Czarna herbata, czyli mój ulubiony klasyk.
Zdecydowanie Wichrowe Wzgórza! Nieprawdopodobne? A jednak! Nie zliczę ile razy przeczytałam już powieść Emily Jane Brontë, a za każdym razem targają mną nowe, nieznane dotąd emocje. W tym roku również wrócę lektury, spodziewajcie się więc recenzji!
Zielona herbata, czyli książka tak nudna, że przy jej czytaniu zasnęłam.
Zdecydowanie Kapłanka w bieli Trudi Canavan. Matuchno co to było! Książka jest niezwykle nudna, a szkoda, bo sam pomysł dawał ogromne pole do popisu.
Czerwona herbata pu-ehr, czyli książka, w której bohaterowie ciągle się przemieszczają.
Na świeżo – książki z serii Wiktoria Biankowska Katarzyny Bereniki Miszczuk. Gdzie bohaterowi byli? Wszędzie – podróżowali po całej Ziemi i całych zaświatach – byli w Piekle, byli w Niebie, nawet w Tartaku.
Herbata oolong, czyli książka, której poświęca się zbyt mało uwagi.
Miasteczko Salem! Świetna, trzymająca w napięciu książka, a mam wrażenie, że w całym dorobku Kinga jest pozycją niestety pomijaną.
Biała herbata, czyli książka niezasłużenie popularna.
Tutaj niestety jestem w kropce. Może Trans? Chociaż to nie jest wcale taka popularna książka…
Herbata yerba mate, czyli książka, przy której trzeba przebrnąć przez pierwsze rozdziały, aby akcja się rozwinęła.
Pierwsze rozdziały? A można pierwsze 100 stron? Jeśli tak to oczywiście Gra o tron G.R.R. Martina! Kto czytał ten doskonale wie, o co mi chodzi. O ile sama akcja jest tutaj najmniejszym problemem, o tyle rozróżnienie wszystkich postaci przyprawia o zawrót głowy i uniemożliwia skupienie się na fabule. Niemniej, po zapoznaniu się z pierwszą setką stron rozpoznawanie bohaterów sprawia coraz mniej kłopotów, a sam świat przedstawiony przez Martina pochłania do cna!
Herbata ziołowa, czyli książka, którą czytano mi na dobranoc, gdy byłam mała.
Pamiętam samą bajkę, a nie mogę sobie przypomnieć tytułu! Ogólnie ta historyjka o wybrednej myszce i cwanym kocie znajdowała się w zbiorze kilkudziesięciu bajek, ale to ona była najlepsza! I nie miała szczęśliwego zakończenia! Niestety, moja mama oddała komuś całą wielką księgę i nie mogę wrócić do niej (smutełek)!
Herbata owocowa, czyli moja ulubiona lekka książka.
W niebie na agrafce, debiutancka książka Iwony Grodzkiej-Górnik! Polecam wszystkim, którzy lubują się w literaturze miłej, łatwej i przyjemnej. Lektura idealnie nadaje się do czytania w długie, jesienne wieczory, a gdy dodamy do tego kubek ciepłej czekolady i puchowy, miły kocyk mamy idealny sposób na listopadową chandrę.
Iced tea, czyli książka, która zmroziła mi krew w żyłach.
Miasteczko Salem! Zdecydowanie Miasteczko Salem! Majstersztyk! Klasyk nad klasykami! Prawdziwa perełka! Do dzisiaj pamiętam, żeby nie zapraszać wampirów do swojego pokoju!
Rozlana herbata, czyli kogo taguję:
Lady Spark!
Dzisiaj Tea zaprosiła Was na Tea Tag! Studenci jak tam sesja? Załoga KA cieszy się, że ten ciężki egzaminacyjny czas powoli zbliża się ku końcowi! Pozdrawiamy
Nie czytałam żadnej z tych powieści jednak ciągnie mnie do Gry o tron oraz Wichrowych wzgórz :D Próbowałam kiedyś przeczytać "To" pana Kinga, ale okazało się jakieś ... zbyt ciężkie :/
OdpowiedzUsuńPolecam zatem "Miasteczko Salem" Kinga, wspaniałe! :)
UsuńWichrowe wzgórza - mniam <3 Ta herbata ma swój smak!
OdpowiedzUsuńPodobnie z Grą o Tron!!!
Dokładnie <3
UsuńMi to tylko szkoda, że nudną książkę nazwano zieloną herbatą :( A wymienione książki ciągle jeszcze przede mną
OdpowiedzUsuńZachęcam szczególnie "Wichrowe wzgórza", "Grę o tron" i oczywiście "Miasteczko Salem" :D
Usuń"Wichrowe wzgórza" czytałam dwukrotnie... I za każdym razem byłam zaskoczona tym, jak bardzo nie cierpię Cathy i Heathcliffa.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że "Grę o tron" z trudem doczytałam mniej więcej do połowy, po czym zrezygnowałam w momencie, gdy jeden z bohaterów przespał się z własną siostrą na szczycie wieży...
"Miasteczko Salem" mam w planach ;)
Pozdrawiam :)
Ja "Wichrowe Wzgórza" uwielbiam! :D Ale dlaczego to zostawię sobie na recenzję :D
UsuńKiedyś słyszałam stwierdzenie, że serial "Gra o Tron" to taki film poronograficzny obsadzony z "fabuła" w fantastyce, no cóż nie sposób się z tym nie zgodzić :D
"Wichrowe wzgórza" i "Gra o tron" są w moich planach :)
OdpowiedzUsuńI to i to świetne! :D
UsuńWichrowe Wzgórze to cudowna książka. Miasteczka Salem nie czytałam jeszcze, cóż za niedopatrzenie!
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Miasteczko Salem z całego czytelniczego serducha polecam! :) A Wichrowe Wzgórza dokładnie - cudowna książka! :)
UsuńCiekawe odpowiedzi, niedługo będę czytać "Wichrowe Wzgórza" i mam nadzieję, że też będę zaliczać książkę do ulubionych klasyków. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa Wichrowe Wzgórza z całego mojego czytelniczego serducha polecam! :)
UsuńPozdrawiamy również i my! :)
Aaaa! MÓJ STEPEHN KING <3 oczywiście, że Miasteczko Salem, to książka, której poświęca się zbyt mało uwagi! To miasteczko, Ci ludzie, ten klimat... aghhhh. To może wymyślić tylko King! Kapłanka w Bieli nudna? Kurczę! Mam tę książkę na półce i bardzo chciałabym ją przeczytać, ale teraz troszkę się boję :(
OdpowiedzUsuńJa przy "Kapłance w bieli" niestety strasznie się wynudziłam. Za wielki cud uznałam fakt, że przez całą książkę przebrnęłam ;)
UsuńA Miasteczko Salem jest po prostu wspaniałe! :D Jeszcze na pewno do niego wrócę! :D
"Wichrowe Wzgórza" mam zamiar przeczytać w tym roku i mam nadzieję, że mnie również tak bardzo przypadnie ona do gustu. :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam! Naprawdę uwielbiam! <3
Usuń