AUTOR: Martin Pistorius, Megan Lloyd
Davies
TYTUŁ ORYGINALNY: Ghost Boy. The
miraculous escape of a misdiagnosed boy trapped inside his own body
TŁUMACZ: Rafał
Śmietana
ROK WYDANIA: 2015
WYDAWNICTWO: Znak. Literanova
OPIS
Wszyscy myśleli,
że Martin, który jako dziecko zapadł na dziwną chorobę, jest tylko pustą
skorupą – ciałem sztucznie podtrzymywanym przy życiu. Nawet jego własna matka
życzyła mu, by wreszcie umarł.
Tymczasem w
pełni świadomy Martin przez 12 lat tkwił w sparaliżowanym ciele, które nie
pozwalało mu na kontakt ze światem. Mimo, że znalazł się w najstraszniejszej i
pozbawionej wyjścia pułapce, NIE STRACIŁ, WIARY I NADZIEI. Nieprawdopodobna
siła umysłu pozwoliła mu przetrwać. [1]
RECENZJA
Gdy dostałam
propozycję zrecenzowania książki o Martinie Pistoriusie nie do końca byłam
pewna czy tego chcę. Opis na okładce wydawał się bardzo zachęcający. Jednak
niepewność pozostała, ale postanowiłam zaryzykować i uwierzcie mi, że wcale
tego nie żałuję.
Zasiadłam do
książki pełna obaw, ale po kilku stronach dałam się wciągnąć w nieszczęśliwe
życie Martina, który przez pełne dwanaście lat swojego życia był normalnym
chłopcem, który miał kochająca rodzinę, przyjaciół i sprawność fizyczną. Nagle
z dnia na dzień stan jego zdrowia z powodu tajemniczej choroby zaczął ulegać
pogorszeniu i stał się po prostu roślinką. Pozostała mu tylko zdolność
myślenia, ale co z tego skoro najbliższym nie mógł dać znać, że żyje i że wcale
nie jest tak jak lekarze mówią? Tylko przypadek sprawił, że trafił do
specjalistycznego ośrodka, który umożliwił mu powrót do życia.
Pistorius nie
miał łatwego życia. Żył ze świadomością, że dla własnych rodziców i rodzeństwa jest
ciężarem. Przez wiele lat nikt nie pytał go o zdanie, czego chce tylko
odruchowo i machinalnie zaspokajali jego potrzeby fizjologiczne. A Martin był
człowiekiem, który cierpiał w milczeniu. Widział swoich rodziców, którzy
każdego dnia walczyli o niego. Chociaż z okładki bije do nas zdanie „ Nawet
jego własna matka życzyła mu, by wreszcie umarł” to nie dajcie się mu zwieść.
Jego mama wcale nie była potworem. Cierpiała, bo nie mogła mu pomóc. Była
gotowa poruszyć niebo i ziemię by przywrócić mu sprawność w ciele, a nic nie
była wstanie zrobić. Brakowało jej sił i sam Martin twierdzi, że nie ma o to do
niej żalu, bo potem, gdy pojawiła się drobna iskierka nadziei, kiedy zapalono w
nim gasnący płomień wiary w lepsze i trochę samodzielne życie ona rzuciła mu
się z pomocą, chcąc naprawić wyrządzone krzywdy. Chociaż po opisie z książki
byłam wrogo nastawiona do jego matki to im bardziej zaczynałam czytać tym
bardziej złość na kobietę mi przechodziła. Nie ulegało wątpliwości, że kochała
syna, ale musiała pamiętać też o jego rodzeństwie, które również potrzebowało
matki i ojca.
Przez wiele lat
Martin był traktowany przez pracowników różnych domów opieki, w których spędzał
dnie jak zło konieczne. Nie przez wszystkich oczywiście. Bywali tacy, którzy
chcieli mu pomóc i którzy wykonywali ten zawód z powołania a nie z musu. To, co
przeżył ten mężczyzna jest okropne. Czytałam książkę urywkami na zajęciach,
kiedy czekałam na zmianę slajdu i uwierzcie mi, że był moment, kiedy zaszkliły
mi się oczy. Ta książka poruszyła moje serce i moją duszę. Współczułam
Martinowi tego, co przeżył, ale jednocześnie podziwiałam, że mimo wszystko nie
poddał się i walczył o swoje życie, gdy tylko pojawiła się szansa na
komunikowanie się ze światem. Jego upór jest naprawdę wielki. Cieszę się, że
ten człowiek dostał takie a nie inne zakończenie. Zasługiwał na to i mówię to z
pełną odpowiedzialnością. Gorąco kibicowałam mu przez całą książkę by w końcu
był szczęśliwy – wiem szalone skoro to książka na faktach, ale
nie mogłam się powstrzymać. Martin jest fantastycznym człowiekiem i bardzo go
polubiłam po tych trzystu stronach książki.
Od samego
początku wiedziałam, że ocena książki nie będzie łatwa. Bałam się przyznać jej
jakiekolwiek noty, ale cały czas po kilkudziesięciu pierwszych stronach miotała
mi się tylko jedna: osiem, osiem, osiem. Nie wiem, czemu. Nie wiem, dlaczego
nie mogę dać maksymalnej oceny. Może to przez okładkę, która wcale do mnie nie
przemawia? Nie rozumiem jej do końca. Oczywiście mężczyzna wydostał się ze słoika,
jakim było jego ciało, ale odnoszę wrażenie, że ta książka zasługuje na zdecydowanie
inną i lepszą oprawę. Gdybym nie dostała jej do recenzji to raczej bym jej nie
kupiła, chociaż wiem, że nie ocenia się książki po okładce.
Polecam! Warto
poznać historię tego człowieka i przekonać się na własne oczy, że nigdy nie
należy się poddawać.
„Nikt z nas nie wie, co potrafimy znieść, dopóki nie nadejdzie czas próby." ~ Martin Pistorius, Megan Lloyd Davies, Chłopiec duch. Prawdziwa opowieść o cudownym powrocie do życia, Kraków 2015, s. 142.
OCENA: 8/10
Cześć tu znowu ja. Gdyby nie egzemplarz recenzyjny to z pewnością ze swoim postem przybyłaby Tea, ale u nas już tak jest, że pierwszeństwo mają książki, które dostajemy od wydawnictw. Pozdrawiam i trzymajcie się ciepło w te chłodne dni.
Cześć tu znowu ja. Gdyby nie egzemplarz recenzyjny to z pewnością ze swoim postem przybyłaby Tea, ale u nas już tak jest, że pierwszeństwo mają książki, które dostajemy od wydawnictw. Pozdrawiam i trzymajcie się ciepło w te chłodne dni.
To co spotkało Martina jest naprawdę straszne - choroba zabrała mu na dobrą sprawę wszystko. Tym bardziej podziwiam takich właśnie ludzi, że nie poddają się, że walczą, że nie chcą być więźniami we własnym ciele! Książkę na pewno przeczytam, bo zdecydowanie warto się z nią zapoznać!
OdpowiedzUsuńBuźka :*
Zdecydowanie! A dla mojej przyszłej pani psycholog z pewnością będzie dobra ;)
UsuńChciałabym przeczytać tę książkę. Czytałam "Chce się żyć" Macieja Pieprzycy i bardzo mnie ona poruszyła. Tematyka jej jest podobna do ""Chłopiec duch" i mam przeczucie, że również i ona mogłaby się spodobać. :)
OdpowiedzUsuńMalutka uwaga - "fakt autentyczny" to tautologia (masło maślane). Nie ma faktów "nieautentycznych". Samo słowo "fakt" oznacza coś autentycznego. ;)
Książkę polecam.
UsuńDzięki za zwrócenie uwagi ;). Poprawiłam już błąd ;)
Czasami trzeba zaryzykować i sięgnąć po książkę, która nie od początku zachwyca :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się :D
UsuńByć może kiedyś się skusze, ale jeszcze nie teraz :)
OdpowiedzUsuńMam ogromną nadzieję, że książka kiedyś wpadnie w Twoje ręce ;)
UsuńLubię takie zaskakujące książki:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com
Ja też lubię ;)
UsuńNo, no, naprawdę mnie zainteresowałaś...
OdpowiedzUsuńStarałam się :)
UsuńZapisuję tytuł :D
OdpowiedzUsuńDobry ruch! :D
UsuńTego typu historie mnie jak najbardziej poruszają i z chęcią przeczytam co stało się w życiu tego chłopca :)
OdpowiedzUsuńPolecam! Zdecydowanie ;)
Usuń