poniedziałek, 13 kwietnia 2015

124. Prawie jak Batman… prawie robi jednak wielką różnice


AUTOR: Agnieszka Lingas-Łoniewska
ROK WYDANIA: 2013
WYDAWNICTWO: Novae Res

OPIS
Melisa, James i Nocny Łowca. Historia jak z komiksu o walce ze złem, walce z własnymi słabościami, demonami przeszłości i oczywiście o wielkiej miłości. Ona jedna, ich dwóch, Miasto Aniołów i zagrożenie, któremu niekiedy nie można się oprzeć. Obrońca nocy to sensacyjna opowieść o pyskatej dziennikarce, zarozumiałym potentacie mediowym i Nocnym Łowcy. Dobro walczy ze złem, ludzie ze swoimi pragnieniami, a Melisa Mallory z miłością do dwóch mężczyzn. Agnieszka Lingas-Łoniewska bawi się formą, zapraszając nas do nieco komiksowej opowieści z elementami fantasy, gdzie jednak zło i zagrożenie są realne, a uczucia gorące i buzujące od pożądania. [1]

RECENZJA
No i stało się! Mocno tłukąc się pięścią w pierś i głośno lamentując, że to tylko i wyłącznie moja wina spuszczam głowę, aby z pokorą przyznać się do popełnionego przez siebie błędu! Podczas swojej ostatniej wizyty do biblioteki, widząc na jednej z półek książkę Agnieszki Lingas-Łoniewskiej najzwyczajniej w świecie poleciałam na ładną okładkę no i mam za swoje! Będąc „okładkową blacharą” sama siebie skazałam na tyle stron ciągłej irytacji! Tak moi Drodzy, dobrze się spodziewacie, poniższa recenzja nie będzie wcale, a wcale pozytywna!

Minusów tej książki jest tyle, że sama nie wiem, od czego dokładnie zacząć. Może opowiem troszkę o fabule. Mamy sobie Melisę – młodą dziennikarkę śledczą, która prowadzi sprawę nowego, bardzo groźnego narkotyku. W tym samym czasie kiedy kobieta oddaje się pracy okazuje się, że redakcje w której pracuje przejmuje nowy właściciel – milioner James Maseratti. Świeżo upieczony szef od razu zabiera Melisie sprawę narkotyku, nad którą spędziła już tyle godzin, ale przecież kobita musi walczyć o swoje, więc dziennikarka, niezrażona zakazem nadal prowadzi śledztwo. Pracując na dość podejrzanym gruncie staje się potencjalną ofiarą i z wielkiej opresji ratuje ją zakapturzona, tajemnicza postać – Nocny Łowca! Nieznany bohater od pewnego czasu, pod osłoną nocy (jak sam jego przydomek wskazuje), zaprowadza porządek na ulicach Los Angeles dając tym samym policji małego pstryczka w nos. Pomiędzy dziennikarką i superherosem z Miasta Aniołów niemal natychmiast pojawia się nic porozumienia, jakieś szybko kiełkujące uczucie. Ale to nie wszystko również i nowy szef nie jest kobiecie obcy. Dwóch mężczyzn, różnych od siebie i jedna kobieta – miłosny trójkąt z komiksową historią w tle. Sam pomysł nie był do końca zły. Wychodzę założenia, że nawet najbardziej banalną fabułę można poprowadzić zupełnie nowymi, nieprzewidywalnymi torami. Niestety, Pani Agnieszce to się nie udało. Przygody Melisy i jej dwóch adoratorów są tak… nie wiem jak to nawet dokładnie i delikatnie ująć... nieciekawe, nieporywające, banalne i irytujące, że to głowa mała. Zgadnięcie, kto taki kryje się za maską Nocnego Łowcy jest naprawdę dziecinnie proste, a cała historia niebezpiecznie przypomina nam losy Batmana, naprawdę! Moja frustracja wzrastała z każdą kolejną przeczytaną stroną lektury. Nie zliczę ile razy poirytowana przewracałam oczami, ile razy wzdychałam z niezadowoleniem i miałam ochotę rzucić książkę w kąt i już nigdy do niej nie wracać! Naprawdę! Lady Spark może potwierdzić ile „czułości” nasłuchała się o „Obrońcy nocy”!

Przechodzimy dalej! Postacie! O tutaj to sobie naużywam! Na początek nasza Mallory! Och, jaka ona cudowna, jaka wspaniała, jaka piękna, jaka mądra, jaka seksowana, jaka ponętna, jaka pyskata, jaka pewna siebie, jaka urocza, jaka kobieca, jaka zabawna – i tak mniej więcej jest przez całą książkę. Okej, swoje też przeżyła – jej  były mąż, notabene policjant, okazał się być damskim bokserem i musiała naprawdę znaleźć w sobie siłę, żeby z nim zerwać. To się jej chwali, ale po za tym Mallory strasznie mnie irytowała! Nie cierpię tak wyidealizowanych bohaterów, a tutaj to naprawdę było miejscami nie do przyjęcia! No i teraz jeszcze pozostał nam James Maseratti (UWAGA PONIŻEJ SPOJLER!), bo chyba już każdy się domyślił, że to przecież nie kto inny jak Nocny Łowca! O mój Boże! Ideał! Naprawdę nic tylko wzdychać i achać patrząc na niego! Takie to piękne, takie inteligentne! Rekin biznesu! Milioner! Podejrzewam, że spokojnie mógłby kupić całą Polskę, no albo przynajmniej ¾! Oczywiście zakochał się w Mallory od pierwszego spotkania (ona potrzebowała o jedno więcej, żeby to zrozumieć)! No, a że na miłości nie można oszczędzać James robi „małe niespodzianki” dla ukochanej – a to lot własnym samolotem na randkę na Hawaje, gdzie ma domek i własną plaże kupuje jej własne ferrari i wymienia całą garderobę. Co prawda on też swoje przeszedł – przeżył tragedie, miał wypadek, po którym okazało się, że ma super moce (jest piekielnie szybki), ale nie wiemy na dobrą sprawę, co tak naprawdę się tam wydarzyło, bo autorka zamiast poświęcić więcej miejsca na wyjaśnienie tej sprawy, wolała bardziej skupić się na opisie igraszek Mallory i Jamesa a to w łóżku, a to na pomoście, a to w wodzie, albo gabinecie. Taki trochę tani erotyk, który zupełnie nie przypadł mi do gustu! Tak przedstawionej historii bohaterów mówię stanowcze nie!

No to teraz czas na język. Co prawda tutaj nie mam jakiś większych zastrzeżeń, język jest prosty i łatwy w odbiorze, ale jakoś nie pomogło to uratować reszty. Ponadto mam również zastrzeżenia, co do korekty – kropki w połowie zdania i trochę błędów interpunkcyjnych, tylko wzmocniły moją frustrację.

Jedynym plusem, który znalazłam w książce jest zamieszczona na samym końcu playlista, z której piosenki później znalazłam sobie na YouTubie i przesłuchałam.

Reasumując, ta książka nie miała w sobie nic co przyciągnęłoby moją uwagę! Nic, a nic! Przed napisaniem swojego zdania zerknęłam na recenzję innych na portalu LubimyCzytać i zwątpiłam w  siebie, naprawdę! To co wszyscy tak zachwalają dla mnie jest niczym innym jak gniotem, na który straciłam czas. Jestem pewna, że przez dłuży okres czasu z pewnością nie zajrzę do innych książek autorki.

„Bo wzmocniony tamtym uczuciem i tamtą tragedią, kochał Melisę Mallory miłością tak mocną, tak potężną, że gdy tylko o tym myślał, czuł wszechogarniający ból. Że można kogoś tak szaleńczo kochać i nie dusić się od samego uczucia, przepełniającego serce, duszę i ciało.” ~ Agnieszka Lingas-Łoniewska, Obrońca Nocy, Gdynia 2013, s. 174

OCENA: 1/10

Tea znowu w ataku! Trochę sobie poużywałam, a teraz wracam do dalszego pisania pracy magisterskiej z piosenką na ustach! A piosenka to oczywiście….


MAM TĘ MOC! MAM TĘ MOC! 




[1] Opis pochodzi ze strony empik.com

21 komentarzy:

  1. Książkę chciałam przeczytać, gdy była w zapowiedziach, ale opinie na jej temat szybko zmieniły moje zdanie. Szkoda, że książka po kolei rozczarowuje czytelników.
    Ps ja na blogach czytałam same negatywne opinie, gdy książka była na "językach"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff! To znaczy, że ze mną nie jest tak źle, bo na LubimyCzytać 95% opinii bez mała mianuje książkę "cudeńkiem"!

      Wcale się nie dziwię, że na blogach pojawiały się negatywne opinie, książka jest koszmarna! I to przez duże K!

      Usuń
  2. Potwierdzam. Po wysłuchaniu relacji Tea od razu wykreśliłam książkę z listy "Muszę kupić".
    Nie ma to jak stara, upierdliwa i czepiająca się wszystkiego w książce Tea <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Też tak często mam, że inni na lubimyczytać zachwalają daną pozycję, a mi kompletnie się nie podoba. Czasem już tak jest. A książka raczej nie znajdzie się na mojej liście Must Have :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaważyłam, że u mnie taka zależność występuje ostatnio bardzo często :D

      Usuń
  4. Jak ja lubię niepochlebne recenzje :D ciągle jeszcze nie dałam takiej u siebie, bo czekam na prawdziwą 'perełkę' w tym względzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jako taką "perełkę" polecam "Obrońce Nocy" będziesz mogła sobie śmiało poużywać :D

      Usuń
  5. Będę się bronić przed tą książką . Dobrze,że jednak jej nie zaczęłam czytać,kiedy miałam ku temu okazję.Słuszna decyzja ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja czytałam i ją miło chłonęłam. Każdy ma swój gust ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię tę autorkę, jednak po 'Obrońce nocy' jeszcze nie sięgnęłam. Dużo rozbieżnych opinii się naczytałam, więc chyba najlepiej będzie na własnej skórze się przekonać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałam książki i nie oglądałam filmu, o którym zaraz napiszę, ale gdzieś czytając opis książka przypomina mi fabułę a przynajmniej skojarzenie z fabułą Pamiętników Wampirów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uhuhu, jak ocena! Nie, dziękuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Na całe szczęście nie czytałam :D
    Nie sięgnęłam - choć mogłam!
    Ach ten mój nos! :D

    Uwielbiam Studio Accantus! :D
    Mogłabym ich słuchać godzinami!

    OdpowiedzUsuń
  11. Hah, tą samą pieśń na ustach miałam podczas przygotowywania notatek do nauki na egzamin z chemii :D
    Lektura "Obrońcy nocy" jakoś szczególnie mnie kusi, ale jeszcze nie mówię nie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ostrzeżenie od Tea :D No ja też wprost uwielbiam irytację przez większość książki. Podziwiam, że wytrwałaś do końca, jeśli takie rzeczy się tam działy. Po recenzji odbieram wrażenie, że to jakiś Gray zmutowany z batmanem albo innym herosem.
    Szkoda, że zmarnowany pomysł.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Hmm... jakby to powiedzieć? Nie spodziewałam się niczego innego już po samej okładce :D Nie, żeby coś, ale naprawdę autorki mają tendencje do idealizowania swoich bohaterek (nie, żebym ja tego nie robiła w swojej grafomani, ale właśnie z tego powodu nie zamierzam nigdy wydać żadnej swojej książki :P), do tego tworzą idiotycznie banalne historyjki. Czytelnicy jednak co raz mniej lubią, jak robi się z nich idiotów.
    Czytając Twoja recenzję miałam cały czas uśmiech na ustach, kocham czytać opinie ludzi, którzy sa zirytowani jakąś powieścią :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Sprawdziłam właśnie na lubimyczytac.pl i moje zaskoczenie jest większe, niż jakbym zobaczyła mówiącego kota: ta książka ma ocenę 7... ciekawe, czy czytelnikom naprawdę się tak podobała, czy... No, ale nie będę oceniać, bo nie wiem ^^

      Usuń
  14. Nigdy się z nią nie spotkałam. I chyba dobrze, :)

    OdpowiedzUsuń