czwartek, 15 września 2016

304. Gdy książka nawiązuje do twojego życia...


AUTOR: Cecelia Ahern
TYTUŁ ORYGINALNY: Where Rainbows End
INNY POLSKI TYTUŁ: Na końcu tęczy   
TŁUMACZ: Joanna Grabarek  
ROK WYDANIA: 2014
WYDAWNICTWO:  Akurat

OPIS
Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi. Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex odważą się ją wykorzystać? [1]

RECENZJA
Z własnego doświadczenia wiem, że istnieje przyjaźń damsko-męska, nawet, jeśli zaczęła lub skończyła się ona na miłości. Dlatego książkę odebrałam bardzo osobiście i mocno w nią wsiąknęłam. Widziałam siebie i swojego przyjaciela, na którego mogę liczyć w każdej chwili i on wie, że również może mieć wsparcie z mojej strony. Nie zawsze nam było po drodze do przyjaźń, bo mieliśmy różne zawirowania tak samo jak Rosie i Alex, ale mimo wszystko cały czas żyjemy ze świadomością, że mamy, do kogo zadzwonić w środku nocy z problemem.

Rosie i Alex są najlepszymi przyjaciółmi od dziecka. Rozumieją się jak nikt inny na świecie. Powierzają sobie swoje sekrety oraz tajemnice. Wszystko kończy się, gdy chłopak wraz z rodzicami musi przenieść się do Bostonu. Kończą się ich wspólne chwile, a nie przyjaźń, która wydaje się być nie do zniszczenia. Od tego momentu żyjąc na dwóch różnych kontynentach sami muszą radzić sobie ze swoimi problemami, a porozumiewać się mogą jedynie za pomocą listów, maili czy smsów. Mimo dziwnej formy to książkę czyta się bardzo dobrze i z pewnością szybko. Nie jest to też literatura wysokich lotów, ale z pewnością rozlewająca ciepło na serce czytelnika. Spełnia swoje główne zadanie ma cieszyć, bawić i rozśmieszać.

Zarówno Rosie jak i Alex próbują ułożyć sobie życie za pomocą różnych partnerów, a akceptacja najlepszego przyjaciela jest rzeczą ważną, ale niekoniecznie niezbędną. Każde z nich w zupełnie inny sposób wkracza w dorosły świat – czasem wbrew swojej woli. Jednak mimo wszystko zawsze mają siebie i to jest bardzo ważne.

Na całe szczęście książka to nie tylko listy, maile czy wiadomości między Rosie i Alexem, ale również między ich najbliższymi osobami oraz rodzicami do nich. Każda z tych wiadomości jest inna. Mnie najbardziej podobały się ten, które pisał ojciec dziewczyny. Pan Dennis miał ogromny talent do wzruszania i przyśpieszania bicia mojego serca. Bez tych pozostałych wiadomości książka byłaby z pewnością pusta i nie dostalibyśmy całej gamy uczuć, wachlarzu emocji pozostałych osób. Jeśli o mnie chodzi najbardziej do gustu przypadła mi przyjaciółka Rosie, czyli Ruby. Postać bardzo wesoła, barwna i przy tym ironiczna.

Przyznam szczerze, że nużyło mnie to ciągłe przyciąganie i odpychanie się Rosie i Alexa. To jak bardzo powoli docierają do nich pewne rzeczy i jak bardzo są ślepi na swoje uczucia. Moim zdaniem autorka mocno przesadziła w tej kwestii. Nie mówię, że od razu miała zrobić to, co zrobiła w zakończeniu. Jednak odnosiłam czasami wrażenie, że ich pewne perypetie robione były bardziej na siłę. Myślę, że zdecydowanie lepiej by wyszło jakby trochę to skrócić i pozwolić czytelnikowi w epilogu samemu wykreować odpowiednie zakończenie – ja to wręcz uwielbiam. Wtedy moja wyobraźnia pracuje na niewyobrażalnym poziomie. Ciągłym przedłużaniem i komplikowaniem autorka mocno mnie w pewnych fragmentach nużyła i nudziła.

Mimo tego zarzutu, jakim jest odwlekanie wszystkiego w nieskończoność uznaję lekturę tej książki za bardzo przyjemną, dobrą i przede wszystkim osobistą. To najbardziej przemawia do mnie za tą powieścią. Polubiłam ją i pewnie kiedyś do niej wrócę by znowu poczuć to szybsze bicie serca i cichy krzyk „Tak! Też to miałam!”. Naprawdę w tej książce znalazłam wiele siebie z dawnych lat i swoich rozterek. Ja polecam, ale to czy sięgnięcie zależy tylko od Was.
„Można uciekać i uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam, gdzie się zatrzymasz, dopadnie cię twoje życie." ~ Cecelia Ahern, Love, Rosie,  Warszawa 2014, s. 230.

OCENA: 8/10

Cóż to znowu ja... Tea będzie o Was dbała w przyszłym tygodniu.
Macie jakiś lęk na książkowstręt? Wcale nie mam ochoty czytać :(.
Całusy, Lady Spark 

18 komentarzy:

  1. powiem szczerze,że przeczytałam Ps.kocham Cię i jakoś mnie nie porwało,ale dam jej jeszcze szansę:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już nie mogę się doczekać kolejnych książek tej autorki, ale jak widać każdy lubi coś zupełnie innego :)

      Usuń
  2. Słyszałam nieco o tej książce i szczerze mówiąc, kompletnie zniechęca mnie jej forma. Wszelkie powieści epistolarne to lektura nie dla mnie.
    Z leków na książkowstręt polecam książkopost połączony z kinomaniactwem - u mnie dało to rewelacyjne rezultaty ;)

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś chyba mi już przeszło. Po prostu mój mózg chciał bardziej haftować niż czytać, ale dzisiaj mu przeszło! Jest nadzieja :D

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Mi się bardzo książka podobała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja ocena świadczy również o tym, że mnie także się podobała :)

      Usuń
  4. O, nie spodziewam się po tej książce fajerwerków, ale po tej recenzji mam mniej obaw, by po nią sięgać, muszę w końcu ją poznać, bo chciałabym zobaczyć film :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam. Książka mi się podobała, choć ekranizacja jest bardziej pokrzepiająca.
    Jedyny lek na książkowstręt jest zrobienie sobie przerwy. To pomaga, ba nawet później odczuwa się tęsknotę za zapisanymi kartkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię jednak robić sobie tak długich przerw w czytaniu :(

      Usuń
  6. Czytałam i książka bardzo mi się podobała. Fakt, może trochę za długo się schodzili, ale w czasie czytania tak się wkręciłam w historię, że nawet nie przeszło mi to przez głowę. Ale może to też było spowodowane faktem, że najpierw oglądałam film, a dopiero potem czytałam książkę i już byłam spokojna, jak to wszystko się skończy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już nie pamiętam jak było czy najpierw film czy książka, ale chyba jednak film. Powieść oczywiście też mi się podobała, ale po prostu trochę mnie to męczyło. Nie zmienia to faktu, że jest to jak dla mnie bardzo dobra pozycja :)

      Usuń
  7. Moze jestem dziwna ale dla mnie ta książka była świetna. Odciąganie i przyciąganie głownych bohaterów wcale mnie nie nużyło, trzymałam za nich kciuki bardzo mocno, a nawet nie przeszkadzał mi sposób napisania tej książki. Kocham również film <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo książka jest bardzo dobra ;). Każdy z nas ma inne odczucia, a ja oceniłam ją wysoko ;)

      Usuń
  8. Na wstręt do książek pomaga zawsze... przeczytanie swojej ulubionej książki :) u mnie to działa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka jest super! I styl, jakim została napisana. Zdecydowanie się wyróżnia chociaż fabuła nie jest z górnej półki


    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  10. Po raz kolejny ratujesz moje szanowne cztery litery, za co bardzo, bardzo, bardzo dziękuję :*

    A co do książki, to jeszcze jest przede mną, ale na pewno przeczytam! :D

    OdpowiedzUsuń