sobota, 25 kwietnia 2015

127. Gdy talent zaczyna być przekleństwem…


AUTOR: Stephen King
TYTUŁ ORYGINALNY: Duma Key
TŁUMACZ: Michał Juszkiewicz
ROK WYDANIA: 2008
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka


OPIS
Edgar Freemantle w ciężkim wypadku samochodowym traci rękę i zdrowe zmysły. Nękany niekontrolowanymi napadami szału, musi zacząć życie od początku. Za radą psychologa wyrusza na Duma Key, olśniewająco piękną i odludną wyspę na wybrzeżu Florydy, należącą do sędziwej Elizabeth Eastlake. Wynajmuje tam dom, wiedząc tylko jedno: chce rysować. Tworzone z chorobliwą pasją obrazy Edgara są owocem talentu, nad którym stopniowo przestaje mieć kontrolę. Kiedy tragiczne dzieje rodziny Eastlake’ów zaczynają wyłaniać się z mroków przeszłości, nieposkromiona moc dzieł Freemantle’a objawia swe coraz bardziej przerażające i niszczycielskie możliwości. [1]

RECENZJA
Jak pewnie zdążyliście zauważyć przynajmniej raz w miesiącu staram się, aby w moje dłonie wpadła książka autorstwa Stephena Kinga. Spytacie się pewnie, dlaczego? Otóż postanowiłam, że po tylu latach unikania, muszę w końcu nadrabiać dzieła Mistrza. Bo o tym, że King jest prawdziwy asem w swoim fachu nie muszę nikogo przekonywać, prawda? No, ale wracając do meritum – „Ręka mistrza” był kolejną lekturą, z którą postanowiłam się zmierzyć. Ciekawy opis znajdujący się na skrzydełkach książki tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że wybrałam dobrze. Niemniej jednak po ponad 600 stronach historii, muszę się przyznać, że czułam dość spory niedosyt. Lektura, co prawda nie rozczarowała mnie, ale nie mogę również powiedzieć, że wciągnęła mnie do tego stopnia, abym nie mogła oderwać od niej wzroku.

Może na początku zacznę od tego, że zupełnie zbytecznym zabiegiem było dla mnie tworzenie nowego, polskiego tytułu! Na czorta zmieniać coś, co jest dobre, a oryginał - Duma Key (nazwa odludnej wyspy na której postanowił na jakiś czas osiedlić się nasz główny bohater) bez wątpienia taki był. W gwoli ścisłości pragnę zaznaczyć, że polska wersja – „Ręka mistrza” nie jest zła, ale po prostu zbyteczna, podczas gdy pierwowzór spokojnie by się obronił.

No to więc jak już kwestię tytułu mamy wyjaśnioną można przejść do konkretów. Edgara Freemantle’a poznajemy w najcięższym z możliwych momentów w jego życiu. Cudem uszedł z życiem z bardzo groźnego wypadku – auto, w którym się znajdował zostało zmiażdżone przez dźwig. Dla większości już sam fakt, że żyje powinien być dla Edgara wystarczającym powodem, aby dziękować Bogu za taki obrót sprawy. Tylko, że całe to zdarzenie całkowicie odmieniło naszego bohatera. Oprócz czysto fizycznych zmian – Edgar traci prawą rękę, a jego pokiereszowane nogi chociaż umożliwiają normalne poruszanie się są niezwykle deprymujące, największe zamiany zachodzą w jego zachowaniu – ten pewny siebie, rozważny i spokojny człowiek ma coraz większe problemy z kontrolowaniem swojego gniewu. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze problemy z pamięcią i niemożność pogodzenia się z własnym losem. Sytuacja wydaje się patowa, a kiedy jeszcze żona Edgara – Pam, żąda rozwodu świat właściciela firmy budowlanej całkowicie się wali. Za namową swojego psychologa Freemantle postanawia oderwać się od tego wszystkiego i na jakiś czas zaszyć się gdzieś daleko od domu. Jego wyborem staje się mała, odludna wysepka Duma Key należąca do Elizabeth Eastlake. Jako właściciel dobrze radzącej sobie na rynku firmy budowlanej Edgar jest w stanie wynająć sobie bardzo ładny dom, ze wspaniałym widokiem z salonowego okna. Wydawać by się mogło, że znalazł się w raju. Tutaj nieśpiesznie dochodzi do siebie i ćwiczy nad własnym ciałem… ponadto odkrywa w sobie ogromny talent – malowanie! Jego obrazy są wspaniałe, zabierają dech w piersiach a nasz bohater sam nie wie, kiedy tak naprawdę się tego nauczył. Jego twórczość dociera do coraz większej liczby odbiorców i wszyscy wróżą mu ogromny sukces, ale w pewnym momencie tytułowy mistrz orientuje się, że coś jest nie tak, a jego dzieła oprócz zachwytu są również niezwykle niebezpieczne! I tutaj się zatrzymamy. Sama pomysł na fabułę nie jest zły, powiem więcej jest naprawdę dobry, ale jeśli ktoś liczy na szybką akcję i trzymające w napięciu rozdziały to niestety, podobnie jak ja może się bardzo rozczarować. Tutaj jedynie obrazy malują się szybko, a po za tym akcja trochę się wlecze. Miejscami wręcz powstrzymywałam się przed głośnym ziewnięciem. Na dobrą sprawę coś zaczyna się dziać dopiero w granicach 500 strony i te niespełna 150 kartek do końca znika już bardzo szybko. Mówiąc o fabule nie mogłabym nie wspomnieć o czymś co bardzo mi się podobało mianowicie w książce NIE ZNAJDZIECIE wątku miłosnego! Naprawdę! To mnie bardzo ucieszyło, bo jak już wiecie do romantyczek nie należę.

No, ale jak już trochę powiedzieliśmy o akcji, to należałoby jeszcze nadmienić coś o samym bohaterze. A jaki jest Edgar Freemantle? Nazwałabym go mianem wojownika – przez całą książkę walczy, na początku sam ze sobą, ze swoimi ułomnościami, potem stacza nierówną walkę z własnym talentem (wiem jak to brzmi, ale nie chcąc Wam zbyt bardzo spolerować nie mogę dokładnie powiedzieć o co mi chodzi), aby na koniec zmierzyć się z przeszłością Elizabeth Eastlake. Tak, dobrze widzicie. Ta starsza pani (poznajemy ją bowiem kiedy ma już swoje lata) skrywa wielką tajemnicę, która chociaż wydaje się być zupełnie nierealna jest namacalnie niebezpieczna. Aby uratować najbliższych Edgar musi stanąć na wysokości zadania i pokonać dziecięcy koszmar małej Libbit, jednak to co jest takie proste w teorii, w praktyce to naprawdę nie lada wyczyn – bo przecież czy człowiek jest w stanie pokonać złe siły? Tutaj trzeba coś więcej niż tylko odwagi, niezbędny jest również spryt i rozum. Freemantle jest silny, jest inteligenty, utalentowany, ale nie jest bogiem, żeby stawić czoło tak nieuchwytnemu wrogowi. Jest na straconej pozycji, ale jego rywalka zapomniała o jednym – kochający ojciec zemści się na każdym, kto odważy się skrzywdzić jego dziecko.

Język! Przy okazji oceniania wcześniejszych pozycji Kinga mówiłam, że czego, jak czego, ale braku talentu pisarskiego nie można temu panu odmówić. Uwielbiam ten jego charakterystyczny styl, który pozwala przenieść się w zupełnie inny, alternatywny świat. Czytając kolejne strony „Ręki Mistrza” czytelnik może czuć się jakby był naocznym świadkiem wszystkich tych zdarzeń, które mają miejsca w książce. A więc (tak, wiem, że nie powinnam tak zacząć zdania, ale podobno zasady są po to, aby je łamać!) jak zwykle w tym konkretnym podpunkcie nie mogę się do niczego przyczepić.

Reasumując, „Ręka mistrza” nie jest złą książką, ale z pewnością do dobrej sporo jej brakuje. Być może nadal mam w pamięci fenomenalne „Miasteczko Salem” i patrzę na inne książki Kinga przez pryzmat tej w moim mniemaniu najlepszej? Pewnie i tak. Historia Edgara Freemantle’a przypadnie do gusty kingomaniakom, ale mojego serca nie skradła. W moim odczuciu jest po prostu przeciętna.
„Zdolność do zadawania bólu to największa siła miłości.” ~ Stephen King, Ręka mistrza, Warszawa 2008, s.91

OCENA: 5/10


Przyznam się Wam szczerze, że jakoś strasznie męczyłam się z tą konkretną pozycją Kinga. Mam nadzieję, że inne bardziej przypadną mi do gustu. Pozdrawiam


[1] Opis pochodzi ze skrzydełek ksiązki

9 komentarzy:

  1. Nie przepadam za Kingiem, więc nie dla mnie ta powieść ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No jak na Kinga to nisko oceniłaś, więc ja postoję przy tej propozycji :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba nie zdecyduję się przeczytać.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę :( jak Kinga nie lubię, tak na tę książkę miałabym ochotę a tu kiszka...

    OdpowiedzUsuń
  5. Tego Kinga nie czytałam (tej pozycji w sensie), ale może lepiej ją sobie odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kinga bardzo lubię,więc nie chcę sobie psuć o nim dobrego zdania.Dlatego też postawię na jego inne książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię książki Kinga, ale nie wszystkie książki mnie zachwyciły. Zawiodłam się bardzo na pozycji "Bezsenność" :(
    Jednak może kiedyś sięgnę po "Ręka mistrza" :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie miałam okazji przeczytać jeszcze żadnej książki tego autora, którą najbardziej polecasz?

    http://zakladkarecenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń