AUTOR: John Green
TYTUŁ ORYGINALNY: The fault in our stars
TŁUMACZ: Magdalena Białoń-Chalecka
ROK WYDANIA: 2014
WYDAWNICTWO: Bukowy Las
OPIS
Miliony fanów, dwa lata na listach bestsellerów,
a wreszcie ekranizacja. Kto by się tego spodziewał po ambitnej powieści o
dwojgu młodych ludzi, którzy spotykają się w grupie wsparcia dla chorych
nastolatków. Dziewczyna o imieniu Hazel, która ma szesnaście lat i nowotwór,
poznaje tam Augustusa, niewiele starszego od siebie chłopaka. Ich wspólna
historia nikogo nie pozostawia obojętnym. [1]
RECENZJA
Kolejny z prezentów imieninowych. Oczywiście coś
słyszałam wcześniej o tej książce i obserwowałam szał wszystkich nastolatków.
Przy okazji moja mama przeczytała ją przede mną i skradła mi trochę szans na
zaskoczenie w trakcie, ale wybaczam, bo i tak się nie zawiodłam.
Hazel Graze już od dawna nie chodzi do szkoły, a dnie
spędza w domu z rodzicami, no i w towarzystwie nieodłącznego aparatu tlenowego.
Każde wyjście równa się z ciągnięciem za sobą butli z tlenem i noszenia pod
nosem przewodu od niego. Niezbyt pożądanym przez bohaterkę urozmaiceniem jest
chodzenie na grupę wsparcia, której spotkania odbywają się w kościele. Wbrew
pozorom dziewczyna nie czuje się po nich lepiej, a i ja czytając o tym, miałam
wrażenie, że uczestników bardziej się dołuje niż zachęca do życia.
Jednakże to jednym z takich spotkań dochodzimy do
ważnego momentu w książce. Pojawia się ktoś nowy, a w dodatku przystojny i
taksujący Hazel spojrzeniem. Augustus Waters nie był typowym uczestnikiem.
Przyszedł tu dla przyjaciela, a poza tym jego kostniakomięsak nie odzywał się
już od półtora roku. Bohaterowie nie poznaliby się, gdyby nie Isaak, chłopak z
nowotworem oka, a jednak pierwszą rozmowę przeprowadzili bez najmniejszej
mediacji. Jak się okazało, to był wstęp do pierwszego spotkania.
Zarys postaci jest naprawdę niesamowity. Poczynając od
ich podejścia do choroby, a kończąc na poczuciu humoru. Nie wykrzykiwali żali w
niebo, nie chcieli być w centrum uwagi, nie wykorzystywali raka dla uzyskiwania
przywilejów. Żyli, na ile pozwalała im choroba. Hazel ma ukochaną powieść
"Cios udręki", autora zasypuje listami bez odezwu, uczy się nawet w
collegu. Jedyne czym się martwi, to jej rodzice, bo widzi ich poświęcenie dla
niej. Polubiłabym ją, nawet gdyby nie była chora, bo przede wszystkim urzekł
mnie jej styl bycia.
Oczywiście Augustus jest tutaj kolejną ciekawą postacią.
Na początku wydaje się tajemniczy, ale potem nie ma problemu z mówieniem o
sobie i swoim życiu. Stopniowo poznaje się z Hazel, chociaż już pierwszego dnia
spędzają wspólny czas w jego domu. Chłopak jest przystojny i niejednokrotnie
potrafi wprawić znajomą w zakłopotanie. Wydał mi się również niebywale
szarmancki i w pewien sposób romantyczny. Prawie każda jego rozmowa z Hazel
przynosiła wiele uśmiechu, czasem dwuznaczności. On z kolei zaczytuje się w
"Cenie świtu". Oczywiście to nie jest najprostsza relacja świata, ale
momentami właśnie taka wydaje się być. Dwójka ludzi, którzy się poznają i
próbują wykorzystać każdą wspólną chwilę.
Po lekturze "Papierowych miast" z wątpliwej
jakości językiem, tutaj przeżyłam szok. A jednak, można pisać zabawne, nie
wulgarne dialogi młodych ludzi. O tak, piękny paradoks. Śmiertelnie chorzy
nastolatkowie są zabawniejsi niż ci zdrowi. A przynajmniej ci potrafili lepiej
żyć niż Quentin i spółka z wspomnianej książki.
Ta książka dużo
bardziej podobała mi się niż poprzednie tego autora, z którymi miałam
styczność. Jako pozycja poruszająca tematykę śmierci, nie przytłacza patosem i
smutkiem. Śmiałam się na niej tyle razy, że to aż niemożliwe. Nie zdołowała
mnie, a wręcz przeciwnie. Przyjaźń, miłość, śmiech i trochę nieuniknionego bólu. Autorowi udało się pokazać zalety życia, każdego
życia, a nawet trochę inne oblicze osób chorujących na raka. Nie wszyscy walczą
do końca, nie każdy pozostaje sobą. Raz to choroba pokonuje człowieka, raz
człowiek chorobę.
"Cholernie trudno zachować godność, gdy wschodzące słońce jest zbyt jaskrawe dla twoich gasnących oczu." ~ John Green, Gwiazd naszych wina, 2014, str. 241
OCENA: 9/10
[1] opis pochodzi z
okładki książki
Czytałam, i powiem,że z początku byłam negatywnie nastawiona,ale książka bardzo mnie wzruszyła:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com
Ja podchodziłam jak do jeża, ale oby więcej takich rozczarowań ;)
UsuńNajlepsza książka Greena jaką do tej pory przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się!
UsuńKsiążka dobra, a film jeszcze lepszy ;)
OdpowiedzUsuńFilm przede mną :)
UsuńWłaściwie planowałam ominąć tą pozycję, ale... Możliwe, że jednak przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jeśli czujesz się oszołomiona nagonką na to, to możesz poczekać, ale omijać kompletnie nie polecam ;)
UsuńMam w swoich czytelniczych planach! :D
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, przynajmniej doczeka się surowej oceny ;)
UsuńNajlepsza książka Greena, bez dwóch zdań :)
OdpowiedzUsuńCzyli przeczucie mnie nie myli :)
UsuńMam w planach :P
OdpowiedzUsuńSzok i niedowierzanie :D
UsuńJuż dawno upatrzyłam sobie tę książkę, żeby przeczytać. Ale jakoś nigdzie nie mogę jej dostać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do siebie zapraszam: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl
Nie byłam dawno w księgarniach, ale aż wydaje mi się to niemożliwe, żeby nagle zniknęła :) szukaj dobrze, może w bibliotece?
Usuń