poniedziałek, 6 marca 2017

373. Jak odzyskać dzieci z libańskiej rodziny?


AUTOR: Melissa Hawach
TYTUŁ ORYGINALNY: Flight of the Dragonfly
TŁUMACZ: Patrycja Zarawska
SERIA: Pisane przez życie 
ROK WYDANIA: 2012
WYDAWNICTWO:  Hachette Polska

OPIS
Dramatyczna walka matki o odzyskanie uprowadzonych do Libanu córek.
Te wydarzenia przyciągnęły uwagę światowych mediów: dwie małe dziewczynki, trzyletnia Cedar i pięcioletnia Hannah, zostały uprowadzone przez swojego ojca, Australijczyka pochodzenia libańskiego, i zabrane z Sydney do ogarniętego wojną Libanu. Kiedy sądy i wszelkie drogi prawne zawiodły, zrozpaczona matka zmuszona była podjąć bolesną decyzję: czy sama powinna złamać prawo i wykraść dzieci ich ojcu? A jeśli tak, w jaki sposób zdoła je wydostać z coraz bardziej niebezpiecznego Bliskiego Wschodu?
Trzymająca w napięciu i boleśnie szczera opowieść matki o najtrudniejszych chwilach w jej życiu.  [1]

RECENZJA
Z książkami z serii „Pisane przez życie” czy też „Zdarzyło się naprawdę” jest pewien zasadniczy problem, że ciężko się je ocenia. Nie możemy wtedy zarzucić autorowi bądź autorce, że gdzieś dał za mało akcji a gdzieś z kolei popchnął jak pendolino. Po prostu taki scenariusz miało życie i nie da się tego zmienić. Jednak, nawet historia, która toczyła się w ślimaczym tempie może zostać uratowana przez świetny styl. Może być również odwrotnie i tak właśnie było w przypadku książki „Oddajcie mi dzieci”.

Melissa w Australii poznała swojego męża Joe’go, który z pochodzenia jest Libańczykiem. Krótka znajomość, krótki okres narzeczeństwa i ślub. Oboje czuli się samotni, więc wydawało im się, że u swojego boku znajdą w końcu upragnione towarzystwo i stabilizację. Dopiero po ślubie ujawnił się trudny i nieugodowy charakter Joe’go. Znęcał się nad Melissą, ale w sposób psychiczny, aż kobieta zastanawiała się nad każdym swoim krokiem. Nawet pojawienie się dzieci niczego nie zmieniło, chociaż w stosunku do nich odnosił się z największym szacunkiem – co jest wpisane w libańską kulturę. W końcu rodzina postanawia wyjechać do Kanady, czyli rodzinnego kraju autorki. Jednak tam również dzieje się źle w domu Hawachów. W końcu kobieta decyduje się na separację, a później na rozwód, co doprowadza do dramatycznych wydarzeń. Dziewczynki, które wyleciały na wakacje z ojcem do jego rodziny w Australii zostały przez niego uprowadzone do ogarniętego wojną Libanu.

Ważnym aspektem obok całego porwania jest również fakt różnic kulturowych między małżonkami. Joe, mimo, że nie wydawał się zainteresowany kulturą Bliskiego Wschodu to jednak był w niej w jakiś sposób wychowany i nią przesiąknięty. Urodził się w Australii, ale wiele wskazuje na to, że największe przywiązanie do swoich korzeni okazują nie ludzie, którzy emigrują do innego kraju po nowe życie, ale ich dzieci, które urodziły się już w „nowej” ojczyźnie. To one najczęściej wracają do swoich korzeni i zagłębiają historię swojego kraju oraz jego kulturę. Podobnie było w przypadku Joe’go. Wiedział, że w Libanie większe prawa w stosunku do dzieci mają ojcowie i tam chciał walczyć o to by były zawsze z nim.

Uwierzcie mi, że podziwiam zachowanie Melissy oraz to, z jaką determinacją walczył o to by Hannah i Cedar zostały sprowadzone do domu. Nigdy się nie poddała i zawsze to wierzyła, a na dodatek miała szczęście, że otaczali ją ludzie, którzy dawali jej wsparcie nie tylko duchowe, ale również finansowe. Bo półroczna walka o córki okazała się nadzwyczaj kosztowna. Z całą pewnością to jak zaangażował się cały świat i to jak bardzo sprawa została nagłośniona przed media zasługują na pozytywne zaskoczenie. Ale co z tego skoro nawet opis chwilowego życia na Bliskim Wschodzie został oddany bardzo słabo i bez żadnych emocji?

Największym minusem książki jest nie akcja, ale styl napisania. Czasami gubiłam się w tym, co chciała mi przekazać autorka. Było sporo chaosu, ale także informacji, które utrudniały czytanie. Często czułam irytację, gdy wracałam do lektury, a raczej zmuszałam się do tego. Po prostu czasami ludzie mają do opowiedzenia wspaniałą historię, ale nie umieją jej ubrać w słowa i przelać na papier. Tak właśnie było w przypadku Melissy Hawach. Mogę również zrozumieć, że ta powieść miała jej pomóc w wyjściu z problemów finansowych, w jakie wpadła z powodu walki o dzieci. Jednak nawet to nie powoduje, że ta książka staje się odrobinę ciekawsza.
„Ja również mocno wierzę w siłę dobrych intencji, w moc pozytywnych myśli, w to, że jeśli czegoś z całej duszy pragniemy, życzenie może się nam spełnić." ~ Melissa Hawach, Oddajcie mi dzieci, Wrocław 2012, s. 182.
OCENA: 4/10

Zaczynamy nowy tydzień. Dużo energii dla nas wszystkich na ten poniedziałek :). Chciałam Wam zaprezentować kolejny egzemplarz recenzencki, ale niestety nie wyrobiłam się z czytaniem. Dlatego spodziewajcie się go za tydzień ;). 


[1] Opis pochodzi z okładki książki 

20 komentarzy:

  1. Oj tak zaczynamy nowy tydizeń.
    Poniedziałek </3. Gdzie jesteś mój weekendzie, którego prawie nie było? :(

    Co do książki. Prawdziwe historie zawsze czyta się ze specyficzną gamą uczuć. Wiesz, że to wszystko komuś się przytrafiło... różne mam podejście do tych książek. Czasem trafią się dobre, czasem gorsze. Jak piszesz - ciężko to ocenić.
    Książki w tym typie powinny być traktowane jako przestroga, ale prawda jest taka, że tym którym najbardziej by pomogły czy były potrzebne zazwyczaj nie wpadają w ręce, gdyż za wczasu nie widzi się problemu :/
    Pozdrawiam
    na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com
    Miłego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu po prostu zawinił styl autorki. Po prostu miała historię do opowiedzenia, która jest pouczająca i poruszająca, a zostało to po prostu źle opiasne.

      Usuń
  2. Nie lubię kiedy książka jest słabo napisana... a ostatnio jest zatrzęsienie takich pozycji, kompletnie nie wiem co to się dzieje z tą literaturą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wiem, ale w sumie nawet mam dobrą teraz ;)

      Usuń
  3. Szkoda, że książka jest słabo napisana. Coś czuję, że nieźle bym się z nią zamęczyła.. w końcu styl autora jest jednym z najważniejszych czynników :)

    OdpowiedzUsuń
  4. chyba sobie daruję w takim razie:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam tę powieść. Historia fajna - porwała mnie, ale książka ma kilka niedociągnięć o których piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta sprawa była głodna, pamiętam ja z mediów. Szkoda, że książkę czyta się ciężko, historia jest warta bliższego poznania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kojarzę sprawę z mediów, ale no wykonanie książki pozostawia wiele do życzenia

      Usuń
  7. Masz rację. Trudno oceniać treść fabuły, gdyż nie jest to wyobraźnia pisarza, ale to właśnie dobrze dobrany styl może sprawić, że lektura nabierze większej mocy. Szkoda, że w tym przypadku nie do końca się to udało. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, że jednak książka wypada słabo, bo tematyka jednak poważna i myślę, że warta poznania. No ale nie zawsze się udaje trafić niestety. ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak i jednak, zamotałam powtórzeniami, ale mam nadzieję, że i tak wiadomo, o co mi chodziło. ;)

      Usuń
    2. Tak, zrozumiałam o co chodziło ;)

      Usuń
  9. Temat ciekawy, niestety Twoja ocena demotywuje. Szkoda, że autorka nie wykorzystała dobrego tematu na powieść.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak coś mi się wydaje, czy ostatnio tu u was trochę poważniej się robi? Szkoda, że książka wyszła jak wyszła, bo mogłaby być na pewno lepsza

    Pozdrawiam
    toreador-nottoread.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń