czwartek, 28 maja 2015

135. Miał być horror, a wyszedł dramat…

AUTOR: Paweł Paliński, Łukasz Śmigiel, Graham Masterton, Mort Castle, Stefan Darda, Dawid Kain, Kazimierz Kyrcz jr, Robert Cichowlas, Joe Hill, Francis Paul Wilson, Aleksandra Zielińska, Jacek M. Rostocki, Ramsey Campbell, Jack Ketchum, Edward Lee
ROK WYDANIA: 2011
WYDAWNICTWO: Replika

OPIS
Mistrzowie krajowej i zagranicznej sceny horroru w najlepszej formie! Piętnaście opowiadań, które pochłaniają bez reszty. Są jak żywy organizm, infekujący strachem i trwogą. Ten jedyny w swoim rodzaju zbiór zawiera nigdy wcześniej niepublikowane w Polsce teksty największych sław literackiej grozy, wśród których znalazły się te nagradzane najbardziej prestiżowymi nagrodami i filmowane.
Zróżnicowane tematycznie, długo wyczekiwane, szargające nerwy, pozostawią na Was blizny! [1]

RECENZJA
Jako miłośniczka horrorów nie mogłam się oprzeć, kiedy w bibliotece, na jednej z półek, zauważyłam „15 blizn”. Okładka, która może nie jest najpiękniejsza i nie można o niej powiedzieć, żeby była „miła” dla oka, ma w sobie coś na tyle intrygującego, że naprawdę miałam ogromną ochotę zapoznać się z wnętrzem książki. Bardzo entuzjastyczna zasiadłam do czytania… i po ponad 400 stronach mogę śmiało przyznać, że owszem opowiadania zostawiły na mnie blizny – piętnaście paskudnych, ropiejących i irytująco swędzących blizn, o których jak najszybciej chcę zapomnieć!

Co to było?! Naprawdę nie wiem, ale za to śmiało mogę powiedzieć, czym te historie nie były – mianowicie daleko im było do horrorów! Naprawdę! Mam jednak nadzieje, że wybaczycie mi to, że nie będę rozkładać każdej opowiastki na czynniki pierwsze. Po pierwsze taka szczegółowa analiza zajęłaby mi bardzo dużo miejsca, po drugie po prostu bym Was zanudziła. Dlatego też dzisiejsza recenzja będzie troszeczkę inna, niż te, które przedstawiałam Wam do tej pory. Postaram się w sposób jak najbardziej przystępny przekazać Wam moje przemyślenia odnośnie przeczytanej lektury. Jesteście gotowi? No to zaczynamy już na dobre!

Na piętnaście poznanych opowiadań tylko jedno tak naprawdę mi się podobało, mianowicie „Korzeń wszelkiego zła” Grahama Mastertona. Co prawda to była moja pierwsza „przygoda” z autorem, ale śmiało mogę powiedzieć, że była bardzo udana, z pewnością sięgnę również po inne książki Mastertona, aby przyjrzeć się bliżej jego twórczości! „Korzeń wszelkiego zła” to, przynajmniej w moim odczuciu, naprawdę najjaśniejszy punkt całego zbioru. Oczywiście było również kilka opowiadań naprawdę dobrych, może trochę pokręconych jeśli chodzi o samą fabułę, ale w  ostatecznym rozrachunku nie wychodzących wcale tak najgorzej. Niemniej jednak, z przykrością muszę stwierdzić, że połowa opowiadań była nie tyle przeciętna, co po prostu słaba! Och ile ja się nairytowałam podczas ich czytania! Ile się nie nadenerwowałam! Naprawdę! Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego ile razy miałam ochotę odłożyć książkę na półkę i już więcej do niej nie wracać! Jedynie fakt, że zawsze staram się dokończyć każdą lekturę, nawet tą najbardziej beznadziejną, trzymał mnie w ryzach i sprawił, że dobrnęłam do samego końca, swoją drogą z naprawdę ogromną ulgą.

Do tej pory żyłam w przeświadczeniu, że dobry horror powinien nas po prostu przestraszyć – zmrozić krew w żyłach i sprawić, że nie będzie się mogło spokojnie zasnąć. Niestety tutaj tego nie dostałam. Większość historii była naprawdę nijaka i zastanawiałam się jak one w ogóle mogły się znaleźć w tym zbiorze! Zero ciarek na plecach, żadnego przyśpieszonego oddechu i niebezpiecznie wysokiego pulsu, brak jakiegokolwiek napięcia – nic, zero, null! Może gdybym na odwrocie książki przeczytała, że zebrane w zbiorze opowiadania to thrillery psychologiczne to w wówczas spojrzałabym na nie przychylniejszym okiem, jednak te bijące z opisu „horrory w najlepszym stylu”, sprawiły, że moja poprzeczka podniosła się naprawdę wysoko.

No dobrze, został nam więc już jedynie język. Piętnaście historii, to piętnastu autorów, a co za tym idzie to również piętnaście innych stylów! Co prawda (całe szczęście!) w „15 bliznach” nie spotkałam się z jakimiś rażącymi błędami, czy nie wiadomo jak ambitnym lub niezrozumiałym językiem, a to naprawdę mogę zaliczyć na plus. Dosyć łatwy w odbiorze język, w połączeniu z niezbyt długimi historiami i przystępną czcionką sprawiły, że książkę czytało się w miarę szybko – jedno „przysiądniecie” do lektury to średnio 2-3 opowiadania.

Reasumując – punkt za Mastertona, punkt za język i punkt za dosyć specyficzne (ale to nie znaczy że złe! ) opowiadanie Hill’a, o którym specjalnie nie wspomniałam (może sami postanowicie się z nim zapoznać) – a to daję nam trzy, ocenę idealną dla „15 blizn”.

Nie jestem fanką zlepków kilkunastu historii, a na pewno już nie lubię, kiedy już na samym początku dostaję coś zupełnie innego niż to co obiecane mi było na okładce!

„Nocami śniłem o deszczu, który zmywa mi sprzed oczu rzeczywistość.” ~ Dawid Kain, Pokój z widokiem na koniec [15 blizn], 2011, s. 15                                                                                                                          
OCENA: 3/10


I udało się! Przyznam się szczerze, że sama trochę bałam się tej recenzji i nie jestem do końca zadowolona z tego, że wypadła tak, a nie inaczej. No, ale cóż – nie od razu Rzym zbudowano! A na razie ściskam Was ciepło i do zobaczenia! Jednocześnie bardzo przepraszam, za moją długą nieobecność na Waszych blogach – chociaż starałam się być systematyczna w przeciągu całego semestru i pisać wszystkie prace, magisterkę, notatki do egzaminów w czasie, to jednak nawał zaliczeń daje mi w kość. Ale już nie długo, trzymajcie za mnie kciuki, jeśli dobrze pójdzie 18 czerwca będę już miała wakacje!


[1] Opis pochodzi z tyłu książki

24 komentarze:

  1. Nie przepadam za krótkimi forami, wiec z pewną dozą nieśmiałości podchodziłam do lektury tej antologii, ale skoro z horroru wyszedł dramat, to sobie odpuszczę

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja podziękuję. Jakoś nie przemówiła do mnie ta pozycja ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie sięgnęłabym po tę książkę. Nie jestem miłośniczką krótkich form ;)
    Powodzenia na egzaminach! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przestraszyć, albo chociaż mieć odpowiedni klimat, jak niektóre filmy, które straszne nie są, jednak czuć w powietrzu mroczny klimat. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, tutaj niestety ale tego nie znajdziemy ;)

      Usuń
  5. Książka nie dla mnie. Wolę naprawdę dobry horror niż takie misz masz - choć nieczęsto sięgam po ten właśnie gatunek.
    Świetna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, a książka z pewnością nie zalicza się do listy "koniecznie przeczytać" ;)

      Usuń
  6. Nie moje klimaty. Mimo to świetna recenzja tej książki.

    Pozdrawiam:*
    http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj... a zapowiadało się naprawdę dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż, lektura kompletnie nie dla mnie.

    18 czerwca - dla Ciebie początek wakacji, dla mnie początek egzaminów ;)

    Będę trzymać kciuki :D

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, z pewnością się przydadzą! Ja też będę trzymać kciuki za Ciebie! Pozdrawiam ;)

      Usuń
  9. A sądząc po okładce, to szykował się niezły horror! A tu takie rozczarowanie... No ale ta okładka! :c

    Zapraszam do siebie
    http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka niezwykle intrygująca... treść już niekoniecznie :)

      Usuń
  10. Sama nie jestem do końca przekonana do opowiadań. Sama książka zapowiadała się niezwykle ciekawie i intrygująco, jednak chyba to po prostu nie moje klimaty :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę nakłaniała Cię do zmiany zdania ;)

      Usuń
  11. Bleh - będę się trzymała od tego z daleka :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak sobie myślę, żeby cię żadne wydawnictwo nie pozwało za zniechęcanie do ich książek xD
    Mimo wszystko skusiłabym się do tej książki i wypróbowała na własnej skórze. Z jednej strony to dobrze, że można po niej normalnie sypiać :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Okładka! :3 Cóż, za treść raczej podziękuje.

    OdpowiedzUsuń