poniedziałek, 31 marca 2014

034. "American Hustle" czyli zacytujmy Elektryczne Gitary "Co ja tutaj robię uuuuu..."

TYTUŁ ORYGINALNY: American Hustle
GATUNEK: Dramat, Kryminał
PRODUKCJA: USA
PREMIERA:  31 stycznia 2014 (Polska), 12 grudnia 2013 (świat)
REŻYSERIA:  David O. Russell
SCENARIUSZ:  Eric Singer, David O. Russell

OPIS
Irving Rosenfeld jest zawodowym oszustem, który wraz z partnerką i kochanką Sydney Prosser zostaje wmanewrowany do współpracy z FBI. Niezrównoważony agent FBI Richie DiMaso wciąga parę w niebezpieczny i pociągający świat wpływowych lobbystów i mafii. Poznają zapalczywego Carmine Polito, polityka z New Jersey, tkwiącego w samym środku działań prowadzonych przez oszustów i agentów federalnych. Tymczasem żona Irvinga, Rosalyn, przygotowuje własny plan. [1]

RECENZJA
                Co mogę dobrego powiedzieć o tym filmie? Chyba nic, ale będę się starała. Plusem jest to… obsada. Sama śmietanka, aktorów, których lubię: Bradley Cooper, Jennifer Lawrence oraz cudowna rudowłosa Amy Adams i na tym kończą się wszystkie zalety tego filmu. Uwierzcie mi, że szłam na ten film z wielkimi nadziejami, ale rozczarowałam się ogromnie. Co z tego, że same gwiazdy jak w filmie nic się nie dzieje? Nuda, nuda, nuda. Dosłownie flaki z olejem…
                Mamy Richiego DiMaso, który jest niezrównoważonym agentem FBI i dla niego żadne zasady dotyczące prowadzonych śledztw nie mają znaczenia. Dąży po trupach do celu – dosłownie. Nie wacha się nawet przed użyciem przemocy wobec swoich pracowników. Podstępem łapie oszustów Irvinga Rosenfelda i jego kochankę Sydney Prosser i zmusza ich do współpracy z FBI. Mają mu pomóc w schwytaniu wielu poważniejszych oszustów, w tym tych ze świata polityki. Układ jest prosty: oni mu sprzedają kilka grubych rybek, a on im gwarantuje niskie więzienie. Wszystko powinno pójść, ładnie, zgrabnie i przyjemnie, ale… Oczywiście pozostaje jedno małe ale, które brzmi: nie zadzieraj z oszustami.
                W sumie podczas całego filmu nic się nie dzieje. Oczywiście nie spodziewałam się masy agentów, którzy będą drzeć się ‘Gleba! No mówię gleba’, ale no come on! Litości dla biednej Spark nie było. Siedziałam ponad dwie godziny w kinie, a w głowie leciała mi piosenka Elektrycznych Gitar ‘Co ja tutaj robię uuuu…’. Serio. Jeszcze trochę i zaczęłabym wyć na całą salę kinową. I mam też jeszcze jedno pytanie: To miała być komedia? Jeśli tak to chyba dla nieboszczyków. Ja nie uśmiałam się na niej wcale, więc zupełnie nie wiem za co ten film zgarną Złotego Globa w kategorii ‘Najlepsza komedia lub musical roku 2014’, a z musicalem to tym bardziej nie miało nic wspólnego!
                Co do samej gry aktorskiej to powiedzmy sobie szczerze też nie powala. Role Bradley’a Coopera i Jennifer Lawrence jakoś ratują ten film. I ona i on grają dość charakterystyczne postacie, które do poczytalnych nie należą. Jednak są tylko kroplą w morzu potrzeb.
                Zupełnie nie rozumiem zachwytów nad tym filmem. Serio. Nudny jak flaki z olejem. Nic się nie działo. Ani to kryminał, ani dramat ani komedia… Możliwe, że nie wyczułam klimatu filmu, ale cóż… No sorry, taki mam gust. Oczekiwałam wiele, a dostałam jedno wielkie nic o wielkich nagrodach, w które zaczynam wątpić. Bo skoro taka aktorka jak Jennifer dostaje Oskara za dość słabą rolę w „Poradniku pozytywnego myślenia” a taki Leonardo DiCaprio od kilku lat nie może go dostać, a grywa coraz to lepsze role to mija się to wszystko z celem. Mimo wszystko liczę, że w końcu i mój ulubieniec dostanie to najwyższe odznaczenie dla każdego aktora.
OCENA: 3/10

[1] Opis pochodzi ze strony wikipedia.pl

Bądźmy szczerzy... Ja zupełnie nie wiem czym zachwycać się w tym filmie. A Wy widzieliście? Co sądzicie? 
Lady Spark 

3 komentarze:

  1. Ja w tym filmie lubię praktycznie wszystkich: od Coopera, który jest identyczny jak Facu Arana, czyli mój ulubieniec z dzieciństwa do pary z Natalią Oreiro; przez Adams i Lawrence, które najwyraźniej jednocześnie potrafią grać w filmach dla dzieci i młodzieży ("Zaczarowana" i ofc "Igrzyska śmierci"), a także ubierać kiecki z dekoltami do pępka to mało. No i nie zapomnijmy o Rennerze, którego kocham od.. w sumie to Mission Impossible, Dziedzictwa Bourne'a czy ofc produkcjach Marvela. Dodatkowo Bale, który dla mnie jest aktorem kompletnym - chudnie, tyje lub nabiera masy mięśniowej w zależności od potrzeb. A w AH zrobił z siebie.. no grubaska z ładnym uśmiechem.
    Ogólnie też spodziewałam się cudów, a w sumie skończyło się jak się skończyło. Choć w skali 1-10 dałabym jednak takie 4,5 :)
    Pozdrawiam, Anna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oglądałam, ale jakoś mnie do niego nie ciągnie :) dobra obsada to za mało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba wykasuję ten film z mojej listy na filmwebie"Chcę obejrzeć" nie byłam do niego przekonana po zwiastunach. Pchnęły mnie do niego tylko pozytywne recenzje i ochy i achy za oceanu, Jednak chyba wolę zaufać komuś kogo znam wiec zaufam Lady Spark, może kiedyś w dalekiej przyszłości go obejrzę, na razie ucieknie on na sam koniec mojej listy filmów do nadrobienia

    OdpowiedzUsuń