poniedziałek, 15 stycznia 2018

479. Czy to "Początek" końca Dana Browna?

AUTOR: Dan Brown
TYTUŁ ORYGINALNY: Origin
SERIA: Robert Langdon
TOM: Piąty
TŁUMACZ: Paweł Cichawa
ROK WYDANIA: 2017
WYDAWNICTWO:  Sonia Draga

OPIS
Robert Langdon, profesor Uniwersytetu Harvarda, specjalista w dziedzinie ikonologii religijnej i symboli, przybywa do Muzeum Guggenheima w Bilbao, gdzie ma dojść do ujawnienia odkrycia, które „na zawsze zmieni oblicze nauki”. Gospodarzem wieczoru jest Edmond Kirsch, czterdziestoletni miliarder i futurysta, którego oszałamiające wynalazki i śmiałe przepowiednie zapewniły mu rozgłos na całym świecie. Kirsch, który dwadzieścia lat wcześniej był jednym z pierwszych studentów Langdona na Harvardzie, planuje ujawnić informację, która będzie stanowić odpowiedź na fundamentalne pytania dotyczące ludzkiej egzystencji.
Gdy Langdon i kilkuset innych gości w osłupieniu ogląda oryginalną prezentację, wieczór zmienia się w chaos, a cenne odkrycie Kirscha może przepaść na zawsze. Chcąc stawić czoła nieuchronnemu zagrożeniu, Langdon musi uciekać z Bilbao. Towarzyszy mu Ambra Vidal, elegancka dyrektorka muzeum, która pomagała Kirschowi zorganizować wydarzenie. Razem udają się do Barcelony i podejmują niebezpieczną misję odnalezienia kryptograficznego hasła, które stanowi klucz do sekretu Kirscha… [1]

RECENZJA
Kiedy byłam nastolatką pochłaniałam książki Dana Browna z wypiekami na twarzy. Z czasem mi przeszło i zaczęłam podchodzić do nich z pewną rezerwą. Po „Inferno” czułam spory niesmak tego, co zafundował mi autor. Totalna fantastyka. Dlatego z pewną dawką niepokoju zabrałam się za „Początek”.

Robert Langdon został zaproszony do Bilbao, a konkretnie do Muzeum Guggenheima przez swojego byłego studenta Edmonda Kirscha, który ma zaprezentować swoje odkrycie mające wstrząsnąć całym światem. Edmond twierdził, że jest w stanie odpowiedzieć na dwa najtrudniejsze i najważniejsze pytania ludzkości. Skąd pochodzimy? Dokąd zmierzamy? Jednak podczas prezentacji, którą w Internecie śledzi 3 miliony ludzi Edmond Kirsch ginie z rąk zamachowca, a Robert Langdon wraz z Ambrą Vial zostają wciągnięci w intrygę, które może kosztować ich życie.

Moi Drodzy stała się rzecz straszna, ale muszę ją Wam ogłosić. Otóż… Dan Brown, który kiedyś idealnie odnajdywał się w formie z Robertem Langdonem teraz się kończy. Mówię Wam to z przykrością, łamie mi się z tego powodu serce. Wiem, że jest to jego bohater i gdy mówimy Robert Langdon od razu łączymy go z Danem Brownem. Jednak ten znak rozpoznawczy zaczyna się wypalać. Po prostu to na dłuższą metę robi się męczące. Brown znowu próbował zszokować świat wbijając nóż we wszystkie religie świata, bo przecież każda z nich mówi o początku świata. Jednak w odróżnieniu od „Kodu Leonarda da Vinci” czy też „Aniołów i demonów” w „Początku” coś nie wyszło, bo wcale nie czuję się zszokowana po lekturze. Jednak szansa na to było, bo przecież Edmond Kirsch kwestionował istnienie Boga lub innego stwórcy w każdej religii na świecie.

Jestem zawiedziona, że Dan Brown zamiast zagadek umieszczonych w historii, obiektach architektury poszedł w kierunku sztucznej inteligencji, bo przecież w przypadku Langdona to właśnie logiczne i analityczne myślenie było jego atutem. Pewnie, dlatego wielu czytelników (w tym i ja) jest zawiedzionych postacią profesora w piątym tomie. Na dodatek chciałabym zaznaczyć, że nasz profesor się starzeje, więc pewne zachowania ulegają zmianie i dobrze, że ten aspekt oddał Dan Brown, bo przecież Langdon nie jest komputerem tak jak Winston, (kto czytał ten wie, o co chodzi).
Czytając kolejne strony odniosłam wrażenie, że autor momentami nie potrzebnie przeciągał akcję, co mnie osobiście męczyło. Szokujące dla mnie jest to, że mało interesowało mnie, co chciał ogłosić światu Edmond Kirsch, a wolałam czytać o księciu Julianie i jego umierającym ojcu. Pozostałe wątki trochę mnie nudziły i słabo wciągały.

Jest rzecz, o której muszę wspomnieć. Nie mogę odmówić Brownowi skrupulatnego przygotowania materiału o miejscach, o których chce pisać, przedmiotach czy też osobach. Jego reaserch jest niesamowity i za to czapki z głów dla tego Pana. To jak opisał Sagrada Familia w Barcelonie to majstersztyk. Gdy czytałam o tym kościele miałam wrażenie, że ponownie podziwiam go w Barcelonie.

Podsumowując jestem mocno rozczarowana tą pozycją. Naprawdę oczekiwałam więcej, bo potencjał był, ale chyba Dan Brown po prostu wypalił się. Gdyby nie dobry marketing, za jaki płaci pewnie ta książka przeszłaby bez echa w literackim świecie.
"Miłość pochodzi z innego wymiaru. Nie możemy jej wytworzyć na żądanie ani sobie podporządkować, gdy się pojawi. Miłość nie jest naszym wyborem." ~ Dan Brown, Początek, Katowice 2017, s.357.
OCENA:  5/10

Tak, o to wygląda moja ocena najnowszej powieści Browna. I bardzo bym chciała, żeby Dan Brown napisał coś innego, coś co mnie zaskoczy, ale chyba na to nie ma szans. 
Pozdrawiam,
Lady Spark


[1] Opis pochodzi z obwoluty książki

9 komentarzy:

  1. Kod Leonarda czytałam jako nastolatka z wypiekami na twarzy, kolejną książkę już jako dorosła osoba, z cierpieniem na duszy. Jakoś Browna nie polubiłam i raczej po tę książkę nie sięgnę...
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz mnie zalamalas. Uwielbiam Roberta. Mam te książkę w planach w tym roku, ale co czytam negatywna recenzje to odkladam ja na pozniej... ciekawe kiedy po nia siegne :-]

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że książka Cię rozczarowała. Nie czytałam jeszcze tego cyklu i mam go w planach i trochę się teraz obawiam tej części.

    OdpowiedzUsuń
  4. oj szkoda... bo w sumie Dan Brown przyzwyczaił nas do całkiem niezłej litertury...

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię taką tematykę, ale skoro książka Cię rozczarowała to raczej nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na mnie jeszcze czeka w kolejce. Czytałam skrajne opinie i chyba jednak wolę wyrobić sobie swoją. Zobaczymy jak wyjdzie:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja cały czas mocno wierzę, że wróci jeszcze Robert, którego uwielbiam, chociaż wiem, że szanse są znikome :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety często tak jest, że autor, który nas zauroczył jakiś czas temu, rozczarowuje nas kiedy sięgniemy po niego ponownie...

    OdpowiedzUsuń