poniedziałek, 20 marca 2017

377. "Rodzina O.", bo z rodziną źle, ale bez jeszcze gorzej

AUTOR: Ewa Madeyska
SERIA: Rodzina O.
TOM: Pierwszy
ROK WYDANIA: 2017
WYDAWNICTWO: Znak Literanova

OPIS
Rodzina rzecz święta, choć czasem przeklęta.
Helena, jednooka głowa rodziny O.
Tadeusz, syn Heleny, psychiatra czy wariat?
Barbara, żona Tadeusza, kochanka czy prostytutka?
Paweł, starszy syn, ofiara czy zdrajca?
Andrzej, młodszy syn, rozrabiaka czy morderca?
Nieślubne dziecko, zdrada, zagadkowa śmierć.
Ta rodzina wciągnie cię w swoje kłamstwa i półprawdy, uczucia i natręctwa. Między rok ’68 a ’69. Między wielką Historię a codzienność małego miasteczka.
Nie oderwiesz się.
Na szczęście to dopiero pierwszy sezon.
A ciąg dalszy nastąpi…. [1]

RECENZJA
Zgodziłam się recenzować książkę Ewy Madeyskiej, bo zaintrygował mnie fakt, że jest to sezon literacki. Przyznajcie, że to całkiem fajny zabieg marketingowy, mający na celu zwiększenie zainteresowania powieścią. Na dodatek zaczyna się pod koniec lat sześćdziesiątych, a ja takie rzeczy kupuję w ciemno. Po opisie i kilku recenzjach nie spodziewałam się lukrowej akcji. Tylko czy dobrze odebrałam tę książkę?

Rodzina O. mieszka sobie w małym mieście Bolegoszczy. Składa się ona z nestorki rodu, jednookiej Heleny O., która jest postacią specyficzną, a jednocześnie moją ulubioną. Ma syna Tadeusza, który jest ordynatorem w szpitalu dla psychicznie chorych. Ma żonę Barbarę, która w dziwnych okolicznościach trafiła do tej rodziny, a także do szpitala na początku powieści. Są również dzieci. Dwóch synów: Paweł jest studentem prawa, który nagle wraca z Warszawy, chociaż jest o krok od zakończenia studiów prawniczych. Co się stało w stolicy? Młodszy Andrzej chce iść na medycynę, ale coś krzyżuje jego plany.

Nie będę dalej zdradzać. W książce trudno o zarys fabuły po kilkudziesięciu stronach, a nawet po stu pięćdziesięciu, ale to wcale nie jest minusem. Mnie mimo to dobrze się czytało, a to dzięki stylowi autorki, który jest lekki, ale mówiący o trudnych sprawach PRL-u, gdzie ślady wojny dalej były widoczne. Nie jest to styl prześmiewczy czy ironiczny. Po prostu autorka ma lekkość pióra, która wynagradza brak scen rodem z thrillera najwyższych lotów. Podziwiamy codzienne życie, które nie pędzi jak nowoczesne pociągi, ale snuje się powoli dostarczając dramatów, intryg, zdrad, nieślubnych dzieci jak i musowych ślubu. Jednak największe bum! Oraz odpowiedź na większość pytań czytelnik dostaje w ostatniej części tudzież w odcinku, a na dodatek od razu chce czytać drugi tom.

Powiem kilka słów o zabiegu marketingowym, jakim jest nazwanie książki serialem literackim. Sprytne posunięcie i z pewnością to przykuje wzrok czytelnika do tej książki, ale poznałam osobę, dla której jest to po prostu przesada. Na szczęście książka nie jest pisana w formie scenariusza, a normalnej powieści, co zdecydowanie ratuje sytuację, bo książka, jako scenariusz mogłaby paść szybko. Wyjątkiem jest „Harry Potter i przeklęte dziecko”, ale nie ukrywajmy wszystko, co jest sygnowane nazwiskiem Rowling sprzeda się jak świeże bułeczki.

Podsumowując „Rodzina O.” to powieść wielowątkowa, wielopokoleniowa, a także wielowarstwowa. Autorka dała nam całą gamę postaci, bardzo dobrze wykreowanych. Genialny styl pisania i pomysł na osadzenie w realiach PRL-u dały niesamowitą mieszankę w żaden sposób nieprzesadzoną. Już czekam na drugim tom losów tej rodziny. Osobiście polecam.

"Zapamiętaj, młody człowieku. [...] Ludzie robią różne rzeczy. A inni ich oceniają. Zawsze oceniają. Znaczenie i waga czynów nie zmieniają się wraz z upływem czasu, choć wiele, jeśli nie wszystko, można wyjaśnić i usprawiedliwić okolicznościami." ~Rodzina O., Ewa Madeyska, Kraków 2017, s. 239.
OCENA:  8/10
Witajcie! 
Ostatnio same egzemplarze recenzenckie Wam serwuję. Ten również jest dobry ;). 
Wersja gadana poniżej. Będzie mi miło, jeśli zostawicie po sobie ślad :). 


[1] Opis pochodzi z okładki książki

23 komentarze:

  1. Nie miałam pojęcia,że jet taka autorka i taka książka. Szczerze mnie zaciekawiła Twoja recenzja:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli jest to normalna powieść, to dlaczego nazwana jest pierwszym sezonem, a nie pierwszym tomem? Dla mnie to również przesada ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym to wiedziała to moje życie byłoby prostsze ;). Nie mam pojęcia. Mnie to nie przeszkadza. Przypuszczam, że to po prostu chwyt marketingowy i nic więcej ;). Ma przykuć uwagę ;)

      Usuń
  3. A więc rozdziały = odcinki, a tomy = sezony?... Faktycznie ciekawy zabieg, aczkolwiek mnie osobiście nie nastraja do pozytywnego odbioru powieści - od razu wywołał u mnie skojarzenia z jakąś tanią, wiejska podróbką "Mody na sukces". Opis jednak zainteresował mnie na tyle, że chyba przymknę oko na ten nieszczęsny "sezon" ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odcinki są jeszcze podzielone na wątki w odcinkach ;). Myślę, że spokojnie stwierdzenie "serial literacki" oraz na słowo 'sezon" można zamienić na "powieść" i tom pierwszy :).

      Usuń
    2. No, tych wątków to już zupełnie nie mogę sobie wyobrazić. Będę musiała przy jakiejś okazji zerknąć do środka, żeby zobaczyć, jak to wygląda :D

      Usuń
    3. Nie wygląda to tak źle jak może się wydawać :)

      Usuń
  4. Brzmi interesująco. Choć mam podobne pytanie jak Elenkaa. Czemu sezon a nie po prostu tom?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia. Nigdzie nie ma wytłumaczenia, nie ma nawet słowa od autorki. Nie wiem jak jest w normalnym wydaniu, ale w egzemplarzu recenzenckim, który dostałam przed premierą nie ma wyjaśnienia ;)

      Usuń
  5. Mnie by sformułowanie "serial literacki" odrzuciło :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dosyć ciekawe i odważne posunięcie z tym sezonem. Mi osobiście jakoś to nie przeszkadza, a sama historia kusi swoją wielowątkowością ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę to ja w większości i tak myślę o tym jako tom pierwszy :P

      Usuń
  7. W trakcie czytania nie zauważyłam żadnego podobieństwa do serialu, a tym bardziej literackiego. W książce dzieję się dużo, ale czyta się ją błyskawicznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą:). Myślę, że to po prostu chwyt marketingowy ;). Nic więcej ;).

      Usuń
  8. Przyznam, że nie zwróciłabym większej uwagi na to czy tom czy sezon, absolutnie dopuszczam taką interpretację autorki. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa forma z tymi odcinkami i sezonami i faktycznie może robić za niezły chwyt marketingowy, ale fabuła raczej nie w moich klimatach, więc sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  10. O Boże, jak tu żółto! Moje oczy aż zabolały - siedziałam dłuższą chwilę u siebie, coś tam grzebiąc, "po ciemku", a tu tak cytrynowo :D

    OdpowiedzUsuń