AUTOR: Heidi
Rehn
TYTUŁ
ORYGINALNY: Wundärztin
TŁUMACZ:
Aldona Zaniewska
ROK WYDANIA:
2012
WYDAWNICTWO:
Świat Książki
OPIS
Skomplikowane
dzieje zakazanej miłości na tle krwawej wojny trzydziestoletniej. Podczas wielkiego
pożaru i rzezi w Magdeburgu sześcioletnia Magdalena zostaje cudem uratowana
przez kilkunastoletniego Erika. Odtąd nie rozstaje się ze wspomnieniem o nim i
bursztynowym talizmanem, który dostała od chłopca. Po latach ich drogi znów się
łączą, a młodzi zakochują się w sobie. Niestety, dawna waśń, która poróżniła
ich ojców, sprawia, że nie mogą być razem. Tylko czy można uciec przed
miłością? Wojenne pożoga, rozstania i przeciwności - niezapomniana odyseja
odważnej dziewczyny, niosącej pomoc chorym i rannym, i szukającej ukochanego w
wojennym zamęcie… [1]
RECENZJA
No i stało
się po raz kolejny! Mocno tłukąc się pięścią w pierś i głośno lamentując, że to
tylko i wyłącznie moja wina spuszczam głowę, aby z pokorą przyznać się do
popełnionego przez siebie błędu! Znowu! Podczas swojej ostatniej wizyty do
biblioteki, widząc na jednej z półek książkę Heidi Rehn najzwyczajniej w
świecie poleciałam na ładną okładkę no i mam za swoje! Będąc „okładkową
blacharą” sama siebie skazałam na tyle stron ciągłej irytacji! Tak moi Drodzy,
dobrze się spodziewacie, poniższa recenzja nie będzie wcale, a wcale pozytywna!
Od czego by
tu zacząć? No oczywiście od fabuły! Naszą główną bohaterkę – Magdalenę,
poznajemy w momencie, gdy w wieku sześciu lat znajduję się w samym środku wielkiego
pożaru i rzezi w Magdeburgu. Popadająca w ogromne kłopoty dziewczynka jest
przekonana o tym, że już nigdy nie zobaczy swoich rodziców i kuzynki, którą po
śmierci matki przygarnęła matka Magdaleny. Jednak wtedy pomaga jej niewiele
starszy Erik. Rozstając się z nim, chłopczyk daje jej swój talizman –
bursztynowy wisiorek, który od tej pory ma ją chronić. Ich losy ponownie łączą
się kilka lat później i z miejsca przeobrażają się w ogromną, szaleńczą miłość!
Wydawać by się mogło, że młodzi zakochani ludzie muszą być bardzo szczęśliwi,
niemniej jednak brak akceptacji ich związku ze strony rodziny dziewczyny
sprawia, że muszą się ukrywać. Jednak pewnego dnia Erik tak po prostu znika –
nikt nie wie co się z nim stało, ani
gdzie jest. Magdalena zostaje bez ukochanego… ale pod jej sercem zaczyna
rosnąć nowe życie. Kiedy dwa lata później, Magdalena znów spotyka Erika, ten
jedną nogą jest na drugim świecie. Jako fleczarka rudowłosa dziewczyna robi
wszystko, żeby przywrócić mu zdrowie. Niemniej jednak Erika, nazwanego zdrajcą,
i tak czekać ma śmierć – przewodzący carskim taborem zarządził jego widowiskową
egzekucje! Magdalena szybko podejmuje ważną decyzję – musi pomóc ukochanemu
uciec! No i tutaj się zatrzymam. Przyznam się szczerze, że czytając opis
czekałam na coś lepszego, a dostałam ot zwyczajną, bardzo przewidywalną i nic
nie wznoszącą historię. Akcja wlokła się jak flaki z olejem, nic interesującego
nie miało miejsce, a widniejące na okładce słowa: „wojenne pożoga, rozstania i
przeciwności” to tylko takie mrzonki. Mamy również wątek miłosny, wszakże
właśnie na tym oparta jest cała powieść. Mówiłam już, że nie jestem
romantyczką? Książka Heide Rehn tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziła!
Matko, tak przedstawione uczucie dwóch osób w ogóle do mnie nie przemawia.
Mdłe, nieciekawe i niezwykle intrygujące! Jezu! Co to miało być?! Po prostu
koszmarne! Jeśli taki obraz miłości miał być głównym przesłaniem powieści no to
ja podziękuję! Niestety, ani fabuła, ani pomysł, ani dynamizm akcji - a raczej
jego brak, mnie nie zadowolił! Jeden wielki koszmar!
No to
idziemy teraz do bohaterów! O na to czekałam! Na początku Magdalena! Jezu! Cóż
to za koszmarne babsko! Taka cudowna, taka wspaniała, taka idealna! I jaka
wierna! I jak ją wszyscy uwielbiają! No po prostu gdybym mogła to od razu
wrzuciłabym ją na stos i niech się smaży! Porażające było dla mnie to czego
dopuściła się autorka, mianowicie stworzyła (ba, jakie duże słowo!) –
przerysowała postaci, które są mdłe, które niczym się nie wyróżniają, a swoją
przewidywalnością wywołują w czytelniku jedynie frustracje. Denerwujący był
również kontrast zastosowany w przedstawieniu Magdaleny z jej kuzynką
Elisabeth. Podczas gdy blond Elisabeth została zaprezentowana czytelnikom jako,
delikatnie mówiąc, ladacznica latająca na facetów, o tyle ruda Magdalena to
prawdziwy anioł czystości i niewinności, prawie-dziewica, wzór cnót! No i
jeszcze Erik! W sumie o nim zbyt dużo nie wiemy, ale sam jego sposób bycia
jakoś do mnie nie przemówił. Nie zapałałam do niego nawet krztą sympatii i z przyjemnością
przygotowałabym mu drugi stoik.. tuż obok ukochanej! A jak jeszcze jesteśmy w
kategorii bohaterów – to co zrobiła Heidi Rehn pod sam koniec, a więc kwestia
wyeliminowania „niepotrzebnych postaci” (kuzynki i przyjaciela Magdaleny),
zasługuje tylko i wyłącznie na jedynkę z dwoma minusami!
Został nam
jeszcze język! Tak sztywny i usypiający, ze o matulu! Dialogi były mdłe,
nieciekawe i tylko powiększały moją frustrację. Nawet poprawność techniczna
mnie tutaj nie przekonuje. Niezwykle ciężko czyta się coś co w żadnym elemencie
nie daje chociaż odrobiny przyjemności.
Tak więc już
kończąc jeden jedyny punkt przyznaję za okładkę, która niestety po raz kolejny
okazała się być moją zgubą. Tea, w ogóle nie uczysz się na błędach!
„Mówiłam ci przecież: zawszę cię znajdę, nieważne, gdzie się podziewasz, i nie ważne, czy znam twoje tajemnice. Po prostu nie uciekniesz ode mnie.” ~ Heidi Rehn, Kobieta z bursztynowym amuletem, Warszawa 2012, s. 539
OCENA: 1/10
Dobry
wieczór! Jak tam nastroje przed weekendem? Ja już nie mogę się doczekać – jutro
w końcu się wyśpię!
[1] Opis
pochodzi ze strony wydawnictwa
Hahahaha!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz ile razy śmiałam się podczas czytania tej recenzji :D
Tea Bezlitosna Pierwsza na Kreatywnej Alternatywnej rządzi jedynkami jak nikt! :D
Hahaha, czekam aż sama będziesz czytała powyższą książkę :D Założę się, że mi gałęzie do stosów będziesz przynosić! :D
UsuńUważaj i pamiętaj, że nasze gusta czytelnicze są bardzo różne :P
UsuńJa też czasem na książkę kusze się ze względu na okładkę i tak jak ty czuje później frustracje. Powyższa książka nie w moich klimatach :) I dobrze skoro jest tak słaba.
OdpowiedzUsuńBardzo słaba, koszmarna wręcz!
UsuńPodziękuję...
OdpowiedzUsuńI naprawdę współczuję poświęconego czasu!
Nie ma nic gorszego niż kiepska książka!
Dokładnie!
UsuńJaka przepiękna okładka... za to ocena skutecznie mnie odstrasza ;)
OdpowiedzUsuńTa okładka niestety mnie zgubiła :(
UsuńTaki Romeo i Julia? :D
OdpowiedzUsuńTaaaa... tylko, że niedorobieni :D
UsuńOkładka czasami bywa zdradliwa . Ojj,Kochana masz strasznego pecha do takich książek ostatnio ;3 Oczywiście,nie mam zamiaru sięgać po "Kobietę z bursztynowym amuletem" ;)
OdpowiedzUsuńNie będę Cię od tego zamiaru odciągać :D
UsuńOkładki mnie również biorą, ale na szczęście innego typu. Tej bym nie wybrała :D
OdpowiedzUsuńJa niestety coraz częściej się przekonuje, że jak jestem "okładkową blacharą" to źle kończę -,-
UsuńKsiążka raczej nie dla mnie. Nienawidzę nudnych i sztywnych dialogów, więc raczej zasnęłabym podczas lektury tej pozycji :<
OdpowiedzUsuńTo bardzo prawdopodobne, ja sama unikałam czytania jej w pozycji leżącej - z wiadomych przyczyn :D
UsuńAh, też bym poleciała na okładkę. To bardzo zły nawyk bo wielokrotnie można się naciąć. Dobra książka z cudowną okładką? Strasznie rzadko się zdarza. Te słabe pozycje w reguły mają śliczne okładki by się dobrze sprzedać ;/
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
Dokładnie! A my doskonale o tym wiemy i mimo wszystko nadal dajemy się na to nabrać :(
UsuńJuż na początku sama dałaś sobie policzek, a przy okazji mnie rozbawiłaś. Okładkowa blachara. Zapiszę to gdzieś sobie! ;) Już wiem, co unikać szerokim łukiem, kijem nie tknę! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Złotousta Tea! :D
Usuńto ja grzecznie podziękuję.
OdpowiedzUsuńnie dość, że kategoria to nie moja bajka, to ogólne wrażenie bardzo kiepskie :)
Bardzo kiepskie, niestety! Ostatnio w ogóle nie mam szczęścia do książek :(
UsuńJeśli bym sięgnęła, to przed tą recenzją :D po już nie mam ochoty, skutecznie odstraszasz.
OdpowiedzUsuń