czwartek, 8 lutego 2018

487. Kiedy sfera niszczy wszystko...

AUTOR: Helena Mniszkówna
ROK WYDANIA: 2005 (przybliżony)
WYDAWNICTWO: MG

OPIS
Historia miłości trudnej, a jednocześnie doskonałej, zmysłowej i duchowo idealnej, a zakończonej tak, jak kończyły się największe romanse wszech czasów: Romeo i Julia czy Tristan i Izolda. W chwili, gdy już wydaje się, że kochankowie zwalczyli wszelkie przeciwności i szczęście jest na wyciągnięcie ręki, dopada ich ta, przed którą nie ma ucieczki. Śmierć. I jest to zakończenie idealne. Los Stefci Rudeckiej i ordynata Michorowskiego to los tragicznych kochanków, którzy jednak mówią do nas z odległej epoki: nie bójcie się i idźcie zawsze za odgłosem serca.

RECENZJA
Powszechnie uchodzę za kobietę bez serca. Nie wzruszają mnie żadne romansidła, nie lubię słodkości w książkach i najchętniej ukatrupiłabym autorów za wprowadzenie do  akcji irytujących i zbędnych wątków miłosnych. Mogę śmiało stwierdzić, że obyłabym się bez wielkiej namiętności pomiędzy bohaterami… ale…ale… są wyjątki!

Uwielbiam Trędowatą w reżyserii Jerzego Hoffmana z przeuroczą Elżbietą Starostecką w roli Stefci Rudeckiej i wspaniałym Leszkiem Teleszyńskim jako Waldemarem Michorowskim. Nie zliczę ile razy już oglądałam tę konkretną adaptację filmową i wszystkie dialogi znam na pamięć. To jeden z nielicznych przypadków, gdzie zanim poznałam „pierwowzór” zakochałam się w ekranizacji. Do tej pory nie znałam jednak powieści napisanej przez Helenę Mniszkównę i stwierdziłam, że początek roku będzie idealnym czasem aby nadrobić zaległości! Byłam przekona, że zarys historii znam z ekranu, więc autorka  niczym mnie nie zadziwi… i nic bardziej mylnego! Myślałam, że znam Trędowatą, a okazało się, że flm a lektura to na dobrą sprawę coś zupełnie innego! Różnią się sytuacje, różnią się choroby, ba o istnieniu niektórych postaci nawet nie zdawałam sobie sprawy!

Stefania Rudecka ma złamane serce. Mężczyzna, którego kochała okazał się być zwykłym draniem i materialistą. Dla młodej kobiety, pochodzącej z dobrej aczkolwiek niezbyt zamożnej rodziny, to prawdziwy cios, z którego wcale nie tak łatwo jest się otrząsnąć. Stefcia potrzebuje zmiany, a posada guwernantki Luci Elzonowskiej wydaje się być idealną propozycją. Panna Rudecka bardzo szybko przenika do świata wyższych sfer i cieszy się ogólną sympatią, przez pryzmat której przymyka się oko na jej niższe pochodzenie… do czasu, aż mocniej zaczyna interesować się nią ordynat Michorowski, najlepsza partia w kraju!

Trędowata to pozycja miejscami infantylna, miejscami bardzo naiwna, ale w tym wszystkim jest również niezwykle urzekająca i wciągająca. Mimo pokaźnych rozmiarów (to prawie 600 stron) lekturę czyta się bardzo szybko i nie sposób nie przeżywać wraz ze Stefcią i Waldemarem ich rozterek, smutków, radości i oczywiście ogromnie gorącego uczucia. Jeśli ktoś liczył na pełną dynamiki i niespodziewanych zwrotów akcji książkę może poczuć się rozczarowany, bo tutaj sprawy płynął znacznie wolniej, rozkładają się w czasie i pozwalają na tworzenie własnych refleksji.

Bardzo żałuję, że sami bohaterowie w większości są postaciami jednokolorowymi. Stefcia jest poczciwa i dobra, księżna Podhorecka cieszy się szacunkiem wszystkim, Lucia to jeszcze dziecko, a hrabia Barski jest bucem jak ich mało, razem ze swoją córeczką Melanią! Jedynie Waldemar i panna Rita wyróżniają się swoimi charakterami od wszystkich, bo mają w sobie trochę i dobrych i złych cech i chyba za to najbardziej ich polubiłam. No zresztą ordynat Michorowski był kreowany na takiego troszkę złego chłopca, ale z dobrym sercem (ależ mamy paradoks!), a ja bardzo takich panów lubię! Aż chciałoby się zaśpiewać: Gdzie ci mężczyźni…

Sam styl autorki jest poprawny, chociaż musze się przyznać, że miałam chwilę zwątpienia czytając o tym jak kwiaty „rozmawiają” ze Stefcią! Nie, nie pomyliłam się – nie panna Rudecka z roślinami, a właśnie one z nią. Poza tym w Trędowatej mamy bardzo dużo szczegółowych opisów, co wiem, że jednym się podoba, ale drugich może nużyć.

Uwielbiam filmową wersję i zawsze byłam przekonana, że Trędowatą to znam na pamięć. Nic bardziej mylnego! Książka to nie tyle rozbudowana historia, co 3/4 zupełnie inna! Miejscami może zbyt mocno naiwna, ale mimo wszystko mam jakiś sentyment do Stefci i Waldemara, więc miło było zapoznać się z pierwowzorem.

OCENA: 7/10


To zły miesiąc, bardzo zły miesiąc…


[1] Opis pochodzie ze strony wydawnictwa

14 komentarzy:

  1. Nie znam tej historii, ale wygląda na godną przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ani filmu nie widziałam, ale książki nie czytałam, także wszystko przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro tak bardzo polecasz tę historię to skuszę się na film. Objętość książki mnie zniechęca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bardzo lubię tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. 7/10 to niezła ocena ,pewnie się skuszę :):)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z nieba mi spadłaś! Uwielbiam wydania klasyków od Wydawnictwa Mg i zastanawiałam się nad "Trędowatą" ale nie byłam pewna czy mi się spodoba a teraz już wiem że nie ma na co czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O to klasyk, który warto przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  8. Też mam w planach z podobnych powodów - zawsze jak w święta leci w telewizji "Trędowata" to jestem pierwsza przed ekranem ;). Muszę się w końcu zabrać za książkową wersję, mam nadzieję, że ta wersja, jak sama mówisz, bardziej rozbudowana, rozjaśni mi wiele spraw tj. np. ostatnia scena.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja jednak wiem, że ta pozycja nie przypadłaby mi do gustu. Nie moje klimaty literackie.
    Nie przepadam za klasykami.
    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń
  10. Zastanowię się nad nią :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Połączenie dwóch światów zawsze komplikuje sprawy bez względu na lata i to jest cały dramatyzm sytuacji. Myślę, że lektura przypadłaby mi do gustu, choć w przeciwieństwie do Ciebie, lubię sięgać po romanse. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. W końcu klasyka.. Mam w planach kiedyś przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam walc z filmu! Książki nie czytałam i zastanawiam się, czy skoro się momentami dłuży to czy przetrwam do końca... Może na wakacjach - wtedy nawet mało porywająca akcja nie zniechęca ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytając komentarze dochodzę do wniosku że współczesne pokolenie ludzi to imbecyle-nawet książka jest dla nich za gruba do przeczytania - wstyd i żenada !!!

    OdpowiedzUsuń