AUTOR: Diane Ducret, Emmanuel Hecht
TYTUŁ ORYGINALNY: Les derniers jours des dictateurs
SERIA: Prawdziwe Historie
TŁUMACZ: Anna Maria Nowak
ROK WYDANIA: 2014
WYDAWNICTWO: Znak Horyzont
OPIS
„Po fakcie człowiek żałuje tylko, że był za dobry” – wycedził Adolf Hitler, gdy z Ewą Braun ślubowali sobie nie tyle dozgonną miłość, co wspólne samobójstwo. Gdy cyjanek zaczął krążyć w ich żyłach, ona pierwsza osunęła się na ziemię. Mimo zażycia śmiertelnej dawki trucizny, chwilę później Hitler strzelił sobie w głowę. Czy aż tak bardzo chciał być pewny, że nie dostanie się żywy w ręce aliantów?
Ostatnia noc Mussoliniego z piękną kochanką. Czy podejrzewał, że prosto z satynowej pościeli trafią na stację benzynową, gdzie zawisną głowami w dół? Przecież mógł uciec, miał tyle okazji. Nad jeziorem Como zawsze wpadał w melancholię. „Czekam na ostatni akt tragedii” – wypalił w ostatnim z wywiadów.
Zdradzony przez ochroniarza i wyciągnięty siłą z kanału Kaddafi, który, wymachując swym złotym pistoletem, woła do gromadzącego się wokół niego tłumu: „Wystarczy już. Czego ode mnie chcecie?” [1]
RECENZJA
Ostatnio zauważyłam, że coraz częściej sięgam po biografie. Ten konkretny gatunek literatury nigdy jakoś nie należał do moich ulubionych, ale tylko w roku 2016 sięgnęłam już do siódmej pozycji z tej właśnie kategorii. Powoli zaczynam się do nich przekonywać, a takie książki jak Ostatnie dni dyktatorów Diane Ducret i Emmanuela Hechta tylko te zadania mi ułatwiają.
Autorzy, w swojej liczącej niespełna trzysta stron publikacji, zebrali opisy kilku ostatnich dni z życia kilkunastu dyktatorów, w tym m. in. Adolfa Hitlera czy Józef Stalina. Już sam dobór „bohaterów” sprawił, że z nieukrywaną ciekawością śledziłam kolejne rozdziały, dotyczące tyranów – zarówno tych, których doskonale znałam z lekcji historii w szkole, jak i tych, całkowicie dla mnie nieznanych, z którymi miałam okazję „spotkać się” po raz pierwszy. Niemniej jednak ubolewałam nad tym, że z racji zamknięcia kilkudziesięciu historii w jednej lekturze rozdziały dotyczące poszczególnych osób były dosyć krótkie i niezbyt szczegółowe. Autorzy szczątkowych biografii starali zawrzeć się w jak najmniejszej ilości stron jak najwięcej ważnych informacji, a to sprawiło, że czasami miałam wrażenie, że czytam po prostu suche fakty, dokładnie takie same jakie znalazłabym na ukochanej cioci wszystkich studentów – Wikipedii!
Musze jednak oddać, że mimo iż każdy rozdział został napisany przez kogoś innego (przypominam, że Diane Ducret i Emmanuel Hecht jedynie zebrali wszystko w kupę) to podczas zapoznawania się z lekturą nie było czuć tej inności. Każdy z autorów poszczególnych biografii musiał się chyba trzymać jakiś twardych wytycznych głównych redaktorów, bo naprawdę odnosiło się wrażenie, że czyta się spójną pracę jednej i tej samej osoby. Zbiorowy „styl” był łatwy i przyjemny w odbiorze, a co za tym idzie zapoznawanie się z kolejnymi stronami książki przychodziło niezwykle łatwo i przyjemnie.
Cieszę się, że autorzy nie starali się na siłę wchodzić w swoich bohaterów i przypuszczać jak czuli się czy zachowywali się w danej sytuacji – tutaj nie ma gdybania! Nie spotkamy się z fabularyzowaniem i chwała Diane Ducret i Emmanuelowi Hechtowi za to. Mamy za to kawał niezłej publikacji, która śmiało mogłaby być dobrym wstępem do zagłębiania się w tym temacie.
Ostatnie dni dyktatorów to niezwykle ciekawa i zajmująca lektura. Po skończeniu książki z ulgą stwierdziłam, że dostałam to, czego zgodnie z tytułem, oczekiwałam. Już nie raz, nie dwa zdarzyło się, że treść ni jak się miała do wybranego przez autora tytułu, tutaj na szczęście tak się nie stało. Ta konkretna cześć serii, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, przypadła mi do gusty i na pewno sięgnę po kolejne.
„Przyjaciele to nic innego jak wrogowie, z którymi zawarliśmy rozejm, choć nie zamierzają przestrzegać jego warunków” ~ Giovanni Panini w: Ostatnie dni dyktatorów; Diane Ducret, Emmanuel Hecht; Kraków 2014, s.18
OCENA: 6/10
Witam. Recenzja wyszła mi niezwykle krótka, ale w sumie nie wiedziałam, o czym jeszcze mogłabym się w tym konkretnym przypadku wypowiedzieć. Korzystając jednak z danej mi okazji chciałabym się z Wami na jakiś czas pożegnać – obrona nie ma serca! Ja zabieram się za swoją pracę magisterską i pytania na obronę, a Was zostawiam ze wspaniałą Lady Spark, która po raz kolejny ratuje moje szanowne cztery litery. Spotkamy się jeszcze w sobotę w ramach Luźnej Soboty, a potem na jakiś czas znikam. Mocno trzymajcie za mnie kciuki! Pozdrawiam,
Tea
[1] Opis pochodzi ze strony wydawnictwa Znak
Mocno, mocno trzymam kciuki za obronę:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Książka z pewnością zostanie przeze mnie przeczytana.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki!:)
Już ten wstęp tak mi się spodobał... tą książkę chcę mieć koniecznie u siebie :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością, jak tylko będę miała ku temu okazję, to na pewno sięgnę po książkę :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia na obronie, trzymam kciuki!!
Mam w planach :).
OdpowiedzUsuńI nie martw się!
Zadbam o nasze dziecko! :D
Trzymam mocno kciuki :*
Ja także ostatnio poczułam wielką sympatię do biografii. Pani Ducret czytałam "Kobiety dyktatorów" i choć lektura ta raczej mnie nie porwała, to rozczarowania także nie było. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kania Frania z kaniafrania.blogspot.com
Z chęcią się zapoznam z tą publikacją :)
OdpowiedzUsuńA u mnie konkurs. Zapraszam
Historia to mój konik, a tę książkę chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuń