poniedziałek, 17 sierpnia 2015

156. Po trupach do celu, czyli brudne gierki w "Krzywej Sweetmana"

AUTOR: Graham Masterton
TYTUŁ ORYGINALNY: Sweetman's Curve
TŁUMACZ: Piotr Kuś
ROK WYDANIA: 2011
WYDAWNICTWO: Replika

OPIS
Nieznany snajper zabija niewinnych ludzi podróżujących autostradami w Los Angeles. Policja podejrzewa, że ofiary nie są ze sobą powiązane, okazuje się jednak, że ich dobór nie jest przypadkowy. Wyrachowany morderca zabija wyłącznie tych, którzy w danym momencie znajdowali się na krzywej Sweetmana, wyliczonej za pomocą skomplikowanej teorii pewnego profesora, który w nieznanym celu przygotował już listę ofiar. Kiedy ojciec Johna Cullena zostaje zastrzelony, John postanawia dowiedzieć się całej prawdy o jego śmierci. Prywatne śledztwo doprowadza do odkrycia szeroko zakrojonego politycznego spisku amerykańskiego senatora, który wykorzystuje krzywą Sweetmana do własnych celów. [1]

RECEZJA
Na dobrą sprawę „Krzywa Sweetmana” była moją pierwszą, porządną przygodą z Grahamem Mastertonem. Wcześniej miałam okazję przeczytać jedynie jego krótkie, kilkustronicowe opowiadanie znajdujące się w zbiorze „15 blizn”. Wówczas przedsmak jego twórczości był dla mnie istnym błogosławieństwem w tym natłoku pseudo-horrorów zaserwowanych czytelnikowi przez notabene, również wydawnictwo Replika. Niemniej jednak o samym Mastertonie już nie jeden raz słyszałam i to w tych samych superlatywach. Dlatego też pełna nadziei zasiadłam do lektury, ale zamiast dobrze skonstruowanego thrillera dostałam bardzo przeciętną i spłyconą historię.

W Los Angeles grasuje seryjny morderca, który dopada swoje ofiary podczas ich podróży autostradami. Wydaje się, że zamordowani nie mają ze sobą nic wspólnego – nie są znani, prowadzą normalne życie, mają rodziny i przyjaciół. Jedyne, co ich łączy to sposób śmierci – wszyscy zostają zastrzeleni. Policja nie mając żadnego konkretnego punktu zaczepienia nie widzi żadnego powiązania pomiędzy kolejnymi zbrodniami, a mordercę nazywają żartobliwie (o ironio!) Ciasteczkiem z Autostrady i uważają go za szaleńca. Jednak gdy pewnego dnia pocisk z karabinu „Ciacha” zabija Williama Cullena, jego syn John próbuje na własną rękę znaleźć zabójcę i motyw. Na światło dzienne wychodzi cała skomplikowana sieć intryg, w której pierwsze skrzypce odgrywa niejaki  profesor Sweetman. No i tutaj się zatrzymamy. Jak dla mnie cała fabuła jest trochę naciągana. Autor stworzył wielowątkową historię, ale na dobrą sprawę żaden nie jest poprowadzony tak jak należy – od początku do końca. Niektóre urywają się niedopowiedziane, inne zaczynają się niewiadomo w jakim celu, jeszcze inne toczą się własnym tempem, tak, że niewiadomo kiedy wydarzyły się opisane w nim wydarzenia. Momentami bardzo ciężko było się połapać, kto jest po stronie tych „dobrych”, a kto po stronie „złych”.  Ponadto, Masterton uciekł się do tego, co bardzo mi się  niepodobna – mianowicie w „Krzywej Sweetmana” mamy bardzo dużo chamskiego, wręcz prostackiego erotyzmu. Uch, jak ja czegoś takiego nie znoszę! A jakby tego było mało to na deserek dostałam masę brudnych, politycznych gierek, za którymi również nie przepadam. Oj, ta lektura to naprawdę była dla mnie przeprawa przez mękę.

No to teraz czas na bohaterów. W sumie jest ich tutaj całe mnóstwo, ale moim zdaniem żaden nie został dopracowany. Można wysnuć wniosek, że pierwsze skrzypce gra John Cullen, więc może to na nim na chwilę się skupię. Jaki jest John? Oczywiście dzierży palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o tych „dobrych”. Ponadto jest inteligentny, sprytny, myślący niezwykle racjonalnie nawet w chwilach niezwykle stresowych, a do tego wszystkie smaczku dodaje fakt, że jest ciutnie „nieśmiertelny”. Już pewnie wyczuwacie moją wręcz przeogromną „sympatię” do naszego Johna, prawda? Niestety, jakoś ostatnio nazbyt często mam wątpliwą przyjemność zapoznawania się właśnie z takimi bohaterami. Na domiar złego, w całej powieści zabrakło mi osoby, która naprawdę byłaby doszlifowana w każdym calu. Pomimo tego, że wachlarz aktorów jest naprawdę bogaty, jak dla mnie są oni bardzo „papierowi” – autor nadał im tylko kontury, natomiast zupełnie zapomniał o nadaniu im osobowości.
Jeśli chodzi o język to również i tu mam trochę zastrzeżeń. Miejscami dialogi były strasznie sztuczne, co sprawiało, że czytanie ich nieźle męczyło i irytowało. Jakby ludzie tak odzywali się w świecie rzeczywistym to chyba ¾ zostałaby wystrzelana! Uch! Naprawdę czuję się zawiedziona! Jedynym plusem było to, że książkę mimo tylu wad czyta się w miarę sprawnie i szybko.

 Aż żałuję, że ta książka potoczyła się tak nie inaczej. Przez pierwsze 100 stron naprawdę dobrze mi się ją czytało, a potem im dalej w las tym było gorzej. Gdyby wywalić zbędne wątki, zająć się bardziej motywem przewodnim i doszlifować bohaterów to wszystko mogło wypaść o niebo lepiej, a tak jedyne, co mogę wystawić to trzy. Jednocześnie mam nadzieję, że moje następne spotkania z twórczością Grahama Mastertona będzie już zdecydowanie lepsze! Ale jedno wiem na pewno! Teraz sięgnę tylko i wyłącznie po horror w wykonaniu tego pana!

„Nie chcę cię stracić – wyszeptała. – Nie będzie zależało mi na tobie, jeżeli będziesz martwy, John. Ty musisz żyć” ~ Graham Masterton, Krzywa Sweetmana, Zakrzewo 2011, s. 178

OCENA: 3/10


Witam. Powoli wracam do pracy i wbijam się w swój rytm. Mam nadzieję, że tak już będzie cały czas! Pozdrawiam

[1] Opis pochodzi ze strony Wydawnictwa Replika

28 komentarzy:

  1. A pamiętam jak czytałaś ją na fotelu w moim pokoju i mówiłaś, że zaczyna się całkiem całkiem... Może trzeba było ją skończyć u mnie? :D. Może wtedy byłaby lepsza? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co Ty też chcesz zostać moim słonikiem szczęścia? :D

      Usuń
    2. Nic! :D Dobry słonik szczęścia nie jest zły! :D

      Usuń
  2. Nie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora, ale gdy będę zaczynać znajomość z nim to chyba spróbuję z jakąś inną książką ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię twórczość Mastertona, ale głownie jego powieści grozy, inne typy raczej mi nie podchodzą lub on wówczas wypada słabo.Tej książki nie czytałam i chyba się nie skusze z dwóch powodów. Po pierwsze jak widzę wypada bardzo słabo, po drugie kryminalne klimaty mnie nie wkręcają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słabo, naprawdę słabo. Muszę zapoznać się właśnie z jego powieściami grozy, żeby mieć jakieś porównanie ;)

      Usuń
  4. Nie czytałam jeszcze żadnej ksiażki jego autorstwa, ale wydaję mi się że pisze dobrze wnioskując po twojej recenzji.

    http://krainaksiazek00.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem czy tak dobrze. "Krzywa Sweetmana" nie wypadła wcale tak super w moim odczuciu ;)

      Usuń
  5. Głupi Graham! Tak zepsuć świetny pomysł na książkę... ostatnio coraz bardziej mnie denerwują jego książki, bo widzę w nich coraz więcej niedociągnięć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To moja pierwsza przygoda z nim na poważne, ale rzeczywiście niezbyt miło będę wspominała "Krzywą Sweetmana". Jak będę czytała coś innego autora to na pewno sięgnę po jakieś starsze pozycję ;)

      Usuń
  6. Kurczę, a zapowiadało się po opisie bardzo ciekawie...
    A tu taka recenzja!
    Witaj po powrocie z urlopu! Ja też niedawno co wróciłam :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale tylko opis był ciekawy, reszta już nie za bardzo. Mam nadzieję, że również wypoczęłaś? :D Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Tak, wypoczęłam :) Pogoda dopisała, całe dwa tygodnie słonecznie^^ Aż nie chciało się wracać.

      Usuń
    3. Och, no to super! Pogoda na urlop nad jakąś wodą była naprawdę wymarzona :)

      Akumulatory naładowane i można wracać do pracy i odliczać już czas do następnego urlopu :D

      Usuń
  7. Szkoda, że się zawiodłaś. Dlatego nie popełnię podobnego błędu, co ty i nie sięgnę po tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety strasznie się zawiodłam. Ale nie zamierzam skreślać autora i na pewno sięgnę po jakieś inne jego pozycję, jednak tym razem postawie na starego, mam nadzieję, że lepszego, Mastertona ;)

      Usuń
  8. No i coś narobiła? Już... już... chciałam zabrać się za twórczość Mastertona (bo wstyd się przyznać, ale nic jeszcze nie czytałam), a teraz... odechciało mi się... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wina, moja wina, moja wina! Biję się w pierś i przepraszam :( Ale przynajmniej ostrzegłam Cię przed "Krzywą Sweetmana"! :D

      Usuń
  9. Opis książki wydaje mi się bardzo intrygujący :)
    Szkoda, że autor zaczął skupiać się na mniej ważnych wątkach, ale i tak książki póki co nie skreślam. Może kiedyś się na nią skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet żałuję, że ta książka poszła w taką, a nie inną stronę. Tak jest strasznie przekombinowana, a wystarczyło naprawdę skupić się na jednym/dwóch wątkach i mogłoby to wyglądać zdecydowanie lepiej ;)

      Usuń
  10. Od bardzo dawna nie czytałam nic Mastertona. Miałam wrócić do jego książek, ale jakoś nie wyszło póki co. W tym wypadku widzę, że nie mam czego żałować. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o "Krzywą Sweetmana" to z pewnością! ;)

      Usuń
  11. No opis by mnie i tak nie przekonał, bo zdziebko naciąganie brzmiał. Po twojej recenzji sądzę, że tak też jest w książce. Jak się ma pomysł to go trzeba wykorzystać, a nie, ochłapy nam rzucają. A już się napaliłam na seksownego wściekle inteligentnego matematyka, geniusza zbrodni :P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam Mastertona, choć tak niewiele jego książek czytałam.

    OdpowiedzUsuń