czwartek, 21 lipca 2016

280. "Olśnienie" wcale nie takie olśniewające

AUTOR: Aimee Agresti
TYTUŁ ORYGINALNY: Illuminate
SERIA: Złocone Skrzydła
TŁUMACZ: Joanna Schoen
TOM: Pierwszy 
ROK WYDANIA: 2013
WYDAWNICTWO: Remi

OPIS
Grzeczna licealistka Haven odbywa staż w ekskluzywnym hotelu w Chicago. Poznaje tam Luciana mężczyznę ze snów, i zakochuje się nim. Dostrzega jednak, ze piękni ludzie z hotelu, nie są tacy, jakimi chcieliby się wydawać. Co więcej, mają straszliwy plan i trudnią się kupowaniem dusz. Kto wygra w walce o duszę Haven? [1]

RECENZJA
Czerwiec był dla mnie niezwykle intensywnym czasem. Ostatnia sesja na studiach oraz przygotowania do obrony skutecznie wypełniły mi cały wolny czas, nic więc dziwnego, że jeśli chodzi o czytanie szukałam czegoś niezobowiązującego, lekkiego i przede wszystkim miłego. Z tego też powodu sięgnęłam po Olśnienie Aimee Agresti i o ile dostałam coś lekkiego, o tyle banalność i infantylność lektury spowiłam mi sen z powiek! 

Haven ( swoją drogą imię tak przypadkowe, że ja nie mogę! ) stoi przed życiową szansą. Zostaje wybrana jako jedna z nielicznych do fantastycznego, nowoczesnego projektu! Pracując w ekskluzywnym hotelu otwiera sobie drzwi do kariery i spełnia się w tym, o czym inni mogą tylko marzyć! Niemniej jednak hotel, jak i cała ta fantastyczna otoczka to tylko przykrywka, dla rozgrywki niezwykle ważnej! O to zło postanowiło zwerbować w swoje szeregi całe rzesze młodych ludzi! Prawdziwa wojna między upadłymi  aniołami a prawdziwymi skrzydlatymi wisi na włosku! Tylko jedna Haven może zapobiec werbowaniu niewinnych dusz… czy jednak sobie poradzi?

Swoją recenzję muszę zacząć od tego, że jestem niezwykle otwarta na wszystkie paranormalne zjawiska, które występują w lekturze. Co więcej, sam motyw aniołów i diabłów od zawsze niezwykle mnie intrygował i z ogromną ciekawością zagłębiałam się w pozycję, których autorzy właśnie takie tematy obrali sobie za priorytet. Niestety, to co tak pięknie brzmi w teorii w praktyce wygląda zgoła inaczej. Olśnienie to nic innego jak paranormalny romans, tak przewidywalny i banalny, że ja nie mogę! Nie zliczę ile razy z irytacji teatralnie przewracałam oczami. Mimo, że autorka miała naprawdę świetny pomysł na stworzenie czegoś nieszablonowego pojechała znanym wszystkim schematem – Ona zakompleksiona (chociaż oczywiście wszyscy uważają ją za fantastyczną!), On zły i niedobry, ale pod  Jej wpływem przechodzi diametralną zmianę! No serio?! W sumie mogłam nie przerzucać kolejnych stron bo i tak bezbłędnie określiłam co takiego wydarzy się w całej historii. Sama walka między dobrem i złem  została przyćmiona przez wątek miłosny i niestety to bardzo mi się nie spodobało.

Nasza Haven, jak już zdążyłam napomknąć, uważa się oczywiście za normalną, niewyróżniającą się niczym nastolatkę. Niemniej jednak podczas czytania kolejnych stron dowiadujemy się, że ma figurę bogini, wszyscy uważają ją za wyjątkową, a na dodatek czego się nie dotknie zamienia w złoto! Nieważne czego się podejmie – czy to organizacji balu czy namalowania ogromnego obrazu na ścianie – ze wszystkiego wywiąże się w 200 procentach! Boże jak ja nie lubię właśnie takich idealnych bohaterek! Najchętniej wrzuciłabym je do rakiety na Marsa, z biletem w jedną stronę w ręku! Podczas lektury miałam ogromną ochotę postąpić z Haven dokładnie  w taki sam sposób, żeby nie musieć się z nią już więcej użerać. Nie polubiłam naszej głównej bohaterki, co więcej miałam jej serdecznie dość! Niestety również męskie postacie nie zostały dopracowane. Występujący w książce mężczyźni przypominali mi męskie kluchy, których tak bardzo nie znoszę!

Sam język nie był zły. Książkę, w połączeni z dość dużą czcionką i krótkimi rozdziałami czytało się bardzo szybko. Niestety, ten jeden plus nie był w stanie przysłonić wszystkim minusów lektury. 

Zasiadając do książki chciałam dostać coś niezobowiązującego, lekkiego i przyjemnego. Niestety, albo jestem za wymagająca, albo ta książka po prostu jest średnia, bardzo średnia. Przewidywalna, miejscami strasznie infantylna ze wspaniałymi głównymi bohaterami oczywiście!

„Nie ma nic złego w tym, że czasem poleci się zbyt blisko słońca” ~ Aimee Agresti, Olśnienie, s.99

OCENA: 3/10


Wybaczcie, ale muszę oddać się małej prywacie – obroniłam pracę magisterską na 5! Za wszystkie trzymane kciuki bardzo, bardzo, bardzo dziękuję, a jednocześnie przepraszam, że w sobotę nie pojawił się post – nawaliłam na całej długości, za co kajam się przed Wami i obiecuję, że więcej to się nie powtórzy! Pozdrawiam, Tea

[1] Opis pochodzi ze strony wydawnictwa


12 komentarzy:

  1. Gratuluję serdecznie Pani magister:)
    Takie książki lepiej omijać:)

    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)

      A co do książki to dokładnie tak ;)

      Usuń
  2. Gratuluję 5 ;)
    Za taką idealna bohaterkę podziękuję, nie będę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przybijam piątkę - ja też w czerwcu szukałam czegos lekkiego i nie wymagającego dlatego zdecydowałam się na cykl "Selekcja". Co do "Olśnienie" to przyznam że motyw ciekawy, ale jeżeli mamy za dużo przewidywalności to nawet największe przemykanie oka nie wystarczy i lekturę nam obrzydzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i nie będzie czytania drugiego tomu po angielsku :(.
    A za książkę to ja podziękuję ;). Mam co czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie tez historia była strasznie nudna ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Takich książek powstało tak dużo, że to aż dobijające... I najczęściej niczym się nie wyróżniają. Widzę, że w tym przypadku było tak samo, więc daruję sobie tę lekturę.
    Gratulacje!!! :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Zanudziłabym się na śmierć chyba :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja opinia się identyczna :D hahah :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy o niej za wiele nie myślałam, a to znak, że nie była już z premierą zbyt interesująca. Cieszę się, że nie sięgnęłam ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda, że tak kiepsko :( będę unikać

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie słyszałam wcześniej o tej książce. Coś tak czuję, że tu schemat goni schamat

    OdpowiedzUsuń