sobota, 18 października 2014

082. Happy end Lisbeth Salander, czyli „Zamek z piasku, który runął”


AUTOR: Stieg Larsson
TYTUŁ ORYGINALNY:  Luftslottet som sprängdes
TŁUMACZENIE: Alicja Rosenau
SERIA: Millenium
TOM: Trzeci
ROK WYDANIA: 2009
WYDAWNICTWO: Czarna Owca

OPIS
Życiu Lisbeth Salander znowu zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo. Mikeal Blomkvist sięga w mroczną przeszłość Salander i rusza w pogoń za prawdą. Wywołuje tym samym trzęsienie ziemi w rządzie i służbach bezpieczeństwa. [1]

RECENZJA
Powiadają, że wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Z sagą „Millennium” jest podobnie. Na rynku znajdziemy masę książek nudnych, irytujących, pozbawionych większego sensu i szufladkowanych do półki z napisem „przeczytane-zapomniane”. Niemniej jednak, w moim odczuciu, seria Stiega Larssona jest inna. Trzy skandynawskie kryminały to z pewnością jedne z lepszych, jakie przyszło mi czytać w ostatnim czasie. Pomyślicie, pewnie, że po takim wstępnie moja ocena ostatniej części przygód Lisbeth Salander i Mikeala Blomkvista może być tylko jedna – i tutaj się mylicie. Fakt „Millennium” zasługuję na przeznaczenie czasu, aby zapoznać się ze wszystkimi trzeba tomami… jednak, „Zamek z piasku, który runął” w porównaniu z poprzednimi częściami wypada niestety gorzej.

Podobnie jak druga część sagi, trzecia również poświęcona jest w znacznej części Lisbeth Salander. Niemniej jednak paradoksalnie, jeśli chodzi o samą perspektywę Sally to wcale jej tak dużo tutaj nie mamy. O pannie Salander dużo się mówi, każdy bohater kręci się wokół jej wątku, ale ona sama przez pewien czas w ogóle się nie pojawia. Taka sytuacja sprawiła, że ja, niezwykle ciekawa jej perspektywy, zerkałam kilka stron do przodu, aby sprawdzić jak daleko jest do „jej akapitu”. Już od samego początku Lisbeth Salander zgarnęła całą moją sympatię z prostego powodu – była zupełnie inne niż te wszystkie mdłe kobiety, których teraz w literaturze jest na pęczki. Pewna siebie, ambitna, pracowita, mająca w sobie zarówno cząstkę dobrą i złą bez dwóch zdań była „wisieneczką” całej powieści. Dodawała smaku i pikanterii historii. W niewielkim ciałku ciutnie anorektyczki mieści się prawdziwa bestia, która jeszcze na pewno nie powiedziała ostatniego słowa. Mówiąc „bestia” nie miałam oczywiście nic złego na myśli, wręcz przeciwnie. Miałam wrażenie, że w „Zamku z piasku, który runął” Sally przechodzi wewnętrzną przemianę, w końcu przestaję traktować wszystkich, jako swoich wrogów – zaczyna, delikatne budowanie więzi z innymi ludźmi. Oczywiście nie popadamy w huraoptymizm i nie mówimy o wielkich przyjaźniach, ale o takich niewielkich zalążkach zaufania. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że z panny Salander wreszcie wyszła kobietka - a nie twarda sztuka, która chciała „zabić” w sobie najmniejszy nawet pierwiastek kobiecości. W ostatniej części sagi mamy również Mikeala… który zaczął mnie irytować. Tak, tak! Ja rozumiem facet jest facetem… ale czy on jak zwykle musi wylądować z kobietą w łóżku po kilku godzinach znajomości. Normalnie zaczynam u niego diagnozować uzależnienie od seksu. Oczywiście w książce występuje jeszcze kilkoro innych bohaterów… niemniej jednak najważniejsza jest właśnie Sally oraz „pieprzony Kelly Blomkvist”.

No to jak głównych aktorów mamy już za sobą trzeba byłoby przyjrzeć się akcji… cóż w „Zamku z piasku, który runął” brakowało mi troszeczkę dynamizmu. Większość książki opiera się na rozpracowywaniu wewnętrznej struktury szwedzkiego rządu, a tutaj mamy jakieś intrygi, mamy jakieś kłamstwa, ale właśnie nie mamy takiej czystej akcji. Na dobrą sprawę dopiero pod koniec książka napiera więcej tempa, jednak nadal nie jest to jakaś „zawrotna szybkość”. Jest jednak coś, w całej fabule, co bardzo mi się podobało – mianowicie, trzeci dzień procesu Lisbeth Salander i mistrzowskie zapędzenie w kozi róg, jednego z największych wrogów Sally… ale kogo, to przemilczę, żeby nie zdradzać zbyt dużo. Reasumując – nie jest źle, ale jednak zawsze mogło być lepiej. Sama nawet pokusiłabym się o skrócenie książki o połowę i oszczędziła czytelnikowi tych wszystkich rozprawek o Sapo i Specjalnej Sekcji Analiz.

No to został nam już tylko język. Prosty, przejrzysty, łatwy w odbiorze – w sam raz! Co prawda spotkałam się z opiniami, że w czytaniu przeszkadza bardzo dokładne opisywanie przez autora wszystkich, nawet najmniejszych szczegółów. Owszem, tak jest, niemniej jednak mi jakoś zbytnio to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, mogłam wszystko dokładnie sobie wyobrazić – śmiało mogę pokusić się o stwierdzenie, że widziałam wszystko tak jak to spostrzegał Sieg Larsson. Chylę czoła, niewielu jest pisarzy, którzy pisząc o każdej „dupereli” nie irytują czytelnika, a autorowi serii Millenium bez wątpienia to się udało!

Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw wystawiam książce 7. Może robię to troszeczkę na wyrost, albo mam jakiś sentyment do pozostałych części? Może, ale to wcale nie znaczy, że czytelnik nie powinien zapoznać się z ostatnią częścią sagi Millennium.

„Polegała na nim. Chyba. Irytowało ją, że jednym z niewielu ludzi, którym ufa jest człowiek, którego ciągle unika.” ~ Stieg Larsson, Zamek z piasku, który runął, Warszawa 2009, s. 784

OCENA: 7/10

OCENA CAŁEGO CYKLU (10,9,7):  8,6/10

Książka zalicza się do wyzwania: 52 książki, Czytam opasłetomiska, Historia z TRUPEM.

No i saga „Millennium” już za mną. Teraz z czystym sumieniem mogę zabrać się za jakąś inną serię. Pozdrawiam, Tea.

[1] Opis pochodzi z tyłu książki


7 komentarzy:

  1. 7? Skrócenie tylko o połowę? Zdecydowanie na miejscu autora dodałabym kilka rozdziałów do drugiej części i wyszłoby na to samo. Osobiście tę część oceniam na 4.
    I ten o to dzień należy zapisać w kalendarzu! Lady Spark oceniła coś gorzej niż Tea.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam pierwszą część w domu, trza się w końcu za nią zabrać <3

    OdpowiedzUsuń
  3. może się skuszę :) Czekam na recenzję Harry'ego.
    Pozdrawiam,

    http://zakladkarecenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam wiele opinii na temat tej pozycji. Jednak nadal byłam do niej trochę sceptycznie nastawiona. Nie byłam pewna czy to lektura w moim guście. Teraz już wiem, że mogę dać jej szansę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam tej serii :) w ogóle to pierwszy tom pożyczyłam koledze i od tamtej pory nie widzę ani książki ani kolegi :)

    OdpowiedzUsuń