
AUTOR: Richard Paul Evans
TYTUŁ ORYGINALNY: Finding Noel
TŁUMACZ: Bartosz
Gostkowski
ROK WYDANIA: 2012
WYDAWNICTWO: Znak
OPIS
Czy wiesz, że
anioły naprawdę czasem przebierają się za ludzi i schodzą na ziemię?
Mark przekonał
się o tym wraz z pierwszym łykiem gorącej czekolady, którą pewnego wieczoru
nalała mu do filiżanki Macy. Spotkali się przypadkiem. On – życiowy rozbitek,
samotny i zrezygnowany, ona – doświadczona przez los i skrzywdzona w
dzieciństwie, jednak mimo wszystko skłonna do niesienia pomocy innym. Z lękiem,
ale i radością obserwują rodzące się między nimi uczucie.
Tylko czy trudna
przeszłość nie okaże się silniejsza od ich młodej miłości? I kim jest
tajemnicza Noel, która może całkowicie zmienić ich życie? [1]
RECENZJA
Kilka la temu
książkowy świat oszalał na punkcie twórczości Richarda Paula Evansa. Ja kupiłam
kilka jego książek, ale musiały swoje odleżeć żebym chciała do jakiejkolwiek z
nich zajrzeć. Na pierwszy ogień poszło „Szukając Noel”. Trochę się bałam, bo
zazwyczaj wybierając jedną z kilku powieści danego autora trafiam na
najsłabszą. W przypadku „Szukając Noel” wszystko wskazywało na to, że jest
zupełnie inaczej.
Książka napisana
jest z perspektywy Marka Smarta, który opowiada nam jak trzeciego listopada
1988 roku poznaje Macy. Mark nie studiuje, bo jego rodziców na to nie stać, a
uczelnia zlikwidowała wiele programów socjalnych, więc porzucił inżynierię i
zaczął pracę, jako woźny w jednej ze szkół średnich. Pewnego dnia wracając o
domu psuje mu się samochód. W pobliskiej restauracji poznaje Macy, która ratuje
go od ostatecznego kroku, jaki chciał zrobić, gdy dowiedział się, że jego mama
nie żyje, a on został poinformowany o tym dwa dni po jej pogrzebie, bo nikomu w
rodzinie nie powiedział, że przerywa studia.
Życie również
nie oszczędzało Macy. Ta dziewczyna w dzieciństwie stała się ofiarą
biurokratycznych ośrodków pomocy społecznej. Bardzo jej współczułam, bo tak
naprawdę w tej książce nie sprawdzali warunków, w jakich będą żyły adoptowane
dzieci. Macy, po prostu miała bardzo mało szczęścia, gdy była dzieckiem.
Właśnie dzięki namowom Marka postanawia jeszcze raz zanurzyć się w odmętach
przeszłości, aby odnaleźć coś bardzo ważnego.
Zarówno Macy
pomagała Markowi w trudnym momencie, ale również on dał jej ogromne wsparcie.
Autor pokazał nam, że czasami by komuś pomóc wystarczy dobre słowo lub sama
obecność drugiej osoby. W tej książce obce osoby nie pojawiają się na naszej
drodze bez powodu, zawsze mają swoją ukrytą misję.
Kim jest
tytułowa Noel, niech pozostanie tajemnicą, bo dzięki temu ta książka ma w sobie
magię i cały ogrom ciepła. Gdy ją czytałam brakowało mi tylko mrozu i śniegu za
oknem, bo właśnie w tym okresie powinno się ją czytać. Zatęskniłam za świętami
Bożego Narodzenia, za tym całym rozgardiaszem, który rok w rok mnie doprowadza
do szału, a przede wszystkim do stołu pełnego osób, które kocham i które są dla
mnie najważniejsza. Bo najważniejszym przesłaniem w tej książce jest rodzina i
dom, że każdy z nas go szuka i czasami trudno nam jest go odnaleźć, ale gdy już
to zrobimy docenimy trud, jaki podjęliśmy, docenimy w nim każdą minutę.
Pod koniec
płakałam. Byłam autentycznie wzruszona i to właśnie, dlatego ta książka jest dla
mnie wyjątkowa. Ciężko u mnie wywołać łzy, ciężko się wzruszam, ale autor po
prostu dotknął najczulszych strun w mojej duszy. Tego oczekuję od takich
właśnie książek. Już nie mogę się doczekać kolejnych pozycji tego autora.
Jednak będę je sobie dawkować, by mieć, do czego wracać w kryzysach
czytelniczych.
„Chyba podobnie jak każdy człowiek, któremu brakuje wiary, oczekiwałem, że otrzymam jakiś znak." ~ Richard Pau Evans, Szukając Noel, Katowice 2012, s. 218.
OCENA: 10/10
[1] Opis
pochodzi z okładki książki
taka wysoka ocena sprawia,że koniecznie muszę przeczytać tę książkę. Koniecznie:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Zdecydowanie polecam :)
UsuńNa początku myślałam, że to takie typowe on i ona. Jednak po tym, co przeczytałam u Ciebie o losach bohaterów poczułam chęć na te książkę.
OdpowiedzUsuńNie, to nie jest typowe on i ona. Ta książka ma drugie dno ;)
UsuńTwórczość Evansa dopiero poznaje, dlatego i tę ksiązkę chętnie przeczyam :)
OdpowiedzUsuńJa też i już nie mogę się doczekać kolejnej ;)
UsuńMuszę w końcu przeczytać jakąś książkę Evansa. Kto wie, może wezmę się za tą, chociaż bardziej w okolicach świąt ;)
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam od tej i nie żałuję ;)
UsuńPrzyznać muszę, że książek tego pana już od kilku lat nie czytałam :) ale dopiero koło świąt do niej przysiądę :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie polecam :)
UsuńJuż nawet okładka zachęca do czytania tej lektury w chłodniejsze dni. Rozumiem zatem wyczuwalny brak chłodnego powietrza za oknem :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo jakoś tak jej przypadło, że czytałam ją w lato ;P
UsuńJuż wiem, co będę mogła przeczytać w okresie zimowym, już kilka pozycji czeka na swoją kolej i będę musiała rozejrzeć się również za tym tytułem ;)
OdpowiedzUsuńPolecam!
UsuńCzytałam kiedyś jedną z książek tego autora i podobała mi się, więc myślę że może kiedyś również i tą przeczytam
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto!
UsuńZachęciłaś mnie do tej lektury :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy ;)
Usuń