AUTOR: Katarzyna
Michalak
SERIA: Trylogia
Jabłoniowa
TOM: Pierwszy
ROK WYDANIA: 2012
WYDAWNICTWO: Literackie
OPIS
W Wiśniowym
Dworku, gdzieś pod litewską granicą, mieszka Danusia. Jest nauczycielką w
wiejskiej szkole i nie wyobraża sobie życia w wielkim mieście, pełnym
spieszących się ludzi.
Na warszawskim
Mokotowie mieszka Danka. Jest przebojową biznesmenką w międzynarodowej
korporacji i nie wyobraża sobie życia na wsi, gdzie życie toczy się powoli, a
jego rytm wyznacza przyroda.
Te dwie kobiety
pozornie dzieli wszystko, ale łączy jeden sekret. I tajemniczy mężczyzna, który
przybył z przeszłości, by odebrać to, co do niego należy... [1]
RECENZJA
Do tej pory
pamiętam traumę, jaką miałam po przeczytaniu „Nie oddam dzieci!”. To była droga
przez mękę. Postanowiłam jednak nie skreślać twórczości Katarzyny Michalak po
jednej książce. Dlatego po ponad czterech latach próbuję przekonać się ponownie
do tej autorki.
Danusia Wrzesień
jest nauczycielką w niewielkiej wsi pod litewską granicą. Szkoła mieści się w
uroczym domu, którzy przed wojną należał do rodziny Mielewskich. Danusia
mieszka na poddaszu szkoły i jest szczęśliwa ze swojego życia. Nie zdaje sobie
sprawy, że gdzieś w Warszawie żyje pewna bizneswoman o tym samym imieniu –
Danka Lucińska. Jest ona dyrektorem firmy zarządzającej nieruchomościami. Te
dwie kobiety łączy nie tyko to samo imię, ale również pewien tajemniczy mężczyzna,
który prowadzi swoją grę mającą na celu spotkanie ze sobą tych dwóch kobiet.
Przede wszystkim
nie wiem, co autorce przyświecało, że nazwała obie kobiety tak samo. Zwłaszcza
jak potem pokazała, co je łączy (osobiście sam wątek uważam za ciekawy, ale źle
poprowadzony). Mnie, gdy obie bohaterki w końcu się poznały z początku trochę
się myliły. Danka tu, a za chwilę Danusia. Danusia jest osobą spokojną i
łagodnie idącą przez życie. Lubi swoją pracę nauczycielki oraz Wiśniowy Dworek,
w którym mieszka. Posiada aż ośmioro rodzeństwa. Przy jej narodzinach zmarła
matka. To właśnie najmłodszej latorośli Wrześniów przypadła opieka nad
zrzędliwym ojcem, który nigdy nie pogodził się ze śmiercią ukochanej żony, a
najmłodszej córce nie umiał okazać odrobiny rodzicielskiej miłości, a z
rodzeństwem nawiązanie kontaktów było utrudnione, ponieważ dzieliło ich mniej
więcej około trzydziestu lat. Danusia urodziła się, gdy jej rodzice dobiegali
do pięćdziesiątego roku życia. Mimo szarego pod względem miłości rodzicielskiej
dzieciństwa wyrosła na kobietę, która kocha świat i ludzi. Danka z kolei to
jedynaczka, która studia skończyła w Danii. Jest wychuchaną córeczką rodziców.
Pracuje w międzynarodowej firmie zarządzającej nieruchomościami w Warszawie.
Przez życie idzie jak burza. Jest pewna siebie i niczego w życiu jej nie
brakuje.
O postaciach
głównych czy też drugoplanowych nie ma sensu więcej mówić, bo wszystkie są tak
samo płaskie i jednowymiarowe. U Katarzyny Michalak, albo ktoś jest
krystalicznie dobry, albo jest diabłem wcielonym. No może wyjątkiem tu jest
Daniel, który jako bohater zdecydowanie przypadł mi do gustu, ale nawet jego
złe uczynki autorka usiłowała usprawiedliwiać. W sumie „Wiśniowego Dworku” nie
czytało mi się źle, a wręcz byłam całą historią mocno zaciekawiona, bo wierzcie
mi lub nie miała ona potencjał tylko, że został on zduszony w zarodku.
Katarzyna Michalak chciała mieć po prostu za dużo grzybów w jednym barszczu,
który na dodatek gotowała w za małym garnku. W powieści, która ma prawie
trzysta stron próbowała upchnąć wątki: kryminalne, obyczajowe, romantyczne oraz
sensacyjne. Sami widzicie, że jak na taką ilość stron, (która powstała tylko,
dlatego, że wydawnictwo zafundowało nam naprawdę wielką czcionkę w tej książce)
jest tego stanowczo za dużo. Gdyby każdy z tych wątków odpowiednio rozwinąć i
nie ograniczać się do tego, żeby iść „po łebkach” ta książka może byłaby
grubsza, ale miałaby większy sens. Po prostu trzeba było jej poświęcić więcej
czasu i zrobić trochę większy reaserch odnośnie pewnych tematów.
Katarzyna
Michalak ma również ogromną wyobraźnię. W jej głowie wszystko jest takie proste
i przejrzyste. A widać, że pewne tematy są jej po prostu obce. Już pomijam fakt
ciąży w wieku prawie lat pięćdziesięciu, bo o różnych historiach świat słyszał
i to mnie nawet nie zdziwiło. Potem w związku z tą ciążą pewien motyw był
naciągany, ale na siłę bym w niego jeszcze uwierzyła. Ale kiedy Daniel wchodzi
do mieszkania Danki nagle ma do niego klucze, bo je sobie dorobił. Jak? Owszem
jest masa sposobów na dorobienie klucza bez jego posiadania, ale mężczyzna
nawet się na ten temat nie zająknął. Wmawianie kryminaliście i złodziejowi, że
jest dobry? To może zrobić tylko Katarzyna Michalak. Nie, Daniel wcale nie był
dobry i nie ważne, że próbowano go wykreować na współczesnego Robin Hooda.
Kradł i powinna go spotkać za to zasłużona kara, a nie wieczne
usprawiedliwianie w oczach czytelniczek. Stworzenie portalu w Polsce i
sprzedanie go za milion? Banał! Kto z nas tak nie robił? Sami widzicie, że ta
książka jest pełna absurdów, na które wolała poświęcać czas pani Michalak niż
sprawienie, żeby powieść miała jakiekolwiek odzwierciedlenie w rzeczywistości…
Podsumowując: ta
książątka nie kosztowała mnie tyle nerwów, co poprzedniczka, ale też mnie nie
porwała. Jest napisana lekko – to fakt, ale również infantylnie – niestety.
Pomysły są słabe i nierealne jak na kogoś, kto ogłaszany jest wszem i wobec
królową powieści obyczajowych.
„Gdy dostajesz od losu coś bezcennego, pragniesz cieszyć się tym jak najdłużej. Jeżeli jest to miłość chcesz zatrzymać ją do końca swoich dni. To przecież naturalne.” ~ Katarzyna Michalak, Wiśniowy Dworek, Kraków 2012, s. 128.
OCENA: 4/10
[1] Opis
pochodzi z okładki książki
raczej nie sięgnę po tę pozycję:)
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Nigdy nie ciągnęło mnie do książek tej autorki :)
OdpowiedzUsuń