
AUTOR: Danielle Steel
TYTUŁ ORYGINALNY: Irresistible
Forces
TŁUMACZ: Maciejka Mazan
ROK WYDANIA: 2009
WYDAWNICTWO: Amber
OPIS
Meredith i Steve
są szczęśliwym małżeństwem. Od czternastu lat nie przestaje ich łączyć miłość i
przyjaźń, choć oboje pochłania również kariera zawodowa. Ona pracuje na Wall
Street, on jest wziętym chirurgiem w nowojorskim szpitalu. Pewnego dnia
Meredith dostaje propozycję atrakcyjnej posady w San Francisco. Wyjeżdża do
Kalifornii, gdzie wkrótce ma do niej dołączyć mąż. Rozłąka przedłuża się jednak
niespodziewanie i wyzwala niezrozumiałe, niepokojące siły, którym żadne z nich
nie potrafi się przeciwstawić…[1]
RECENZJA
Ogólnie to lubię
książki Danielle Steel. Są lekkie i często bardzo życiowe. Cóż z „Nieodpartą
siłą” jest zupełnie inaczej. Po prostu ona mnie nie porwała. Była nudna i
irytująca jak główna bohaterka książki
Meredith i Steve
od czternastu lat są szczęśliwym małżeństwem. Cały czas się kochają jak na
początku ich związku. Jest sielsko i anielsko. Lekką rysą na ich idealnym
związku jest to, że nie posiadają dzieci. Ona jest pracownicą firmy, która
wprowadza przedsiębiorstwa na rynek akcji i praktycznie każdą wolną chwilę
spędza w pracy, a on jest zastępcą ordynatora chirurgii urazowej w szpitalu w
Nowym Jorku. Są piękni, młodzi i bogaci, czyli idealni.
O Steve nie
dowiadujemy się wiele z wyjątkiem tego, że jest mężem idealnym. Chce dogodzić
Meredith ze wszystkich sił i dlatego zgadza się na wyjazd do San Francisco. Z
kolei jego urocza żona to zimna i zapatrzona w swój sukces kobieta. Gdy rozważała propozycję pracy w nowym miejscu
brała pod uwagę uczucia i karierę Steva. Jednak, gdy już się tam znalazła, a
oni musieli przez jakiś czas prowadzić związek na odległość w znacznie większym
stopniu niż to miało miejsce do tej pory uważa, że mąż powinien zrozumieć jej
pracę! Meredith jest wyrachowana i oziębła. Nie w sobie nic ciepła. Na dodatek
okłamuje ukochane w ważnej dla nich kwestii.
Przez pierwsze
sto stron w książce wieje taką nudą, że programy z cyklu „Dlaczego ja” mają
więcej emocji! Wynudziłam się jak pies podczas czytania zachwytów Meredith nad
jej nowym klientem Calem, który potem okazuje się jej nowym pracodawcą w San
Francisco. Drogie Steva i Meredith rozmijają się. Taka sytuacja doprowadza i
jedno i drugie do pewnych rzeczy, które nieodwracalnie zmieniają ich wspólne
życie. Jednak początek wlecze się jak flaki z olejem. Byłam bardzo rozczarowana
i głównie z tego powodu wystawiam tak niską ocenę. Miałam również wrażenie, że
to nie jest styl autorki, który poznałam do tej pory. Miejscami miałam
wrażenie, że książka napisana jest na siłę, a dialogi i opisy sztuczne. Im
dalej w książkę tym akcja trochę nabiera rozpędu, ale Meredith dalej jest
irytująca. Ja całym sercem kibicowałam jej mężowi. Naprawdę należy on do
gatunku ludzi, których się lubi, bo jest normalny. Natomiast jego żona to
osoba, którą od razu ustawia się wśród wyższych sfer lub też arystokracji. Jest
nienaganna i tym samym chłodna oraz daleka.
Steel zazwyczaj
porusza w swoich książkach ważne tematy. Tutaj pokazuje związek na odległość i
to jak ludzie oddalają się od siebie podczas rzadkich spotkań, gdy praca
przesłania im wszystko. Zarówno Meredith jak i Steve przez czternaście lat
gonili za swoimi zobowiązaniami zawodowymi. Odnosiłam jednak wrażenie, że to
właśnie kobieta była w znaczniej mierze pracoholiczką. Owszem żyła w świecie
zdominowanym przez mężczyzn, ale jej mąż ratował życia innym ludziom, a mimo
wszystko znacznie częściej potrafił dostać wolne i wskoczyć w samolot. Meredith
ustawiła go tak jak chciała, a on to zaakceptował.
Pewnych zachowań
bohaterów nie akceptuję, bo nic ich nie usprawiedliwia. Nie mogę zdradzić
szczegółów, bo wtedy powiedziałabym sporo o całej powieści, ale uwierzcie mi,
że jedno i drugie w pewnym momencie postąpiło okropnie. Zachowywali się jak
dzieciaki, ale mimo wszystko większą winę za wszystko – w mojej opinii – ponosi
Meredith.
Podsumowując,
książka jest przeraźliwie słaba. Akcja na początku jest ospała i czytelnik
modli się o jakąkolwiek akcję, ale ostatecznie jej nie dostaje. Postacie są
idealne, cudowne i kochane, a tak naprawdę irytujące i przyprawiające o
mdłości. Na dodatek czasami zachowujące się jak dzieci, którymi już dawno nie
są. Zwłaszcza Meredith, która na początku narysowana jest, jako kobieta silna i
niezależna, a tak naprawdę jest, kim zupełnie innym. Po prostu nie polecam.
„O życiu lepiej się rozmawia w nocy, jakby w zawieszeniu między dwoma światami. Ten na zewnątrz wydaje się czasem dziwny jak film o obcej planecie. Ten wewnętrzny łączy ludzi w bardzo dziwny sposób. Jakby żyli na samotnej łódce na środku oceanu. " ~ Danielle Steel, Nieodparta siła, Warszawa 2009, s. 140.
OCENA: 2/10
Nie liczcie, że będziecie czytać same dobre recenzje. Czasem i ja potrzebuję się wyładować w recenzji. A Smoczyca Bez Serca Lady Spark ucieka do pracy. Buźka!
[1] Opis pochodzi z okładki książki
Oj, Danielle Steel, no nie lubię się z tą panią zdecydowanie;)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Ja powoli też przestaję ;(
UsuńNie czytałabym mimo, że pewnie bardziej rozumialabym bohaterkę. A pozytywne recenzje potrafią znudzić ;p Po co się ograniczać.
OdpowiedzUsuńZłe też są spoko ;D
UsuńLubię Steel, ale tej książki jeszcze nie czytałam. I raczej już się nie skusze na nią :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nic nie tracisz ;)
UsuńNie lubię książek tej pani jakoś;p a ta Meredith, grrrrr, nie cierpię takich bohaterek nie cierpię;p
OdpowiedzUsuńJa również nienawidzę bohaterek w stylu Meredith :P
UsuńJa bym chętnie ją poznała :)
OdpowiedzUsuńW takim układzie szukaj :)
UsuńU Steel każdy zawsze jest idealny, bogaty i wszystko się im udaje :D wesoła sielanka :)
OdpowiedzUsuńTo chociaż akcją mogłaby nadrabiać :P
UsuńA po co, skoro tam wszyscy są piękni i bogaci? :D
UsuńCzuję, że ja też kibicowałabym mężowi Meredith, jego normalna postawa byłaby dla mnie bardziej zrozumiała. Twórczość autorki jeszcze przede mną i raczej zdecyduję się na inną pozycję. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńJa raz czytałam jej dobrą książkę! Bardzo mną wstrząsnęła!
UsuńCzasami sięgałam po książki tej autorki, ale od dłuższego czasu już nie jest mi z nimi po drodze, może nasyciłam się tymi klimatami. :)
OdpowiedzUsuńJa na pewien czas również mam ich dość ;)
UsuńDanielle Steel wielokrotnie mnie zawodziła i zrezygnowałam już z prób.
OdpowiedzUsuńSpojrzenie EM
A ja cały czas naiwnie próbuję :(
UsuńJa nigdy nie czytałam żadnej książki tej autorki, bo zawsze po opisach wydawało mi się, że są o monotonnej miłości. Szkoda, że ta okazała się aż taką katastrofą.
OdpowiedzUsuńI jak na razie nic nie tracisz :)
UsuńPamiętam, że będąc w gimnazjum miałam fazę na czytanie książek tej autorki. W jej powieściach wszystko jest takie idealne: małżeństwa, rodziny, domy, relacje międzyludzkie itp. Kilka lat temu mi to odpowiadało, jednak teraz omijam szerokim łukiem publikacje Steel. Gusta czytelników się zmieniają :)
OdpowiedzUsuńDawno już nie czytałam książek tej pisarki.
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki tej pani, ale moja mama czasami lubi je poczytać. Ale skoro aż taka słaba ta książka, to na pewno jej tego tytułu nie polecę. Dzięki za ostrzeżenie! ;)
OdpowiedzUsuń