czwartek, 25 czerwca 2015

142. Miłość nie tylko do futbolu.


AUTOR: Emily Giffin
TYTUŁ ORYGINALNY: The One & Only
TŁUMACZ: Martyna Tomczak
ROK WYDANIA: 2014
WYDAWNICTWO: Otwarte

OPIS
 A jeśli ten jedyny, którego pragniesz, nie jest tym, którego powinnaś kochać... Czasem wymarzony książę z bajki okazuje się wielką pomyłką. Czasem ktoś, kto miał kochać, głęboko rani. Czasem miłość rodzi się tam, gdzie nikt się jej nie spodziewa. W życiu Shei wszystko jest pokręcone. Zamiast chodzić z matką na proszone obiadki, woli oglądać mecze. Zamiast cieszyć się, że ma chłopaka, który jest obiektem powszechnych westchnień, zastanawia się, czy to na pewno ten jeden jedyny. A jeśli nie on, to kto? I dlaczego nowe uczucie jest takie trudne? Czy Shea wybierze lojalność i przyjaźń, czy odważy się postawić wszystko na miłość? [1]


RECENZJA

    Moja skromna osoba trafiła ponownie na Emily Giffin, a to dzięki koleżance z którą pożyczamy sobie książki. Na wstępie wiedziałam, że nie będzie banalnie i faktycznie nie było. Powiem wam, że przeczułam w kościach, co się wydarzy i wcale mi się to nie spodobało, jednak dałam książce szansę i doczytałam do końca.
    Przenosimy się zatem w świat sportu, a dokładniej amerykańskiego uniwersyteckiego futbolu. Akcja dzieje się w Walker, mieście w stanie Teksas. Znajduje się tu uniwersytet z prężnie działającą drużyną futbolową, kierowaną przez lokalne bożyszcze, trenera Carra. Między nimi a Uniwersytetem w Teksasie toczy się mała wojenka o najlepszą ekipę w stanie, ale jest przecież ważniejsza sprawa jak rozgrywki ligowe i batalia o Mistrzostwo.
    Niestety historia zaczyna się w smutnym momencie. Ukochana żona trenera, Connie, umiera na raka. Uwielbiało ją całe miasto, a zwłaszcza zawodnicy drużyny. Na pogrzebie gromadzi się całkiem sporo osób. Najbliżsi to córka Lucy z mężem, syn Lawton i oczywiście pan Carr. Jednak narracja prowadzona jest w pierwszej osobie z punktu widzenia zupełnie kogoś innego.
     Shea to przyjaciółka Lucy chyba od samego poczęcia. Ich matki przyjaźniły się ze sobą i ta więź przeszła na ich córki. Oczywiście wszyscy razem kibicowali Walker. Główna bohaterka ukończyła rodzimy uniwersytet i została w nim, pracując w dziale sportowym. Lubi swoją pracę, uwielbia futbol i, jak wszyscy, wielbi  trenera Carra. Jej chłopak Miller jest byłym graczem drużyny, też ciągle pozostającym w świecie futbolu. Rodzice Shei mają dość skomplikowaną relację. Ojciec nie mieszka z nimi, gdyż wrócił do pierwszej żony i córki, dlatego dziewczyna za wzór mężczyzny od dziecka uważała właśnie ojca przyjaciółki. Można nawet powiedzieć, że dogaduje się z nim lepiej niż Lucy.
     Wszyscy muszą pozbierać się z życiowego dramatu w rodzinie Carrów, a motywacją jest nadchodzące rozpoczęcie sezonu. Najciężej znosi wszystko właśnie Lucy. Ze względu na brak zamiłowania do futbolu, ciężko jej zrozumieć ojca, przyjaciółkę i wielu innych ludzi. W jej życiu musi panować porządek, dąży do perfekcyjności i chciałaby mieć nad wszystkim kontrolę, zwłaszcza nad ojcem, który za nic nie stosuje się do jej próśb. Jednak do mężczyzny najłatwiej trafia Shea.
     Rozmowy między „Małą” a trenerem wcale nie kręcą się tylko wokół futbolu, a Carr martwi się jej przyszłością i zmusza ją do refleksji nad własnym życiem. To dzięki niemu dziewczyna postanawia zmienić pracę, zostawić chłopaka i spróbować wycisnąć z życia coś więcej. Jednak potem musi stawić czoła dylematowi, czy potrafi być obiektywną dziennikarką i stłumić w sobie miłość do ukochanej drużyny na rzecz racjonalnych tekstów. W dodatku los zsyła jej nieziemskiego faceta, gwiazdora, rozgrywającego zawodowej ligi futbolu, pochodzącego z Walker, Rayana.
     Autorka poruszyła tutaj bardzo dużo ważnych spraw. Pokazała przechodzenie żałoby na różne sposoby, skomplikowane relacje rodzinne i ponowne budowanie tych więzi, odgrzebywanie spraw z przeszłości, przyjaźni wystawionej na wielką próbę, a przede wszystkim kilka rodzajów trudnej miłości. Może i banał, ale jak dla mnie bardzo pasuje tu podsumowanie, że nie wszystko jest takie, jak się nam wydaje. Przynajmniej dopóki nie poznamy prawdy i kilku punktów widzenia.
     Czytałam książkę z chęcią i zaciekawieniem, mimo trochę sprzecznych uczuć, co do fabuły. Autorka naprawdę się postarała, żeby oddać sportowy klimat. Dużo języka futbolu, ale jak najbardziej można się odnaleźć, nie zniechęca. Pewnie bardziej bym rozumiała treść o siatkówce, ale cóż. Ameryka.
     Może trochę zdradzę fabułę, ale chciałabym napisać, co mnie najbardziej poruszyło. Jak dla mnie, wielki plus za opis relacji Shei z ojcem. Tutaj wylałam morze łez, ale jakimś cudem nie pobrudziłam książki. Kolejna rzecz to toksyczny związek i przemoc. Temat poniekąd mi bliski, dlatego chłonęłam każde słowo i nie zawiodłam się na autorce, bo nie zrobiła z dziewczyny głupiutkiej panienki. Chyba bardziej trafiły do mnie poboczne wątki niż to, wokół czego kręci się cała akcja. Po prostu nie potrafiłam za bardzo ogarnąć rozumem całej sytuacji i nie jestem w stanie siebie wyobrazić siebie na miejscu bohaterki. Mimo wszystko, brawa za odważny temat i udźwignięcie tego.

„Zawsze utrzymywałam, że prawdziwi fani są jak kochający rodzice, wiecznie zatrwożeni perspektywą nieszczęścia, które może się przytrafić ich dzieciom. Miłość sprawia, że wszędzie wokół dostrzegamy niebezpieczeństwo.” ~ Emily Giffin, Ten jedyny, Kraków 2014, s. 381.

OCENA: 7/10
_ _ _ _ _

Dobra, mam nadzieję, że zachęciłam, bo mimo wszystko warto. Polubiłam tą autorkę, naprawdę. Wyciska ze mnie łzy i u niej nigdy nie kręci się tylko i wyłącznie wokół miłości dwóch bohaterów. Moja sesja powoli finiszuje, bardzo nie chce mi się nic. Poczytałabym coś kurde! Coś innego niż notatki :(

[1] – opis pochodzi z okładki książki

10 komentarzy:

  1. Książki Griffin mogę czytać w kółko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dopiero po dwóch, ale też mi się podobają :)

      Usuń
  2. Piłka, piłka, piłka...
    W sumie po ciężkiej walce z górą notatek z chemii mam nastrój właśnie na jakąś obyczajówkę, ale od "Tego jedynego" odstrasza mnie futbol. Nienawidzę sportów i pewnie nigdy ich nie polubię, tak więc czytanie książki utrzymanej w sportowym klimacie... To się nie może dobrze skończyć.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ruszaj po obyczajówki bez sportu. Takich nawet więcej :) W tej książce to dość ważny element.

      Usuń
  3. Czeka na swoją kolejkę, więc pewnie kiedyś ją przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tej autorki czytałam "Coś pożyczonego" i książka nawet mi się podobała. Taka lekka i niewymagająca lektura. Po "Ten jedyny" może też kiedyś sięgnę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, nie zmuszają do jakiegoś wielkiego wysiłku umysłowego. Jak dla mnie porusza ważne tematy :)

      Usuń
  5. Słyszałam same pozytywne opinie o tej książce,więc muszę przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń