Witajcie!
Nadszedł w końcu czas żeby podsumować rok 2018 pod względem książkowym. Pod względem ilości nie mogę być z siebie zadowolona, ale w połowie roku moje życie zaczęło się zmieniać, a co za tym poszło miałam coraz mniej czasu na czytanie. Założyłam, że przeczytam 60 książek, a udało mi się tylko 47. Mogło być lepiej, ale naprawdę były tygodnie, gdy nie miałam czasu na czytanie. Nie udało mi się przeczytać książek, które gdyby zostały ułożone za moimi plecami miałyby 170 cm wysokości, czyli dokładnie tyle ile mierzę. Udało się dobrnąć do wzrostu zaledwie 133,2 cm. Ilość stron jaką przeczytałam to 19190! Cóż książki od zawsze są tylko dodatkiem do mojego życia, więc w ostatecznym rozrachunku wolę mieć zmiany na lepsze, które powodują, że nie mam czasu na czytanie :).
W tym roku z czytaniem może być lepiej, ponieważ do pokonania mam trochę ponad godzinną trasę komunikacją miejską, więc jest to mój czas na czytanie. I nie zapeszając już teraz widzę, że idzie mi to dobrze. W trakcie drogi do i z pracy udaje mi się przeczytać codzienne założenie, czyli że będę czytać mniej więcej po sto stron. To bardzo optymistycznie nastraja, ale nie mówię hop ;).
Na początku tego roku moje życie kompletnie stanęło na głowie, a w zasadzie to gdzieś w połowie 2018 zaczęło, ale teraz to prawdziwa jazda bez trzymanki. Wszystko się zmieniło, ale jedno pozostało bez zmian: dalej kocham czytać tylko, że po prostu mam na to trochę mniej czasu ;).
Poniżej mały ranking tego co mi się podobało, a co nie :).
W tym roku z czytaniem może być lepiej, ponieważ do pokonania mam trochę ponad godzinną trasę komunikacją miejską, więc jest to mój czas na czytanie. I nie zapeszając już teraz widzę, że idzie mi to dobrze. W trakcie drogi do i z pracy udaje mi się przeczytać codzienne założenie, czyli że będę czytać mniej więcej po sto stron. To bardzo optymistycznie nastraja, ale nie mówię hop ;).
Na początku tego roku moje życie kompletnie stanęło na głowie, a w zasadzie to gdzieś w połowie 2018 zaczęło, ale teraz to prawdziwa jazda bez trzymanki. Wszystko się zmieniło, ale jedno pozostało bez zmian: dalej kocham czytać tylko, że po prostu mam na to trochę mniej czasu ;).
Poniżej mały ranking tego co mi się podobało, a co nie :).
Najlepsze książki roku 2018
Veronicę
Roth lubię od czasów, gdy przeczytałam cykl „Niezgodna” i bardzo się napaliłam
na to, że wydaje nową powieść. Kupiłam ją od razu po premierze, ale
przeczytałam dużo później. I wiecie, co? Przepadałam. Po przeczytaniu
pierwszego tomu wyczekiwałam drugiego jak na szpilkach. Cała historia jest
bardzo, ale to bardzo dobrze skonstruowana. Stworzony świat ma swój sens i mnie
porwał. Drugi tom był moim zdaniem trochę słabszy, ale w dalszym ciągu dobry i wyjaśnił
wiele spraw. Naprawdę polecam
2. „Rywalka” Sandie Jones
Kto nie
boi się poznawać swojej przyszłej teściowej? Chyba nie ma takiej osoby… Dobra
jest. Mój facet, ale on się nie liczy! „Rywalka” atakowała mnie z każdej
możliwej strony. Prawie wyskakiwała z lodówki dlatego postanowiłam się z nią
zapoznać. I nie żałuję. Jest to jedna z lepszych książek jakie czytałam w tym
roku. Akcja prowadzona jest stopniowo i równo. Nie było momentów w książce, gdzie
czułam, że raz jest bardzo, bardzo szybko, a za drugim razem bardzo wolno.
Sandie Jones pokazała trudną historię, ale z bardzo dobrej strony.
Chciałabym
móc Wam polecić całą serię kryminalną Camilli Läckberg, ale nie mogę. Po
pierwsze, bo jest bardzo nierówna. Jedne tomy są lepsze, a drugie gorsze.
Jednak „Kamieniarz” był fenomenalny. Naprawdę poczułam, że tak pisze Camilla Läckberg,
gdy jest w formie. Cała historia była dramatyczna i pełna emocji. Ogromnie
żałuję, że autorka nie jest w stanie utrzymać tak wysokiego poziomu we
wszystkich powieściach z tej serii. Oprócz „Kamieniarza” nie jestem wstanie Wam
polecić z tej serii żadnej innej części.
Książka,
która trafia do zestawienia rzutem na taśmę. Skończyłam ją dzień przed
zakończeniem tego roku. Jednak pokochałam ją od pierwszych stron. Ta historia
bolała mnie, gdy ją czytałam. Przeżywałam wszystko razem z Quinn i Grahamem.
Jest to moja pierwsza styczność z twórczością Colleen Hoover i już wiem, że
peany na jej temat są uzasadnione. Ja sama staje się jej wielką fanką i chcę
czytać więcej jej książek, więc muszę po prostu przywieźć je z domu.
„Dziewczyny
z Wołynia” to bardzo trudna lektura i wymagająca od czytelnika nerwów ze stali.
Czytając tę lekturę będziecie się wściekać, że człowiek człowiekowi zgotował
taki los. Zwłaszcza, że Polacy i Ukraińcy przez wiele lat żyli w zgodnie i byli
idealnymi sąsiadami. Jednak pewnego dnia zaczęły się tragedie trwające długimi
godzinami i dniami. Sąsiad zabijał sąsiada, brat występował przeciwko rodzicom.
Każdy walczył o życie wszystkimi dostępnymi środkami. „Dziewczyny z Wołynia” to
obraz kobiet, które przeżyły piekło i ułożyły sobie po nim życie tak jak
umiały. „Dziewczyny z Wołynia” to głos kobiet, które pragną tylko by nikt nie
zapomniał o ich bliskich, którzy są pochowani w grobowych, anonimowych mogiłach
na Ukrainie. Polecam, bo to książka, która może otworzyć Wam oczy straszne
ludobójstwo w Wołyniu.
Najgorsze książki roku 2018
Niestety,
ale jest to książka napisana tylko dla kasy i rozgłosu. Michael Wolff powoływał
się na źródła, których nie mógł podawać i otwarcie napisał, że takie woli. To
powoduje jedno: nie mamy pewności czy ktoś coś takiego faktycznie powiedział.
Na dodatek obawiam się, że tłumaczenie książki było mało dokładne i jest to wina, że książka bardzo szybko ukazała się
na rynku polskim po amerykańskiej premierze. Niestety uważam, że za wiele drzew
zostało zmarnowanych na tę książkę, bo nie jest kompletnie warta wydania.
Ta
książka ląduje tutaj , bo nie podobało mi się, że autorka nie jest konsekwentna
w tym co pisze. Pokazała mi w ciągu całej książki trzy nieścisłości i to
sprawiło, że musiałam ją tu umieścić. Nieścisłości w książkach są dla mnie
najgorszą zbrodnią jaką może autor popełnić. To z miejsca sprawia, że taka
książka musi się znaleźć w takim zestawieniu. Żałuję bardzo, bo książki Agaty
Przybyłek mają piękne okładki, ale nie jestem pewna czy za tymi okładkami idzie
równie piękna treść. Cóż jak pisałam w recenzji dam autorce szanse, ale za
jakiś czas…
Odnoszę
wrażenie, że Dan Brown powoli się wypala. Jego książki są schematyczne i nic
się w nich nie zmienia. Z jednej strony to dobrze, bo autor konsekwentnie
trzyma się tego, za co pokochali go czytelnicy na całym świecie, ale jednak
ewidentnie to już nie ma takiej magii jak kiedyś. „Początek” to bardzo słaba
powieść w dorobku tego autora, przekombinowana podobnie jak „Inferno”. Niestety
obawiam się, że jeśli Dan Brown nie zmieni czegoś w swoich pomysłach to będzie
to ostatnia jego książka, którą przeczytałam.
Zaskoczenia roku 2018
Po
dwóch pierwszych książkach Doroty Gąsiorowskiej wiedziałam, że dam szansę tej
autorce, ale okazja natrafiła się dopiero przy najnowszej jej powieści. I ja po
prostu widzę jak bardzo autorka poprawiła swoje pióro od momentu debiutu.
Historia stworzona w „Karminowym sercu” jest piękna i poruszająca i idealnie
nadaje się na okres Bożego Narodzenia, chociaż mało jest tego w książce.
Naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta książka.
O
Fannie Flag nie słyszałam wiele przed przeczytaniem „Całe miasto o tym mówi”,
ale ogromnie się ucieszyłam, gdy w biblioteczce mojego mężczyzny znalazłam
jedną jej książkę, bo polubiłam jej styl pisania i będę bardzo polować na inne
jej książki. „Całe miasto o tym mówi” pokazuje jak zmieniło się jedno miasto w
Ameryce, ale tak naprawdę pokazuje proces jaki następował w każdym mieście na
świecie. Nie ma intryg, kryminałów, ale jest dużo śmiechu i zabawnych sytuacji.
3. „Kamieniarz” Camilla Läckberg
„Kamieniarz”
jest trzecim tomem serii kryminalnej stworzonej przez Läckberg. Po dwóch
pierwszych częściach nie sądziłam, że coś mnie pozytywnie zaskoczy już w tej
serii. Po prostu traciłam nadzieję. Jednak okazało się, że Camilla Läckberg nie
pokazała wcześniej całego swojego talentu jaki w niej jest. „Kamieniarz” to
bezapelacyjnie jedna z lepszych części serii.
Rozczarowania roku 2018
Serię
młodzieżową Anny Bellon „The Last Regret” pokochałam od pierwszego tomu.
Jednak, gdy dotarłam do „Zaufaj mi”, czyli trzeciej części poczułam się
rozczarowana. Nie porwała mnie ona tak jak poprzednie. Nie pokochałam całym
sercem postaci. Brakowało mi takiego momentu, gdzie nie będę wiedziała, w którą
stronę pójdzie akcja. Tu wszystko było przewidywalne.
2. „Początek” Dan Brown
Już
od „Inferno” czułam, że pomysł na Roberta Langdona skończył się w momencie
„Zaginionego symbolu” (który moim zdaniem jest najgorszą książką autora!). Uważam,
że nie powinno powstać więcej części o profesorze Langdonie. Dlaczego? W
trakcie tworzenia tej postaci w pewnym momencie Brown utracił w nim to co
najważniejsze, czyli analityczne myślenie i na dodatek wymyśla coraz to gorsze
historie, które nie mają w sobie nic pasjonującego
Pożyczyła
mi koleżanka z pracy. Przyznam, że spodziewałam się wielkiego: WOW, a tu nic
takiego. Jakoś tak nie poczułam się zaintrygowana, ani nie ciągnie mnie do
innych książek tej autorki. Tyle dobrego nasłuchałam się o Joannie
Chmielewskiej, a tu jedna wielka lipa.
U mnie było ponad 180 książek :) Ale ja czytam w zasadzie wszędzie, nawet w kolejce do kasy w biedronce :)albo nie wiem mam wyjątkowo elastyczną dobę :)
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Ja mam chyba za dużo zajęć oprócz czytania ;), ale Twoja ilość jest imponująca. Gratuluję!
UsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Ja czytałam Chmielewskiej ,,Szajka bez końca" i też byłam rozczarowana, ale myślę, że dam jeszcze szansę innym jej książkom :)
OdpowiedzUsuńJa też dam jej jeszcze szansę ;)
UsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Nie wazna ilosc książek, byle bys czytala, wazniejsze sa pozytywne zmiany, o ktorych wspominasz :-)
OdpowiedzUsuńU mnie czytanie to tez przyjemnosc i sa dni czy tygodnie, w ktorych nie chce mi sie patrzec na ksiazki. I uwazam, ze to nic wielkiego :-) Zycie w realu jest cenniejsze ;-)
Mam podobne zdanie co do Browna, skonczylam z jego tworczoscia na Inferno.
Wszystkie nasze obietnice to dla mnie tez ksiazka wyjatkowa (właśnie pojawila sie u mnie recenzja). Polecam ci It End with Us.
Zgadzam się ;). Ja teraz czytam w komunikacji miejskiej żeby szybciej czas mi leciał :). It End with Us muszę sobie kupić ;)
UsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Jestem bardzo ciekawa tej Rywalki. Ja również mam dość długą trasę do pracy, ale świetnie mi się po drodze czyta :) Wszystkiego dobrego w nowym roku :)
OdpowiedzUsuńWzajemnie ;). Mnie też się dobrze czyta w drodze do pracy :)
UsuńRywalka również bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła :)
OdpowiedzUsuńTo super ;)
UsuńCałkiem udany rok za Tobą! Ja musze w końcu sięgnąc po jakąś książkę Hoover...
OdpowiedzUsuń