poniedziałek, 22 sierpnia 2016

294. Jak oskubać rząd Stanów Zjednoczonych, czyli "Rekiny wojny"

AUTOR: Guy Lawson
TYTUŁ ORYGINALNY: Arms and the Dudes: How Three Stoners from Miami Beach Became the Most Unlikely Hunrunners In History
TŁUMACZ: Jacek Konieczny
ROK WYDANIA: 2016
WYDAWNICTWO:  Znak Literanova

OPIS
Efraim szukał okazji, aby trochę zarobić i poimprezować. Postanowił wykorzystać do tego największego naiwniaka w USA – system zamówień publicznych Pentagonu. W styczniu 2007 roku on i jego kumple, Alex i David, wygrali kontrakt o wartości 300 milionów dolarów na dostawę broni dla amerykańskich żołnierzy w Afganistanie.
Ponieważ jej nie mieli, kupili tani starą zardzewiałą chińską amunicję od albańskich handlarzy i wysyłali ją do Kabulu. Gdyby byli ostrożniejsi, może nigdy byśmy o nich nie usłyszeli. Trójka popalających trawę kumpli wkurzyła jednak kilka ważnych osób – od Moskwy po Waszyngton.  [1]

RECENZJA
Książka jest porównywana do „Wilka z Wall Streat. Cóż nie lubię takich zabiegów, ale historie oparta na faktach zawsze mnie wciągają, więc postanowiłam się skusić na egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Znak Literanova i przeczytać „Rekiny wojny”.

Nie wiem, dlaczego, ale ta książka ogromnie mi się dłużyła. I to nie przez brak dialogów. Gdy czytałam biografię Królowej Matki, w której również brakowało dialogów to nie czułam znużenia. Tu miałam wrażenie, że jest to sklejona z pojedynczych fragmentów książka, w której występują ogromne przeskoki z jednego do momentu, które są ze sobą wcale niepowiązane. Miałam spore problemy, żeby poczuć klimat książki.

Efraim, Alex i David to żydowscy, młodzi mężczyźni, którzy mają gdzieś reguły swojej religii. Żyją chwilą, palą trawkę i wiecznie nie mają pieniędzy. Efraim w końcu postanawia, że zacznie startować w przetargach w systemie zamówień publicznych Pentagonu. Najbardziej go interesuje handel bronią. Chociaż na początku mu nie idzie to postanawia się nie poddawać i zawzięcie próbuje dalej, aż w końcu wygra swój pierwszy kontrakt, a co za tym idzie w poszukiwaniu broni zaczyna nawiązywać nowe sieci kontaktów z osobami, które te broń mogą mu dostarczyć. Wraz z upływem czasu nie interesuje ich już tylko Irak, ale również inne kraje, w których rozpętały się rewolucje. Najważniejsze jest to, aby jak najwięcej na tym wszystkim zarobić. Wszystko się zmienia, gdy wygrywają przetarg na dostarczanie broni do ogarniętego wojną Afganistanu…

Jeśli chodzi o głównych bohaterów to żaden z nich nie zyskał mojej sympatii. Jak dla mnie to banda wiecznie naćpanych dzieciaków, którzy bawili się w handel bronią i mieli w nosie, że przez ich brak wiedzy o sytuacji gospodarczej i kompetencji giną niewinni ludzie. Owszem wykorzystali swoją szansę, jakie stwarzały luki przetargów w Pentagonie to jednak nic ich nie usprawiedliwia. Autor usilnie próbował pokazać, że trzej kolesie z Miami Beach to ofiary systemu Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, ale… nie ze mną te numery. Mnie to nie przekonało. Wiedzieli, co robią. Sami przyznawali pod koniec, co zrobili źle. Wiadomo, że jak natrafia się luka w prawie to trzeba ją wykorzystać, ale należy to robić z głową, a ich zaślepiła chciwość i wewnętrzne kłótnie o podział pieniędzy.

Książka z pewnością pokazuje, że nawet tak idealny kraj, jak USA ma swoje problemy z systemem bezpieczeństwa i weryfikacji, że nawet tam zdarzają się wielomilionowe przekręty. Kolejny raz to książka pokazuje jak bardzo władze w Stanach są niekonsekwentne w swoich działaniach. Walka o demokrację i prawa człowieka dotyczą się tylko ich kraju lub ewentualnie tych, których potrzebują do swoich celów, ale już poza nimi coś takiego nie istnieje.

Cóż mnie ta pozycja zawiodła. Już dawno nie czytałam książki tak długo i nie modliłam się o to by w końcu złapano głównych bohaterów, skazano i podano mi, jakie dostali wyroki. Na szczęście mam ją już za sobą. Po prostu jest ciężka i pourywana. Autor pisał to chyba fragmentami, które potem postanowił złożyć w całość, a to dało efekt psującego się samochodu: raz jedzie, a raz stoi. Może w innej formie to miałoby większe szanse w mojej ocenie.
„Człowiek nie wiedział nawet, po której soi stronie; komu pomaga, a kogo krzywdzi. Za kulisami działały różne tajemnicze siły i nie ulegało wątpliwości, że o wielu zagrożeniach nie mamy nawet pojęcia." ~ Guy Lawson, Rekiny wojny. Jak trzech kolesi z Miami Beach stało się najniezwyklejszymi przemytnikami broni w dziejach, Kraków 2016, s. 206.
OCENA: 4/10

Już wiem jak czują się pływacy, którzy startują na 1500 m. Oni płyną i płyną i końca nie widzą, a ja czytałam i czytałam i końca książki nie widziałam. Szkoda...

Za egzemplarz książki bardzo dziękuję wydawnictwu Znak Literanova

[1] Opis pochodzi z okładki książki

31 komentarzy:

  1. Nie mam ochoty na tę książkę. Film? Czemu nie, ale książka niezbyt.

    OdpowiedzUsuń
  2. o,nie,nie sięgnę po nią:)

    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja mam ochotę, skoro jest oparta na faktach:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Eeee ja już po samej okładce bym zrezygnowała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oceniam książki po okładce. W końcu to edycja filmowa, więc przymknęłam na to oko.

      Usuń
  5. A ja uważam, że nie była wcale zła...
    Zapraszam też do mnie: http://oliksa.blogspot.com/2016/08/rekiny-wojny-ktore-popyney.html

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko, wyglądają mi na bohaterów, których szybko bym znienawidziła (dlatego nie sięgam po książki, gdzie już po krótkim opisie czuję niechęć wobec bohaterów)!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie nie moje klimaty, więc tę pozycję sobie podaruję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z chęcią zobaczę film, ale do książki mnie nie ciągnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. To ja podziękuję, jakoś zupełnie mnie do książki nie ciągnie i to chyba dobrze :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Skoro Ciebie zawiodła, to i ja sobie daruję. Zwłaszcza, że już sam opis mnie raczej nie zachęcił.
    Pozdrawiam,
    Amanda Says

    OdpowiedzUsuń
  11. Przynajmniej wiem już, po jaką książkę na pewno nie sięgnę :) Poza tym ta okładka... No masakra po prostu, gorsza już chyba być nie mogła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka mnie jakoś nie mierziła, ale no treść już bardziej.

      Usuń
  12. Takie przeskoki potrafią mocno ograniczyć przyjemność z lektury. Przyznaję, że nie mam tej książki w planach. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. To chyba nie moje klimaty, ale nie mówię nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie czuję się zachęcona do lektury. :D

    OdpowiedzUsuń
  15. To ostatnie zdanie bardzo mi się z IO skojarzyło, akurat pływanie oglądałam :D W ogóle sporo oglądałam... :P A po książkę chyba nie sięgnę, za to może film zobaczę ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Pierwsze wrażenie nie było zbyt dobre, a jak zagłębiłam się w recenzji to tym bardziej nie mam ochoty przeczytać tej książki

    OdpowiedzUsuń