poniedziałek, 5 marca 2018

494. Poznajcie "Tully"


AUTOR: Paullina Simons
TYTUŁ ORYGINALNY: Tully
TŁUMACZ: Teresa Sośnicka  
ROK WYDANIA: 2015
WYDAWNICTWO:  Świat Książki
OPIS
Późne lata siedemdziesiąte na amerykańskiej prowincji. Tully Makker jest twardą nastolatką, której życie solidnie dało w kość. Przeżyła porzucenie przez ojca, molestowanie seksualne i przemoc ze strony najbliższych, wreszcie zdradę przyjaciółki. Te bolesne zdarzenia pozostawiły blizny na jej nadgarstkach i te głębsze, w sercu. Kiedy z biegiem lat Tully ze zbuntowanej nastolatki zmienia się w stateczną kobietę, wydaje się jej, że wreszcie odzyskała kontrolę nad swoim losem. Nic bardziej mylnego… [1]

RECENZJA
Nigdy nie przekreślam autora po jednej przeczytanej książce. I chociaż „Dziewczyna na Times Square” była średnia z przewagą do słabej to postanowiłam dać Paullinie Simons kolejną szansę (i będzie ich miała jeszcze kilka bo jakieś jej książki jeszcze mam w domu). Od „Tully” oczekiwałam tylko żeby mnie wciągnęła i porwała. Potrzebowałam książki, która skradnie mi całe serce.

Z reguły żeby mnie wciągnęła powieść musi sporo stron upłynąć. Jednak, gdy pewnej niedzieli zaczęłam ją czytać to nie mogłam się oderwać. Po niespełna stu stronach byłam mocno zaciekawiona tym, co znajdę w tej pozycji. Kim jest Tully? Co przeszła w swoim życiu? Jakie tajemnice skrywa? Na te oraz tysiąc innych pytań chciałam znaleźć odpowiedzi jak najszybciej.

Tully żyje w Topece w latach siedemdziesiątych, gdy Stany Zjednoczone uwikłane były w wojnę w Wietnamie. Ma szesnaście lat w momencie, gdy ją poznajemy i nie jest grzeczną nastolatką, jaką chciałaby jej patologiczna matka Hedda. Ma za sobą pierwszy alkohol, papieros oraz seks. W sumie można by ją określić, jako pannę lekkich obyczajów. Ma też również drugą twarz, o której wiedzą jej przyjaciółki, czyli Jennifer oraz Julie. Dla nich jest spokojną, ale zamkniętą w sobie nastolatką o lekko dziwnym systemie wartości. Mimo wszystko całą trójką tworzą zgraną paczkę, chociaż warto zaznaczyć, że to z Jennifer Tully łączy większa więź niż z Julie.

Książka ogólnie podzielona jest na pięć części. Pod koniec pierwszej dochodzi do prawdziwej tragedii, którą określiła, jako zdradę wobec Tully, co jest dla mnie sporą przesadą, bo to jest tragedia, a nie zdrada. Młoda dziewczyna odebrała sobie życie. W latach siedemdziesiątych nie było normą chodzenie do psychologów. Społeczeństwo (nawet to rozwinięte i wykształcone) uważało, że tylko wariaci korzystają z ich usług. Przypadek Jennifer pokazuje, że nie tylko dzisiejsi nastolatkowie mają słabą psychikę, ale również, ci którzy wychowywali się czterdzieści lat temu zmagali się z tym samym problemem. Oczywiście teraz nie każdy młody ma z tym problem i wtedy też nie każdy.

Z jednej strony jestem w stanie zrozumieć Tully, gdy ta nie decyduje się zaopiekować matką, gdy ta doznała wylewu. Bo to, co ta młoda kobieta otrzymała od niej wcale nie podchodziło pod definicję matczynej miłości. Z kolei Hedda też nigdy jej nie zaznała, a z domu uciekła w wieku piętnastu lat. Potem małżeństwo z człowiekiem, którego kochała, ale nigdy nie chciała się nim dzielić, nawet z dziećmi. A to, co spotkało Tully w dzieciństwie (tuż po odejściu ojca i brata) było istnym koszmarem. Nigdy nie sądziłam, że tyle zła może spotkać jedno dziecko i że jest ono w stanie to wszystko unieść. To pokazuje, że Jennifer była po prostu słaba, zbyt mocno rozpieszczona i zachuchana przez rodziców, by móc poradzić sobie z jednym niepowodzeniem, jakim było złamane serce.

Życie Tully też nie ułożyło się tak jak chciała po wyprowadzce od matki. To jak traktowała Robina i Jeremy’ego powodowało, że miałam ochotę ją udusić. Ani jeden ani drugi nie zasługiwał na takie traktowanie. Byli dla niej za dobrzy, a on to wykorzystywała, bo była egoistką. Ogromną egoistką.
Podobało mi się, że w końcu nie tylko czytelnik widział błędy w funkcjonowaniu prawa rodzinnego i rodzin zastępczych. Tully również to widziała i dzielnie próbowała z tym walczyć. Za co ma ode mnie ogromnego plusa w całej masie równie dużych minusów. To jak Simons opisała system opieki zastępczej doprowadzało mnie do szewskiej pasji. A na dodatek nikt z urzędników nie reagował na te patologiczne zachowania jej matki wobec niej. Wszyscy byli głusi, bo tak było łatwiej. Mniej pracy i mniej papierków.

Zgadzam się z opiniami, że książka w znacznej mierze jest przegadana, bo nim Tully doszła do wniosku, czym jest miłość musiało wiele wody w rzecz upłynąć, a stron i liter w książce. Trochę mnie to już nużyło i denerwowało, bo pewne rzeczy można było ominąć. I fakt, kogo pokochała, gdy była żoną i matką mocno mnie zirytował. Autorka zdecydowanie przesadziła. W końcówce znowu poczułam się przyciągnięta, ale to zdecydowanie za mało, żeby książka zyskała w moich oczach. Tully dalej mnie irytowała tym, że chciała, aby ludzie nad nią skakali. Chociaż muszę przyznać, że do końca miałam nadzieję, że dziewczyna wybierze Ronina, bo czułam przez całą powieść, że jednak go kochała, mimo, że nie zdawała sobie z tego sprawy. 

Czy jest to najsłabsza książka tej autorki? Nie wie, bo dopiero druga. Ale jest trochę lepsza niż „Dziewczyna na Times Square”, ale mogłaby być krótsza, bo początek był genialny. Wciągnęłam się w nią, ale potem była już tylko tendencja spadkowa.
„Przypuszczam, że tak już w dorosłym życiu – często trzeba sypiać w pojedynkę. Nawet we własne urodziny.  Kiedy człowiek przestaje się tym martwić, to znak, że wydoroślał. Robi  sobie filiżankę herbaty i kładzie się spać." ~ Paullina Simons, Tully, Warszawa 2015, s. 228-229.
OCENA: 6/10

I po koncercie Studia Accantus... Ja chce jeszcze raz! :D

[1] Opis pochodzi z okładki książki

6 komentarzy:

  1. Paulinna to akurat się nie ogranicza i pisze dużo ;) Są książki i wtopy, i takie co mi się podobają. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja muszę w końcu się ogarnąć i nadrobić nieco twórczość autorki, bo jak dotąd znam tylko "Jeźdzca miedzianego" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanowię się nad tą książką, ale raczej to nie dla mnie :( twórczości autorki póki co nie znam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadal nie poznałam tej autorki, a chciałabym to wkrótce zmienić. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na razie nie będę się za nią rozglądała, ale może kiedyś przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam jeszcze nic tej Autorki, więc trzeba nadrobić zaległości!

    OdpowiedzUsuń