czwartek, 30 listopada 2017

464. Czy to sen czy jawa?

AUTOR: Kerstin Gier
TYTUŁ ORYGINALNY: Silber - Das erste Buch der Träume
TŁUMACZENIE: Agnieszka Hofmann
CYKL: Trylogia Snów
TOM: Pierwszy
ROK WYDANIA: 2016
WYDAWNICTWO: Media Rodzina

OPIS
Liv zawsze przywiązywała dużą wagę do snów. Ale odkąd zamieszkała w Londynie, znalazły się w centrum jej zainteresowań. Tajemnicze zielone drzwi. Gadające kamienne posągi. Niania z tasakiem w schowku na miotły... Tak, ostatnio sny Liv stały się bardzo dziwne. A szczególnie ten: czterech chłopaków, łacińskie inkantacje, dziwny rytuał, a wszystko to w nocy pośrodku cmentarza. No tak, Liv zna tych chłopaków z nowej szkoły - i zawsze, gdy spotykają się na jawie, oni zdają się wiedzieć o niej więcej, niż powinni... Chyba że... śnili ten sam sen, co ona? [1]

RECENZJA
Przyznaję się bez bicia – no jestem okładkową blacharą. Początkowo całkowicie temu zaprzeczałam, wypierając ze swojej świadomości, ze ja przecież nie mogę tak po prostu lecieć na ładną grafikę! Następnie byłam na siebie wściekła za każdym razem, gdy wybrana przeze mnie „piękna” książka okazywała się być totalnym niewypałem. W końcu przyszedł czas na to, że próbowałam sama ze sobą negocjować – kupię jakoś ładną pozycję, ale jednocześnie zainwestuję też w coś wartościowego! Po długich miesiącach takiej wewnętrznej walki stwierdziłam dosyć – jestem okładkową blacharą i nie muszę się z tym ukrywać… a następnie na mojej półce pojawiła się cała seria Silver! 

Po małym maratonie lektur dobrych, ale wymagających postanowiłam zabrać się za coś lekkiego, niezobowiązującego i magicznego. Miałam nadzieję, że wybór Trylogii Snów Kerstin Gier będzie strzałem w dziesiątkę. Z ogromną ciekawością zasiadłam więc do czytania.

Liv nie ma łatwego życia - jest nastolatką; ma młodszą siostrę, którą kocha niemal tak samo mocno jak ona ją denerwuję; nie miała jeszcze chłopaka i właśnie po raz kolejny musi zmienić szkołę, bo jej mama postanowiła ułożyć im życie od nowa. Przylot do nowego kraju już od początku jest jedną wielką katastrofą – dziewczynki wiozły ze sobą niezwykle olbrzymi i niezwykle śmierdzący ser, który stał się niemała atrakcją wśród pracowników lotniska i innych pasażerów. Jakby tego było matka Liv ma dla nich jeszcze jedna niespodziankę – jest szczęśliwie zakochana i wszystkie we trzy zamieszkają z jej nowym mężczyzną! Dziewczęta w pakiecie z przybranym „ojczymem” dostają również starsze rodzeństwo – Graysona i Florence – oraz kocura Spota.

Silver. Pierwsza księga snów to bardzo lekka fantastyka dla młodszego czytelnika, co jednak wcale nie oznacza, że ten starszy nie będzie lekturą usatysfakcjonowany. Autorka nie bawiła się w kreowanie świata bardzo rozbudowanego magiczne, a całą swoją fabułę oparła jedynie na możliwości „podróżowania” pomiędzy snami. Książka jest, więc idealnym przykładem na to, że wcale nie trzeba mieszać skrzatów z ufoludkami, żeby stworzyć coś przyjemnego do czytania. Akcja co prawda początkowo rozwija się dosyć mozolnie, ale kiedy główna bohaterka zaczyna w końcu pojmować co dzieje się wokół niej wydarzenia zaczynają biec ciutkę szybciej. Jeśli ktoś liczy na ciągłe zwroty akcji to też może się trochę przeliczyć – lektura jest dość przewidywalna, ale naprawdę miło można spędzić przy niej czas. I wiecie, co? Nawet wątek miłosny mi nie przeszkadzał! 

Nasza główna bohaterka, Olivia „Liv” Sliver jest nastolatką, dlatego też jej rozumowanie jest miejscami bardzo infantylne, ale w tym wszystkim ma w sobie jakąś taką wrodzoną uroczość, że nie sposób jej nie polubić. Wierzcie mi lub nie, ale wielokrotnie nie mogłam powstrzymać uśmiechu podczas poznawania jej sennych perypetii. Żałuję jedynie, że autorka podczas tworzenia innych postaci troszeczkę zamknęła się w sztywnych ramach. Na dobrą sprawę nie mamy ani jednego wielobarwnego bohatera - Liv jest po prostu Liv, Grayson to idealny starszy brat, Florence jest strasznie jędzowatą siostrą, a Henry to chłopak marzenie. Jedynie Anabel, dziewczyna przyjaciela Olivii, miała zaczątki na bardziej złożoną osobowość… ale tak nie do końca to wyszło. 

Styl autorki, podobnie jak sama książka, jest bardzo przyjemny. Prosty, przejrzysty, bardzo ułatwiający zapoznanie się z całą historią. Dodatkowo fajnym posunięciem były użycie, jako przerywników pomiędzy kolejnymi rozdziałami screenów ze szkolnego „portalu” plotkarskiego – wpisów nie powstydziliby się nawet redaktorzy Pudelków, Kozaczków i innych Plotków.

Pierwszy tom Trylogii Snów był całkiem miłym przeżyciem. Nie mogę się doczekać, co spotkana bohaterów w kolejnych częściach! 

OCENA:  7/10

Śnieg, śnieg! Za oknem jest śnieg! Jak ja uwielbiam śnieg! Kto ulepi ze mną dziś bałwana? Trzymajcie się ciepło! 


[1] Opis pochodzi ze strony wydawnictwa

9 komentarzy:

  1. śniegu zazdroszczę, u mnie był deszcz. A teraz nic, szarość po prostu.
    Książki nie znałam, myślę,że by mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy mam chęć na tę książkę :) U mnie lekko prószy.. Chciałabym tak dużo śniegu, żeby ulepić bałwana, ale pewnie szybko się stopi - znając życie ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam - naprawdę w porządku ;)
    Moim zdaniem "Trylogia Czasu" jest lepsza, ale ta też jest dobra!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam 'Trylogię Czas' i dobrze się bawiłam, więc pewnie przy Silver też będę, ale to w swoim czasie ;)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  5. Już od dawna planuję przeczytać ten cykl, więc mam nadzieję, że wkrótce to nadrobię. I jakie ładne okładki mają te książki. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też jestem okładkową blacharą - możemy podać sobie ręce :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Okładkowa blachara hehehe skisłam :)
    To ta sama autorka od trylogii czasu i fabuła mniej więcej chyba do takiego samego odbiorcy jak poprzednie książkę. U nas też w czwartek spadło dużo śniegu i leży sobie pięknie do dziś :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja z wielką chęcią sięgnę po tą książkę i sama sie przekonam czy i mi się spodoba...

    OdpowiedzUsuń