czwartek, 24 września 2015

167. Poważny problem potraktowany po macoszemu

AUTOR:  Katarzyna Michalak
ROK WYDANIA: 2015
CYKL: Seria z Czarnym Kotem
WYDAWNICTWO: Literackie

OPIS
Dziesięć sekund – gdyby Michał Sokołowski tyle właśnie czasu poświęcił żonie i synkowi, uratowałby im życie. Gdy giną w wypadku, do bólu i rozpaczy dołącza się niemożliwe do zniesienia poczucie winy. A t dopiero początek tragedii… Zdruzgotanego mężczyznę czeka znacznie trudniejsza walka. Walka o dom, o rodzinę, o dzieci.
Nie oddam dzieci! – to najmocniejsza powieść Katarzyny Michalak. Roztrzaskuje serce na kawałki, wzbudza skrajne emocje, porusza do łez.
Tę powieść musisz przeczytać…
Ta historia może zmienić Twoje życie…
Ten dramat może się rozegrać obok Ciebie… [1]

RECENZJA
O twórczości Katarzyny Michalak słyszałam już wiele. Jedni ją kochają, inni nienawidzą, ale nikt nie zabroni tej pani pisać dalej. Już na początku zaznaczę, że wcześniej nie czytałam książek Michalak i jest to moja pierwsza styczność z tą autorką i mając w domu jeszcze kilka jej książek nawet po jakiejś nieudanej nie poddam się póki nie pokonam tych leżących w domu i dopiero wtedy wyrobię sobie jakieś zdanie.

Temat, jaki postanowiła poruszyć pani Michalak jest bardzo trudny. Wypadek samochodowy, który został spowodowany przez człowieka o wątpliwej reputacji ze znajomymi, którzy również są typami spod ciemnej gwiazdy. Wiele takich wypadków na polskich drogach się dzieje i dziać się będzie, bo ludzie wsiadający pod wpływem alkoholu czy narkotyków za kółko czują się panami świata i tego nic nie zmieni. Ani zaostrzające się prawo, ani nawet kara śmierci. Nic, bo ludziom brakuje wyobraźni. Wiecznie powtarzają sobie: to mnie nie spotka, to mnie nie dotknie. Jednak rzeczywistość jest zupełnie inna i doskonale przekonał się o tym Michał Sokołowski, który do trzecich urodzin swojego najmłodszego dziecka uważał, że ma wszystko i żadne nieszczęście go nie spotka.

Stała się tragedia, bo Marta i mały Antoś nie żyją. Udało się tylko uratować dziecko, które kobieta nosiła pod swoim sercem. Świat chirurga się wali. Zatraca się w swojej rozpaczy i zaczyna zapominać o tym, co najważniejsze, o najcenniejszej pamiątce, jaką pozostawiła mu żona: o ich dzieciach. I tak z początkowego współczucia i miejscowego bohatera, który ratował ludzkie życia Michał nagle staje się wrogiem.

I teraz uwaga, bo będzie cała masa zarzutów. Czytając pierwsze sto stron ze trzy razy zwróciłam swój zeszłotygodniowy obiad. Serio! Ile można słuchać o tym, jaki to Michał cudowny chirurg, a jaką miał cudowną rodzinę. Dosłownie idealną. A żona? Do rany przyłóż. Dzieciaczki cudowne. Serio? No nie! Nie ma rodzin idealnych! Nie ma! No po prostu nie ma, a jeśli jedyną wadą tej cudownej familii ma być to, że facet zatracił się w pracy to ja dziękuję i postoję. Dodatkowo pewne sytuacje autorka opisuje tak pobieżnie, tak bezpłciowo, że aż człowiekowi chce się płakać (nie ze wzruszenia, a z rozpaczy, że temat został tak potraktowany!). Kolejne! Michał jedzie do warszawskiego centrum medycznego, gdzie przebywa jego najmłodszy syn (urodzony, jako wcześniak) i towarzyszy mu (podesłana podstępem) pewna stażystka i nasz wdowiec już pierwszego dnia zauważa, że ona jest piękna. No, bo zwrócę kolację. Jedźmy dalej. Sprawa wypadku w toku. Cały czas się toczy. Gdy nagle okazuje się, że kierowca nie żyje. Zmarło się biedakowi. I kto jest podejrzany chirurg! A gdy wypowiada policjantom, że „nie jest mu żal i niech mu ziemia ciężką będzie” to słyszy, że to tak jakby się przyznał do zlecenia morderstwa. Także uważajcie, co mówicie, bo jeszcze przypadkiem zleciliście czyjeś morderstwo a o tym nie wiedzieliście. Na litość boską! Mężczyzna stracił żonę i syna, więc jak ma współczuć matce nieżyjącego? Ten człowiek mu ich zabrał, bo wsiadł za kierownicę pijany i naćpany i tak dalej.

Tytuł. No wyjątkowo muszę się doczepić, chociaż zazwyczaj tego nie robię, bo nigdy nie zauważyłam tak rażącej pomyłki w tej kwestii. Patrzę na granatową okładkę i widzę „Nie oddam dzieci!”, więc zacierałam rączki z radości na batalie sądowe między krewnymi matki, a ojcem. Na przerzucanie dzieci to do jednego domu to do drugiego. A tu, co?! Zaledwie trzydzieści stron akcji i to dziejącej się tak szybko, że pendolino to już starożytność!

Cała sprawa jest trochę bardziej zagmatwana i chętnie bym wam rozwinęła, ale nie będę spojlerować. Nie mam na to siły. Książę przeczytałam w jeden dzień. Gdyby dać mniejszą czcionkę wyszłaby zdecydowanie cieńsza. Język? Prosty jak konstrukcja cepa. A cepy jak wiemy są banalne. Autorka chyba pisała książkę na kolanie i nie przemyślała tego. Zresztą obserwuję bloga Pani Michalak i w tej kwestii pewnie się nie mylę, bo od momentu, gdy ogłosiła chęć powstania tej powieści do chwili jej wydania minęło bardzo mało czasu. I to niestety widać. Jest ona niedopracowana. I niestety nie uroniłam ani jednej łzy, więc albo ona jest tak mało wzruszająca, albo ja tak mało ckliwa. Sami oceńcie.

Pozostałe książki Katarzyny Michalak będą musiały odczekać swoje. Będę je sobie dawkować stopniowo. Może coś mnie jeszcze zaskoczy. A tym samym… nawet nie wiem czy to polecić, chyba, że chcecie sobie poczytać coś w jeden dzień. Wtedy proszę bardzo, ale za stracone nerwy ja nie odpowiadam!
"Po to właśnie są przyjaciele: by cię bronić nawet przed tobą samym." ~ Katarzyna Michalak, Nie oddam dzieci!, Kraków 2015, str. 140.
OCENA: 2/10

[1] Opis pochodzi z okładki książki

Uwierzcie mi, że ta książka była po prostu koszmarem... Czymś czego nie dało się nazwać. Co dwa słowa prychałam pod nosem z irytacji! Nie sprawia mi przyjemności pisanie takich recenzji, ale czasami są konieczne. 

24 komentarze:

  1. Ciekawe, że bardzo lubię czytać czyjeś recenzje na temat tej książki... :D
    No po prostu uwielbiam to <3
    Sama wylałam potok żalu w swojej i widzę, że ty też zauważyłaś te "drobne" nieścisłości i banał, banał, banał :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, a irytacja gdy ją czytałam była wręcz bliska wybuchnięcia i wyrzucenia książki przez okno.

      Usuń
  2. Szczerze mówiąc, czekałam na tę recenzję, bo mignęła mi pośród obserwowanych blogów, ale ją schowałaś :> Co mogę napisać? Czytałam tę patologię i jestem pełna podziwu, że można było tak dobry temat, tak piekielnie po łebkach i jeszcze z taką... ech, złą mocą? Nie wiem, jak to określić, ale ta książka działa na mnie, jak płachta na byka, pokazuje straszne złe rzeczy, pokazuje, że tylko mąż może opłakiwać żonę, a jej rodzina już nie, bo to wiedźmy są stare, straszne po prostu.
    LeonZabookowiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mignęła, bo za szybko nacisnęłam publikuj a nie ustawiłam daty gdy ma się pojawić :). Mój błąd.
      Zdecydowanie się zgadzam! Temat był genialny! Można było z niego zrobić perełkę, ale niestety się nie udało! Skopano to w sposób najgorszy z możliwych.

      Usuń
  3. Nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, ale kompletnie mnie do nich nie ciągnie, więc zdecydowanie podziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na obecną chwilę jestem zdania, że nic nie tracisz :)

      Usuń
  4. Ja jeszcze nigdy nie czytałam książek pani Michalak i jak widać niewiele tracę. Co rusz widzę negatywne opinie o jej twórczości, a gdy nadarzy się pozytywna to ludzie są w ogromnym szoku. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, każdy ma inny gust i wiem, że są ludzie, którym jej książki się bardzo podobają ;)

      Usuń
  5. Jak Ty prychałaś z irytacji czytając, to ja nie wiem co robiłabym zapoznając się z lekturą! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślałam, że lepiej wypadnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy mnie nie ciągnęło do powieści tej autorki, choć jedną chyba nawet mam na półce. Tematyka zupełnie nie w moim guście, a Twoja recenzja pokazuje, że wiele nie tracę. Wolę poświęcić czas na czytanie innych książek.

    Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Michalak i prędko się na to nie zapowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Raczej też zrezygnuję z tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ ja lubię Twoją zgryźliwość! :D mi proza pani Michalak jakoś nie leży, wszystko tam jest zbyt wyidealizowane :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wierzę. Naczytałam się już rozmaitych analiz i nijak z nich nie wychodzi, że to mogłaby być dobra książka.

    OdpowiedzUsuń