AUTOR: Lucy Maud Montgomery
TYTUŁ ORYGINALNY: The Blue Castle
TŁUMACZ: Agnieszka
Kuc
ROK WYDANIA: 2015
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie
OPIS
Valancy nie
poszczęściło się w życiu. Dobiega trzydziestki, a wciąż nie zaznała prawdziwej
miłości i smaku przygody. Prowadzi nudną egzystencję starej panny, mieszkając
pod jednym dachem z nadopiekuńczą matką i wścibską ciotka. Na szczęście nigdy
nie jest za późno, by odmienić swój los. Valancy dostaje taką szansę, gdy nagle
otrzymuje list o bardzo niepokojącej treści – staje przed nią otworem zupełnie
nowy świat: pełen uroku, tajemnic i niespodzianek przekraczających jej
najśmielsze oczekiwania…
Kultowa wśród
miłośników twórczości Lucy Maud Montgomery książka. Wzruszająca, zabawna,
magiczna i zaskakująca opowieść o tym, jak być sobą, skąd czerpać siłę, by
osiągnąć swój cel i spełnić najskrytsze marzenia – dla czytelników w każdym
wieku! [1]
RECENZJA
Moja miłość do
Lucy Maud Montgomery zaczęła się do kultowej już serii „Ani z Zielonego
Wzgórza”. Jako dziecko zaczytywałam się w niej każdego lata. Moja biblioteka
niestety nie miała więcej pozycji tej autorki, więc niedane mi było poznać
większej ilości jej dzieł. Jednak w końcu skompletowałam sobie w zasadzie
wszystkie jej powieści i mogę się nimi cieszyć do woli.
Trochę obawiałam
się „Błękitnego Zamku”, ponieważ nie chciałam zbytnio tego porównywać do Ani.
Jednak ta powieść ma swój klimat. Niepowtarzalny i jedyny. Valancy Stirling ma
dwadzieścia dziewięć lat, więc według rodziny jest uważana za starą pannę, ponieważ
do tej pory nie wyszła za mąż. Dodatkowo nikt już na to nie stawia, bo przecież
nie jest tak piękna jak jej kuzynka Oliwia. Na dodatek matka Valancy pani
Fryderykowa Stirling nie traktuje swojego dziecka poważnie. Tłamsi ją i nie
pozwala mieć własnego zdania. Główna bohaterka boi się nawet posiadać własny
cień w obawie przed opinią najbliższych. Ma jednak coś, czego oni nie
posiadają. Mianowicie jest to wyobraźnia, która kreuje jej własny Błękitny
Zamek, w którym jest panią, w którym ma adoratorów. Pewnie byłaby taka
stłamszona przez najbliższych przez resztę swojego życia, gdyby nie pewna
szokująca diagnoza, która sprawia, że Valancy zwana również przez rodzinę Doss
staje się pewną siebie, młodą kobieta, która pragnie żyć pełną piersią.
Podobała mi się jej przemiana. Z szarej myszki stała się pyskatą panną, która
chcąc zaznać, chociaż trochę życia opuszcza rodzinny dom by zająć się pewną
chorą młodą dziewczyną. Spotyka tam Barneya Snaitha, który skrywa jakąś dziwną
tajemnicę…
Jak zawsze wielkim atutem są
opisy przyrody i otoczenia. Autorka wspaniale oddaje każdy fragment, a także
świetnie wprowadza czytelnika w uczucia bohaterów. To, co czułam czytając tę
książkę było wspaniałe. Jednak mam pewne uczucie powtarzalności. Miałam
wrażenie, że Valancy jest zdecydowanie bardziej nieśmiałą wersją Ani Shirley. I
to początkowo wpływało na moją ocenę, która była zdecydowanie niższa od
końcowej. Jednak, o co muszę oddać autorce na plus to przyśpieszone bicie serca
w ostatnich trzydziestu stronach. Już dawno żadna książka nie doprowadziła mnie
do takiego stanu. Słyszałam jak moje serce łomocze mi w piersi z emocji.
Kochana Lucy Maud Montgomery
kolejny raz przeniosła mnie do wspaniałego świata, gdzie dobro zawsze jest
nagradzane. Za to właśnie ją uwielbiam za te cudowne opisy przyrody i uczuć, za
bohaterów, których kocham. I chociaż w „Błękitny Zamek” ciężko było mi się
wczytać od pierwszych rozdziałów to jednak zaliczam tę powieść do tych
ulubionych, do których z pewnością wrócę, bo zapałałam do Valancy sympatią, a
jej rodzinę nawet pod koniec miałam ochotę powiesić na najbliższym drzewie. Są
to zapatrzeni w siebie ludzie, którzy wcale jej nie rozumieli i sądzili, że są
mądrzejsi od wszystkich. Zdecydowanie nie jest to powieść o nastolatce tylko o
dorosłej kobiecie, ale napisana w cudowny sposób, że jest idealna dla osób w
każdym wieku. Zdecydowanie polecam!
"Gdy się człowiek raz przełamie i komuś przeciwstawi, nie ma już oporów. Zawsze najtrudniejszy jest pierwszy krok." ~ Lucy Maud Montgomery, Błękitny zamek, Warszawa 2015, s. 102-103.
OCENA: 8/10
I znowu ja. W sobotę też ja się z Wami spotkam. Oby było tylko cieplej, bo tak to trochę smutno, że maj i tak zimno :(
[1] Opis
pochodzi z okładki książki
oj kocham te książki, wszystko co pochodzi od Lucy. Od dzieciństwa się lubimy,oj bardzo:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Ja jakoś nigdy na Anię nawet nie mialam ochoty... Więc autorkę traktuje zupełnie neutralnie.
OdpowiedzUsuńJa kocham serię o "Ani..", ale "Błękitny Zamek" wciąż przede mną :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Błękitny zamek" i byłam zauroczona, choć miałam wtedy może 12 lat. Jestem ciekawa, jak teraz odebrałabym lekturę. Wspaniały cytat wybrałaś!
OdpowiedzUsuńWarto czytać takie klasyki, ale niestety ostatnio tylko czytam same nowości, więc nie mam czasu na książki dużo starsze, które są warte uwagi.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że gdy przyjdą wakacje to coś skubnę :)
Pozdrawiam!
Koniecznie muszę przeczytać, nawet nie wiem, czy nie mam w swoich domowych zbiorach :)
OdpowiedzUsuń