do kawiarni, w której pracuje i przypadkiem spotyka sławnego reżysera, który jest zauroczony jej urodą. Louis Zialko proponuje jej rolę w filmie. Podczas kolacji z zarządem wytwórni Tamara jest oceniana jak kawał mięsa, ktoś wystawiony na sprzedaż. Widzi, że show-biznes nie jest taki czysty, a ludzie dla zysku są gotowi zmienić jej przeszłość na bardziej medialną.

Czasami pewne niespójności w tekście umykają mi, albo po prostu powieść jest tak dobra, że najzwyczajniej w świecie ich nie zauważam. Bywają jednak chwile, gdy jestem wrażliwa na każda niespójność. Będąc w połowie książki, kiedy to nasza Tamara jest u szczytu sławy i wciela się w postać Anny Kareniny Lwa Tołstoja albo autorka popełniła błąd, albo to pomyłka tłumacza, której nie wyłapał korektor. Mamy opis, że Tamara bez problemy weszła w postać Anny Kareniny i dziewiętnastowiecznej Rosji, a po kropce to, że cały czas pamiętała o tym, że znajduje się na planie filmowym w Hollywood. Więc w końcu jak? Łatwo czy nie? Z problemami czy bez?

Nie chcę Wam zbyt mocno zdradzać fabuły, więc powiem Wam, że jest to książka o znajdywaniu swojej przeszłości i tożsamości, która zaginęła gdzieś podczas utraty matki. Myślę, że gdyby Senda żyła to Tamara lepiej by wiedziała, kim jest i skąd wywodzi się jej nazwisko. Ten problem jest dość aktualny w przypadku kultury islamskiej, która przybyła do Europy, gdzie rodzice dostosowali się do norm europejskich, a ich dzieci są mocno zagubione, bo nie czują się Europejczykami, ani też Muzułmanami. Są na pograniczu i przez to bardzo łatwo nimi manipulować i przeciągnąć ich na tę gorszą stronę. Stronę terroryzmu.

Jestem rozczarowana aspektami historycznymi. Podobnie jak w pierwszym tomie nie została przybliżona lepiej Rosja i rewolucja, tak w tym dostaliśmy tylko ochłapy II wojny światowej i konfliktu o Jerozolimę. Zdecydowanie mi się to nie podobało. Poczułam się trochę oszukana.

Od początku czytało mi się zdecydowanie lepiej niż poprzednią część, ale do zachwytu w dalszym ciągu było mi daleko. Chociaż wstęp rozjaśnił pewne kwestie dotyczące prologu w poprzedniej części to jednak postacie dalej były jednowymiarowe, bezpłciowe i mdłe. Nic mnie nie przekonało. Ocena jak w przypadku pierwszego tomu.
„Są chwile, kiedy każdy z nas kogoś potrzebuje.” ~ Judith Gould, Trzy gwiazdy. Tom II, Warszawa 2009, s. 108.
OCENA:  5/10


***
AUTOR: Judith Gould  
TYTUŁ ORYGINALNY: Dazzle
TŁUMACZ: Zuzanna Maj   
ROK WYDANIA: 2009
WYDAWNICTWO:  Prószyński i S-ka

OPIS
Senda, Tamara i Dalia – trzy sławne aktorki, trzy historie, trzy światy. Każda z tych utalentowanych, pięknych, niezależnych kobieta musiała wiele poświęcić, by odnieść wymarzony sukces.
Córka Tamary, Dalia Boralevi odziedziczyła talent matki i babki. Po jedenastu latach błyskotliwej kariery filmowej w Ameryce młoda kobieta przylatuje do Tel-Awiwu, aby odwiedzić rodziców. Jednak na lotnisku nikt na nią nie czeka. Uprzejmy pracownik linii lotniczych prowadzi wielką gwiazdę do samochodu, który ma ją zawieźć do domu. Wsiadająca do limuzyny Dalia zostaje obezwładniona i porwana. Napastnicy mówię jej, że zapłaci za „grzechy ojców i matek”. Kto i dlaczego uprowadził jedną z najpiękniejszych aktorek na świecie? [3]

RECENZJA
Modlitwa. Tylko to mi zostało, gdy zasiadałam do ostatniego tomu „Trzech gwiazd”. Towarzyszyło mi wtedy uczucie zniecierpliwienia i ulgi, że za niecałe trzysta stron w końcu opuszczę ten nudny świat show-biznesu. Nie wiem, gzie podziała się ta wspaniała literatura, którą zachwycałam się w „Grzechach’. To było nijakie i bardzo sztuczne.

Poznajemy w końcu Dalię, od której zaczął się prolog pierwszego tomu. Jest ona córką Tamary a wnuczką Sendy. Podobnie jak matka i babka ma talent do aktorstwa i problemów w miłości. Świat ją uwielbia i nie ma osoby, która by nie doceniała jej umiejętności. To mnie trochę już znużyło, bo co tom czytałam dokładnie to samo. Dalia jest w momencie rozstania z ukochanym mężczyzną, bo ten chce przyjąć pieniądze na swój najnowszy film od arabskich inwestorów. Dalia, jako Żydówka nie chce o tym słyszeć, ponieważ w dzieciństwie była świadkiem jak muzułmańska bomba rozrywa na strzępy jednego z jej braci. Podczas podróży do Izraela Dalia zostaje porwana w ramach zemsty za dawne waśnie między tymi dwoma narodami.

Lepiej poznajemy konflikt arabsko – żydowski. Dostajemy przywiązanie do rodziny, które zostały nam wpojone w dzieciństwie. Dalia jest pierwszą z rodu, która otwarcie nienawidzi Arabów i pod ten światopogląd podporządkowuje swoje życie – nawet to zawodowe. Za to z pewnością należy się jej pochwała, że nie sprzedała swoich wartości za miliony dolarów. Chociaż… Jak się głębiej zastanowić to nie do końca była wierna swoim poglądom w końcówce książki. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że okazała się hipokrytką.

Będąc w połowie książki stało się to, co przypuszczałam od samego początku. I tylko fakt, że szanuje książki powstrzymał mnie przed rzuceniem jej na podłogę. Byłam mocno zirytowana tym, co się stało i chciałam jak najszybciej zapomnieć o czytanej książce. To jak to wszystko się zakończyło jest tak bajkowe i mało realne. Zarówno Judith Gould wie jak i ja to wiem, że coś takiego nie miałoby prawa miejsca w normalnym życiu, bo dla osoby wychowanej w kulturze islamskiej nie ma nic ważniejszego od tego, kim jest i w co wierzy! Nikt nie jest w stanie się tego wyrzec, nawet dla miłości. Dlatego ja nie kupuję zakończenia.

Jestem rozczarowana każdym tomem. Oczekiwałam barwnych postaci, a dostawałam kobiety, które zakochiwały się od pierwszego wejrzenia. Nie! Nie! Nie! Szkoda, bo „Grzechy” były bardzo dobre. Chociaż nie powinnam porównywać tych dwóch książek to jednak nie umiem się przed tym powstrzymać. Całe szczęście, że to koniec i wezmę się za coś zdecydowanie innego.
„Jednego jestem pewna, nie trzeba analizować tego, co czujemy. Życie przestaje wtedy być zabawne.” ~ Judith Gould, Trzy gwiazdy. Tom III, Warszawa 2009, s. 63.
OCENA:  5/10

Średnia ocena: 5!
Jak widzicie znowu macie trzy recenzje w jednym poście, ale w USA ta książka wyszła w jednej części, a nie tak jak w Polsce w trzech. Całusy dla Was i do następnego :) 

[1] Opis pochodzi z okładki książki
[2] Opis pochodzi z okładki książki
[3] Opis pochodzi z okładki książki

12 komentarzy:

  1. Czyli można sobie bez większego żalu podarować:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dla mnie ta seria :D
    Dzięki Tobie pierwsze o niej słyszę... i tyle mi wystarczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja sobie też jednak odpuszczę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda że książki Ci się nie spodobały, bo fabuła brzmi ciekawie... Ja nie wiem czy męczyłabym się dalej, gdy po pierwszej części czułabym rozczarowanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam wewnętrzny mus, żeby skończyć to co zaczęłam i nie ważne czy to jest książka czy pierwszy tom serii. Zawsze kończę ;)

      Usuń
  5. Po opisie książki spodziewałabym się czegoś lepszego. Dobrze, że dzięki Twojej recenzji nie będę sięgać po tę trylogię, bo najwyraźniej nie warto, skoro jest tyle naprawdę świetnych pozycji do przeczytania!
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie lepiej poświęcić czas na coś innego ;)
      Pozdrawiam! ;)

      Usuń
  6. Szkoda, że wypadła dosyć słabo :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A mnie się z kolei podoba. Może to dlatego, że "Grzechów" nie czytałam, lecz dialogi godne uwagi, zdarzają się perełki o naturze ludzkiej.

    OdpowiedzUsuń