AUTOR: Dean
Koontz
TYTUŁ
ORYGINALNY: The Mask
TŁUMACZ: Hanna
Milewska
ROK WYDANIA:
2010
WYDAWNICTWO: Albatros Andrzej Kuryłowicz
OPIS
Carol Tracy wraz z mężem Paulem pragną zaadoptować dziecko ; w trakcie
spotkania z adwokatem rozpoczyna się ogromna burza, żywioł, którego błyskawice
uderzają w okna biura O'Briana, lekko go raniąc. Pozostałej dwójce bohaterów
nic się nie stało, jednak od tej pory Carol prześladuje myśl, iż coś
nadludzkiego próbuje przeszkodzić im w adopcji. Zagubione dokumenty
potwierdzają jej tezę. Od tej pory małżeństwo, oraz kobieta, która wychowywała
Carol są świadkami dziwnych wydarzeń- ataków domowego pupila, odgłosu siekiery
wydobywającego się z nieznanego źródła oraz wypadku, w którym nieznacznie
ucierpiała dziewczynka. W szpitalu- z powodu amnezji dziewczyny - nazwano ją
Jane Doe. Carol poczuła odpowiedzialność względem nastolatki- po kilku
odwiedzinach nawiązała z nią pewnego rodzaju więź. Ze wszystkich sił stara się
pomóc Jane w przywróceniu pamięci za pomocą hipnozy. W trakcie okazuje się
jednak, że Jane w swoim ciele wcale nie jest sama ... [1]
RECENZJA
Jest to moja pierwsza styczność
z Koontzem i mam dość mieszane odczucia. Ktoś mi kiedyś powiedział, że jak się
uwielbia Kinga (jak ja) to do Koontza już się człowiek nie przekona. Cóż może
nie do końca to jest prawda. To nie tak, że zaprę się i nie przeczytam już
nigdy żadnej pozycji tego autora. Po prostu bardziej mnie rozczarował niż
zaczarował.
Po pierwsze książkę otwiera
prolog. Niby nic nadzwyczajnego i za co niby dałabym tam minus. Prolog jest w
co drugiej pozycji, więc o co mi chodzi? Chodzi mi o to, że autor w zasadzie
wyłożył nam wszystko na tacy. Gdy ktoś szybciej spostrzega niektóre wątki niż
pozostali czytelnicy to już po trzech rozdziałach wie co się dzieje i znika
sens czytania, bo jak chce się dowiedzieć czy główna postać przeżyje to
wystarczy przeczytać dwie ostatnie strony całej powieści.
Po drugie główne postacie były
takie nijakie. Żadna z nich się nie wyróżniała. Każda z nich odnosiła sukcesy
na pozycji zawodowej i w sumie w życiu prywatnym też wiodło się całkiem nie
źle. Carol jest wziętą panią psychiatry z tytułem naukowym doktora a jej mąż również
odnosi sukcesy w swojej dziedzinie, której nie zapamiętałam (ewidentnie to
znaczy o bezosobowości postaci, bo w przeciwnym wypadku zapamiętałabym każdy
najmniejszy szczegół dotyczący Paula Tracy). Carol nie miała łatwego
dzieciństwa. Rodzice, którzy za nic jej nie rozumieli i nawet się nią nie
interesowali. Wpadła w złe towarzystwo i tylko dzięki Grace Mitowski udało jej
się wyjść na prostą. Jednak popełniła jeden wielki błąd gdy miała piętnaście
lat i od tego momentu nie może mieć dziecka. Jest bezpłodna dlatego poznajemy
ich podczas procedury adopcyjnej. I w sumie nic więcej o nich nie można
powiedzieć.
Po trzecie główna postać Jane
Doe jest niezwykle denerwująca. Autor za nic nie próbował zrobić z niej
ludzkiej osoby. Dziewczyna nie wie kim jest i skąd pochodzi. I w sumie wcale
nie jest tym przejęte. Przyjmuje wszystko z niezwykłą swobodą co nie daje jej
tonu naturalności. Niestety.
Jeśli zaś chodzi o akcję to
autor wymyślił świetną intrygę, ale gdyby nie ten prolog. Gdyby nie
naprowadzający na wszystko prolog to cała książka byłaby wybitna i biła na
głowę dzieła Kinga. Oczywiście było kilka fragmentów, które mnie zaskoczyły
(nie mogę zdradzić jakiś, bo bym zdradzała wątki fabuły), ale to było za mało
by zaskoczyć mnie tą książką.
Kilka razy po plecach przebiegł
mi dreszcz strachu gdy wczytywałam się w opisy Koontza – to muszę oddać, że
mistrzem napięcia i opisów jest, bo nawet bałam się zasnąć. To wszystko wydało
się jednak trochę za mało by dostać wybitną oceną.
Czy sięgnę po kolejne propozycje
tego autora? Z pewnością, bo ciężko ocenić mi jego styl po jednej książce, więc
dam szanse. Podobnie jak przy tej powieści będę miała dość wysokie oczekiwania,
bo coś we mnie zaskoczyło i w jakiś sposób polubiłam tego autora, ale do
wielkiej miłości musi jeszcze wiele kartek w książce upłynąć.
"Jeśli myślisz, że odchodzisz od zmysłów, musisz być całkowicie normalna, gdyż szaleniec nie ma takich wątpliwości." ~ Dean Koontz, Maska, Poznań 2010 , s.40.
OCENA: 6/10
[1] Opis pochodzi z
tyłu książki
Mam małe pytanie. A w zasadzie z Tea mamy. Chcemy urządzić konkrus. Jesteście zainteresowani? :) Dajcie znać :). Do wygrania oczywiście książka ;)
Mam małe pytanie. A w zasadzie z Tea mamy. Chcemy urządzić konkrus. Jesteście zainteresowani? :) Dajcie znać :). Do wygrania oczywiście książka ;)
Maska, od tej książki zaczęła się moja przygoda z Koontzem. Pamiętam, że miałam wtedy takie małe combo - w trzy czy cztery dni połknęłam 3 jego książki ;D A polecam bardzo gorąco Trzynastu Apostołów i Opiekunów :D
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś :D
UsuńZa Koontz'em aż tak nie przepadam, głównie za sprawą przerażających (dla mnie), fantastycznych elementów, jednakże pierwsza jego książka, którą przeczytałam, szybko trafiła na listę bardziej lubianych przeze mnie książek. Jest to "Przepowiednia", którą gorąco polecam :)
OdpowiedzUsuńCo do konkursu, zależy od tytułu książki do wygrania :D
Pozdrawiam ;)
Zapamiętam tytuł :)
UsuńCo do książki to jest to kryminał Agaty Christie :)
O! To warto powalczyć :D
UsuńZachęcam! :D
UsuńKiedyś rozpoczęłam lekturę "Inwazji" tegoż autora, ale niestety lektura okazała się niewypałem.
OdpowiedzUsuńCzęsto tak się zdarza. Mnie akurat "Maska" jakoś bardzo nie odrzuciła, ale myślę, że dam mu jeszcze jakąs szansę :)
Usuń