poniedziałek, 31 lipca 2017

428. "Blask snów" bez blasku

AUTOR: Jayne Ann Krentz
TYTUŁ ORYGINALNY: Fired Up     
TŁUMACZ: Anna Krochmal
ROK WYDANIA: 2010
WYDAWNICTWO:  Amber

OPIS
Przed wiekami genialny alchemik stworzył przedmiot, który mógł obdarzyć tego, kto się poddał jego działaniu, niezwykłymi nadnaturalnymi talentami lub… obłędem i naznaczyć nimi kolejne pokolenia.
Jack Winter wierzy, że jest dotknięty rodzinną klątwą. Dręczą go koszmary, coraz słabiej panuje nad swą parapsychologiczną mocą. Ratunek zapewni mu odnalezienie tajemniczego dzieła przodka. Lecz potrzebuje pomocy kobiety po szczególnych zdolnościach. Bez niej nie zdoła powstrzymać swej niepokojącej przemiany. I wydanego na siebie wyroku śmierci… [1]

RECENZJA
Zasiadając do tej książki nie miałam żadnych wygórowanych oczekiwań. Miałam po prostu odpocząć po przebytej chorobie. Spodziewałam się romansu z lekkim wątkiem parapsychologicznym, ale to, co dostało mnie tylko przybiło. Już wiem, dlaczego nie przepadam za tego typu połączeniami w książce. Romans i fantastyka nie idą w parze i ta powieść to idealne potwierdzenie.

Prolog opowiada nam scenę napaści na młodą kobietę, którą z opresji ratuje mężczyzna władający nadprzyrodzonymi mocami. Młoda dziewczyna określa go „Demonem”. Od razu odkryłam, kto jest tym bohaterem. Nie było żadnego najmniejszego śladu zaskoczenia na mojej twarzy, gdy to się potwierdziło. Jednak miałam nadzieję, że całość będzie dalej mniej przewidywalna. Jak się okazało złudne były moje oczekiwania.

Poznajmy prywatną detektyw Chloe Harper, która jest znawcą antyków. W pierwszym rozdziale daje próbkę swoich możliwości, mocy i talentu, bo mówi od razu, że egipska statuetka o falsyfikat. Milczy jednak, że wykonał go jej przodek niejaki Norwood Harper, dodatkowo, że potrafi precyzyjnie datować przedmioty (jedna z tajemniczych zdolności), a na dodatek Chloe pochodzi z długiej linii znawców sztuki i antyków. Tego samego dnia po powrocie do biura poznaje Jacka Wintersa, który prosi ją o pomoc w odnalezieniu rodzinnego przedmiotu – pewnej tajemniczej lampy. Jack jest przekonany, że ciąży na nim rodzinna klątwa, którą zapoczątkował Nicholas Winters. Głównego bohatera dręczą koszmary, ma halucynacje, zaniki pamięci i nie panuje nad swoją parapsychologiczną mocą. Według legendy może się uwolnić od tej klątwy przez tajemniczą lampę i kobieta, która przez swoje nadprzyrodzone zdolności będzie umiała pomóc mu wykorzystać moc przedmiotu. Chloe podejmuje się tego zadania. Jednak nie jest do końca przekonana czy owa legenda jest prawdziwa. Ona i on wiedzą, że istnieje coś takiego jak Towarzystwo Wiedzy Tajemnej, które prowadzone jest przez niejakiego Fallona Jonesa, który w teorii i zgodnie z opisem miał być wrogiem Jacka, a okazał się jego całkiem dobrym kolegą. Przyznam szczerze, że Winter miał obsesje na punkcie, że Jones chce go zabić. Był wręcz przewrażliwiony.

W międzyczasie oczywiście między bohaterami pojawia się pewna nić pożądania i to w zasadzie od samego początku, czyli od pierwszego wejrzenia, co było tak przewidywalne, że tylko sobie westchnęłam. Skoro już mowa o wątku miłosnym to nic nie jest takie jak powinno, bo nagle w życiu Harper pojawia się jej były facet, który nie wierzy w jej parapsychologiczne zdolności. Chloe pomaga mu zdobyć dowody na jego studentkę, z którą nawiązał romans. Przyznam szczerze, że to było bardzo słabe i nudne.

Czułam, że nie wszystko rozumiem w tej książce. Potem okazało się, że jest ona częścią pewnego cyklu, co znacznie to rozgrzeszyło, ale gdy przeczytałam, że zaczyna ta powieść „Trylogię o Blasku Snów” to się zirytowałam. Skoro jest to początek tej sagi to, dlaczego nie zostało wszystko w niej wyjaśnione jeszcze raz? Skoro ktoś zaczyna przygodę z jakąś serią i czyta, że to początek to chce mieć cały obraz sytuacji, a nie tylko połowiczny i domyślać się, o co chodzi. Za to ogromny minus.

Jedyny plus jest za to, że czyta się szybko. Rozłożyłam sobie książkę na dwa dni i dokładnie w takim czasie ją przeczytałam, a pewnie gdybym miała dla niej jeden dzień bez żadnych ważniejszych zobowiązań też by mi się to udało. Mimo wszystko jest ona nudna, a na dodatek przewidywalna na wskroś. Wiedziałam, kiedy Chloe wpadnie w tarapaty, wiedziałam, co będzie na końcu. Autorka nie zaskoczyła mnie niczym. Coś mi mówi, że w drugiej części, którą mam nie będzie wcale lepiej. Ale nim do niej usiądę to sporo wody upłynie w mojej miejskiej rzeczce.

„To kolejna z twoich zasad. Masz ich tyle, że doprawdy nie wiem, jak sobie z tym radzisz. Zawsze uważałam, że zasady odbierają życiu całą radość i spontaniczność." ~ Jayne Ann Krentz, Blask snów, Warszawa 2010, s. 91.
OCENA: 4/10

Nowy tydzień przed nami! Ja zaczynam swoje pierwsze nocne zmiany w pracy... Czyli oby do soboty rana :P. Pozdrawiam, 
Lady Spark


[1] Opis pochodzi z okładki książki

10 komentarzy:

  1. Szkoda, że książka nie spełniła pokładanych w niej nadziei, przewidywalność można wybaczyć, ale nudę już nie.
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj to ja już wyobrażam siebie po lekturze tej książki - miałabyś serdecznie dość słuchania mojej litanii narzekań :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojj... Tej książce mówię stanowcze i zdecydowane: raczej nigdy w życiu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj raczej nie dla mnie książka, mogłabym się męczyć przy jej czytaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim układzie nie ma coś zmuszać do czytania ;)

      Usuń
  5. Myślałam, że wypadnie lepiej.

    OdpowiedzUsuń