AUTOR: Emily Giffin
TYTUŁ ORYGINALNY: Bab Proof
TŁUMACZ: Anna
Gralak
ROK WYDANIA: 2009
WYDAWNICTWO: Otwarte
OPIS
Prowokująca
historia małżeństwa.
Claudia i Ben
nie chcą mieć dzieci, wolą robić karierę, podróżować, korzystać z życia. Do czasu…
Pewnego dnia Ben
oświadcza, że pragnie dziecka.
Claudia nie
zamierza zostać matką.
Jak potoczą się
ich losy?
Czy ich
małżeństwo wytrzyma tę próbę? [1]
RECENZJA
Mam wrażenie, że
ciąży nade mną jakaś klątwa lub też nieszczęście. Zawsze, gdy sięgam po
pierwszą książkę autora, który ma ich kilka w dorobku trafiam na najsłabszą.
Czy chociaż raz nie mogłam wycelować lepiej? Przecież ile można? To się robi
nudne. A Was ostrzegam „Dziecioodporna” jest fatalna, nijaka i zła…
Książka zaczyna
się od zdania „Nigdy nie chciałam być matką”. Główną bohaterką jest Claudia,
która ma męża Bena. Para poznała się późno, bo dopiero w wieku trzydziestu
jeden lat. Początkowo sprawa był jasna: nie chcieli mieć dzieci. Jednak wraz z
upływem czasu wszystko się zmienia. Mężczyzna nagle chce mieć dziecko, a
Claudia czuje się zdradzona. W końcu ich związek dociera do takiego etapu,
gdzie rozwód to kolejny krok. Kobieta jest redaktorką pisma w Nowym Jorku, jej
mąż architektem.
Dlaczego Claudia
nie chce mieć dzieci? Swojemu mężczyźnie podaje następujące powody, że nie chce
rezygnować z przespanych w całości nocy, chociaż Ben zapewnia ją, że to nie ona
będzie wstawać i dziecko może być od urodzenia karmione mlekiem modyfikowanym.
Nie chce rezygnować z pracy, której poświęciła wiele lat swojego życia – Ben
zapewnia ją, że nie będzie musiała, bo on może zrezygnować z pracy lub
ewentualnie mogą wynająć opiekunkę. Claudia nie chce przeprowadzać się z
Manhattanu, chociaż jej partner twierdzi, że mogą dziecko wychowywać w centrum
miasta. Na kolejne rozwiązania podawane przez Bena wynajduje coraz to nowsze
argumenty. Jest wiecznie na nie i nie chce iść na kompromis, chce żeby było tak
jak ona chce.
Claudia jest
bardzo irytującą postacią. Uważam, że to czy ktoś chce mieć dziecko jest tylko i
wyłącznie jego sprawą i nikomu z otoczenia nic do tego. Jednak w przypadku
Claudii sprawa przedstawia się po prostu tak: jest leniwa. Nie chce zmian, bo
się ich boi. Gdy jej małżeństwo z Benem się rozpada to jego oto obwinia,
ponieważ zmienił zdanie odnośnie ich umowy i braku posiadania dzieci. Według
niej związek to umowa, jaką zawierają między sobą dwie osoby i żadna z nich nie
ma prawa jej złamać. Ben to zrobił, więc ona musiała od niego odejść skoro go
kochała. Nie chciała nawet negocjować czy też spróbować znaleźć kompromis.
Chciała żeby było tak jak to ona postanowi.
Denerwował mnie
tak, że małżeństwo głównej bohaterki zostało trochę za bardzo wyidealizowane.
Ich kłótnie były bez wyzwisk i bluźnierstw, mieli porozumienie ciał i dusz,
idealni w pracy i w domu i tylko niechęć kobiety do posiadania dziecka nagle
(!) przekreśla wszystkie ich wspólne lata. Dodatkowo kolejna dziwna sytuacja
to, gdy do Claudii dzwoni jej były facet i twierdzi, że żałuje ich rozstania po
dwunastu latach! No litości, naprawdę?
Obok Claudii i Bena jest poruszone wiele
dodatkowych wątków. Nieszczęśliwe małżeństwo siostry Maury, która ma ze swoim
niewiernym mężem trójkę dzieci, obsesja drugiej siostry Daphne, że tych dzieci
w jej małżeństwie nie ma. I w tym wszystkim Claudia i jej „nie chcę mieć
dziecka”. Nieporuszony został tylko jeden problem. Dlaczego niektóre kobiety
nie chcą mieć dzieci? Spodziewałam się poważnej analizy tego problemu
przedstawienia w przystępny sposób odpowiednich argumentów, których nie będę
mogła pokonać. Nie dostałam tego.
Zakończenie też
mnie rozczarowało. Jest jednocześnie zamknięte jak i otwarte. Niby dobry
zabieg, ale Claudia dalej jest sobą. Niczego się nie nauczyła. Nic się w niej
nie zmieniło moim zdaniem. Powieść „Dziecioodporna” jest słaba. Dobrze, że
dzięki krótkim rozdziałom i pierwszoosobowej narracji się ją szybko czytało, bo
inaczej bym się zapłakała.
„Nie chcę przez to powiedzieć, że wszystkie byłe mole książkowe są nieatrakcyjne. Wręcz przeciwnie, myślę, że tworzymy wspaniały gatunek – jesteśmy ekscentryczni i bystrzy […]." ~ Emily Giffin, Dziecioodporna, Kraków 2009, s. 155.
OCENA: 3/10
Witajcie ;).
Ja cieszę się z odrobiny chłodu jaki u mnie jest. Z moim zdrowiem już trochę lepiej. Udanego tygodnia :)
Lady Spark
[1] Opis
pochodzi z okładki książki
Czytałam, szału nie było. Niestety.
OdpowiedzUsuńU mnie deszczowo, chociaż weekend był ładny, bo teraz kiepsko :(
https://sweetcruel.wordpress.com/
Ja na pierwsze spotkanie z tą autorką wybrałam "Sto dni po ślubie", które w tamtym czasie zachwyciło mnie. Dlatego na pewno zechcę sięgnąć jeszcze po jakiś tytuł Giffin.
OdpowiedzUsuńOj nie wiem ;]
OdpowiedzUsuńMiałam przeczytać, ale skoro taka słabizna, wezmę się lepiej za kolejne części "Ojca chrzestnego" ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, że jestem okładkową blacharą? I wiesz, że nie znoszę tego typu książek! I wiesz, że takie książki mają takie piękne okładki (te twarde wydania) - chce sobie je skompletować, ale będę żałować, prawda?
OdpowiedzUsuń:D
Ja jeszcze to tej pory nie miałam styczności z autorką.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się rozczarowałaś. Ja nie ukrywam, że lubię książki tej autorki jako dobre powieści relaksacyjne :)
OdpowiedzUsuńTemat bardzo na czasie :) Coraz częściej można spotkać kobiety, które nie planują macierzyństwa - dobrze, że temat poruszany i uświadamiany społeczeństwu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.thousand-kilometers.blogspot.nl
Odpuszczę sobie. Miałam tak z C. Hoover, że pierwsza książka, jaką czytałam od tej pani była fatalna... I druga też. :/
OdpowiedzUsuńUdanego tygodnia!
Buziaki,
StormWind z bloga cudowneksiazki.blogspot.com
Odpuszczam ten tytuł. A Tobie życzę więcej szczęścia przy kolejnych wyborach :)
OdpowiedzUsuńTemat na czasie, sądząc po ostatnicj tytułach artykułów w internetach. I szkoda, że w takim razie tak miałko został potraktowany. Taka postawa mogłaby być ciekawym punktem odniesienia. Jesli tylko byłaby z sensem rozpisana...
OdpowiedzUsuńO proszę, temat ważny, a ocena... no właśnie. Ale w sumie Ci się nie dziwię - jeśli problem małżeństwa Cię nie przekonał, to nic z tym się już zrobić nie dało. A tak w temacie: niedawno wydawnictwo Kobiece wydało książkę "Żałując macierzyństwa". Jestem ciekawa, jak prawdziwe dramaty matek, które nie chciały być matkami, wypadłyby na tle rozterek małżeństwa idealnego.
OdpowiedzUsuńMam kilka książek Emily Gifiin na czytniku, między innymi "Dziecioodporną". Dzięki za recenzję, zacznę od innych! :)
OdpowiedzUsuń