czwartek, 24 listopada 2016

331. Śmieszek czy nieśmieszek, oto jest pytanie!

AUTOR: Martin Stankiewicz
ROK WYDANIA: 2016
WYDAWNICTWO: Znak Literanova

OPIS
Co się dzieje, gdy jeden z najpopularniejszych śmieszków polskiego internetu ląduje na kozetce u przenikliwego terapeuty? Śmiech miesza się ze łzami, a na jaw wychodzi słodko-gorzka prawda o działalności w sieci. [1]

RECENZJA
Żyjemy w takich czasach, w których dostęp do Internetu ma prawie każdy. W dużych centrach handlowych, na dworcach czy w pociągach możemy śmiało korzystać z wi-fi i potrzebujemy do tego na dobrą sprawę jedynie telefonu, który teraz jest nieodłącznym elementem naszego życia. Nic więc dziwnego, że w dobie wszech otaczającej nas elektroniki wiele ludzi spełnia się i jednocześnie zarabia na tym. Do takich osób zalicza się również Martin Stankiewicz, młody youtuber, który postanowił podzielić się z widzami swoją pasją do filmowania umieszczając na wiadomej platformie krótkie, śmieszne filmiki.

Na początku muszę to powiedzieć – przyznaję, że byłam przekonana, że Martin to nie imię, a pseudonim. A tutaj taki zonk! Martin ma naprawdę na imię Martin – rodzice już od początku wiedzieli co robią, dając synowi imię takie, które idealnie będzie nadawało się na nick!

Jako, że Pan Stankiewicz robi filmy, w których nie brakuje humoru, to nikogo nie zdziwi fakt, że również i napisanej przez niego książce nie może tego elementu zabraknąć. Przez to lekturę czyta się niezwykle szybko i przyjemnie… chociaż miejscami miałam wrażenie, że trochę stonowania nie zaszkodziłoby. W myśl zasady, że co za dużo to nie zdrowo myślę, że nie zawsze trzeba na siłę udowadniać, że jest się kimś z poczuciem humoru.

Śmieszek. Cierpienia młodego youtubera to nic innego jak autobiografia. Czytelnik może poznać Martina z każdej strony, a sam nasz bohater jest w swoich wyznaniach szczery i kreuje się na osobę ciepłą i pozytywną, ale jednocześnie bardzo krytyczką w stosunku do siebie i nieśmiałą. Takie ciekawe połączenia, patrząc na to, że jego kanał na Youtubie subskrybuje ponad 800 tysięcy widzów!

Jednak, żeby nie było zbyt kolorowo, muszę powiedzieć o tym co mi się nie podobało. Po pierwsze byłam bardzo ciekawa czy książce uda się wyjść z kategorii „napisana, bo jestem sławny i mam swoje pięć minut”. Z przykrością muszę stwierdzić, że niestety, ale tkwi w tym po uszy. Okej czyta się szybko i przyjemnie, ale równie szybko się o niej zapomina.


Po drugie tytuł – jak dla mnie, co prawda chwytliwy, ale trochę nijak mający się do lektury. Chłopak jest młody, cały świat stoi przed nim otworem, a z przedstawionych informacji wcale nie można odnieść wrażenia, że jest cierpiętnikiem. Co więcej niektórzy naprawdę daliby sporo, żeby chociaż na chwilę zamienić się z naszym bohaterem miejscami.

Po trzecie – brak konsekwencji. A uściślając, pan Stankiewicz miejscami sam sobie zaprzeczał. Dla przykładu, podśmiewywał się z młodych studentów, którzy biorą „kieszonkowe” od rodziców, a za kilka stron wspomniał o tym, że sam na dobry start w akademickim życiu dostał swoje własne mieszkanie.

Reasumując, nie można powiedzieć, że Śmieszek. Cierpienia młodego youtubera  to zła pozycja – humor i otwartość Martina pozytywnie nastrajają i sprawiają, że lekturę czyta się bardzo szybko. Niestety nie można również powiedzieć, że książka jest dobra – autobiografia w tak młodym wieku to niekoniecznie dobry pomysł.  Fajnie, że autor pokazuje, że o marzenia trzeba walczyć, ale to nie zmienia faktu, że lektura jest średnia i nie jest dla każdego. Fani youtubera nie powinni czuć się zawiedzeni, podobnie jak i młodsi czytelnicy znajdą tutaj coś dla siebie.

„Wierzę, że Stwórca nieprzypadkowo obdarzył człowieka psem, niepozorną istotą, która w gruncie rzeczy jest naszym cichym nauczycielem, przewpodnkiem po życiu i jego najważniejszych wartościach” ~ Martin Stankiewicz; Śmieszek. Cierpienia młodego youtubera, Kraków 2016, s. 239

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Znak Literanova



OCENA: 5/10

Dzień dobry bardzo! Tym razem wyrobiłam się na czas. Zostawiam Was z nową recenzją i lecę do pracy. Pozdrawiam, Tea

[1] Opis pochodzi ze strony wydawnictwa



8 komentarzy:

  1. nie znam człowieka, więc raczej nie interesuje mnie jego biografia :)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Chociaż jestem stałą bywalczynią youtube'a i oglądam filmy naszych rodzimych youtuberów, ale nigdy nie miałam do czynienia z Martinem Stankiewiczem. I aktualnie nie mam zamiaru poznawać jego kanału oraz książki.
    Pozdrawiam. :)
    #Ivy z Bluszczowych Recenzji
    PS. A dla mnie imię Martin jest zwyczajne z tego względu, że miałam przyjemność pracować z chłopakiem, który je nosił. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Youtube to mój drugi dom, ale tego człowieka nie kojarzę. Chociaż jak zobaczyłam książkę pierwszy raz, to mnie zaciekawiła i miałam zamiar przeczytać

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak przy filmikach Martina dotyczących studiów zawsze się zaśmiewam, tak książki nie przeczytam na pewno. W ogóle nie podoba mi się ten pomysł wydawania książek przez YTberów, bo okazuje się, że nie mają oni w ogóle nic porządnego do powiedzenia. ;/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kilka jego filmow widziałam (zapytaj beczkę zastępstwo!xd). Po książkę nie sięgne. Zwłaszcza to udowadnianie na siłę, że jestem taki zabawny kiedy można było w danym momencie odpuścić mnie nie przekonuje do lektury.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie nie interesuje mnie ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak nie będę miała co zrobić ze swoim życiem to napiszę książkę :P

    OdpowiedzUsuń
  8. chyba już wszyscy wydają książki :o
    Hieh Martin, bardzo pozytywny człowiek ale nie wiem czy specjalnie sięgnęłabym po jego biografię, skoro sama piszesz, że szybko się o niej zapomina ;)
    Ale myślę, że dla wielbicieli to nie lada gratka ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń