poniedziałek, 16 kwietnia 2018

506. Odkryj "Brylant Pindara"


AUTOR: Katie Hickman
TYTUŁ ORYGINALNY: The Pindar Diamond
TŁUMACZ: Krzysztof Puławski
ROK WYDANIA: 2011
WYDAWNICTWO:  Świat Książki

OPIS
Przejdźmy ukrytymi alejkami siedemnastowiecznej Wenecji, by zagłębić się w jej tajemne ogrody i poznać niezwykłą historię zakazanego uczucia, pomyłek dotyczących tożsamości bohaterów oraz bezcennego brylantu…
Jest rok 1604.
W weneckim półświatku pojawiają się plotki na temat bardzo cennego brylantu. Kupiec Paul Pindar nabiera podejrzeń, że ma to związek z jego dawną ukochaną. Jednak powoli staje się jasne, że gra, która toczy się na naszych oczach jest znacznie bardziej skomplikowana i mroczna, niż mogłoby się wydawać. Czy brylant rzeczywiście istnieje, czy też jest to sztuczka, która ma doprowadzić Pindara do zguby… [1]

RECENZJA
Postanowiłam sięgnąć po „Brylant Pindara”, bo zainteresował mnie opis na okładce, a na dodatek przyciągnęła mnie siedemnastowieczna Wenecja. Jednak, gdy tak przeglądałam sobie stronę lubimyczytac.pl, aby znaleźć informacje o dacie wydania książki to okazało się, że jest to kontynuacja „Drzwi do ptaszarni’, a nigdzie na książce nie ma o tym wzmianki. Czytanie, więc zaczęłam z nutką irytacji, a także obawy, że nie ogarnę treści bez znajomości poprzedniej książki.

W książce pojawiły się trzy wątki, które początkowo nijak się wydaję ze sobą połączone. Pierwszym z nich jest garstka wędrownych kobiet – akrobatek, które za namową niejakiego Bocelliego docierają do opuszczonej przez Boga i ludzi wioski. Signor Bocelli chce, aby zabrały dziewczynę z połamanymi nogami i jej dziecko, które wygląda jak syrena. Kobieta została wyłowiona przez wieśniaków podczas połowu i nikt nie spodziewał się, że przeżyje następne kilka dni, a co dopiero, poród. Kolejny wątek dotyczy Paula Pindara, który jest uzależniony od hazardu od momentu, gdy wrócił z Konstantynopola po utracie narzeczonej, która miała do niego tam dołączyć, ale statek, którym płynęła został zaatakowany przez korsarzy. Gra on również podwójną rolę w mrocznej Wenecji, gdy pewnego dnia na swojej drodze spotyka osławiony niebieski brylant sułtana. W jaki sposób to łączy się z jego ukochaną? W co uwikłał się Paul? Ostatni wątek dotyczy młodej Annette, która swego czasu była niewolnicą – matki sułtana Sahfije. Wolność odzyskała po jej śmierci, a gdy wróciła do Wenecji wstąpiła do jednego z klasztorów, do którego przyjęto ją ze względu na wiano, jakie wniosła. Skąd je miała? Kim jest dla niej Celia Lamprey? I co łączy ją z brylantem sułtana?

Mimo obaw, że bez znajomości wcześniejszej historii pogubię się w tej opowieści to nic takiego nie miało miejsca. Autorka w sposób zwinny i umiejętny przywoływała czytelnikowi potrzebne informacje, tak, aby ten myślał, że wcześniejszej książki nie było. Widać nie jest konieczne czytanie „Drzwi do ptaszarni”, żeby móc w spokoju poznać „Brylant Pindara”.
Historia wciąga od pierwszych stron, co uważam za duży plus, bo zazwyczaj mam problem z tym, żeby wbić się w fabułę książki. Tu od początku byłam ciekawa, co będzie działo się dalej. Autorka nie podaje wszystkiego na tacy, chociaż pewną kwestię rozwiązałam mniej więcej w połowie książki, co z pewnością dla tych, co lubią być zaskakiwani na końcu, że ich tok myślenia nie był prawidłowy będą lekko zawiedzeni. W tym wypadku sprawiło mi to frajdę, bo pamiętam, że gdy czytałam
„Dziewczynę z pociągu” i po 50 stronach wiedziałam, kto zabił poczułam się rozczarowana, bo dla mnie to było za szybko. W „Brylancie Pindara” było to idealnie wyważone.

Podobała mi się ta książka. Mało było troszkę tej siedemnastowiecznej Wenecji. Można było to lepiej rozbudować, ale może autorka obawiała się, że zanudzi czytelnika? Nie mogę też powiedzieć, że opisów było mało. Gdy Paul szedł ulicami Wenecji można było wypośrodkować jego przemyślenia z opisami miejsca.

Z pewnością będę polować na „Drzwi do ptaszarni”, bo jestem ogromnie ciekawa początku tej historii. Na dodatek polubiłam styl Katie Hickman, więc to będzie czysta przyjemność. Moim zdaniem warto zapoznać się z tą książką.

 „- Szczęście? - […] uśmiechnął się gorzko. - Szczęście to złudzenie.”~ Katie Hickman, Brylant Pindara, Warszawa 2011, s. 108.
OCENA:  6/10

U mnie dziś pogoda nie zachęca do spacerów, a liczyłam, że przed pracą wyciągnę psiaka na półgodzinny spacer, ale istnieje sporo ryzyko opadów deszczu, więc dziś sobie odpuszczę. A jak u Was?

[1] Opis pochodzi z okładki książki

5 komentarzy:

  1. U mnie pada, ale to dobrze. Widzę z okien, jak wszystko się zieleni :) co do książki - nietypowe tytuły, całkiem ciekawa fabuła. Może się skuszę, ale na pewno nie teraz. Mam tyle książek w kolejce... ;)

    Pozdrawiam,
    toukie z ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. oj ja też dziś odpuściłam poranny spacer do pracy, na szczęście, tylko co wsiadłam do busika, to lunęło i pada do tej pory. Ale to się chyba przyda naturze, szybciej będzie zielono :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie ją przeczytam, chociażby ze względu na miejsce akcji. Wybieram się w sierpniu do Wenecji, więc na ten okres zostawię sobie tę książkę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie postraszyło deszczem, ale ledwie pokropiło.. A po książkę chętnie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie moja bajka jednak, więc ja podziękuję tym razem :)

    OdpowiedzUsuń