AUTOR: Adriana Trigiani
ORYGINALNY TYTUŁ: Brava, Valentine
SERIA: Valentine Roncalli
TOM: Drugi
TŁUMACZ: Alina
Siewior-Kuś
ROK WYDANIA:
2010
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
OPIS
Wszystko
wskazuje na to, że Valentine nie zrealizuje swoich marzeń, gdyż Alfred,
„książę”, jedyny brat i przekleństwo Valentine, zostaje wyznaczony na jej
partnera w Angelini Shoes. Zrozpaczona Valentine rzuca się w objęcia Gianluki,
seksownego toskańskiego grabarze, który już wcześniej – w czasie jej pobytu na
Capri – nie krył swego uczucia. Choć oboje szaleją za sobą, a Gianluca przysyła
tęskne listy, związek na odległość wydaje się niemożliwy.
Niezwykła,
jedyna w życiu okazja prowadzi Valentine z Greenwich Village na zalane słońcem
ulice Buenos Aires, gdzie wychodzi na jaw rodzinny skandal. Czy więzi łączące
Roncallich uda się odbudować? [1]
RECENZJA
Z ogromną
przyjemnością sięgnęłam po drugi tom losów sympatycznej Valentine. Bardzo
interesowały mnie jej losy nie tylko jej życia prywatnego, ale również firmy,
którą próbowała ze wszystkich sił ratować.
Drugą część
podobnie jak pierwszą otwiera ślub/wesele. W poprzednim tomie było to wesele
Jaclyn, a w babci Valentine. Cała rodzina zjeżdża się do Włoch, gdzie ma odbyć
się ślub Teodory i Dominica, którzy po dziesięciu latach ukrywania romansu, w
końcu mogą cieszyć się otwarcie swoją miłością – mimo ich wieku. Dla Valentine
powrót do Włoch równa się ze spotkaniem Gianluki, (który jest synem, Dominica).
Valentine odkrywa, że przystojny i starszy Włoch wcale nie jest jej taki obojętny.
Wesele nie przebiega tak jak powinno z powodu zazdrości ciotki Feen, która jest
młodszą siostrą Teodory żyjącą wiecznie w jej cieniu. Spotkanie z Gianlucą
przybiera nieoczekiwany obrót. Niestety pobyt we Włoszech szybko się kończy, a
Valentine musi stanąć w walce o rozwój i ratowanie rodzinnego biznesu. Gianluca
śle miłosne listy, ale czym jest związek na odległość? Czy ma on szanse
przetrwania? Na dodatek w Buenos Aires wychodzi na jaw rodzinny skandal. Czy
rodzina Roncallich go przetrwa?
Czytając drugi
tom losów Valentine odkrywałam coraz więcej cech, które nas łączą. Valentine
podobnie jak ja chciałaby żyć ze swoją rodziną w zgodzie i miłości. W zasadzie
jej się to udaje. Problem ma tylko z bratem Alfredem. Wszyscy pozostali w
rodzinie tańczą w zasadzie tak jak Alfred zagra, bo jest wielkim finansistą z
Wall Street. Jednak nawet cudowny Alfred ma w swoim życiu gorszy okres. Zarówno
na polu prywatnym jak i zawodowym, co zmusza go do podjęcia współpracy i bycie
partnerem Valentine. Ja podobnie jak główna bohaterka zawsze próbuję utrzymywać
dobre kontakty z bratem – nawet, jeśli on zachowuje się karygodnie. Na dodatek
nasza Valentine odpowiedzialna jest za rodzinne pamiątki i świadomość, że tylko
dla niej mają jakąkolwiek wartość, reszta rodziny uważa je za bezwartościowe.
Dla mnie również ważne są rzeczy, z którymi wiążą się wspomnienia. Jednak na
szczęście nie mam mani chomikowania. Dalej lubię Valentinę, bo jest to
najbardziej życiowa i realna postać, z jaką się spotkała w literaturze
obyczajowej lekkiej.
Jej wyjazd do
Argentyny to szansa na odkrycie głęboko zakopanej tajemnicy, o której nie
wiedziała nawet babcia Teodora. Na dodatek to również kilka słodkich chwil w
ramionach Gianluki, który niespodziewania pojawia się w tym samym miejscu.
Valentine nie kryje się już ze swoimi uczuciami, ale dają się jej we znaki
ogromna chęć uratowania firmy i dobicie targu z rodziną z Argentyny. Rykoszetem
obrywa Gianluca… Czy to oznacza koniec ich pięknej znajomość nim na dobre się
rozpoczęła w rzeczywistym świecie przeniesionym z uroczych włoskich papeterii?
Nie wiem, kto
odpowiada za błąd: autorka, oryginalna korekta czy polski tłumacz i polska
korekta. Ale zauważyłam, pewną nieścisłość. „W stylu Valentine” jej młodsza
siostra urodziła córkę, która w tym tomie stała się synem, aby potem znowu stać
się córką Teodorą. Jestem bardzo wyczulona na takie błędy i to znacznie obniża
dla mnie poziom książki. Zwłaszcza, że ten błąd dało się wyłapać.
Oprócz błędu
cała fabuła bardzo mi się podobało oraz to w jak sposób Adriana Trigiani
pokierowała losami miłości Valentine i Ginaluki. To nie był typowy romans, że
ona go zraniła, a on po kilku tygodniach przybiegł do niej stęskniony i puścił
wszystko w niepamięć. Nie. Zdecydowanie tak nie było. Przez swoje zabieganie i
zaangażowanie w pracę, (co do pewnego momentu rozumiałam i miała lekki żal do
Gianluki, że przyjechał do Argentyny wiedząc, w jakim celu jedzie tam z kolei
jego ukochana) jej miłość nagle stała się zagrożona, a ona musiała nauczyć się
żyć ze złamanym sercem i pewne sprawy w swoim życiorysie przewartościować… Za
to właśnie lubię Valentine, że nic w jej życiu nie przyszło łatwo. Nie urodziła
się w bogatej rodzinie, nikt nie dał jej pracy marzeń od tak. O wszystko
musiała walczyć i pewnie, dlatego tak się z nią utożsamiam i lubię.
Gdyby nie błąd w
fabule pewnie książce dałabym taką samą ocenę jak poprzedniczce, ale nie umiem
wybaczać takich błędów. Literówki jeszcze gdzieś mi czasem umkną, ale błędy w
fabule to dla mnie głównych grzech, jaki może popełnić autor, gdy jego książki
wychodzą drukiem i docierają do szerszej publiczności. Oczywiście polecam Wam i
ten tom, bo jest naprawdę śmieszny i życiowy.
„Wcześniej wierzyłam, że ludzie się nie zmieniają, że to niemożliwe, że przez całe życie pozostajemy tacy sami. Ale to nieprawda. Kiedy ktoś nas kocha, mamy przed sobą możliwość zmiany. Możemy z nim zostać, możemy wybaczyć, możemy całkowicie przeciąć więzy. Możemy wzajemnie się rozczarować albo cieszyć się wzajemnie najlepszymi cechami – nie możemy jednak odwracać się plecami.”~ Adriana Trigiani, Brawo, Valentine, Warszawa 2010, s. 239.
OCENA: 6/10
To naprawdę bardzo pogodna seria ;)
[1] Opis
pochodzi z okładki książki
niestety, ta seria mnie nie porwała...
OdpowiedzUsuńRecenzja pierwszej części mnie jakoś bardzo nie zachęciła, ale też nie zniechęciła. Niestety po Twojej opinii o tym tomie szala bardziej przechyliła się na tą słabszą stronę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk