AUTOR: Lucy Maud Montgomery
TYTUŁ ORYGINALNY: Anne of the Island
SERIA: Ania z Zielonego WzgórzaTOM: Trzeci
TŁUMACZ: Janina Zawisza-Krasucka
ROK WYDANIA: 2009
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie
OPIS
Czas pędzi nieubłaganie: z
trzpiotowatej dziewczynki i zadziornego podlotka panna Shirley zmienia się w
uroczą studentkę. W trakcie studiów na uniwersytecie Ania przekonuje się
jednak, że w dojrzewaniu nie ma nic złego. Nie trzeba rezygnować z marzeń i
szalonych projektów, zaniedbywać przyjaciół. Nie wolno też zapomnieć o miłości.
Które z licznych oświadczyn Ania przyjmie? Czy wybierze bogatego, przystojnego
Roya Gardnera? A może swoją szanse dostanie Gilbert Blythe? [1]
RECENZJA
Nim się
obejrzałam doszłam do trzeciego tomu o Ani Shirley. Nasza Ania nie jest już ani
małą dziewczynką, która co chwila wpada w kłopoty ani też nie jest podlotkiem,
który próbuje wspaniałymi ideałami zjednać swoich uczniów. Nie. Zdecydowanie to
nie jest ta sama Ania, którą miałam przyjemność poznać w dwóch pierwszych
tomach. Ta jest bardziej dojrzała, jednak dalej uwielbiająca marzyć i będąca
niepoprawną romantyczką. Shirley jedzie na uniwersytet zdobyć wykształcenie wyższe,
jako pierwsza kobieta z Avonlea. Jest przerażona, ale jednocześnie
podekscytowana. Nie jedzie zresztą sama. Jej kompanem jest towarzysz dziecięcych
zabaw, który w szkole nazwał ją ‘Marchewką’, czyli Gilbert Blythe oraz Karol Sloane, do którego Ania czuje wyłącznie współczucie.
Na szczęście
razem z Anią studia zaczyna również jej dobra przyjaciółka Priscilla Grant,
dzięki czemu dziewczyna nie czuje się tak samotna. Już pierwszego dnia
koleżanki poznają Philippe Gordon, która była dość irytującą postacią. Taka mała Ania, z tym, że wieku dwudziestu lat i to było dość
irytujące. Głównym zmartwieniem Phil jest to, kto ma zostać jej mężem. Czy ma to być przystojny Alec, czy powinien być to Alonzo, którego imię kompletnie nie pociąga Phil.
Mimo wszystko panna Gordon to dobra dziewczyna i wspaniała przyjaciółka, ale
trochę próżna.
Nasza Ania jest
już w takim wieku, że pora najwyższa myśleć o małżeństwie. Podczas czytania tego tomu, Shirley dostaje kilka propozycji małżeństwa, ale żadna z
nich nie jest tak romantyczna jak rudowłosa gąska by chciała. Los brutalnie
weryfikuje wyobrażenie o życiu, głównej bohaterki, bo dość często spotykają ją
rozczarowania. Jednak Ania nie traci radości, którą czerpie żyjąc. Nie
odłącznym elementem jej życia w Redmond jest, Giblert, który pozostaje jej
idealnym towarzyszem takim, jakim był, gdy byli dziećmi. Jednak do czasu.
W życiu Ani w
końcu pojawia się ten jedyny, wymarzony i idealny. Taki, jaki był w jej
wyobraźni, gdy rozmawiały o tym z Dianą mając po kilkanaście lat. Roy Gardner
jest z pewnością ideałem. Przystojny, szarmancki, zasypujący swoją ukochaną
codziennie kwiatami. Dbający o ty by niczego jej nie brakowało. Shriley jest
przekonana, że go kocha, ale czy tak jest? Czy zakochujemy się od razu w swoich
ideałach? Czy szukamy kogoś, kto ma wady, za które właśnie go kochamy?
Pobyt na
studiach uczy Anię życia i tego, że miłość może przyjść po cichutku, jak
szelest wiatru w jesienny dzień. Że miłość może się pojawić nieśmiało jak
pierwsze promyki słońca w zimowy dzień. Miłość przychodzi niespodziewanie i
czasem po prostu nie towarzyszą jej żadne wzniosłe i górnolotne uniesienia.
Ania również
odwiedza dom swoich rodziców, którzy umarli, gdy miała ona trzy miesiące.
Miejsce gdzie przyszła na świat jest dokładnie takie jak sobie wyobrażała.
Obecna właścicielka, podarowała Annie listy, które jej rodzice pisali do siebie
podczas swojego krótkiego małżeństwa.
Ania, jako
pierwsza kobieta z Avonlea wraca z uniwersytetu z tytułem licencjata nauk
humanistycznych. Jest z tego dumna, a jej rodzina jest ogromnie szczęśliwa. Rudowłosa zdruzgotana jest odkryciem swojego serca stara się
nie dać niczego po sobie poznać i nie cierpieć. Śmierć ponownie puka do progów
Avonlea tym razem nie po najlepszą przyjaciółkę panny Shirley, ale po kogoś,
kto dla Ani jest najważniejszą osobą w życiu.
Kolejny raz
płakałam przy tej książce. Zresztą jak przy dwóch poprzednich. Ania ma w sobie
to coś, co pociąga za nią człowieka i mimo, że czytałam to już około kilkunastu
razy dalej z wypiekami na twarzy czekam na rozwój wydarzeń, mimo, że dobrze go
znam.
„Dla mnie życie jest kielichem prawdziwej rozkoszy, który od czasu do czasu podnosi się do ust. Na dnie kielicha znajduje się gorycz, której każdy człowiek musi skosztować. Ja osobiście z całą świadomością wychylam ten kielich, choć wiem, że ta gorycz mnie nie ominie.” ~ Ania na uniwersytecie, Lucy Maud Montgomery, Kraków 2009, s. 61.
OCENA: 10/10
[1] Opis zaczerpnięty z tyłu książki.
Nie macie dość? Obiecuje, że dam Wam za chwilę trochę przerwy od Ani, bo mam dla Was recenzję filmu.
O jejku jejku!
OdpowiedzUsuńNie wiem, ile już się zbieram do zapoznania się z kolejnymi przygodami Ani! :)
Jeśli tylko spodobała Ci się pierwsza część to i kolejne Cię oczarują :), więc jeśli tak to pędzikiem do biblioteki
UsuńI oto moja ulubiona część :) w dodatki napisałaś to wszystko w dokładnie taki sposób jak ja zawsze o nie myślałam. Są znowu różnice w imionach, ale to juz oczywiście kwestia tłumaczenia. Cieszę się, ze mimo wszystko nie ujawniłaś wszystkich wątków, a ja, żeby przypomnieć sobie całość chętnie sięgnę po tą książkę po raz setny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anna :)
Staram się w recenzjach nie ujawniać wszystkich wątków. Jednak czasami sie nie da :). Co do tych różnic w imionach to dokładnie jest to kwestia tłumaczenia. Ja sama właśnie w tym tomie miałam kilka razy inaczej przetłumaczone imię człowieka za którego później wyszła Phil. Raz było angielskie znaczenie a na drugiej stronie za chwilę polski. :)
UsuńPozdrawiam, Lady Spark
Aż wstyd się przyznać, że moja przygoda z Anią zaczęła się i skończyła na pierwszej części :(
OdpowiedzUsuńOooo matko! Powiedz mi po czym ja stwierdziłam, że jesteśmy siostrami? Bo z pewnością nie po naszych czytelniczych gustach i zapałach oraz serialach...
UsuńNie czytać dalej takiej klasyki?! Jestem załamana.
Kiedyś, dawno temu przeczytałam i bardzo mile wspominam tę książkę. A teraz jestem w trakcie lektury innego dzieła tej autorki. :)
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com
Bardzo bym chciała przeczytać inne książki tej autorki, ale najpierw muszę wrócić do Polski to raz, a dwa w mieszkaniu czeka tyle innych i cudownych dzieł, że muszą one poczekać na swoją kolej.
UsuńPozdrawiam, Lady Spark
Aniu z Wzgórz Zielonych... co ja Ci poradzę, że do mnie nie przemawiasz? :)
OdpowiedzUsuńNie do wszystkich musi ;)
Usuń