sobota, 23 stycznia 2016

204. Luźna sobota: Tea TAG Tea


Czarna herbata, czyli mój ulubiony klasyk.


Zdecydowanie Wichrowe Wzgórza! Nieprawdopodobne? A jednak! Nie zliczę ile razy przeczytałam już powieść Emily Jane Brontë, a za każdym razem targają mną nowe, nieznane dotąd emocje. W tym roku również wrócę lektury, spodziewajcie się więc recenzji! 


Zielona herbata, czyli książka tak nudna, że przy jej czytaniu zasnęłam.


Zdecydowanie Kapłanka w bieli Trudi Canavan. Matuchno co to było! Książka jest niezwykle nudna, a szkoda, bo sam pomysł dawał ogromne pole do popisu. 


Czerwona herbata pu-ehr, czyli książka, w której bohaterowie ciągle się przemieszczają.


Na świeżo – książki z serii Wiktoria Biankowska Katarzyny Bereniki Miszczuk. Gdzie bohaterowi byli? Wszędzie – podróżowali po całej Ziemi i całych zaświatach – byli w Piekle, byli w Niebie, nawet w Tartaku.


Herbata oolong, czyli książka, której poświęca się zbyt mało uwagi.


Miasteczko Salem! Świetna, trzymająca w napięciu książka, a mam wrażenie, że w całym dorobku Kinga jest pozycją niestety pomijaną.


Biała herbata, czyli książka niezasłużenie popularna.


Tutaj niestety jestem w kropce.  Może Trans? Chociaż to nie jest wcale taka popularna książka…


Herbata yerba mate, czyli książka, przy której trzeba przebrnąć przez pierwsze rozdziały, aby akcja się rozwinęła.


Pierwsze rozdziały? A można pierwsze 100 stron? Jeśli tak to oczywiście Gra o tron G.R.R. Martina! Kto czytał ten doskonale wie, o co mi chodzi. O ile sama akcja jest tutaj najmniejszym problemem, o tyle rozróżnienie wszystkich postaci przyprawia o zawrót głowy i uniemożliwia skupienie się na fabule. Niemniej, po zapoznaniu się z pierwszą setką stron rozpoznawanie bohaterów sprawia coraz mniej kłopotów, a sam świat przedstawiony przez Martina pochłania do cna! 


Herbata ziołowa, czyli książka, którą czytano mi na dobranoc, gdy byłam mała.
Pamiętam samą bajkę, a nie mogę sobie przypomnieć tytułu! Ogólnie ta historyjka o wybrednej myszce i cwanym kocie znajdowała się w zbiorze kilkudziesięciu bajek, ale to ona była najlepsza! I nie miała szczęśliwego zakończenia! Niestety, moja mama oddała komuś całą wielką księgę i nie mogę wrócić do niej (smutełek)! 


Herbata owocowa, czyli moja ulubiona lekka książka.


W niebie na agrafce, debiutancka książka Iwony Grodzkiej-Górnik! Polecam wszystkim, którzy lubują się w literaturze miłej, łatwej i przyjemnej. Lektura idealnie nadaje się do czytania w długie, jesienne wieczory, a gdy dodamy do tego kubek ciepłej czekolady i puchowy, miły kocyk mamy idealny sposób na listopadową chandrę.


Iced tea, czyli książka, która zmroziła mi krew w żyłach.


Miasteczko Salem! Zdecydowanie Miasteczko Salem! Majstersztyk! Klasyk nad klasykami! Prawdziwa perełka! Do dzisiaj pamiętam, żeby nie zapraszać wampirów do swojego pokoju! 


Rozlana herbata, czyli kogo taguję:
Lady Spark! 


Dzisiaj Tea zaprosiła Was na Tea Tag! Studenci jak tam sesja? Załoga KA cieszy się, że ten ciężki egzaminacyjny czas powoli zbliża się ku końcowi! Pozdrawiamy

18 komentarzy:

  1. Nie czytałam żadnej z tych powieści jednak ciągnie mnie do Gry o tron oraz Wichrowych wzgórz :D Próbowałam kiedyś przeczytać "To" pana Kinga, ale okazało się jakieś ... zbyt ciężkie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam zatem "Miasteczko Salem" Kinga, wspaniałe! :)

      Usuń
  2. Wichrowe wzgórza - mniam <3 Ta herbata ma swój smak!
    Podobnie z Grą o Tron!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi to tylko szkoda, że nudną książkę nazwano zieloną herbatą :( A wymienione książki ciągle jeszcze przede mną

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam szczególnie "Wichrowe wzgórza", "Grę o tron" i oczywiście "Miasteczko Salem" :D

      Usuń
  4. "Wichrowe wzgórza" czytałam dwukrotnie... I za każdym razem byłam zaskoczona tym, jak bardzo nie cierpię Cathy i Heathcliffa.
    Pamiętam, że "Grę o tron" z trudem doczytałam mniej więcej do połowy, po czym zrezygnowałam w momencie, gdy jeden z bohaterów przespał się z własną siostrą na szczycie wieży...
    "Miasteczko Salem" mam w planach ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja "Wichrowe Wzgórza" uwielbiam! :D Ale dlaczego to zostawię sobie na recenzję :D

      Kiedyś słyszałam stwierdzenie, że serial "Gra o Tron" to taki film poronograficzny obsadzony z "fabuła" w fantastyce, no cóż nie sposób się z tym nie zgodzić :D

      Usuń
  5. "Wichrowe wzgórza" i "Gra o tron" są w moich planach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wichrowe Wzgórze to cudowna książka. Miasteczka Salem nie czytałam jeszcze, cóż za niedopatrzenie!
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miasteczko Salem z całego czytelniczego serducha polecam! :) A Wichrowe Wzgórza dokładnie - cudowna książka! :)

      Usuń
  7. Ciekawe odpowiedzi, niedługo będę czytać "Wichrowe Wzgórza" i mam nadzieję, że też będę zaliczać książkę do ulubionych klasyków. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Wichrowe Wzgórza z całego mojego czytelniczego serducha polecam! :)
      Pozdrawiamy również i my! :)

      Usuń
  8. Aaaa! MÓJ STEPEHN KING <3 oczywiście, że Miasteczko Salem, to książka, której poświęca się zbyt mało uwagi! To miasteczko, Ci ludzie, ten klimat... aghhhh. To może wymyślić tylko King! Kapłanka w Bieli nudna? Kurczę! Mam tę książkę na półce i bardzo chciałabym ją przeczytać, ale teraz troszkę się boję :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przy "Kapłance w bieli" niestety strasznie się wynudziłam. Za wielki cud uznałam fakt, że przez całą książkę przebrnęłam ;)

      A Miasteczko Salem jest po prostu wspaniałe! :D Jeszcze na pewno do niego wrócę! :D

      Usuń
  9. "Wichrowe Wzgórza" mam zamiar przeczytać w tym roku i mam nadzieję, że mnie również tak bardzo przypadnie ona do gustu. :)

    OdpowiedzUsuń