poniedziałek, 24 sierpnia 2015

158. "Księżyc w nowiu", czyli zero horroru w horrorze

AUTOR: Stephenie Meyer
TYTUŁ ORYGINALNY: New Moon
TŁUMACZ: Joanna Urban
SERIA: Zmierzch
TOM: Drugi
ROK WYDANIA: 2007
WYDAWNICTWO:  Dolnośląskie

OPIS
Edward Cullen to wciąż dla Belli najważniejsza osoba pod słońcem. Są parą i jest im razem cudownie. Gdyby tylko chłopak nie był wampirem! Niestety, ten fakt wszystko komplikuje, także z pozoru niewinną zażyłość dziewczyny z przyjacielem z dzieciństwa, Jacobem.
Wiosną Edward musiał bronić Belli przed swoim krwiożerczym pobratymcem, jesienią zakochani uświadamiają sobie, że był to dopiero początek ich kłopotów. [1]

RECENZJA
Powiem szczerze, że jeśli którakolwiek z części tej sagi wcale nie jest horrorem to zdecydowanie Księżyc w nowiu. Nie ma nawet najmniejszego fragmentu zdania, który by plasował tę pozycję na tej półce. Jest to po prostu zwykły romans, a raczej rozpaczliwy bełkot Belli, która nie może sobie poradzić z rozstaniem. W jakiś sposób rozumiem jej stan. Dwa lata temu przeżyłam coś podobnego i w sumie z życia miałam wyjęte dwa miesiące, których kompletnie nie pamiętam z wyjątkiem dwóch czy trzech przebłysków. Więc na to ze względu na swoje osobiste doświadczenia jestem w stanie przeżyć i zrozumieć.

Wszystko układa się naszej parze cudownie. Są razem i cały świat pada im do stóp. Jednak jeden wieczór i wszystko zmienia się w najgorszy koszmar i Bella zostaje sama. Cały świat wali się nieszczęsnej dziewczynie na głowę, co pokazuje jak bardzo jest słaba i jak bardzo nie umie radzić sobie z przeciwnościami losu, co jest bardzo dziwne, bo przecież całkiem normalnie przyjęła do wiadomości, że fakt, że jej luby jest wampirem! Zachowała się tak jakby powiedział jej „Kochanie żywię się ludzką krwią, ale nie przejmuj się w sumie to jestem wegetarianinem, bo staram się trzymać tej zwierzęcej”. No ludzie! Albo dziewczyna przyjmuje ze spokojem wieść o tym, że ma styczność z tworem nad ludzkim i jednocześnie daje sobie jakoś radę z faktem, że ukochany ją porzuca, bo się o nią martwi lub też robi z niej kompletnego nieudacznika bojącego się własnego cienia. Bo przecież to nie jest normalne zachowanie, gdy mniej się martwi o siebie a bardziej o ukochanego wampira czy przyjaciela, który też jest tworem nadludzkim! Trochę równowagi.

Co mnie w niej jeszcze denerwowało? Fakt, że jest egoistką i hipokrytką. Facet wampir? Całkiem spoko, bo przecież nie pije ludzkiej krwi. Kumpel inny potwór? No tu mamy problem, bo jeśli zabija ludzi to raczej nie będziemy się przyjaźnić. Na dodatek wykorzystuje Jacoba tylko dlatego by trzymać się na powierzchni życia i nie tonąć we własnych łza. I gdy ten ją zostawia (podobnie jak Edward dla jej własnego bezpieczeństwa) ma mu za złe, bo przecież ona nie może bez niego żyć i jednocześnie wybiela Cullena, który postąpił wobec niej podobnie. Litości! Kolejny raz apeluję do autorki, więcej litości i logiki.

Brakowało mi Edwarda i jego ciętych, trafnych i ironicznych uwag. Mimo wszystko ten w książce ma więcej męskości niż ten filmowy, który wyglądał jakby miał się zaraz rozlecieć. Serio! Jakoś zupełnie lepiej przyswajam tego książkowego. Jest taki bardziej wampirzy. No może pod koniec tej części był zbyt łzawy i zbyt mocno obciążający się winą za wszystko, ale nie można mieć wszystkiego. Na całe szczęście brak ukochanego Belli rekompensuje nam nowa postać męska w postaci Jacoba. Przyjaciel z czasów dzieciństwa wyciąga naszą główną bohaterkę z nie małych tarapatów. Oczywiście nie mogło być tak by nasz Indianin nie poczuł czegoś do Swan. Przecież bez tego byłoby źle! Trochę mnie to denerwuje ilekroć sięgam po ten cykl. Czy nie można było stworzyć przyjaciela płci męskiej, który kompletnie nie leciałby na Bellę? Zapewniam, że można było, tylko po co się wysilać.

Co do akcji to powiem szczerze, że w sumie ślimak szybciej pokonuje swoją trasę niż autorka poprowadziła całą powieść. W sumie to wartkość akcji zmieniłaby na plus te ciągłe egzystencjonalne problemy Belli, której co chwila chciałam podkładać pod nos chusteczkę, bo bałam się, że z książki wypłynie mi zaraz fontanna łez. I podobnie jak w pierwszej części akcja pod koniec pędzi jak szalona. Zero równowagi.

Jednak romans jest romansem i ma swoje prawa, których należy przestrzegać, ale proszę mi nie wmawiać, że to jest horror, bo jednym momentem kiedy szybciej zabiło mi serce to było wtedy gdy mama znienacka weszła do mojego pokoju. Cóż jak czytam dość często wyłączam się kompletnie zupełnie niezależnie od tego jakiej jakości jest powieść, którą trzymam w rękach.
"Czasami szczerość wchodzi w drogę lojalności. Czasami ten sekret nie jest do końca nasz i zdradzając go, możemy zaszkodzić innym." ~ Stephenie Meyer, Księżyc w nowiu, Wrocław 2007, 242.
OCENA: 5/10

Jeszcze tylko tydzień wolnego i wracam do szkolnej ławy. Mimo wszystko cieszę się z tego powodu, bo będę się uczyć o czymś co mnie zawsze interesowało.
Całusy :*

31 komentarzy:

  1. "niezależnie" być powinno w ostatnim urzekającym akapicie recenzji <3 Na tekst o mamie nie mogłam się nie zaśmiać, ale zgadzam się, to byłoby straszniejsze! Cóż, jeśli chodzi o Zmierzchowe tomy, to jest mi smutno, że kiedykolwiek je przeczytałam.

    LeonZabookowiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wyłapanie błędu :).
      No cóż... W moim życiu zdarzały się gorsze rzeczy niż złe książki :)

      Usuń
  2. Czytałam xD
    Jak można sądzić, iż to jakikolwiek horror? Jak to można była przypisać do gautnku? Romans, czysty romans :D
    A i tak tak słaby i przewidywalny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Jaki horror?! xD To nawet koło horroru nie stało xD

      Usuń
  3. Sagę czytałam kilka lat temu i wtedy przyswoiłam ją szybko i bez problemu, ale właśnie dlatego, że był lekkim romansem :) Wtedy mi się książki podobały i postanowiłam nie czytać ich powtórnie, bo dobre zdanie na ich temat legnie mi w gruzach :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam kiedyś całą serię - ot, tak z czystej ciekawości. Wybitna literatura to nie jest, ale pamiętam, że dość szybko i lekko się czyta, a nawet można się pośmiać z tych wszystkich rozterek Belli ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Księżyc w nowiu" był dla mnie najgorszą częścią serii. Na szczęście całość uratowało cudowne "Zaćmienie", dzięki któremu po drugim tomie pozostał jedynie lekki niesmak.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj kiedyś to się zaczytywało i się przeżywało całą sagę, a teraz raczej bym do tego nie wróciła ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam całą sagę u siebie i teraz będę robić drugie podejście do "Zmierzchu". Podejrzewam, że mam ten problem ze względu na to, że widziałam wszystkie filmy, kiedy była faza i moda na wampiry.
    Jednak zgodzę się z tobą, Edward w książce jest o wiele lepszy i nawet przez połowę tomu, co przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam bardzo dawno temu:) Bardzo mi się wtedy podobało i mam przemiłe wspomnienia, ale nigdy nie kwalifikowałam tych książek jako horrory, tylko jako młodzieżówkę i już:))))

    OdpowiedzUsuń
  9. Tylko pierwszy tom przeczytałam w czasach licealnych, ale zgadzam się z brakiem horroru. Jednak wampiry i wilkołaki to tylko dodatek do wątku miłosnego, nie da się ukryć. Zgadzam się z tym, że książka lepsza niż film, że Pattinson miał się rozlecieć nam na oczach :D Bella też by mogła, bo dziewczyna strasznie niezdecydowana była.
    A potem trzeba było znosić wysyp książek o zakompleksionych dziewczynach i superprzystojniakach, którym wpadają w oko. Powstał jakiś schemat, który mnie wkurzał, gdy był wszędzie.
    Dobra, fenomenu nie pojęłam, twoja 5 idealnie oddaje moje emocje, co do tego. Szybko się czytało, nic nie zostało.
    Obyś się do tej ławki nie przykleiła! I obyś miała mniejszy dostęp do chemikaliów niż ja xD
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Najsłabsza część tej sagi. Bella i jej życiowe dylematy, to może zmęczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie przepadam za tą serią... a książek czy filmów z wampirami nigdy nie traktowałam jak horrorów.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspominałam, że uwielbiam Twoje zgryźliwe recenzje? :D Edwarda nie lubiłam, ni książkowego, ni filmowego, wolałam Jacoba :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam się :D. Sama lubię takie zgryźliwe recenzje pisać :D.
      Tak Jacob jest zdecydowanie bardziej męski :P

      Usuń
  13. Przeczytałam, gdy był boom na tę serię. Wszyscy czytali, więc i ja się skusiłam. Zdanie na temat tej serii jednak zachowam dla siebie. Na blogu też nic nie napisałam. Może kiedyś...
    Te książki nawet nie powinny stać przy horrorach. To po prostu romans paranormalny i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pamiętam, że czytanie tej części było niezłym wyzwaniem, akcja była ślimacza, muszę to przyznać. ;) Dawno, oj dawno czytałam powieści autorki. :) Ogólnie to nawet je lubię, bez wielkich sentymentów. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja mam ogromny sentyment do całej sagi. W sumie dzięki niej zaczęła się moja poważna przygoda z czytaniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jakieś plusy z tego też są ;)

      Usuń
    2. Co prawda czytałam tę serię 5 lat temu, ale pamiętam, że jedynie pierwsza część przypadła mu do gustu. Każda kolejna podobała mi się coraz mniej :)

      Usuń