środa, 19 lutego 2014

025. Romans w trochę innym wydaniu, czyli "Powrót do życia" Sandry Brown

AUTOR: Sandra Brown
TYTUŁ ORYGINALNY: Texas! Chase
TŁUMACZ: Renata Kopczewska
ROK WYDANIA: 2012
WYDAWNICTWO: Burda Publishing Polska

OPIS
Chase Tyler, szkolny idol, do którego wzdychają wszystkie dziewczyny, nie ma pojęcia, że kocha się w nim koleżanka z klasy, Marcie Johns. Gdy po kilku latach jego żona przyprowadza do domu atrakcyjną i elokwentną agentkę nieruchomości, z zaskoczeniem rozpoznaje on w niej dawną nieśmiałą kujonkę Marcie. Tego dnia szczęśliwego męża spotyka okrutny cios: w wypadku samochodowym ginie ukochana żona, nosząca pod sercem ich dziecko. Auto prowadziła Marcie, lecz to nie ona spowodowała kraksę i Tyler nie żywi do niej urazy. Po pewnym czasie Marcie spotyka przypadkowo Chase'a na zawodach rodeo. Jest przerażona jego stanem. Nadużywający alkoholu, zaniedbany i zrezygnowany Chase nadal opłakuje żonę. Wciąż głęboko zakochana w nim Marcie postanawia go ratować. Nie traci nadziei, że jej plan się powiedzie. [1]

RECENZJA
Jak już kiedyś wspominałam, nie lubię romansów. Być może jest to spowodowane tym, że jestem mało romantyczna, a być może tym, że po prostu nie wierzę w miłość, która wybacza wszystko. Mniejsza z tym, teraz ważne jest to, co zawrę poniżej. Sięgając do książki Sandry Brown miałam kilka niepewności – po pierwsze to romans, a co za tym idzie big love będzie tematem głównym; po drugie obawiałam się mdłych postaci i po trzecie byłam przekonana, że po zakończeniu książki będę roztaczać dookoła tęczę. Na szczęści udało mi się trafić na taką pozycję autorki, która trochę odbiega od standardów romansidła – i chwała za to!

Może na początku zacznę od bohaterów. Główną bohaterką jest Marcie Johns – obrotna agentka nieruchomości, która ciężką pracą i ambicją zyskała fortunę. Ale jak to już w życiu bywa nie można mieć wszystkiego, a pokaźna ilość zer na koncie nie jest w stanie zastąpić Gąsce prawdziwej gorącej, miłości. Na domiar złego nasza Marcie już od szkoły jest zakochana po uszy w Chasem Tylerze. Sytuacja jest jednak na tyle patowa, że ukochana żona Tylera, będąca wówczas w ciąży, zginęła w wypadku, co gorsza auto prowadził nie kto inny jak Gąska Johnson, chociaż to nie ona była sprawdzą katastrowy. Jak się można było spodziewać Marcie za główny cel przyjmuje sobie uszczęśliwienie Chasa, za którego stan w pewnym sensie się obwinia, jednak mężczyzna, chcąc zapomnieć o bolesnej przeszłości, wyjeżdża z miasta. Przypadek sprawia, że ta dwójka znów się spotyka, a nieciekawy stan Tylera, jest dla kobiety szansą na urzeczywistnienie swojego postanowienia. Co prawda miałam pisać tutaj o bohaterach, a wyszło mi opisywanie fabuły, ale to nic. Żeby więcej nie spolerować na tym zakończę opisywanie akcji, a bardziej skupię się na kreacjach postaci. Tak jak już wspomniałam wcześniej Marcie jest przedstawiona, jako osoba twardo stąpająca po ziemi, ambitna i pracowita, ale przy tym wszystkim jest niezwykle nieszczęśliwą kobietą, której główną wadą jest uległość w stosunku do Tylera. Mężczyzna z kolei, jak przystało na faceta z depresją po stracie ukochanej kobiety (mam nadzieję, że wyczujecie moją ironię), to arogancki dupek z alkoholowymi zapędami. Tygodnie, które spędził z naszą główną bohaterką zmieniają jego charakter i jak już jest to zawarte w tytule, pozwalają powrócić do życia, a nie tylko bezsensownie egzystować. Co prawda, żadna z postaci mnie nie irytowała, niemniej jednak wiem, że za kilka tygodni pewnie zupełnie zapomnę, że taką historię kiedyś czytałam. Nie mamy tutaj mdłych postaci i to ogromny plus, jednak czasami miałam wrażenie, że wykreowani przez autorkę bohaterowie, trzymają się utartych schematów.

Jako, że ‘Powrót do życia’ to ni mniej, ni więcej jak romans to pewne jest, że nie znajdziemy tu wybitnie ambitnego języka. Trzeba jednak oddać, że autorka nie użyła również słownictwa prostego – w moim odczuciu szala jest równoważna i takim sposobem mamy lekturę łatwą w odbiorze, szybką w czytaniu i idealną, jako przerywnik w czasie sesji, kiedy to właśnie się z nią zapoznałam.

Skoro jak na razie mamy wręcz książkową (och, paradoksik) wersję romansu, zapytacie się pewnie gdzież ja mam tutaj ten element, który sprawia, że ‘Powrót do życia’ jest tym romansidłem w innym wydaniu. Już śpieszę z odpowiedzią. Otóż w połowie książki autorka dodała mały „bonus” w postaci maniakalnego prześladowcy, który upatrzył sobie Marcie Johns jako kolejną ofiarę i nęka ją telefonami. Wydawać by się mogło, że to przecież nic wielkiego, niemniej jednak w tej powieści umiało to czytelnika, a przynajmniej mnie, zaciekawić.

Reasumując mamy namiastkę kryminału, mamy przejrzysty język, nie mamy irytujących bohaterów, a przy tym wszystkim mamy również lekki przerywnik w nauce – najprościej – mamy również czwóreczkę, jako ocenę.

‘Powrót do życia’ polecam wszystkim tym, którzy lubią literaturę miłą, łatwą i przyjemną. Książka wręcz wymarzona na chłodniejszy wieczór pod kocem i z kubkiem gorącej czekolady w dłoni.

„Gdy dowiedziała się o jego ślubie, płakała przez dwa dni bez przerwy. Potem wzięła się w garść i przysiąwsz pragmatyczny punkt widzenia, zaplanowała sobie resztę życia. Uznała bowiem, że czym innym jest kochać się w kimś bez wzajemności, a czym innym ulegać z tego powodu obsesji. Wzdychanie do człowieka, który nie ma pojęcia, czy wzdychający żyje, i nawet mało go to obchodzi, jest groźne dla umysłu i niszczące emocjonalnie.” – Sandra Brown, Powrót do życia, Warszawa 2012, s. 138


OCENA: 4/10

Książka zalicza się do wyzwań: 52 książki, Historia z TRUPEM.

Jak na romans jest nieźle. Sama nie spodziewałam się, że dam, aż taką wysoką ocenę, a jednak. Jak widać Tea łamie konwenanse. Pozdrawiam

[1] Opis pochodzi z tyłu książki

9 komentarzy:

  1. Uuu... Nagłówek robił mi nadzieję...
    A tu proszę - klapa ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli o mnie chodzi to mnie w romansach pani Brown irytuje to, że główne bohaterki są zakochane w swoich miłościach od wczesnych lat i nie są w stanie ułożyć sobie życia z nikim inny. Jakby nie można było tego inaczej zbudować.
    Lady Spark

    OdpowiedzUsuń
  3. To chyba książka nie dla mnie. Nawet lubię romanse, chociaż nie wszystkie, ale ten mnie nie ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  4. łuhu ale ocena, na pewno nie przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że to może być bardzo intrygująca i ciekawa powieść. Na pewno coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama okładka mnie odstrasza, a w połączeniu z oceną sprawia, że mam ochotę uciekać, gdzie pieprz rośnie, tak więc podziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Irytujący bohater może być książkowym atutem! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Może dołączysz do mojego nowego wyzwania czytelniczego "Motyw zdrady w literaturze"

    http://hugekultura.blogspot.com/2014/02/wyzwanie-czytelnicze-motyw-zdrady-w.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Sandra Brown to dość sławne nazwisko... aż dziwne, że napisała coś tak słabego...
    "(...)wzdychanie do człowieka, który nie ma pojęcia czy wzdychający żyje" dobre! uśmiałam się ;D rozumiem, że wstawiłaś ten cytat by dosadnie potwierdzić swoje zdanie i ocenę końcową ;p

    OdpowiedzUsuń