AUTOR: Candace Camp
TYTUŁ ORYGINALNY: Indiscreet
TŁUMACZ: Wojciech
Usakiewicz
ROK WYDANIA: 2011
WYDAWNICTWO: HarperCollins
OPIS
Lord Benedict
Wincross i panna Camilla Ferrand od chwili poznania serdecznie się nie znoszą.
Mimo wzajemnej niechęci, szybko zdaję sobie sprawę, że ich przypadkowo zawarta
znajomość może być korzystna dla obojga.
Camilla
potrzebuje mężczyzny, który tworzy szyłby jej podczas pobytu w domu dziadka.
Pragnie, by starszy pan uwierzył, że jest zaręczona i nie martwił się dłużej o
przyszłość wnuczki. Dla Benedicta to wspaniała okazja, by bez podejrzeń dostać
się do rodzinnej posiadłości Camilli Ma nadzieję wytropić ta niebezpieczny
spisek, który stanowi zagrożenie dla kraju.
Para zawiera
układ. Będą udawać kochających się narzeczonych. Realizując każde swój cel,
Benedicta i Camilla coraz dalej brną w kłamstwa. Są pewni, że po skończonej
maskaradzie już nigdy się nie spotkają. Pochłonięci odkrywaniem swoich ról nie
zauważają jednak, jak rodzi się między nimi prawdziwe uczucie... [1]
RECENZJA
Po serii
trudnych tematycznie lektur, które ostro wkradały się w mój umysł postanowiłam
sięgnąć po romans. Coś banalnego, coś gdzie po prostu nie będę się angażować w
wojnę, komunizm i tak dalej. Dlatego lektura Candace Camp wydawała mi się
idealna, bo cóż może być trudnego w udawanej miłości dwójki nienawidzących się
osób? Nic! Dlatego ze spokojem serca po prostu czytałam i przygotowywałam swój
umysł na kolejne trudniejsze pozycje, które piętrzyły się w kolejce po
„Mistyfikacji”
Camilla Ferrand
jedzie do Chevington Park, gdzie mieszka jej dziadek. Młodą kobietę trapi jeden
problem. Otóż powinna przywieźć ze sobą do dworu dziadka narzeczonego, którego
opisywała w listach, ale no właśnie… on po prostu nie istnieje. Camilla po
prostu go wymyśliła. Przez przypadek trafia na Benedykta Wincrossa, który
zgadza się grać rolę jej narzeczonego, bo dzięki temu łatwiej mu będzie dostać
się do jej rodzinnego domu, a co za tym idzie zdobyć potrzebne informacje.
Więcej nie napiszę, bo możecie się domyślać, co dzieje się dalej, a jak nie to
przeczytajcie opis. Zaspojleruje Wam wtedy połowę powieści, za co książka ma
obniżoną ocenę.
Jest to typowy
romans, ale bardzo dobrze mi się go czytało. Autorka ma lekkie pióro i przez
strony się płynie. Owszem są lekko irytujące sceny, są pewne błędy, ale ta
lektura miała mnie przede wszystkim zrelaksować. I to zrobiła. Nie wymyślałam,
po co Benedict chce dostać się do domu dziadka swojej niby narzeczonej, bo
wiedziałam, że za chwilę to wszystko się wyjaśni.
Mam zarzut do
polskiej korekty, bo literówek na samym początku jest od groma. Apeluję do
wydawnictw, aby bardziej się do tego przykładały, bo błędy psują radość
czytania. Nawet w przypadku romansu.
Podoba mi się
okładka jest klimatyczna i idealnie oddaje atmosferę powieści, a drugą rzeczą
są ozdobniki przy rozdziałach. Uwielbiam takie rzeczy, ale oczywiście nie
wymagam tego w każdej książce. Jednak, gdy już są to doceniam je.
Mimo, że jest to
typowy romans to nie chciałam go kończyć. Ogromnie mi się podobał! Świetnie się
przy nim bawiłam. Dużo się śmiałam sama do siebie, aż dziw bierze, że nikt z
rodziny nie zawołał panów z kaftanem. Nawet żałowałam jak się skończyła. Tea
świadkiem!
"Na tym polega kłopot większości mężczyzn. Pozwalają, by kobieta ujęła ich urodą, a nie cechami, które mają znaczenie, takimi jak inteligencja, lojalność czy odwaga." ~ Mistyfikacja, Candace Camp, Warszawa 2011, s. 222.
OCENA: 8/10
Przepraszam, że nie było mnie na Waszych blogach :(. Ja... Moje życie mnie zaskoczyło. Postaram się być w najbliższy weekend. Pogodnego tygodnia,
Lady Spark
[1] Opis
pochodzi ze skrzydełek książki
taki dobry romans? Super, chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMiłego tygodnia.
https://sweetcruel.wordpress.com/
Romans brzmi bardzo zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńTo też i nie moja bajka, ale "Mistyfikacje" znam i czytałam... i równie dobrze jak Ty się przy niej bawiłam :D
OdpowiedzUsuńSłoneczko się pojawiło, można romanse czytywać :)
OdpowiedzUsuńSchemat książki wydaje się być dość oczywisty, jednakże uważam, że czasem i po takie książki warto jest sięgać, chociażby w ramach odstresowania się ;)
OdpowiedzUsuńTeż myślę, że takie lżejsze lektury też się przydają :)
OdpowiedzUsuńDawno już nie czytałam żadnego romansu :) Szkoda, że jest tyle literówek ;/
OdpowiedzUsuń