AUTOR: Dagmara Dominczyk
TYTUŁ ORYGINALNY: The Lullaby Of
Polish Girls
TŁUMACZ: Ewa
Penksyk-Kluczkowska
ROK WYDANIA:
2014
WYDAWNICTWO: Sonia Draga
OPIS
Mieszkająca na stale w USA Anna, nieśmiała Kamila i piękna
acz arogancka Justyna poznały się w podczas wakacji w Kielcach. Dziewczęta
przez wiele lat spędzały tam każde kolejne lato, dopóki los nie rozdzielił ich
na dobre. Anna została aktorką i zamieszkała w Nowym Jorku razem z Benem, swoim
chłopakiem hipsterem. Kamila uciekła do Michigan po tym, jak dowiedziała się,
że jej mąż jest gejem. Justyna pozostała zaś w Kielcach. Wciąż pali jak smok,
klnie jak szewc i właśnie owdowiała – jej mąż został zamordowany. To tragiczne
wydarzenie sprawia, że dziewczęta, teraz już młode kobiety, znowu się
spotykają. Okazuje się, że ich przyjaźń trwa, nadal jest cudna, nadal można na
niej polegać. [1]
RECENZJA
Kołysanka polskich dziewcząt to kolejna powieść obyczajowa,
z którą postanowiłam się zmierzyć. Przyznam się szczerze, że opis zaintrygował
mnie do tego stopnia, że naprawdę z niecierpliwością oczekiwałam momentu, w
którym książka Dagmary Dominczyk w końcu trafi w moje czytelnicze szpony. Pełna
nadziei zasiadłam do lektury… i po raz kolejny się zawiodłam. I tutaj nawet nie
o to chodzi, że miałam odnoście jej jakieś górnolotne wymagania… nie w tym
przypadku. Naprawdę! Po raz pierwszy od bardzo dawna rozpoczynając czytanie
liczyłam tylko na to, że książka będzie tak samo intrygująca jak opis… cóż, jak
widać błądzić rzecz ludzka.
W powieści Dagmary Dominczyk znalazłam tyle minusów, że
naprawdę sama nie wiem, od czego zacząć. Najprościej będzie, więc pojechać utożsamianym
już pewnie ze mną schematem – na początku zajmiemy się fabułą. Nasze trzy
główne bohaterki poznajemy w bardzo trudnych dla nich momentach – każda z nich
przeżywa swoją własną tragedię. Kamila dowiaduje się, że jej mąż jest gejem.
Anna, niegdyś dobrze zapowiadająca się aktorka, przeżywa zawodowy kryzys, a
Justyna została wdową, po tym jak jej mąż został zamordowany przez chłopaka jej
siostry. Wszystkie trzy kobiety w młodości przyjaźniły się ze sobą, jednak czas
zweryfikował łączące je więzi i sprawił, że przez długie lata nie kontaktowały
się z sobą. Teraz każda z nich znalazła się na życiowym zakręcie i w głębi
duszy tęskni za czasami, w których mogła liczyć na przyjaciółki. Mimo tego, że
w chwili rozpoczęcia książki zarówno Kamila jak i Anna przebywały zagranicą, a
konkretnej w Stanach Zjednoczonych, obie postanowiły wrócić do Polski… do
miasta, w którym kilkanaście lat wcześniej wszystko się zaczęło. No i tutaj się
zatrzymamy. Ogólnie, w książce mamy dwie perspektywy czasowe – teraźniejszość
oraz lata, w którym trzy młodziutkie dziewczyny zaczęły traktować się niczym
siostry. Sama akcja nie pędzi w jakimś zawrotnym tempie i toczy się swoim
własnym torem – ale nie można mieć tego za złe, wszakże to przecież powieść
obyczajowa, a ta rządzi się swoimi prawami. Faktem jest również to, że zbytnio
się książką nie znudziłam – byłam tak poirytowana zachowaniem naszych
„Gwiazdek” i tak miałam ochotę wyrzucić je hen za historię, że nie miałam czasu
na nudę. Tak, więc moje zaintrygowanie skończyło się dokładnie w tym samym momencie,
w którym zaczęła się irytacja – tuż po pierwszych stronach.
Ogólnie książka miała być chyba o przyjaźni łączącej trzy
kobiety o innych charakterach, pozycji społecznej i ambicjach na przyszłość.
Niestety ja tego nie widziałam. O ile na samym początku więź pomiędzy Kamilą i
Anką można było nazwać przyjaźnią, o tyle Justyna całkowicie się w ten schemat
nie wpisywała. Dlatego też zdanie na samym końcu opisu „Okazuje się, że ich
przyjaźń trwa, nadal jest cudna, nadal można na niej polegać”, w moim odczuciu
jest po prostu nieprawdą!
Nadeszła ta „wiekopomna” chwila, w której zajmiemy się
naszymi głównymi bohaterkami! Na pierwszy ogień pójdzie moja „ulubienica”
Justysia – Jezusieńko, co to za pinda! Inaczej jej nazwać nie mogę. Tak irytującej, egocentrycznej bohaterki to ja
już dawno nie spotkałam! Nie podobało mi się jej podejście do życia, zachowanie
i sposób myślenia. Ja rozumiem, nie każdy rodzi się po to żeby zostać matką
Polką i rozczulać się nad każdym niemowlakiem, ale nastawienie, że: „Ludzie
pieją z zachwytu nad małymi dziećmi, ale prawda jest taka, że to prymitywne
potwory, żyjące zgodnie ze swoimi potrzebami i pragnieniami, i czasami trzeba
je walnąć w łeb, żeby coś do nich dotarło (s. 294)” po prostu mnie przeraża!
Ponadto jeśli „młoda” Justyna widzi, że jej bądź co bądź przyjaciółka Anka jest
krzywdzona i nie reaguje, a później udaje, iż wszystko jest okej to chyba coś
jest nie halo. Naprawdę najgorsza, najbardziej wulgarna, prostacka, chamska i
obłudna postać w całej książce!
Kolejna nasza gwiazdeczka – Kamila, to kobieta, która już od
dzieciństwa była niezwykle zakompleksiona. Nie podobało jej się w sobie
wszystko: od włosów po stopy. Zamiast walczyć ze zmianą swojego wizerunku
również mentalnie, ona wybrała zdecydowanie bardziej drastyczne środki –
chirurgię plastyczną. Efekty były oczywiście widoczne, jednak to wcale nie
pomogło Kamili w całkowitym pozbyciu się swoich własnych demonów i nadal miała
bardzo niskie mniemanie o sobie. Poza tym była tak nastawiona na to, aby
udowodnić wszystkim, że stać ją na porządnego mężczyznę, że wcale nie
zauważała, iż dla męża jest tylko „przykrywką” przed światem, aby jego
prawdziwa orientacja nie wyszła na jaw. No proszę - już nawet w czasach
młodości przejawiał on takie zachowania, że każda kobieta musiałaby
przynajmniej raz zastanowić się, czy on przypadkiem nie woli reprezentantów
swojej płci.
Chyba najmniej irytującą postacią była Anka. Chociaż to, że
wypadła lepiej od swoich „przyjaciółek” wcale nie oznacza, że zapałałam do niej
jakąś sympatią. Miejscami miałam wrażenie, że jest na tyle mdłą postacią, że
trochę zawadza w całej historii, a już na pewno nic konkretnego nie wniosła.
Język! Nigdy nie sądziłam, że książka napisana przez kobietę
może być zapchana tyloma niepotrzebnymi wulgaryzmami. Przekleństwo przewija się
bez mała w każdym dialogu i w co drugim opisie – czasem nawet nie pasują one do
danej sytuacji, ale pani Dagmara chyba tak nie uważała. Przez taki a nie inny
styl książka powinna nazywać się – Kołysanka polskich patoli, bo naprawdę przedstawiony
w lekturze obraz polskiego społeczeństwa to sam alkoholizm, narkomania, ciągłe
libacje i zubożony słownik. Masakra!
Niestety, kolejna powieść obyczajowa zakończyła się bolesnym
skokiem z dywanu na główkę. Mam nadzieję, że następna okaże się już o niebo
lepsza!
„Niewiedza to błogosławieństwo (…)” ~ Dagmara Dominczyk, Kołysanka polskich dziewcząt, Katowice 2014, s. 91
OCENA: 1/10
Nie bijcie mnie! Książka naprawde jest koszmarna! Ale
następne recenzję są już bardziej pozytywne! Obiecuję! A teraz idę spać – mecze
siatkówki o bladym świcie są fajne, ale zabierają godziny cennego snu!
Karaluchy pod poduchy!
[1] Opis zamieszczony na okładce książki
Nienawidzę jak książka jest pełna wulgaryzmów. To pozycja zdecydowanie nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuńA irytujące postaci dodatkowo mnie odpychają od tej książki.
Odradzam! :D
UsuńJa też bym przy takiej książce płakała :(
OdpowiedzUsuńRany.... jak ona mogła wyjść na światło dzienne?!
Nie mam pojęcia, ale jest naprawdę koszmarna!
UsuńNawet okładka nie jest zachęcająca ;). Niestety, ale taka prawda, że czasami autorzy myślą, że całą masa wulgaryzmu sprawi, że nagle ich powieść stanie się hitem.
OdpowiedzUsuńBłąd, błąd, błąd i jeszcze raz błąd - jak mawiał mój prowadzący od marketingu politycznego.
Wielki błąd! :(
UsuńJak dobrze, że o niej nawet nie słyszałam. Szybko wymazuje ją z pamięci. :)
OdpowiedzUsuńI prawidłowo! :D
UsuńBuuu! Powiało grozą. Wielka szkoda, bo okładka jest piękna, a opis faktycznie intrygujący.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za wulgaryzmami w książce. Chyba, że autorka wie gdzie powinny być umieszczone, bo są tam wręcz konieczne. Tak jak Anne Bishop w Czarnych Kamieniach.
Nie lubię też gdy postacie są nudne, a fabuła dużo gorsza od opisu. Nie sięgnę, a szkoda, bo zapowiadała się dobrze :)
Naprawdę książka jest koszmarna, a te wulgaryzmy skutecznie odstraszają -,-
UsuńSzczerze mówiąc, uwielbiam krytyczne recenzje, wówczas wydają mi się one najszczersze (przejechałam się ostatnio kilkakrotnie na recenzjach pełnych pozytywów), a jednocześnie jest mi przykro, że ktoś musiał się mierzyć z tak słabą powieścią, a ta taka właśnie się wydaje. Nienawidzę bohaterek irytujących w książkach, dla mnie to największe zło świata, zwłaszcza bohaterek tak głupich jak but, jak Justysia, ech... Dziękuję za recenzję, chociaż wiem już co będę omijać szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Oj Justusia jest naprawdę koszmarna, no i jednocześnie jest oczywiście Miss Wulgaryzmów -,-
UsuńNienawidzę tego, gdy w książce przekleństwa są częściej, niżeli znaki interpunkcyjne. Po tak ciekawym opisie byłam zaintrygowana tą książką, ale po Twojej recenzji zmieniłam zdanie. Będę omijać tę książkę szerokim łukiem!
OdpowiedzUsuńNie będę broń Boże próbowała wpłynąć na zmianę Twojego postanowienia :D
UsuńA powiem ci, że ja bym to przeczytała dla tego - przepraszam za wyrażenie "kurwika" - żeby tak mnie to ruszyło :) bo ostatnio książki wywołują we mnie mało emocji a tu się chociaż podenerwuję :D
OdpowiedzUsuńHahaha, w takim razie polecam! "Kurwika" masz przy niej zapewnionego! :D
UsuńSzkoda, że książka tak Cię rozczarowała, ale dobrze, że po niej trochę pocisnęłaś, bo oszczędzę sobie na niej czasu, po prostu, za co dziękuję ;).
OdpowiedzUsuńA nie ma za co! :D Książkę będę odradzała, bo naprawdę nie warto tracić na nią czas ;)
UsuńMówię tej powieści "nie!". Po twojej recenzji widzę, że niewiele stracę, a jedynie będę się denerwować czytając ją. A szkoda, bo mogła wyjść naprawdę ciekawa książka.
OdpowiedzUsuńNic nie stracisz! :D
UsuńA ja przeczytałam tę książkę do końca i powiem śmiało, że jest ok. Nie jest może warta Nike ale reprezentuje prawdę zarówno języka jak i czasu przełomu lat 80. i 90. Nie wszystkich bohaterów da się lubić, ale czy nie o to chodzi, żeby pokazać świat różnorodny a nie tylko słodko-pierdzący? Poza tym fajny masz styl pisania i nawet słowo "pinda" mnie nie zraziło ;)
OdpowiedzUsuń