
AUTOR: Philippa
Gregory
TYTUŁ
ORYGINALNY: Fallen Skies
TŁUMACZ: Urszula
Gardner
ROK WYDANIA: 2014
WYDAWNICTWO: Książnica
OPIS
Rok 1920, Wielka
Brytania. Kraj otrząsa się po pierwszej wojnie światowej. Młodziutka Lily
Valance pragnie zapomnieć o ciężkich czasach i rzuca się w wir szalonych lat
dwudziestych. Gdy spotyka przystojnego kapitana Wintersa, ulega czarowi jego
pozycji społecznej i bogactwa. On liczy na to, że związek z młodą śpiewaczką
pozwoli mu się wyzwolić od traumatycznych wspomnień.
Lily decyduje
się poślubić Stephena Wintersa, a jednocześnie zamierza kontynuować karierę
sceniczną. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jak trudne będzie wejście do klasy
średniej i stawienie czoła hipokryzji skrywanej za fasadą domu Wintersów.
Stephen nie
potrafi sobie poradzić z dręczącymi go koszmarami, aż w końcu prawda o jego
wojennych losach zmusza rodzinę do bolesnego rozliczenia z przeszłości. [1]
RECENZJA
Nazwisko Gregory
nie jest mi obce. Wielokrotnie widziałam bijące po oczach zapowiedzi książek
tej autorki. Jednak do tej pory nie było mi z nimi po drodze. W końcu wpisałam
ją na swoją listę książek do przeczytania w najbliższym czasie i dotrwałam do
niej. Poznajmy, zatem co w trawie piszczy.
Jest rok 1920.
Dwa lata po I wojnie światowej. Świat dalej w szoku, ale cały czas próbuje się
podnieść po tym jak synowie oddawali życie w imię wyższych celów. Wielu z nich
zginęło, a część powróciła do domu nie zawsze pogodziwszy się z tym, co ich
spotkało na froncie. Do takich osób
należy Stephen Winters, do którego przylgnęła łatka najbardziej irytującej
postaci męskiej roku. Miewa on nocne koszmary spowodowane skutkami wojny.
Nienawidzi własnych rodziców, którzy zmusili go do pójścia na front w połowie
jej trwania. Nienawidzi ich za to, że bardziej kochali jego starszego brata
Christophera. Wykonuje zawód prawnika w kancelarii swojego sparaliżowanego
ojca, chociaż tego nienawidzi. Z rodzicami nie łączy go nic oprócz nazwiska i
więzów krwi. Pewnego dnia podczas pobytu w music-hallu spotyka czarującą Lily
Valance, która jest młodą śpiewaczką. Nienawidzi wojny, bo zabrała jej
dzieciństwo. Aby uporać się z tym, co wyrządziła jej wojna udaje, że nie miała
ona nigdy miejsca. Dla Stephena jest nadzieją, że pomoże mu wydobyć się z
otchłani koszmarów, w które sam się wpakował podczas wojny. Po śmierci matki
dziewczyna zgadza się poślubić Stephena, ale tylko z powodu, że nie ma gdzie
iść. Ma problem z przystosowaniem się do zasad klasy wyższej, w jakiej się
znalazła. Przede wszystkim ma problem ze swoim mężem, który nagle stał się dla
niej obcą osobą. Stephen nie chciał mieć żony, ale marionetkę. Kogoś, kim
mógłby kierować i kogo mógłby posiąść w łóżku, gdy tylko tego zapragnie. Ogólnie
cała jego rodzina jest sztuczna i pozbawiona jakiejkolwiek pasji życia. Ponad
wszystko stawiają zasady wyznawane przez klasę wyższą. Jego matka nie
współczuje synowej, nawet, gdy ta jest gwałcona przez Stephena i słyszy to cały
dom. Lily wbrew woli męża kontynuuje karierę sceniczną i coraz mocniej zapada
się koszmar, jakim jest to małżeństwo.
I to stało się!
Znalazłam postać męską, która irytowałaby mnie bardziej niż damska. Kochana Tea
tego świadkiem, że mordowałam Stephena za każdym razem, gdy krzywdził biedną,
Lily. Nie polubiłam go. Miałam wrażenie, że chciał zdobyć Lily siłą, uzależnić
ją od swojej woli. Jest on sadystą i wrakiem mężczyzny. Kimś, do kogo nie można
mieć odrobiny szacunku – nawet, jeśli weźmie się pod uwagę czasy w jakiś dzieje
się akcja. Chciał, żeby młoda żona pomogła mu pozbyć się koszmarów. I ona swoim
zachowaniem to robiła. Postawiła cały dom do życia poprzez przyjmowanie
przyjaciół czy narodziny dziecka, ale to chyba on jednak nie chciał nigdy wyjść
z tego, co przeżył. Był zazdrosny o to, że ona żyje jakby wojny nigdy nie było.
Nie mógł znieść, że poświęca uwagę innym (w tym ich dziecku, które jej zrobił,
gdy chciał by zrezygnowała z występów) a nie jemu. Bardziej jej nienawidził niż
ją kochał. Użalał się wiecznie, że nikt się z nim nie liczył i nie liczy. Że
jego pragnienia nie są wcale ważne. Ale prawda jest taka, że on robił dokładnie
to samo.
Lily jest młodą
kobietą. Zagubioną po śmierci swojej mentorki i opiekunki. Godzi się na to, co
oferuje jej Stephen, ale jednocześnie jej serce bije do zupełnie innego
mężczyzny. Nigdy nie odkryła, co jej mąż popełnił podczas wojny. Próbowała mu
być dobrą żoną na tyle na ile pozwalał jej instynkt. Było mi jej żal. Naprawdę.
I co najgorsze, że wiele kobiet w tamtych czasach godziło się na to. Pozwalały
w imię wyższych zasad by mąż je posiadał noc w noc bez ich zgody, by obce
kobiety wychowywały ich dzieci, by nie pokazywały jak bardzo boli je ich
śmierć. Nie miały łatwo. Oprócz Lily jest wiele innych postaci w tej książce,
ale to właśnie ona i Stephen grają główne role oraz Boycott, który jest niemym
sługą Stephena. Pod koniec bardzo mnie zaskoczył i cieszyłam się, że Gregory
stworzyła właśnie taką postać.
W tej książce
najbardziej należy się skupić na męskiej postaci, która wcale nie jest taka jak
się nam wydaje na początku. Okazał się okropnym mężczyzną, sadystą bez serca.
Kim kto kompletnie nie ma pojęcia o uczuciach, którego podnieca przemoc. Aż
mnie wstrząsnęło, gdy to napisałam. Gdybym miała to wszystko oceniać tylko
przez jego pryzmat to pewnie byłoby to gdzieś w granicach dwóch lub trzech.
Ogólnie to cud,
że klasa wyższa po wojnie w ogóle przetrwała przy tym, co wyznawali i uznawali
za stosowne. Dla nich nie było normalne, że matka rozpacza po swoim porwanym
dziecku, że płacze, szuka. Dla nich było to wstyd. Nie wiem, jakim cudem
przetrwali, ale to powinno być gdzieś wyjaśnione, bo przy ich braku emocji to
aż nienormalne!
Gregory zrobiła
wspaniałą powieść powojenną, w której pokazała, z czym musieli się mierzyć
żołnierze wracający z frontu. Podoba mi się jej styl pisania i z chęcią sięgnę
po coś więcej tej autorki. Ma ogromną lekkość pisania i mimo gabarytów książki
czyta się je szybko, a to duży plus. Stworzyła ona historię, która mnie
niestety nie zaskoczyła, bo mniej więcej w połowie już wiedziała, o co chodzi,
ale mimo wszystko ponownie znowu tak zamotała, że zwątpiłam w swój tok
rozumowania, ale w końcu go potwierdziła! No i to zakończenie. Nie do końca wiem,
co o nim myśleć… Ale wam pozycję jak najbardziej polecam, jeśli lubicie akcję
dziejące się w przeszłości.
„Krzywda może nas spotkać wyłącznie ze strony osób, które kochamy." ~ Philippa Gregory, Żona oficera, Wrocław 2014, s. 231.
OCENA: 6/10
Wybaczcie nam nieobecność w sobotę, ale cóż ja miałam remont i ogarniam po nim mieszkanie. A w zasadzie te wszystkie książki na które brakuje już mi miejsca, ale to mało ważne. Powoli wracam do normalności i to się liczy. Do następnego. Całusy :)
[1] Opis
pochodzi z okładki książki
Opis brzmi ciekawie, ale skoro od połowy już wiadomo o co chodzi, to jednak teraz sobie odpuszczę. ;/ Może jak uporam się z książkowymi zaległościami, to wtedy pomyślę znowu o tym tytule. ;)
OdpowiedzUsuńJak uważasz, ja nie żałuję, że po nią sięgnęłam ;)
UsuńOoooo, autorka przeskoczyła trochę w czasie, bo zwykle kojarzę ją z książkami osadzonymi we wcześniejszych czasach :)
OdpowiedzUsuńJa ogólnie też, ale moje pierwsze spotkanie to była właśnie ta książka ;)
UsuńKsiążkę będę miała na uwadze, niekoniecznie teraz, jednak pewnie trafi w moje ręce. :)
OdpowiedzUsuńWarta uwagi :)
UsuńCzytałam jej parę książek,i raczej dobrze je wspominam,chyba się skuszę:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Polecam :)
UsuńEch... Ciągle sobie obiecuję, że sięgnę po książki tej autorki i wciąż kończy się na obietnicach.
OdpowiedzUsuńTrzeba w końcu obietnice zamienić w czyn! :)
UsuńJak dla mnie jest to jedna z najbardziej wstrząsających książek Gregory.
OdpowiedzUsuńMoja pierwsza, więc nie mam takiego porównania, ale coś z pewnością w tym jest...
UsuńCzytałam i książka mi się bardzo podobała ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńCiekawi mnie twórczość Gregory i zamierzam w końcu po nią sięgnąć, ale chyba na pierwszy raz wybiorę coś innego. W końcu mam z czego wybierać, bo autorka już ma spory dorobek
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To Read Or Not To Read
Zdecydowanie to nie jest książka od której musisz zacząć swoją przygodę z tą autorką ;)
UsuńWidzę, że ta męska postać może podnieść ciśnienie do reszty... Książkę kiedyś z chęcią przeczytam. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńOj może. Bardzo może
UsuńOj pamiętam jak narzekałaś na Stephena! :D Ale po samą książkę z przyjemnością sięgnę :D
OdpowiedzUsuńWarto ;).
Usuńciekawa pozycja :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.trustmeimpolish.blogspot.com
Zgadzam się ;)
UsuńA ja wspominam tą historię całkiem dobrze ;)
OdpowiedzUsuńJa nie mówię, że źle. Po prostu nie porwała mnie na kolana
UsuńLubię takie klimaty no i autorkę! Sięgnę po nią :]
OdpowiedzUsuńPolecam!
UsuńBrzmi... przerażająco. Może kiedyś sięgnę po tą książkę, ale na pewno nie w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bo jest ona lekko przerażająca :(
UsuńZaciekawiłaś mnie, chociaż myślę, że postać Stephena również nie przypadnie mi do gustu. Mam ochotę przeczytać tę książkę, generalnie już jakiś czas temu postanowiłam sobie, że muszę przeczytać jakąś książkę tej autorki ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Stephen nie tylko mnie może irytować ;)
UsuńBardzo chciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPolecam ;)
UsuńPostać męska interesująca bardziej niż damska? Mi się to jeszcze nie przytrafiło :D
OdpowiedzUsuńA jednak! Niemożliwe istnieje! :D
Usuń