AUTOR:
Simon Beckett
TYTUŁ
ORYGINALNY: Stone Bruises
TŁUMACZ: Radosław Januszewski
ROK WYDANIA: 2013
WYDAWNICTWO: AMBER
OPIS
I teraz Rany kamieni. I słońce, pola, pszeniczne łany,
strumyk, zagajnik… Wszystko zastygłe w bezruchu. Obezwładnia nas upał. I osacza
cisza. W ten idylliczny krajobraz wjeżdża luksusowym audi na oparach benzyny
narrator. Ale to nie doktor Hunter. Nie wiemy – i prawie do końca się nie
dowiemy – kim jest. Wiemy, że ucieka. I że się boi. Panicznie się boi. A my
razem z nim. I o niego. Choć wcale nie wiemy– i prawie do końca się nie dowiemy
– czy jest ofiarą, czy może mordercą… [1]
RECENZJA
Nie daję Wam zapomnieć o autorze naprawdę świetnej serii o
antropologu sądowym, Davidzie Hunterze. Simon Beckett swoim cyklem mocno zapadł
mi w pamięci i chyba jakoś podświadomie ciągnie mnie do twórczości tego pana.
Poznając już trochę jego styl miałam oczywiście pewne wymagania, co do lektury
„Ran Kamieni”, tym bardziej, że ta konkretna pozycja nawet w najmniejszym
stopniu nie jest związana z historią doktora. Czekałam na dobrą mieszankę
thrillera i sensacji, a dostałam… no właśnie, co dostałam?
Sean ucieka. Nie wiemy, przed czym, nie wiemy przed kim i dlaczego,
ale wiemy, że grozi mu jakieś niezdefiniowane jeszcze niebezpieczeństwo, a
tajemnicza zawartość jego plecaka może przysporzyć jedynie samych kłopotów. Już
w tym momencie sytuacja Anglika wygląda nieciekawie, a jak dodamy do tego
ogromny upał, brak jakiegokolwiek wiaterku i wielogodzinny marsz to mamy
naprawdę patowy przypadek. Spiekota tak doskwiera Seanowi, że postawia wstąpić
na mijaną przez siebie farmę, aby poprosić o trochę wody. „Posiadłość” jest
dosyć specyficzna – drut kolczasty dookoła, brak jakiegokolwiek ruchu na
podwórku i dość charakterystyczny, nie do końca przyjemny zapach. Również i
dom, w którym zastał młodą matkę z małym dzieckiem, wydaje się być niezbyt
normalny, a jedyne, o czym myśli będąc wewnątrz jest to, aby jak najszybciej
się wydostać. Po ugaszeni swojego pragnienia nasz bohater postanawia przejść
przez las… i to był jego problem. Niefortunne „spotkanie” z pułapką sprawia, że
chcąc nie chcąc Sean ponownie trafia na farmę, gdzie razem ze spotkaną już
wcześniej kobietą, mieszka jej ojciec i młodsza siostra. I na tym zakończę
sprawę fabuły. Muszę się przyznać, że ja osobiście byłam nieusatysfakcjonowana.
W serii o doktorze Hunterze Beckett przyzwyczaił nas do czegoś innego – tam
była ciągła akcja, cały czas coś się działo, a w „Ranach Kamieni”? Tutaj akcja
dzieje się znacznie wolniej, nie mamy jakiś szaleńczych zwrotów sytuacji czy
równie mrożących krew w żyłach przeżyć. Paradoksalnie to, że akcja dzieje się
wolniej nie jest jednoznaczna z tym, że książka się dłuży i nudzi. Co to, to
nie, jednak ja byłam pełna nadziei na coś zupełnie innego. W tym miejscu
należałoby wspomnieć również o tym, że autor zastosował klasyczną
„przekładankę” – wydarzenia z teraźniejszości, są mieszane z retrospekcją głównego
bohatera, dzięki czemu czytelnik może sobie przybliżyć postać Seana i wysnuć
własne teorie à propos tego kim właściwie on jest – mordercą czy ofiarą?
No, więc jak już zaczęłam o naszym bohaterze, to pociągnę go
dalej. Sean jest taki, taki… zwyczajny. Naprawdę! Oprócz tego, ze ucieka nic
innego nie wyróżnia go z tłumu literackich bohaterów. Miejscami nawet wydawał
mi się być trochę nijaki. Co prawda nie irytował mnie swoją postawą, ale też i
nie zachwycił. Był taki przeciętny, że za jakiś czas już w ogóle nie będę o nim
pamiętać – zupełne przeciwieństwo Davida Huntera. Co do pozostałych postaci – w
sumie byli bardzo szablonowi – surowy ojciec, zamknięta w sobie starsza córka i
rozwydrzona borykająca się z problemami psychicznymi młodsza latorośl. Cała rodzina
od samego początku wydaje się być patologiczna i czytelnik przez wszystkie
strony historii nie pozbywa się tego przeczucia.
No i na koniec został nam styl – tak odmienny od tego, do
czego przyzwyczaił nas Beckett w swojej serii o antropologu sądowym.
Wyjaśniając, nie chodzi mi tutaj o czysto techniczne sprawy związane z
językiem, co to to nie! Na technikę narzekać nie mogę. Moje stwierdzenie można
podpiąć pod to, że brakowało mi tych wszystkich dosłownych opisów – mrożących
krew w żyłach i nawet lekko obrzydzających. W „Ranach Kamieni” z tym się nie
spotkamy, a szkoda.
Reasumując, książka nie jest zła, ale jak na Becketta wypada
bardzo przeciętnie. Zapewne gdybym na początku zapoznała się z tą konkretną
pozycją, a dopiero potem z serią o Davidzie Hunterze moja ocena byłaby zupełnie
inna, a tak na tle czterotomowej przygody antropologa historia Seana wypada po
prostu słabo. Jeśli więc z Simonem Beckettem nie mieliście jeszcze okazji się
spotkać „Rany Kamienia” są dobre, jeśli zaś już poznaliście inne jego książki,
sami wiecie, że stać go na coś dużo lepszego, mniej przewidywalnego i naprawdę
fantastycznego!
„Ręce mi się trzęsą, kiedy udaje mi się wykrzesać języczek płomienia z jednorazówki i zaciągam się papierosem. To pierwszy od dwóch lat, ale smakuje jak powrót do domu. Wydycham część napięcia razem z dymem i przez kilka chwil dzięki Bogu o niczym nie myślę.” ~ Simon Beckett, Rany Kamieni, Warszawa 2013, s. 10
OCENA: 5/10
Dzień dobry, zamęczę Was chyba tym Beckettem, co? Ale na
razie macie z nim spokój, tak się tylko zastanawiam, jaką recenzję dać
następnym razem. Pozdrawiam
[1] Opis pochodzi z tyłu książki
No, no. Sam tytuł ciekawy. Jeśli się natknę, to z chęcią przeczytam. Chyba, że wcześniej dorwę Huntera ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lepiej Huntera! :D
UsuńRaczej przeciętna książka - dziękuję :/
OdpowiedzUsuńJak na Becketta niestety "Rany Kamieni" wypadły bardzo przeciętnie
UsuńMam dużą chrapkę na Huntera, bo jeszcze go nie zdążyłam poznać :)
OdpowiedzUsuńTutaj Huntera nie ma ;) Ale na początek przygody z Beckettem książka jest dobra ;)
UsuńJa sobie raczej odpuszczę, spodziewałam się czegoś lepszego ;)
OdpowiedzUsuńJako debiut książka byłaby dobra, jako któraś z kolejnych książek autora to już niestety tak dobrze nie wygląda ;)
UsuńCzytałam dwie części serii i mi się ona podoba ;)
OdpowiedzUsuńTa konkretna książka, nie jest kontynuacją serii, ale podejrzewam, ze jeśli zapoznasz się z nią po Hunterze to sama będziesz miała bardzo podobne odczucia ;)
UsuńKażdy to samo stwierdza, że jednak Hunter to Hunter, a to już nie to...
OdpowiedzUsuńDokładnie ;) Gdyby to był debiut ocena byłaby wyższa, a tak...
UsuńDorwałam tę książkę jakiś czas temu w Lidlu, ale nie czytałam jeszcze żadnej części ;/
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie,
http://to-read-or-not-to-read.blog.onet.pl/
Ta konkretna książka, nie jest kontynuacją serii, ale podejrzewam, ze jeśli zapoznasz się z nią przed Hunterem to oceniłabyś ją zupełnie inaczej ;)
UsuńJak wiesz znam całą serię o dr Hunterze i bardzo go lubię, ale "Ran kamieni" jeszcze nie czytałam. Wydaję mi się, że wynika to z faktu, że tam właśnie nie ma świetnego pana doktora... Sama nie wiem czy sięgnę po tę książkę skoro mówisz, że mogło być lepiej...
OdpowiedzUsuńZdecydowanie lepiej! David jest nietuzinkowy, a Sean? Tak przeciętny, że miejscami aż nudny ;(
UsuńJa chyba podziękuję :)
OdpowiedzUsuńAle tutaj wcale nie ma tak dużo krwi :D
UsuńJak już wspominałam, ja czytałam tylko "Zapisane w kościach". Może więc zanim zacznę nadrabiać serię o Hunterze, to wezmę się za tą powieść.
OdpowiedzUsuńNajwiększą bolączką czytelnika jest to, jak autor przyzwyczai nas do czegoś, a później pisze książkę w zupełnie innym stylu, ale w zasadzie myślę, że to plus, bo wychodzi na to, że autor nie stara się być szablonowy ;) Czy wychodzi, czy nie, to już inna kwestia. ;)
Co do tej bolączki to się zgadzam! Fakt, faktem, że na pewno Beckett chciał się pokazać właśnie z tej innej strony, ale ja jednak wolę Beckett takiego jakiego poznałam w cyklu o Hunterze ;)
UsuńOby dało się tym razem dodać komentarz, bo od trzech notek po prostu nie da się kliknąć "opublikuj"... :/
OdpowiedzUsuńI zdaje się, że chciałam napisać, że ciekawe czy się już autorowi nie chciało pisać, że tak kiepsko to wyszło...
Nie mamy pojęcia co jest z tym komentowaniem, możemy jedynie przeprosić za problemy ;)
UsuńChyba chciał się pokazać z innej, nowej strony, jednak wcale na dobre taki zabieg nie wyszedł ;)
a ja nie znam Beckett'a, więc mogę zacząć od tej pozycji ;)
OdpowiedzUsuńJak na początek przygody z autorem, myślę, że książka będzie dobra ;)
Usuń