AUTOR: John Green
TYTUŁ ORYGINALNY: Looking for Alaska
TŁUMACZ: Anna
Sak
ROK WYDANIA: 2013
WYDAWNICTWO: Bukowy Las
OPIS
Życie Milesa
Haltera było totalną nudą, aż do dnia, gdy zaczął naukę w równie nudnej szkole
z internatem. Wtedy spotkał Alaskę Young. Piękną, inteligentną, zabawną,
seksowną i do bólu fascynującą. Alaska owinęła sobie Milesa wokół palca,
wciągając go do swojego świata i kradnąc mu serce. Czy dzięki niej chłopak
odnajdzie to, czego szuka? Wielkie Być Może – najintensywniejsze i
najprawdziwsze doświadczenie rzeczywistości.
Głęboko
poruszająca książka Johna Greena, porównywana z przełomowym Buszującym w zbożu J.D. Salingera, to
powieść o myślących i wrażliwych młodych ludziach. Zbuntowanych, szukających
intensywnych wrażeń i odpowiedzi na najważniejsze pytanie: o miłość, która
wywraca świat do góry nogami, o przyjaźni, której doświadcza się na całe życie.
[1]
RECENZJA
Pierwsze
spotkanie z twórczością Johna Greena było ogromnym niewypałem. „19 razy
Katherine” było czymś okropnym. Nudne jak podręcznik do matematyki, którym
chyba było. Postanowiłam dać autorowi kolejną szansę i sięgnęłam po „Szukając
Alaski” z modlitwą o coś lepszego niż dostałam za pierwszym razem.
Miles Halter
przenosi się ze słonecznej Florydy do szkoły z internatem Culver Creek. W
swojej starej placówce nie miał przyjaciół, więc bez żalu ją opuszczał.
Pierwszego dnia poznaje Chipa Martina, którego przezwisko to Pułkownik oraz
Alaskę Young, dla której kompletnie traci głowę. Sam Miles otrzymuje ksywkę
„Klucha”, co ma z nim mało wspólnego, bo jest chudy jak patyk. Głównym zadaniem
paczki przyjaciół jest wymyślanie żartów, które da się wykonać w szkole.
Pomijam fakt czy to dojrzałae, bo trudno oczekiwać dojrzałości od nastolatków,
którzy są w związku z osobami, których nawet nie lubią, a na dodatek buzują w
nich hormony. Jednak Miles vel Klucha ma też ambicje odnośnie nauki, wiec uczy
się w każdej wolnej chwili i ma całkiem dobre stopnie.
Nie wiem czy
jestem za stara na takie pozycje czy może nie rozumiem amerykańskich
nastolatków. Bo ja nie rozumiem jak Pułkownik może być w związku dziewięć
miesięcy z osobą, której nawet nie lubi. Ja tego nie ogarniam! Nawet zaczynam
wątpić czy takie dzieciaki istnieją w Ameryce, a jeśli tak to zaczynam się
cieszyć, że urodziłam się w Polsce.
„Szukając
Alaski” czytało mi się zdecydowanie lepiej niż „19 razy Katherine”. Nie wiem
tylko, dlaczego, bo w tej książce również było sporo dwuznacznych tekstów.
Bohaterowie szału też nie robili, ale polubiłam ich w jakimś stopniu. Może to
ze względu na podział książki? „Szukając Alaski” jest podzielone na dwie części
„przed” i „po”. Czytelnik nie wie, czym jest tajemnicze „przed” i „po”.
Mimo pewnych
dziwnych zachowań Klucha, Pułkownik, Alaska i reszta to nastolatkowie z
podstawowymi problemami, z którymi ja też swego czasu się mierzyłam.
Nieodwzajemnione uczucie, brak akceptacji ze strony otoczenia i inne. To
wszystko jest bardzo realne. Wszyscy w pewnym wieku szukamy odpowiedzi na
pytanie o sens tego wszystkiego, co nas otacza, o sens miłości i przyjaźni, o
sens radzenia sobie w najbardziej ekstremalnych sytuacjach.
Drugie spotkanie
z prozą Greena było zdecydowanie bardziej udane. Zatarło mi w pewien sposób
okropne wrażenia po traumatycznym spotkaniu kilka miesięcy temu. Z większym
optymizmem sięgnę po kolejne jego pozycje, ale będę również ostrożna, żeby zbyt
mocno się nie rozczarować, bo już znam oba oblicza autora.
"Spędzasz całe swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiasz sobie, że przyszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie robisz. Wykorzystujesz przyszłość, żeby uciec od teraźniejszości." ~ John Green, Szukając Alaski, Wrocław 2013, s. 80.
OCENA: 7/10
Cześć,
Jak ten czas szybko pędzi...
[1] Opis
pochodzi z ze strony wydawnictwa
Czytałam Greena i zaskakująco mi się podobało:)
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Zdecydowanie też nie ogarniam nastolatków z Ameryki :D
OdpowiedzUsuńJa czytałam na razie tylko jedną książkę Johna Greena - 19 razy katherine i bardzo mi się podobała. Chętnie sięgnę po kolejne...
OdpowiedzUsuń