poniedziałek, 18 grudnia 2017

471. Robercie, ach Robercie! Gdzie mi się podziałeś, Robercie?

AUTOR: Dan Brown
TYTUŁ ORYGINALNY: Origin
TŁUMACZ: Paweł Cichawa
CYKL: Robert Langdon
TOM: Piąty
ROK WYDANIA: 2017
WYDAWNICTWO:  Sonia Draga

OPIS
Robert Langdon, profesor Uniwersytetu Harvarda, specjalista w dziedzinie ikonologii religijnej i symboli, przybywa do Muzeum Guggenheima w Bilbao, gdzie ma dojść do ujawnienia odkrycia, które „na zawsze zmieni oblicze nauki”. Gospodarzem wieczoru jest Edmond Kirsch, czterdziestoletni miliarder i futurysta, którego oszałamiające wynalazki i śmiałe przepowiednie zapewniły mu rozgłos na całym świecie. Kirsch, który dwadzieścia lat wcześniej był jednym z pierwszych studentów Langdona na Harvardzie, planuje ujawnić informację, która będzie stanowić odpowiedź na fundamentalne pytania dotyczące ludzkiej egzystencji. Gdy Langdon i kilkuset innych gości w osłupieniu ogląda oryginalną prezentację, wieczór zmienia się w chaos, a cenne odkrycie Kirscha może przepaść na zawsze. Chcąc stawić czoła nieuchronnemu zagrożeniu, Langdon musi uciekać z Bilbao. Towarzyszy mu Ambra Vidal, elegancka dyrektorka muzeum, która pomagała Kirschowi zorganizować wydarzenie. Razem udają się do Barcelony i podejmują niebezpieczną misję odnalezienia kryptograficznego hasła, które stanowi klucz do sekretu Kirscha. [1]

RECENZJA
Robert Langdon, postać wykreowana przez Dana Browna, od naszego pierwszego spotkania znalazł sobie wygodne miejsce w moim czytelniczym serduszku.  Uwielbiam ten jego analityczny umysł, tą genialną umiejętność łączenia faktów i łamanie wszelkiego rodzaju kodów! Nic więc dziwnego, że jak tylko na rynku wydawniczym pojawił się Początek rzuciłam wszystko i zaczęłam zapoznawać się z kolejną porcją przygód Roberta.

Langdon bierze udział w niezwykłym wydarzeniu. Jeden z jego byłych studentów, obecnie miliarder i futurysta Edmond Kirsch, zaprosił go na swój najnowszy wykład, który zgodnie z zapowiedziami ma wywrócić cały dotychczasowy świat „do góry nogami”. Bo co jeśli się okaże, że tak naprawdę Bóg nie istnieje? Nie ważne jak przebiegał początek świata w danej religii, bo i tak to wszystko miałoby się okazać zwykłą bujdą? Edmond postawił sobie dwa kluczowe pytania – skąd przyszliśmy i dokąd zmierzamy? Cała ludzkość ma poznać odpowiedź podczas wystąpienia Kirstcha. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik… i wtedy w trakcie najważniejszego wieczoru swojego życia miliarder umiera z rąk zamachowca. Langdon po raz kolejny zostaje wciągnięty w intrygę, z której może nie wyjść żywy…

Dan Brown słynie z tego, że jego powieści to typowe sensacje. Akcja dzieje się bardzo szybko, wątki sprawnie się przeplatają, a cała historia zamyka się w dwudziestu czterech godzinach. Ten sposób „zagospodarowania” fabuły nigdy mi nie przeszkadzał i tak również było w przypadku Początku. Ponadto znakiem rozpoznawczym Browna są liczne nawiązania do historii, sztuki i filozofii i niestety teraz bardzo mi tego zabrakowało. Historia poszła z „biegiem” czasu i w większości opierała się na nowinkach technologicznych, co niekoniecznie przypadło mi do gustu. Nie mogę powiedzieć, że piąty tom przygód Langdona jest słaby, sama intryga została przedstawiona w taki przystępny i nawet ciekawy sposób, ale to nie ten Brown, którego ja polubiłam.

Ale jak już wspomniałam o swoim ulubionym profesorze to muszę ten temat podciągnąć dalej. Ja w ogóle nie wiem jak to się mogło stać! Nie mam głowy , co najlepszego myślał sobie autor podczas pisania tej części, ale ja się pytam dostanie – CO DO CHOLERY STAŁO SIĘ Z LANGDONEM?! Gdzie podział się ten Robert, którego polubiłam (ba! wręcz pokochałam!). Dlaczego mając tak rozpoznawalną już postać, której wcale nie trzeba było jakoś mocno ulepszać, a po prostu bazować na tym co czytelnik już dobrze zna i lubi, Brown całkowicie zepchnął Roberta na drugi plan. Na palcach jednej ręki można policzyć sytuacje, w których profesor historii był właśnie profesorem! Ja jestem staromodna i zdecydowanie bardziej wolałabym poczytać o jakiś średniowiecznych szyfrach niż sztucznej inteligencji. W lekturze występuje jeszcze oczywiście kobieta – jak zwykle piękna, jak zwykle inteligentna, przebiegła i sprytna – oto Ambra Vidal. Może i wyidealizowana aż za bardzo, ale osobiście nawet poczułam do niej jakąś sympatię.

Sam styl Browna jest bardzo przystępny. Łatwy i przejrzysty język w połączeniu z krótkimi rozdziałami zakończonymi w kluczowych momentach sprawiał, że z książką można było zapoznać się we wręcz rekordowym tempie. Ponadto muszę pochwalić autora za to, że po raz kolejny przed rozpoczęciem pisania zrobił szczegółowe „śledztwo” i wiedzę na temat nowinek technologicznych i ich obecnych jak i przyszłych możliwości ma w małym paluszku.

Dlaczego?! Danie Brownie dlaczego mi to zrobiłeś?! Jak tak można! Tyle czasu czekałam na kolejną cześć przygód swojego ulubionego profesora, a tymczasem dostałam jedynie jego słabą imitację! Robercie, gdzieś ty mi się zagubił? Gdzie zatraciłeś swój czar? Czy jeszcze kiedyś do mnie powrócisz? Czy będziesz taki jak dawniej? OBY!

OCENA: 5/10


Witam. Dzisiaj wyjątkowo ja, Tea, witam Was swoją recenzją w ten nowy, świąteczny tydzień. Już nie mogę doczekać się niedzieli, a Wy? Pozdrawiam!

[1]Opis pochodzi ze strony wydawnictwa

6 komentarzy:

  1. Nie czytałam jeszcze książek Browna, ale wszystko przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja to będę czytać za chwilę...

    OdpowiedzUsuń
  3. ponoć to bardzo średnia książka, nawet jak na Browna, a on mistrzem nie jest. Na razie nie myślę by ją przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta książka czeka na półce na swoją kolej.Jestem jej bardzo ciekawa.Opinie o niej są skrajnie różne.Słuchałam wypowiedzi Browna na temat tej książki i twierdził on,że to najlepsza część o Langdonie ze wszystkich.A ty piszesz,że zmienił się jako bohater bardzo.Oj ciekawa jestem jak ja odbiorę tę zmianę.
    Pozdrawiam.
    czytanestrony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Musiałabym zacząć od początku cykl, ale nie wiem czy się skusze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam tylko Anioły i demony, i podobały mi się, nawet bardzo. Ale jakoś nie było już okazji sięgnąć po kolejne tomy.

    OdpowiedzUsuń