AUTOR: Paweł Paliński, Łukasz Śmigiel, Graham Masterton,
Mort Castle, Stefan Darda, Dawid Kain, Kazimierz Kyrcz jr, Robert Cichowlas,
Joe Hill, Francis Paul Wilson, Aleksandra Zielińska, Jacek M. Rostocki, Ramsey
Campbell, Jack Ketchum, Edward Lee
ROK WYDANIA: 2011
WYDAWNICTWO: Replika
OPIS
Mistrzowie
krajowej i zagranicznej sceny horroru w najlepszej formie! Piętnaście
opowiadań, które pochłaniają bez reszty. Są jak żywy organizm, infekujący
strachem i trwogą. Ten jedyny w swoim rodzaju zbiór zawiera nigdy wcześniej
niepublikowane w Polsce teksty największych sław literackiej grozy, wśród
których znalazły się te nagradzane najbardziej prestiżowymi nagrodami i
filmowane.
Zróżnicowane
tematycznie, długo wyczekiwane, szargające nerwy, pozostawią na Was blizny! [1]
RECENZJA
Jako
miłośniczka horrorów nie mogłam się oprzeć, kiedy w bibliotece, na jednej z
półek, zauważyłam „15 blizn”. Okładka, która może nie jest najpiękniejsza i nie
można o niej powiedzieć, żeby była „miła” dla oka, ma w sobie coś na tyle
intrygującego, że naprawdę miałam ogromną ochotę zapoznać się z wnętrzem
książki. Bardzo entuzjastyczna zasiadłam do czytania… i po ponad 400 stronach
mogę śmiało przyznać, że owszem opowiadania zostawiły na mnie blizny –
piętnaście paskudnych, ropiejących i irytująco swędzących blizn, o których jak
najszybciej chcę zapomnieć!
Co to było?!
Naprawdę nie wiem, ale za to śmiało mogę powiedzieć, czym te historie nie były
– mianowicie daleko im było do horrorów! Naprawdę! Mam jednak nadzieje, że
wybaczycie mi to, że nie będę rozkładać każdej opowiastki na czynniki pierwsze.
Po pierwsze taka szczegółowa analiza zajęłaby mi bardzo dużo miejsca, po drugie
po prostu bym Was zanudziła. Dlatego też dzisiejsza recenzja będzie troszeczkę
inna, niż te, które przedstawiałam Wam do tej pory. Postaram się w sposób jak
najbardziej przystępny przekazać Wam moje przemyślenia odnośnie przeczytanej
lektury. Jesteście gotowi? No to zaczynamy już na dobre!
Na
piętnaście poznanych opowiadań tylko jedno tak naprawdę mi się podobało,
mianowicie „Korzeń wszelkiego zła” Grahama Mastertona. Co prawda to była moja
pierwsza „przygoda” z autorem, ale śmiało mogę powiedzieć, że była bardzo
udana, z pewnością sięgnę również po inne książki Mastertona, aby przyjrzeć się
bliżej jego twórczości! „Korzeń wszelkiego zła” to, przynajmniej w moim
odczuciu, naprawdę najjaśniejszy punkt całego zbioru. Oczywiście było również
kilka opowiadań naprawdę dobrych, może trochę pokręconych jeśli chodzi o samą
fabułę, ale w ostatecznym rozrachunku
nie wychodzących wcale tak najgorzej. Niemniej jednak, z przykrością muszę
stwierdzić, że połowa opowiadań była nie tyle przeciętna, co po prostu słaba!
Och ile ja się nairytowałam podczas ich czytania! Ile się nie nadenerwowałam! Naprawdę!
Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego ile razy miałam ochotę odłożyć książkę
na półkę i już więcej do niej nie wracać! Jedynie fakt, że zawsze staram się
dokończyć każdą lekturę, nawet tą najbardziej beznadziejną, trzymał mnie w
ryzach i sprawił, że dobrnęłam do samego końca, swoją drogą z naprawdę ogromną
ulgą.
Do tej pory
żyłam w przeświadczeniu, że dobry horror powinien nas po prostu przestraszyć –
zmrozić krew w żyłach i sprawić, że nie będzie się mogło spokojnie zasnąć.
Niestety tutaj tego nie dostałam. Większość historii była naprawdę nijaka i
zastanawiałam się jak one w ogóle mogły się znaleźć w tym zbiorze! Zero ciarek
na plecach, żadnego przyśpieszonego oddechu i niebezpiecznie wysokiego pulsu,
brak jakiegokolwiek napięcia – nic, zero, null! Może gdybym na odwrocie książki
przeczytała, że zebrane w zbiorze opowiadania to thrillery psychologiczne to w
wówczas spojrzałabym na nie przychylniejszym okiem, jednak te bijące z opisu
„horrory w najlepszym stylu”, sprawiły, że moja poprzeczka podniosła się
naprawdę wysoko.
No dobrze,
został nam więc już jedynie język. Piętnaście historii, to piętnastu autorów, a
co za tym idzie to również piętnaście innych stylów! Co prawda (całe
szczęście!) w „15 bliznach” nie spotkałam się z jakimiś rażącymi błędami, czy
nie wiadomo jak ambitnym lub niezrozumiałym językiem, a to naprawdę mogę
zaliczyć na plus. Dosyć łatwy w odbiorze język, w połączeniu z niezbyt długimi
historiami i przystępną czcionką sprawiły, że książkę czytało się w miarę
szybko – jedno „przysiądniecie” do lektury to średnio 2-3 opowiadania.
Reasumując –
punkt za Mastertona, punkt za język i punkt za dosyć specyficzne (ale to nie
znaczy że złe! ) opowiadanie Hill’a, o którym specjalnie nie wspomniałam (może
sami postanowicie się z nim zapoznać) – a to daję nam trzy, ocenę idealną dla
„15 blizn”.
Nie jestem
fanką zlepków kilkunastu historii, a na pewno już nie lubię, kiedy już na samym
początku dostaję coś zupełnie innego niż to co obiecane mi było na okładce!
„Nocami śniłem o deszczu, który zmywa mi sprzed oczu rzeczywistość.” ~ Dawid Kain, Pokój z widokiem na koniec [15 blizn], 2011, s. 15
OCENA: 3/10
I udało się! Przyznam się szczerze, że sama trochę bałam się
tej recenzji i nie jestem do końca zadowolona z tego, że wypadła tak, a nie
inaczej. No, ale cóż – nie od razu Rzym zbudowano! A na razie ściskam Was
ciepło i do zobaczenia! Jednocześnie bardzo przepraszam, za moją długą nieobecność
na Waszych blogach – chociaż starałam się być systematyczna w przeciągu całego
semestru i pisać wszystkie prace, magisterkę, notatki do egzaminów w czasie, to
jednak nawał zaliczeń daje mi w kość. Ale już nie długo, trzymajcie za mnie kciuki,
jeśli dobrze pójdzie 18 czerwca będę już miała wakacje!
[1] Opis pochodzi z tyłu książki
Nie przepadam za krótkimi forami, wiec z pewną dozą nieśmiałości podchodziłam do lektury tej antologii, ale skoro z horroru wyszedł dramat, to sobie odpuszczę
OdpowiedzUsuńDokładnie - szkoda czasu na "15 blizn" :)
UsuńJa podziękuję. Jakoś nie przemówiła do mnie ta pozycja ;)
OdpowiedzUsuńNie zmieniaj zdania! :D
UsuńNie sięgnęłabym po tę książkę. Nie jestem miłośniczką krótkich form ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia na egzaminach! :)
Dziękuję! Z pewnością się przyda ;)
UsuńPrzestraszyć, albo chociaż mieć odpowiedni klimat, jak niektóre filmy, które straszne nie są, jednak czuć w powietrzu mroczny klimat. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, tutaj niestety ale tego nie znajdziemy ;)
UsuńKsiążka nie dla mnie. Wolę naprawdę dobry horror niż takie misz masz - choć nieczęsto sięgam po ten właśnie gatunek.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja.
Dziękuję, a książka z pewnością nie zalicza się do listy "koniecznie przeczytać" ;)
UsuńNie moje klimaty. Mimo to świetna recenzja tej książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/
Dziękuję i również pozdrawiam ;)
UsuńOj... a zapowiadało się naprawdę dobrze...
OdpowiedzUsuńDokładnie, ale niestety tak nie było -,-
UsuńCóż, lektura kompletnie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuń18 czerwca - dla Ciebie początek wakacji, dla mnie początek egzaminów ;)
Będę trzymać kciuki :D
Pozdrawiam :)
Dziękuję bardzo, z pewnością się przydadzą! Ja też będę trzymać kciuki za Ciebie! Pozdrawiam ;)
UsuńA sądząc po okładce, to szykował się niezły horror! A tu takie rozczarowanie... No ale ta okładka! :c
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
Okładka niezwykle intrygująca... treść już niekoniecznie :)
UsuńSama nie jestem do końca przekonana do opowiadań. Sama książka zapowiadała się niezwykle ciekawie i intrygująco, jednak chyba to po prostu nie moje klimaty :<
OdpowiedzUsuńNie będę nakłaniała Cię do zmiany zdania ;)
UsuńBleh - będę się trzymała od tego z daleka :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie polecam zmiany zdania ;D
UsuńTak sobie myślę, żeby cię żadne wydawnictwo nie pozwało za zniechęcanie do ich książek xD
OdpowiedzUsuńMimo wszystko skusiłabym się do tej książki i wypróbowała na własnej skórze. Z jednej strony to dobrze, że można po niej normalnie sypiać :D
Okładka! :3 Cóż, za treść raczej podziękuje.
OdpowiedzUsuń