czwartek, 18 września 2014

075. Nie taka wybitna "Maska" jak ją malują

AUTOR: Dean Koontz  
TYTUŁ ORYGINALNY: The Mask  
TŁUMACZ: Hanna Milewska
ROK WYDANIA: 2010
WYDAWNICTWO:  Albatros Andrzej Kuryłowicz

OPIS
Carol Tracy wraz z mężem Paulem pragną zaadoptować dziecko ; w trakcie spotkania z adwokatem rozpoczyna się ogromna burza, żywioł, którego błyskawice uderzają w okna biura O'Briana, lekko go raniąc. Pozostałej dwójce bohaterów nic się nie stało, jednak od tej pory Carol prześladuje myśl, iż coś nadludzkiego próbuje przeszkodzić im w adopcji. Zagubione dokumenty potwierdzają jej tezę. Od tej pory małżeństwo, oraz kobieta, która wychowywała Carol są świadkami dziwnych wydarzeń- ataków domowego pupila, odgłosu siekiery wydobywającego się z nieznanego źródła oraz wypadku, w którym nieznacznie ucierpiała dziewczynka. W szpitalu- z powodu amnezji dziewczyny - nazwano ją Jane Doe. Carol poczuła odpowiedzialność względem nastolatki- po kilku odwiedzinach nawiązała z nią pewnego rodzaju więź. Ze wszystkich sił stara się pomóc Jane w przywróceniu pamięci za pomocą hipnozy. W trakcie okazuje się jednak, że Jane w swoim ciele wcale nie jest sama ... [1]

RECENZJA
Jest to moja pierwsza styczność z Koontzem i mam dość mieszane odczucia. Ktoś mi kiedyś powiedział, że jak się uwielbia Kinga (jak ja) to do Koontza już się człowiek nie przekona. Cóż może nie do końca to jest prawda. To nie tak, że zaprę się i nie przeczytam już nigdy żadnej pozycji tego autora. Po prostu bardziej mnie rozczarował niż zaczarował.
Po pierwsze książkę otwiera prolog. Niby nic nadzwyczajnego i za co niby dałabym tam minus. Prolog jest w co drugiej pozycji, więc o co mi chodzi? Chodzi mi o to, że autor w zasadzie wyłożył nam wszystko na tacy. Gdy ktoś szybciej spostrzega niektóre wątki niż pozostali czytelnicy to już po trzech rozdziałach wie co się dzieje i znika sens czytania, bo jak chce się dowiedzieć czy główna postać przeżyje to wystarczy przeczytać dwie ostatnie strony całej powieści.
Po drugie główne postacie były takie nijakie. Żadna z nich się nie wyróżniała. Każda z nich odnosiła sukcesy na pozycji zawodowej i w sumie w życiu prywatnym też wiodło się całkiem nie źle. Carol jest wziętą panią psychiatry z tytułem naukowym doktora a jej mąż również odnosi sukcesy w swojej dziedzinie, której nie zapamiętałam (ewidentnie to znaczy o bezosobowości postaci, bo w przeciwnym wypadku zapamiętałabym każdy najmniejszy szczegół dotyczący Paula Tracy). Carol nie miała łatwego dzieciństwa. Rodzice, którzy za nic jej nie rozumieli i nawet się nią nie interesowali. Wpadła w złe towarzystwo i tylko dzięki Grace Mitowski udało jej się wyjść na prostą. Jednak popełniła jeden wielki błąd gdy miała piętnaście lat i od tego momentu nie może mieć dziecka. Jest bezpłodna dlatego poznajemy ich podczas procedury adopcyjnej. I w sumie nic więcej o nich nie można powiedzieć.
Po trzecie główna postać Jane Doe jest niezwykle denerwująca. Autor za nic nie próbował zrobić z niej ludzkiej osoby. Dziewczyna nie wie kim jest i skąd pochodzi. I w sumie wcale nie jest tym przejęte. Przyjmuje wszystko z niezwykłą swobodą co nie daje jej tonu naturalności. Niestety.
Jeśli zaś chodzi o akcję to autor wymyślił świetną intrygę, ale gdyby nie ten prolog. Gdyby nie naprowadzający na wszystko prolog to cała książka byłaby wybitna i biła na głowę dzieła Kinga. Oczywiście było kilka fragmentów, które mnie zaskoczyły (nie mogę zdradzić jakiś, bo bym zdradzała wątki fabuły), ale to było za mało by zaskoczyć mnie tą książką.
Kilka razy po plecach przebiegł mi dreszcz strachu gdy wczytywałam się w opisy Koontza – to muszę oddać, że mistrzem napięcia i opisów jest, bo nawet bałam się zasnąć. To wszystko wydało się jednak trochę za mało by dostać wybitną oceną.
Czy sięgnę po kolejne propozycje tego autora? Z pewnością, bo ciężko ocenić mi jego styl po jednej książce, więc dam szanse. Podobnie jak przy tej powieści będę miała dość wysokie oczekiwania, bo coś we mnie zaskoczyło i w jakiś sposób polubiłam tego autora, ale do wielkiej miłości musi jeszcze wiele kartek w książce upłynąć. 
"Jeśli myślisz, że odchodzisz od zmysłów, musisz być całkowicie normalna, gdyż szaleniec nie ma takich wątpliwości." ~ Dean Koontz, Maska, Poznań 2010 , s.40.
OCENA: 6/10
[1] Opis pochodzi  z tyłu książki

Mam małe pytanie. A w zasadzie z Tea mamy. Chcemy urządzić konkrus. Jesteście zainteresowani? :) Dajcie znać :). Do wygrania oczywiście książka ;)

8 komentarzy:

  1. Maska, od tej książki zaczęła się moja przygoda z Koontzem. Pamiętam, że miałam wtedy takie małe combo - w trzy czy cztery dni połknęłam 3 jego książki ;D A polecam bardzo gorąco Trzynastu Apostołów i Opiekunów :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Za Koontz'em aż tak nie przepadam, głównie za sprawą przerażających (dla mnie), fantastycznych elementów, jednakże pierwsza jego książka, którą przeczytałam, szybko trafiła na listę bardziej lubianych przeze mnie książek. Jest to "Przepowiednia", którą gorąco polecam :)
    Co do konkursu, zależy od tytułu książki do wygrania :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś rozpoczęłam lekturę "Inwazji" tegoż autora, ale niestety lektura okazała się niewypałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często tak się zdarza. Mnie akurat "Maska" jakoś bardzo nie odrzuciła, ale myślę, że dam mu jeszcze jakąs szansę :)

      Usuń