piątek, 1 sierpnia 2014

062. Jestem Hicks, detektyw Hicks – czyli „Ciemnia”

AUTOR: Steve Mosby
TYTUŁ ORYGINALNY: Dark Room
TŁUMACZ: Magdalena Grala-Kowalska
ROK WYDANIA: 2013
WYDAWNICTWO: Hachette Polska

OPIS
Na miejskim blokowisku dochodzi do brutalnego morderstwa. Śledztwo prowadzi Andrew Hicks (wraz ze swoją partnerką, Laurą Fellowes), doświadczony detektyw, który w swojej pracy opiera się na statystykach i logice. Uważa, że nie ma rzeczy niewytłumaczalnych, a każda zbrodnia ma jasno sprecyzowany motyw. Szybko jednak okazuje się, że ostatnie zabójstwo nie daje się zaklasyfikować do żadnego z „pokoi”, w których zdaniem Hicksa kryją się przyczyny typowych przestępstw. Giną kolejne, niepowiązane ze sobą osoby, a do serii zabójstw przyznaje się niejaki Generał, który w swoich listach rzuca wyzwanie policji, aby złamała szyfr do jego zbrodni. [1]

RECENZJA
Widząc na bibliotecznej półce „Ciemnię” nie mogłam oprzeć się pokusie, ażeby nie wziąć jej do ręki.  Założę się, że doskonale wiecie, dlaczego – tak, dzięki okładce, która niezmiernie mi się podoba! Ma w sobie coś takiego intrygującego, tajemniczego i na dobrą sprawę nie mówi nam nic o tym co znajdziemy w książce. Niezwykle podekscytowana zasiadłam, więc do lektury… i jak wielkie było moje rozczarowanie! Liczyłam na świetną historię, a otrzymałam… no właśnie, co takiego otrzymałam dowiecie się z mojej recenzji.

Swoje rozmyślania zacznę standardowo od bohaterów. Postacią, grającą pierwsze skrzypce w „Ciemni” jest Andrew Hicks – młody, przystojny, inteligentny i pracowity detektyw. Rzec można byłoby ideał, prawda? No właśnie, tylko, że ta wersja Scherloca Holmesa jest aż za idealna! Naprawdę, co za dużo to niezdrowo, a w przypadku Hicksa to naprawdę może odbić się porządną czkawką. Bo oczywiście oprócz tego, co wymieniłam wyżej nasz pan detektyw jest również ambitny, bystry, pewny siebie i tego, że zawsze ma rację, że miałam ochotę potrząsnąć nim i zadać pytanie, czy uważa się za jakiegoś boga! On wszystko wie najlepiej, sam potrafi złapać seryjnego mordercę, sam rozwiązać zagadkę, no po prostu heros! Lubię męskie postacie w książkach, ale Andrew od samego początku jakoś mnie do siebie nie przekonał, a swoim późniejszym zachowaniem tylko mnie irytował. Może też właśnie przez niego książkę oceniłam tylko na tyle punktów?

Kolejnym ważnym elementem, o którym wręcz należy wspomnieć jest w miarę dynamiczna akcja! Mamy tutaj krew (bardzo dużo krwi!), mamy rozwiązywanie tajemnicy szyfru i masę trupów. A więc książka jest  tych, którzy lubują się w tak, miejscami makabrycznej, literaturze.

Tea, nie byłaby sobą gdyby nie wspomniała o języku! Narracji w pierwszej osobie, która z pewnością miała być ogromnym atutem powieści, mnie wręcz wymęczyła. Brakowało mi uczuć i emocji przelanych na papier. Z pewnością właśnie taki styl pisania miał czytelnikom pomóc jeszcze bardziej zżyć się z głównym bohaterem, jednak ja liczyłam na coś więcej. Nie wystarczają mi suche opisy w stylu „wszedłem, zobaczyłam, poczułam i wyszedłem”. Ja chcę utożsamiać się z postacią pierwszoplanową, chcę przeżywiać z nią każdy jej zawód czy nawet niewielkie szczęście. Chcę przez czas czytania książki poczuć się jak bohater, razem z jego rozterkami, problemami i radościami. Niestety, w „Ciemni” naprawdę mi tego zabrakło. Moje empatyczne podejście, na dobrą sprawę, odezwało się dopiero w jednym z ostatnich rozdziałów, a to troszkę za mało.

Zdaję sobie sprawę, że zapewne w tym miejscu zadajecie sobie pytanie: „Kobieto, jeśli wciąż jesteś na nie to, co do cholery ci się podoba?”. To bardzo dobre pytanie, na które mimo najszczerszych chęci nie jestem w stanie odpowiedzieć. Wiem, jednak, że po książce Mosby’ego, spodziewałam się czegoś więcej. Czekałam na świętną HISTORIĘ, a dostałam raptem jej niewielki skrawek.

Czytając książkę czułam się jak rollercoasterze. Po świetnym i ciekawym prologu Mosby zabrał mnie na wyżyny mojego zainteresowania, tylko po to, aby po lekturze kolejnych stron brutalnie sprowadzić mnie na sam parter. Lektura, chociaż nienależąca do jakiś najgorszych pod względami czysto technicznymi, nie będzie przeze mnie zbyt miło wspominana. Fakt, mieliśmy i zwroty akcji i chwile grozy, ale w ostateczności nie były one wstanie „pociągnąć” całości w górę.

Czy polecam „Ciemnie”? To dosyć trudne pytanie. Książka nie jest zła, sam pomysł na fabułę i główny wątek też nie był najgorszy, ale mimo wszystko oceniam ją dosyć przeciętnie. Ale może to ja jestem za bardzo krytyczna?

„Gdy piszę ten list wciąż czekam na właściwy moment, aby rozpocząć. Na właściwe ziarno. Nie wiem, gdzie ani kiedy to nastąpi. Nie wiem, kto to będzie. To dlatego mój plan zadziała: bo nie wiem kto umrze pierwszy.” ~ Steve Mosby, Ciemnia, Warszawa 2013, s.98

OCENA: 6/10

Książka zalicza się do wyzwania: 52 książki, Czytam opasłe tomiska, Historia z TRUPEM.



Remont, remont i po remoncie, czyli może teraz będę miała czas na czytania, bo książki tak do mnie wołają z półki!

Pozdrawiam,
Tea

[1] Opis pochodzi ze strony: hachette.com.pl

3 komentarze:

  1. Pan idealny? To ja postoję :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o tematykę - jestem na tak! Odstrasza mnie trochę makabra.
    Co do bohatera... Cóż, nie powiem, by idealność mnie odstraszała, dla mnie oznacza ona rozrywkę w postaci poszukiwania wad w ideale :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i wiem, że nic nie wiem :D - mam to przeczytać, czy nie??

    OdpowiedzUsuń