czwartek, 8 października 2015

171. Chłopiec-duch, czyli nadzieja zawsze umiera ostatnia!

AUTOR: Martin Pistorius, Megan Lloyd Davies
TYTUŁ ORYGINALNY: Ghost Boy. The miraculous escape of a misdiagnosed boy trapped inside his own body
TŁUMACZ: Rafał Śmietana
ROK WYDANIA: 2015
WYDAWNICTWO:  Znak. Literanova

OPIS
Wszyscy myśleli, że Martin, który jako dziecko zapadł na dziwną chorobę, jest tylko pustą skorupą – ciałem sztucznie podtrzymywanym przy życiu. Nawet jego własna matka życzyła mu, by wreszcie umarł.
Tymczasem w pełni świadomy Martin przez 12 lat tkwił w sparaliżowanym ciele, które nie pozwalało mu na kontakt ze światem. Mimo, że znalazł się w najstraszniejszej i pozbawionej wyjścia pułapce, NIE STRACIŁ, WIARY I NADZIEI. Nieprawdopodobna siła umysłu pozwoliła mu przetrwać.  [1]

RECENZJA
Gdy dostałam propozycję zrecenzowania książki o Martinie Pistoriusie nie do końca byłam pewna czy tego chcę. Opis na okładce wydawał się bardzo zachęcający. Jednak niepewność pozostała, ale postanowiłam zaryzykować i uwierzcie mi, że wcale tego nie żałuję.

Zasiadłam do książki pełna obaw, ale po kilku stronach dałam się wciągnąć w nieszczęśliwe życie Martina, który przez pełne dwanaście lat swojego życia był normalnym chłopcem, który miał kochająca rodzinę, przyjaciół i sprawność fizyczną. Nagle z dnia na dzień stan jego zdrowia z powodu tajemniczej choroby zaczął ulegać pogorszeniu i stał się po prostu roślinką. Pozostała mu tylko zdolność myślenia, ale co z tego skoro najbliższym nie mógł dać znać, że żyje i że wcale nie jest tak jak lekarze mówią? Tylko przypadek sprawił, że trafił do specjalistycznego ośrodka, który umożliwił mu powrót do życia.

Pistorius nie miał łatwego życia. Żył ze świadomością, że dla własnych rodziców i rodzeństwa jest ciężarem. Przez wiele lat nikt nie pytał go o zdanie, czego chce tylko odruchowo i machinalnie zaspokajali jego potrzeby fizjologiczne. A Martin był człowiekiem, który cierpiał w milczeniu. Widział swoich rodziców, którzy każdego dnia walczyli o niego. Chociaż z okładki bije do nas zdanie „ Nawet jego własna matka życzyła mu, by wreszcie umarł” to nie dajcie się mu zwieść. Jego mama wcale nie była potworem. Cierpiała, bo nie mogła mu pomóc. Była gotowa poruszyć niebo i ziemię by przywrócić mu sprawność w ciele, a nic nie była wstanie zrobić. Brakowało jej sił i sam Martin twierdzi, że nie ma o to do niej żalu, bo potem, gdy pojawiła się drobna iskierka nadziei, kiedy zapalono w nim gasnący płomień wiary w lepsze i trochę samodzielne życie ona rzuciła mu się z pomocą, chcąc naprawić wyrządzone krzywdy. Chociaż po opisie z książki byłam wrogo nastawiona do jego matki to im bardziej zaczynałam czytać tym bardziej złość na kobietę mi przechodziła. Nie ulegało wątpliwości, że kochała syna, ale musiała pamiętać też o jego rodzeństwie, które również potrzebowało matki i ojca.

Przez wiele lat Martin był traktowany przez pracowników różnych domów opieki, w których spędzał dnie jak zło konieczne. Nie przez wszystkich oczywiście. Bywali tacy, którzy chcieli mu pomóc i którzy wykonywali ten zawód z powołania a nie z musu. To, co przeżył ten mężczyzna jest okropne. Czytałam książkę urywkami na zajęciach, kiedy czekałam na zmianę slajdu i uwierzcie mi, że był moment, kiedy zaszkliły mi się oczy. Ta książka poruszyła moje serce i moją duszę. Współczułam Martinowi tego, co przeżył, ale jednocześnie podziwiałam, że mimo wszystko nie poddał się i walczył o swoje życie, gdy tylko pojawiła się szansa na komunikowanie się ze światem. Jego upór jest naprawdę wielki. Cieszę się, że ten człowiek dostał takie a nie inne zakończenie. Zasługiwał na to i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Gorąco kibicowałam mu przez całą książkę by w końcu był szczęśliwy – wiem szalone skoro to książka na faktach, ale nie mogłam się powstrzymać. Martin jest fantastycznym człowiekiem i bardzo go polubiłam po tych trzystu stronach książki.

Od samego początku wiedziałam, że ocena książki nie będzie łatwa. Bałam się przyznać jej jakiekolwiek noty, ale cały czas po kilkudziesięciu pierwszych stronach miotała mi się tylko jedna: osiem, osiem, osiem. Nie wiem, czemu. Nie wiem, dlaczego nie mogę dać maksymalnej oceny. Może to przez okładkę, która wcale do mnie nie przemawia? Nie rozumiem jej do końca. Oczywiście mężczyzna wydostał się ze słoika, jakim było jego ciało, ale odnoszę wrażenie, że ta książka zasługuje na zdecydowanie inną i lepszą oprawę. Gdybym nie dostała jej do recenzji to raczej bym jej nie kupiła, chociaż wiem, że nie ocenia się książki po okładce.

Polecam! Warto poznać historię tego człowieka i przekonać się na własne oczy, że nigdy nie należy się poddawać.

„Nikt z nas nie wie, co potrafimy znieść, dopóki nie nadejdzie czas próby." ~ Martin Pistorius, Megan Lloyd Davies, Chłopiec duch. Prawdziwa opowieść o cudownym powrocie do życia, Kraków 2015, s. 142.

OCENA: 8/10

Cześć tu znowu ja. Gdyby nie egzemplarz recenzyjny to z pewnością ze swoim postem przybyłaby Tea, ale u nas już tak jest, że pierwszeństwo mają książki, które dostajemy od wydawnictw. Pozdrawiam i trzymajcie się ciepło w te chłodne dni. 

16 komentarzy:

  1. To co spotkało Martina jest naprawdę straszne - choroba zabrała mu na dobrą sprawę wszystko. Tym bardziej podziwiam takich właśnie ludzi, że nie poddają się, że walczą, że nie chcą być więźniami we własnym ciele! Książkę na pewno przeczytam, bo zdecydowanie warto się z nią zapoznać!

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie! A dla mojej przyszłej pani psycholog z pewnością będzie dobra ;)

      Usuń
  2. Chciałabym przeczytać tę książkę. Czytałam "Chce się żyć" Macieja Pieprzycy i bardzo mnie ona poruszyła. Tematyka jej jest podobna do ""Chłopiec duch" i mam przeczucie, że również i ona mogłaby się spodobać. :)

    Malutka uwaga - "fakt autentyczny" to tautologia (masło maślane). Nie ma faktów "nieautentycznych". Samo słowo "fakt" oznacza coś autentycznego. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkę polecam.

      Dzięki za zwrócenie uwagi ;). Poprawiłam już błąd ;)

      Usuń
  3. Czasami trzeba zaryzykować i sięgnąć po książkę, która nie od początku zachwyca :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Być może kiedyś się skusze, ale jeszcze nie teraz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ogromną nadzieję, że książka kiedyś wpadnie w Twoje ręce ;)

      Usuń
  5. Lubię takie zaskakujące książki:)
    https://sweetcruel.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no, naprawdę mnie zainteresowałaś...

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego typu historie mnie jak najbardziej poruszają i z chęcią przeczytam co stało się w życiu tego chłopca :)

    OdpowiedzUsuń