czwartek, 13 lutego 2014

024. "Skrawek nieba" o krok od otchłani

AUTOR: Sherryl Woods
TYTUŁ ORYGINALNY: Slice of Heaven
TŁUMACZ: Anna Bieńkowska
ROK WYDANIA: 2013
WYDAWNICTWO: Harlequin/Mira

OPIS
Dana Sue i Ronnie byli parą od szkoły średniej, potem przez wiele lat uchodzili za wzorowe małżeństwo. Aż do zdrady Ronniego, której Dana Sue nie umie wybaczyć. Po rozwodzie skupia się na pracy i wychowaniu nastoletniej córki Annie. Szybko odnosi finansowy sukces, jej restauracja zyskuje sławę. Jednak kłopoty ze zbuntowaną córką zaczynają ją przerastać. Jest tak zdesperowana, że zapomina o dumie i prosi o pomoc byłego męża. [1]

RECENZJA

Po małym maratonie z fantastyką (sześć książek pod rząd) stwierdziłam, że potrzebna jest mi książka na typowe odmóżdżenie. Mój wybór padł na ‘Skrawek nieba’ Sherryl Woods, należący do serii zatytułowanej Stalowe Magnolie – opowiadającej o perypetiach trzech przyjaciółek: Maggie, Helen oraz Dany Sue. Część, która wpadła mi w dłonie, nawiasem mówiąc druga w całym cyklu, skupia się w szczególności na ostatniej z wyżej wymienionych postaci. Wiem, że zaczęłam może nie „pobożnemu”, niemniej jednak nie jestem pewna, czy sięgnę po pierwszą część serii. ‘Skrawek nieba’, chociaż jego przeczytanie zajęło mi na dobrą sprawę podróż na uczelnie i z powrotem, wymęczył mnie do tego stopnia, że nie mam chęci na bliższe poznanie Maggie, o której opowiada pierwszy tom trylogii zatytułowany ‘Skrawek nadzei’.

Od czego by tu zacząć? Może od bohaterów ‘Skrawek nieba’ wciąż oscyluje przy życiu rodziny Sullivan: Dany Sue, Ronniego oraz ich nastoletniej córce Annie. Możecie mi wierzyć lub nie, ale już dawno czytając książkę nie spotkałam tak mdłej postaci jak wyżej wymieniony Ronnie – o matulu, ja go nie mogę nazwać facetem gdyż, w tym momencie posłużę się kolokwializmem, on nie ma jaj! Oczywiście tych przysłowiowych, odnoszących się do charakteru postaci. Zdradził żonę – nie wie dlaczego to zrobił i wciąż ja bardzo kocha, więc po dwóch latach po rozwodzie decyduje się na walke o ukochaną. Dobrze tego mu nikt nie broni, ale musi to robić w taki, miejscami wręcz żenujący, sposób? Jeśli miałabym się związać z takim mężczyzną, nawet, jeśli niewiadomo jak przystojnym (bo oczywiście nasz Ronnie mimo wieku nadal jest prawie bożyszczem!), to chyba skoczyłabym z dywanu na główkę. Naprawdę to, co zrobiła autorka, na dobrą sprawę z jedyną swoją męską postacią, sprawia, że czytelnik ma ochotę potrząsnąć za ramiona i ją i tego, pożal się Boże, chłopczynę. No, ale zaczęłam od faceta, a przecież główną bohaterką książki jest Dany Sue, swoją drogą nielepsza (trzeba przyznać, że Sherryl Woods naprawdę nie mogła popełnić większego faux pas jak połączenie dwóch nijakich postaci w jednym związku). Ach ta nasza Dany Sue – pomimo zdrady nadal kocha swojego męża, ale nie chcę go widzieć; pragnie go, ale cały czas opycha; chce z nim być, ale nie pozwala się do siebie zbliżyć. Ja wiem, że my kobiety jesteśmy bardzo skomplikowaną konstrukcją, no ale come on, co to ma być. Główna bohaterka, podobnie jak jej mąż, przez praktycznie większość książki irytowała mnie do tego stopnia, że nad kartkami powieści, co chwila teatralnie przewracałam oczami. Ale już więcej nie będę się denerwować jej postawą – zajmę się ostatnią, równie ważną postacią, która jako jedyna chyba zyskała moją sympatię. Moi drodzy teraz czas na Annie! Nastoletnia córka państwa Sullivan bardzo mocno przeżyła rozwód rodziców, a stres związany z przeprowadzką ojca do innego miasta oraz problemy zdrowotne matki, przyczyniły się do tego, że dziewczyna zaczęła nagminnie się odchudzać, jednocześnie wmawiając sobie, że jest gruba. Taka postawa skończyć się mogła tylko i wyłącznie anoreksją. Choroba córki, która w końcu z wycieczenia organizmu wylądowała w szpitalu, stała się powodem powrotu „ojca marnotrawnego”. I w tym miejscu pochwalić muszę autorkę, za przedstawienie problemu anoreksji. Jako osoba, która troszkę zna się w zaburzeniach odżywania, muszę przyznać, że Sherryl Woods bardzo realistycznie oddała uczucia, jakie targają osobą chorą. To naprawdę zasługuję na pochwałę.

Cóż, w sumie o akcji zbyt dużo powiedzieć nie mogę, bo ‘Skrawek nieba’, jako powieść typowo obyczajowa nie może się charakteryzować nagłymi zwrotami akcji, gonitwami, czy upiorami wyskakującymi z szafy. O samej fabule wspomniane jest zarówno w opisie, jak i w moim, zdeczka przydługim, przemówieniu o bohaterach. Nie mogę jednak nie wspomnieć o zakończeniu – tak banalnym, że naprawdę lekko pokręciłam głową dochodząc do ostatniej strony. Moja reakcja może świadczyć, że chyba nie jestem za grosz romantyczna, ale co ja na to poradzę, że przesłodzone, miłosne historie mnie irytują. To z drugiej strony jest fascynujące, bo czytając książkę brakuje mi tylko tęczy wychodzącej z ust (oczywiście to sarkazm), z kolei oglądając po raz –enty Titanica zawsze płaczę w tym samym momencie. Rzeczywiście skomplikowaną konstrukcją jest kobita.

Zostało mi jeszcze wspomnieć o języku, który może nie był nie wiadomo jak ambitny, ale również nie można było nazwa go prostym. Był w sam raz, co w połączeniu z miarę dużą czcionką i małą ilością stron sprawiało, że kartki bardzo szybko się przewracały.

Reasumując, daję trzy plusy: za Annie, za dobrze przedstawiony problem anoreksji oraz za łatwy w odbiorze język. Tak, więc i moja ocena będzie równoważna z ilością wyliczonych zalet ‘Skrawka nieba’.

Czy polecam wyżej zrecenzowaną książkę? Jeśli ktoś lubi literaturę łatwą, szybką i przyjemną, powinien odnaleźć się w świecie przedstawionym przez Sherryl Woods. Z kolei, jeśli ktoś, tak jak ja, lubuje się w fantastyce, horrorach, czy thrillerach ‘Skrawek nieba’ powinien omijać bardzo szerokim łukiem.

„Wierzyła. I czuła, że teraz, gdy dostała swój skrawek nieba, już nie będzie jej ciągnąć do słodyczy i dekadenckich wypieków Erika. Może Ronnie okaże się zbawieniem dla jej serca i dla jej zdrowia.” - Sherryl Woods, Skrawek nieba, Warszawa 2007, s. 358

OCENA:  3/10

Tea w swoim żywiole. Ostatnia ocena była taka pozytywna, że teraz musiałam się odbić zgoła inną. Mam nadzieję, że jeszcze nie chcecie spalić mnie na moje herezje na stosie, prawda? Pozdrawiam.

[1] Opis pochodzi z tyłu książki

11 komentarzy:

  1. Książka w ogóle mnie nie przekonuje ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sięgając po nią myślałam, że się "odmóżdzę", a w zamian dostałam wielki kielich zirytowania okraszony mdłymi postaciami.

      Usuń
  2. Nie przepadam za książkami obyczajowymi więc po tą tym bardziej nie będę sięgać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tego wyboru nie powinnaś żałować ;)

      Usuń
  3. 3/10 no nieźle ;p musiała Tobą wstrząsnąć, że tak nisko.
    ja juz raczej nie siegnę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj bardzo mnie wstrząsnęła, zirytowała i wymęczyła.

      Usuń
  4. Było czytać w trakcie sesji - o przepraszam ja zapomniałam, że Ty w tym semestrze nie poczułaś co to sesja! Tak wiem jestem zgryźliwa :D.
    Może kiedyś sięgnę, ale z pewnością dopiero jak mój mózg będzie nędzną papką po sesji :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam :D Ale teraz uczelnia się na nas zemściła piątkiem od 8 do 20 na zajęciach :(

      Usuń
  5. Nie lubię banalnych zakończeń, tak więc podziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakończenie tak banalne, że naprawdę aż bolało :D

      Usuń
  6. Podziękuję.
    Mam już dość bezsensownych książek ;)

    OdpowiedzUsuń